Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 96750.34 kilometrów w tym 7732.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.51 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

>100km

Dystans całkowity:22815.29 km (w terenie 1387.00 km; 6.08%)
Czas w ruchu:1043:50
Średnia prędkość:21.86 km/h
Maksymalna prędkość:81.40 km/h
Suma podjazdów:173162 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:154 (82 %)
Suma kalorii:223799 kcal
Liczba aktywności:177
Średnio na aktywność:128.90 km i 5h 53m
Więcej statystyk
  • DST 235.73km
  • Teren 10.00km
  • Czas 09:32
  • VAVG 24.73km/h
  • VMAX 61.85km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 1968m
  • Sprzęt Bratowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nowy rekord dystansu, czyli zwiedzanie Pogórza Przemyskiego i Gór Słonnych

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · dodano: 28.06.2011 | Komentarze 8

Co prawda pobity tylko o 5 km, ale jednak sowity dystans został dzisiaj pokonany z niezłą ilością przewyższeń.

Ogólnie trasa i ten wypad wyszedł dość spontanicznie. Od paru dni miałem ochotę na taką długą trasę, ale dopiero w niedziele wieczorem stwierdziłem, że na drugi dzień jadę i jeszcze rano układałem trasę w grubsza:P

Wymieniłem się z bratem rowerami i śmignąłem na szosie pozwiedzać trochę górek. Co prawda w ogóle nie jestem przyzwyczajony do tego roweru co później się dało odczuć (zwłaszcza przez mega niewygodne siodło:P), ale nawet taką trasę udało się pokonać mimo to.

Ogólnie na trasie to nie dystans, ani przewyższenia mnie wymęczyły tylko: po pierwsze wiatr, który dał mi nieźle w kość przez ponad pół trasy, a po drugie odcinki które musiałem pokonać na szosie w terenie- wytrzęsło mnie niemiłosiernie:P
Na szczęście umiem już zachować się na takiej trasie i odpowiednio o siebie zadbać, więc nie miałem po drodze żadnych kryzysów:) Tylko wkradła się trochę monotonia, gdy od Sanoka musiałem jechać bo mega wmordewind, gdzie prędkość nie przekraczał 23 km/h. Ogólnie tempo dostosowane do trasy, więc raczej się oszczędzałem. Zresztą w terenie na szosie nie da się poszaleć, a część z dróg którymi jechałem była tak dziurawa, że miałem prawdziwy rowerowy slalom;)

A co do trasy i przygód w jej czasie to niżej mała (no może nie taka mała:P) relacja.
Na początek postanowiłem sobie zrobić rozgrzewkę, więc pojechałem sobie przez Słocinę do Chmielnika i później w Zabratówce przez górą na serpentyny w Dylągówce, gdzie na górze o mało nie rozjechał mnie samochód (podniósł mi trochę ciśnienie). To dobrze znane mi tereny, więc jakoś to przeleciałem chociaż jechało się dość ciężko. Dopiero po 40 km (przed Dynowem) zacząłem się rozkręcać i jechało się już co raz lepiej:) Droga na Przemyśl jak zawsze fajna, bo zaraz za Sanem znajduje się malowniczy Park Krajobrazowy Pogórza Przemyskiego. Na drugą stronę Sanu postanowiłem się przedostać w Krzywczy i uczyniłem to przy pomocy promu z którego były genialne widoki:) Kawałek za promem okazało się, że mam do pokonania parę km drogą, której lata świetności dawno już minęły. Po kilku kilometrach wstrząsów docieram do Olszan na drodze do Przemyśla, gdzie po raz pierwszy się stołuje przy pobliskim sklepie zjadając swój zapas kanapek. Odbijam w boczną drogę na Brylińce mając nadzieję, że przedostanę się do Huwnik. No i nawet się udało tylko, że po drodze musiałem zaliczyć kilkukilometrowy podjazd (około 250 m przewyższenia) leśnym szutrem co na kolarce wcale łatwe nie było. Po dziurach dostaje się na skraj górki z której roztacza się piękny widok między innymi na masyw Suchego Obycza i Kalwarię Pacławską. Stąd kieruje się na Posadę Rybotycką, gdzie znajduje się jeden z celów wyjazdu, czyli cerkiew obronna św. Onufrego. Dalej kieruje się na zachód kompletnie odludnymi terenami- i to mi się podoba:D Uwielbiam tak jeździć. Poruszam się przez kilka wsi, które już nie istnieją, a ich jedynymi śladami są trochę zarośnięte i zdziczałem drzewa owocowe z dawnych sadów. Bardzo klimatyczne miejsca:) W końcu docieram do głównej drogi i kieruje się w stronę Gór Słonnych walcząc z wiatrem i oglądając po drodze kilka cerkwi. W Tyrawie Wołoskiej robię zakupy i zaczynam podjazd na serpentyny prowadzące na Góry Słonne (kolejny cel tego wyjazdu). Podjazd chwilę się ciągnie, ale bez przeszkód docieram na przełęcz (620m) mając wcześniej świetne widoki krajobrazowe. Na szczycie niefortunnie przechylam się podczas zatrzymywania na stronę z której jestem wpięty, więc przy zerowej prędkości kończę z wywrotką w kupie błota;P Sam z siebie się śmiałem, gdy widziałem się w połowie pokrytego błotem:P Zjeżdżam kawałek w dół i robię sobie przerwę przy punkcie widokowym. Widoki stamtąd genialne. Całe Bieszczady było widać jak na dłoni. W końcu ruszam tyłek i delektuje się zjazdem pozostałą częścią serpentyn, które się ciągną na niemal 300 m różnicy wysokości. Od Sanoka znowu zaczyna się męka pod wiatr i dopiero za Lutczą, gdzie wbijam się za koparkę zaczyna jechać się lepiej i wiatr trochę mniej przeszkadza. Jeszcze tylko wizyta u babci na obiadku i do Rzeszowa. Na koniec zahaczyłem Olszynki nad Wisłokiem, bo tam akurat przebywali moi znajomi, dlatego powrót do domu już całkiem późno, a tak to bez problemu wyrobiłbym się za dnia:)

Mapa:


Dla wytrwałych czas na kupę zdjęć:)

Na początek widoczek z serpentyn w Dylągówce © azbest87


Punkt widokowy nad Sanem © azbest87


Przeprawa promowa © azbest87


Płyniemy na drugą stronę © azbest87


Na Pogórzu Przemyskim © azbest87


Mostek na Sanie © azbest87


I widok z mostku © azbest87


Charakterystyczne krajobraz na Pogórzu Przemyskim © azbest87


Tą drogą musiałem przejechać na szosie © azbest87


Do Kalwarii Pacławskiej miałem dość blisko, ale tym razem sobie odpuściłem © azbest87


Z widokiem na szczyt Kopystańki © azbest87


No to sruuu w dół:) © azbest87


Cerkiew obronna w Posadzie Rybotyckiej pw. św. Onufrego © azbest87


Cerkiew w Roztokach © azbest87


Serpentyna w Górach Słonnych widziana z punktu widokowego © azbest87


Widok na Połoniny © azbest87


Moja miejscówka podczas przerwy na żarełko:) © azbest87


Cerkiew w Olchowcach © azbest87




  • DST 100.78km
  • Teren 20.00km
  • Czas 04:41
  • VAVG 21.52km/h
  • VMAX 45.53km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 850m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Leczenie przez kręcenie

Wtorek, 21 czerwca 2011 · dodano: 22.06.2011 | Komentarze 0

To taka moja radykalna metoda leczenie:P Gardło mi nie chciało przejść, więc stwierdziłem, że i tak idę na rower. W końcu ile można siedzieć w domu!? Albo mi przejdzie, albo całkiem rozłoży;)
Dzisiejszy dystans znowu robiony na raty, no ale setka jest:) chociaż mocy okropnie mi brakowało. W ogóle nie mogłem organizmu wkręcić na wyższe obroty. Widać skutki przebytej choroby. Na szczęście wytrzymałość dalej na dobrym poziomie, bo nawet się zbytnio nie zmęczyłem:P

Na początek pojechałem z bratem do Rojaxu, bo od czasu otwarcia jeszcze nie miałem okazji to niego zawitać (trochę ponad 8 km).

Trasa właściwa to wypad jak zwykle na górki. Na początek jak ostatnio Kielanówka i podjazd terenem na Niechobrz. Później pojechałem sobie na jedną z moich ulubionych tras przez Wielki Las. W zeszłym roku myślałem, że będą tu kładli asfalt, ale wygląda na to, że skończyło się tylko na wysypaniu drogi kamieniami. Przed lasem dopadł mnie mały deszczyk, więc chwilę przeczekałem pod wiatą bawiąc się w tym czasie aparatem;) Przez las jak zwykle przyjemna jazda i na Pyrówkach uderzam w pola, którymi dojeżdżam do Nowej Wsi- bardzo fajny odcinek ze sporą ilością zjazdów. Dalej to jazda obok ośrodka Kaczarnica i przez Podzamcze do Babicy. Gdzie jeszcze zjechałem sobie torem downhillowym. Stąd już prosto do Lutoryża odwiedzić dziadków:) Standardowo babcia mnie tak wykarmiła, że ledwie mogłem jechać na rowerze:P Na szczęście miałem lekki wiaterek w plecy i zaczęło mi się jechać dużo lepiej, więc do Rzeszowa dotarłem bardzo szybko. (około 64 km)

Posiedziałem chwilę i dostałem sms-a od Mateusza, żeby pojeździć po mieście. Oczywiście od razu się zgodziłem:) poplątaliśmy się tyle, żebym dobił dzisiaj do setki, więc jazda prawie do północy;) (28km)

Mapa z trasy za miasto:


Trochę fotek:

Cały dzień co chwilę niebo straszyło deszczem © azbest87


Kapliczka przydrożna © azbest87


Rzeźba przydrożna © azbest87


Krzyż w Niechobrzu © azbest87


Przez las w stronę Czudca © azbest87


A na horyzoncie leje;) © azbest87


W lesie przy wiacie © azbest87


Widoki z Pyrówek © azbest87


Jazda przez pola w stronę Nowej Wsi © azbest87


Burza jednak postanowiła mi odpuścić © azbest87


U góry jasno, a na dole ciemno © azbest87


Wieża triangulacyjna wśród pól z szalonym chmurami u góry © azbest87




  • DST 117.32km
  • Teren 1.00km
  • Czas 04:20
  • VAVG 27.07km/h
  • VMAX 65.43km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 509m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Akcja "Złotówka za kilometr", czyli jedziemy do Turcji:)

Środa, 15 czerwca 2011 · dodano: 16.06.2011 | Komentarze 5



Pomysł zorganizowania całej tej akcji wyszedł od mojego znajomego ze studiów- Marcina, ponieważ on już raz organizował podobną akcję i chciał ją powtórzyć.

Plan jest prosty, a cele dwa: po pierwsze dojechać rowerami do Azji, czyli plan minimum to Istambuł, a przy tym w ramach akcji charytatywnej zebrać pieniądze na operację dla dwuletniej Wiktorii:)

Nasza Mała urodziła się z rozszczepem kręgosłupa, wodogłowiem, pęcherzem neurogennym i niedowładem nóżek. Szansą dla niej jest operacja, którą można wykonać w niemieckiej klinice, a jej koszt to 9000 euro (około 36 000 zł).

W związku z akcją ruszyła strona internetowa. Tak więc każdego zainteresowanego po wszelkie informacje na ten temat odsyłam pod adres:zlotowkazakilometr.pl

Szczerze zachęcam wszystkich do udziału w Naszej akcji i mam nadzieję, że wśród społeczności Bikestats znajdą się osoby o dobrym sercu, którym nie jest obcy los innych ludzi.
By zebrać całość pieniędzy na operację liczy się każda złotówka, wiec zachęcam nawet do tych małych wpłat, które wydają się śmieszne, ale sto takich wpłat potrafi zmienić się w ładną kwotę, a Wiktorię i Nas przybliży do osiągnięcia wyznaczonego celu:)
A może znajdą się jakieś firmy, które będą chciały dołączyć się do akcji i zasponsorować część kilometrów z naszej trasy w zamian za reklamę na koszulkach i sprzęcie:) Zapraszamy do kontaktu:)

Ponadto zachęcam również do rozprzestrzenienia akcji wśród znajomych- może wśród nich znajdą się również tacy którzy będą chcieli pomóc :)

Wiktoria z Mamą, Nami i rowerami:) © azbest87


Wiktoria:) © azbest87


Natomiast plan trasy wyjazdu kształtuje się mniej więcej tak:


________________________________________________________________________

Dzisiejsza trasa to właśnie kolejne odwiedziny Wiktorii, dlatego z Marcinem wybraliśmy się koło 14 w stronę Leżajska. Tempo naprawdę bardzo mocne co widać po średniej, chociaż wiatr dawał chwilami nieźle popalić. Średnia była nawet wyższa, ale ostatnie 20 km to już był swoisty rozjazd i spokojny powrót do domu.
V-max to ściganie autobusu;)
Przynajmniej widać że forma ładnie rośnie przed wyjazdem, a już za miesiąc ruszamy:)

Trasa:


I jest czwarty tysiąc w tym roku:)




  • DST 101.01km
  • Teren 28.00km
  • Czas 05:07
  • VAVG 19.74km/h
  • VMAX 51.91km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 1306m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

W końcu porządna przejażdżka:)

Środa, 8 czerwca 2011 · dodano: 09.06.2011 | Komentarze 5

Dawno już nie miałem tyle czasu, żeby coś więcej na raz pojeździć. Dzisiaj napisałem rano egzamin i po prostu musiałem w końcu poszaleć po górkach:) Tak więc wziąłem jakieś kanapki, aparat i ruszyłem w samo południe pośmigać w terenie.
Na początek poszedł podjazd przez strzelnicę na Kielanówkę i zjazd do Nosówki. Później szlakiem przez Zgłobień docieram do Woli Zgłobieńskiej i tam skręcam w boczną drogę by po kręceniu się trochę po lesie między innymi przy fajnie meandrującej rzeczce wyjechać w końcu na Pyrówkach koło Wielkiego Lasu. Dalej to jazda przez pola i zjazd gdzieś do Nowej Wsi. Po czym odbijam na podjazd, którym mam się dostać przez górkę do Strzyżowa. Z racji że jazdę chwilowo bez koszulki to muchy i baki chcą mnie zjeść, a z racji gorąca pot zalewa mnie niemiłosiernie;) Żółtym szlakiem w końcu docieram do Łętowni mając za sobą zjazd na którym były tylko koleiny, zwalone drzewa i pokrzywy (nogi to mnie po niech do wieczora swędziały;) Na miejscu napotykam pozostałości jakiejś starej skoczni narciarskiej O.o i zjeżdżam do Strzyżowa, gdzie na rynku robię przerwę na kanapki. Odwiedzam następnie schron, który akurat był otwarty, a wydostające się z niego powietrze było niczym z lodówki. Kolejny mój cel do podjazd na Żarnową, który jak zawsze daje radę;) Na szczycie wbiłem się na czarny szlak i w ten sposób dotarłem do Czudca. Sam zjazd żółtym szlakiem był dość ostry, zwłaszcza, że prowadziła tam ścieżka z pojawiającymi się co kawałek koleinami i dziurami. Ze trzy razy na tym kawałku już myślałem, że zaliczę efektowny lot z wyciągniętymi przed siebie rękami, no ale głupi ma szczęście, więc zjechałem na dół bez takich przygód;) Z Czudca jeszcze podjazd czarnym szlakiem na Grochowiczną i zjazd do Lutoryża do dziadków których ostatnimi czasy nie miałem okazji odwiedzać. Tutaj udało mi się przeczekać pojawiający się co chwilę deszcz. Po uzupełnieniu kalorii dzięki babci:) udałem się już po płaskim do domu. Ten odcinek to jakieś 86 km, jednak do domu wpadłem tylko pod prysznic i pojechałem na spotkanie ze znajomymi i po północy, gdy miałem wracać postanowiłem dokręcić do setki bo dużo już mi nie zostało, a noc była bardzo przyjemna:)

Mapa z pierwszej (zamiejskiej) części jazdy


Była porządna trasa, więc był aparat, to i są zdjęcia:)

Na początek pola w Nosówce bodajże © azbest87


Droga przez Zgłobień © azbest87


Takimi szutrami to jeździ się dość przyjemnie © azbest87


Przy potoczku w lesie- droga kilka razy go przecinała © azbest87


Na leśnej ścieżce © azbest87


Widok z Pyrówek © azbest87


Gdzieś wśród zbóż.. © azbest87


Pajączek;) © azbest87


Polny kwiatuszek © azbest87


Mniej więcej takie widoki towarzyszyły mi przez cały dzień:) © azbest87


i takie drogi:) © azbest87


Skocznia w Strzyżowie- Łętowni © azbest87


Schron w Strzyżowie © azbest87


Krajobraz Strzyżowa © azbest87


Gdzieś na czarnym szlaku na Żarnowej © azbest87


No i mały jubileusz- właśnie przekroczyłem 40 000 km razem z BikeStats:)




  • DST 123.04km
  • Teren 8.00km
  • Czas 05:03
  • VAVG 24.36km/h
  • VMAX 74.98km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 1789m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznawanie nowych górek

Sobota, 14 maja 2011 · dodano: 15.05.2011 | Komentarze 9

Wstanie rano chwilę mi zeszło, ponieważ w końcu odsypiałem całe juwenalia, dlatego śniadanie dopiero po 12, po czym miałem ogromną ochotę coś więcej pojeździć i pomęczyć się na górkach. Przy okazji mogłem spalić i wypocić trochę piwnych kalorii zebranych przez ostatnie kilka dni;)
Całą trasa tworzyła się na bieżąco w zależności od tego gdzie akurat wyjechałem;)
Na początek poszedł podjazd pod Słocinę. Postanowiłem się sprawdzić na nim na czas. No i udało się wykręcić najlepszy czas, chociaż na slickach to akurat łatwiej, ale na odcinku 2,7 km i jakichś 90m przewyższenia zrobiłem czas 6:33 co daje średnią na podjeździe ponad 24. Nieźle jak na mnie;P
Dalej pojechałem sobie w stronę Kielnarowej i do Borku na podjazd koło kościoła. Polami przejechałem do Kielanrowej na górze i zjechałem asfaltem w lewo w okolice Nowego Borku/Błażowej Dolnej. Nawet nie wiedziałem, że jest tu taki szybki zjazd- prędkość prawie 75:) W Błażowej postanowiłem, że pojadę do Kąkolówki na serpentyny po których wyjechałem niedaleko Wilczego. Na głównej drodze po prawej był fajny podjazd, więc postanowiłem go jeszcze zaliczyć:) Na górze skręciłem w jakąś boczną drogę kierując się na południe. Na początku jeszcze był asfalt, który później zmienił się w szuter na zjeździe co na slickach potrafi podnieść ciśnienie, zwłaszcza gdy jedzie się koło 40 i nagle wpada na luźne kamienie- zero przyczepności. Jakoś udało się to przejechać i przez Magierów dostałem się do Izdebek. Skoro przypadek sprawił, że tu jestem to postanowiłem zobaczyć tutejsze serpentyny. Trzeba przyznać, że robią wrażenie:) Chyba największe na jakich do tej pory byłem (ponad 10 serpentyn) i do tego całkowicie odkryte, więc fajnie je widać w czasie jazdy, no i z góry był świetny widok. Dalej to zjazd częściowo serpentynami do Przysietnicy i odbicie na Golcową, bo czas powoli wracać do domu. W Golcowej natykam się na kolejny kościół ze Szlaku Architektury Drewnianej i śmigam do głównej dogi w Domaradzu. Zaliczam hopkę w Jaworniku Niebyleckim o nachylenie 9% i w Niebylcu postanawiam podjechać na Bliziankę i zjechać Sołonką. Jednak na górze mylę drogi i kończę polach. Zjeżdżam ostatecznie przez las jakąś nieźle stromą drogą (co na slickach nie jest łatwe;) i ląduję znowu po tej samej stronie górki przez którą chciałem przejechać. Znowu ją zaliczam tym razem zaczynając od Połomi i zjeżdżam do Lubeni. Stwierdzam, że mimo sporej ilości górek dalej mam jeszcze siłę i uderzam na ostatni podjazd koło kościoła w Lubeni (10% nachylenia).

Cała trasa była spontanicznie na bieżąco organizowana i wyszła super, a chęć pomęczenia się na górkach została całkowicie zaspokojona kilkunastoma wspinaczkami. Także nawet w swoich okolicach można natłuc sporą ilość przewyższeń:)

Co ciekawe całą trasę przejechałem tylko o tym co zjadłem na śniadanie przed jazdą, w trakcie jazdy posiłkując się tylko pełnym bidonem mineralki, jednym snickersem i małym Tymbarkiem, a mimo to do końca miałem siłę chociaż na koniec było czuć już trochę zmęczenie.

Ogólnie to dzisiaj była super przejrzystość. W okolicach Baryczy, gdy skręciłem na Magierów miałem genialne widoki. Cergową było widać jak na dłoni, obok Beskid Niski, "rzut kamieniem ode mnie cały Czarnorzecko- Strzyżowski Park Krajobrazowy. Do tego pięknie widoczne góry Słonne i Bieszczady nawet było nieźle widać:)

Mapa:


Trasa bez aparatu czego bardzo żałuję, bo miałem dzisiaj świetne widoki po drodze. Strzeliłem tylko dwie fotki telefonem. Szału nie ma, ale przynajmniej coś tam można na nich zobaczyć.

Serpentyny w Izdebkach © azbest87


Kościół w Golcowej © azbest87


I trzeci tysiąc wskoczył w tym roku:)




  • DST 187.16km
  • Teren 3.00km
  • Czas 07:56
  • VAVG 23.59km/h
  • VMAX 71.50km/h
  • Podjazdy 1382m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Weekend pieszo-rowerowy: Słowacja i powrót do Rzeszowa

Wtorek, 3 maja 2011 · dodano: 05.05.2011 | Komentarze 5

Ostatni dzień długiego weekendu, więc czas wracać do domu. Ale zaraz zaraz! Nie tak prędko:) Obudziłem się wcześnie (po 6), tak więc długi dzień przede mną- trzeba go jakoś dobrze wykorzystać:).
Jak wyszedłem z namiotu to okazało się, że niebo lekko straszy deszczem i nic nie zostało po wczorajszym słoneczku. Przynajmniej po polskiej stronie:P bo po słowackiej tak jakby było trochę ładniej. Postanowiłem więc, że przejadę kawałek przez Słowację i odbiję gdzieś w prawo w stronę Barwinka. Przynajmniej tak zamierzałem, ale bez mapy to mogłem sobie gdybać;) Miałem nadzieję, że znajdę jakąś mapę na Słowacji, ale trafiła się tylko jedna i to za mała. Tak więc zjechałem z przełęczy gdzieś w dół, a po prawej cały czas przed moimi oczami rosła góra przez którą nijak nie było jak się przedostać. Przynajmniej pogoda robiła się co raz lepsza i co chwilę ściągałem z siebie kolejne części garderoby.
W końcu przedostałem się przez jakąś górkę tylko, że droga zaczęła skręcać na południe, a ja chciałem się dostać do Polski i to było w odwrotnym kierunku;) Pozostało mi więc koło ratunkowe- kontakt z domem;) Wysłałem więc krótką wiadomość: "Jestem w miejscowości Chotca na Słowacji. Może mi ktoś sprawdzić jak wrócić do domu, bo nie bardzo wiem gdzie jestem:P" Pomoc telefoniczna szybko uzmysłowiła mi gdzie mam jechać i raz dwa się odnalazłem;) Tak więc przez Stropkow pojechałem do Svidnika, gdzie już były pierwsze kierunkowskazy na Rzeszów (z oznaczeniem 130km:P). Teraz czekała mnie jeszcze wspinaczka na Przełęcz Dukielską i zjazd po Polskiej stronie. W Dukli odbiłem jeszcze do Teodorówki do koleżanki, która uraczyła mnie pysznym obiadem i przy okazji trochę odpocząłem (tutaj poszła mi znowu szprycha w tylnym kole:/ i to mi się nie podoba) Po tym obiedzie dostałem takiego speeda, że z Dukli do Rzeszowa dotarłem w trochę ponad 3 godziny robiąc na tym odcinku średnią w granicach 27 (z obładowanym rowerem, ale i wspomagającym mnie wiatrem).
Jak można przeczytać z małymi przygodami, ale dotarłem do domu koło 18.30 i do Budziwoja wyjechał po mnie Mateusz, więc wspólnie pokonaliśmy ostatnie kilometry. Dosłownie 20 minut po przyjechaniu zaczęło lać, więc dzisiaj byłem w końcu szybszy od chmur burzowych:)

Mapa:


Zdjęcia:

Kościół bodajże w Certiznem © azbest87


Słowacki krajobraz © azbest87


..i słowackie drogi © azbest87


Górki koło Svidnika © azbest87


W Svidniku © azbest87


Czołgi przy wyjeździe ze Svidnika © azbest87


Im bliżej Przełęczy Dukielskiej tym co raz więcej rzeczy przypominało walkach stoczonych tam podczas wojny- tutaj cmentarz wojskowy © azbest87


Cerkiew w Ladamirovej © azbest87


Pod cerkwią w Hunkovcach © azbest87


Niedaleko Przełęczy Dukielskiej © azbest87


Cmentarz na Przełęczy © azbest87


Czas wrócić na naszą stronę granicy:) © azbest87


Do Rzeszowa już co raz bliżej;) © azbest87


Znowu miałem okazję zobaczyć Cergową od drugiej strony:) © azbest87




  • DST 107.88km
  • Teren 10.00km
  • Czas 05:54
  • VAVG 18.28km/h
  • VMAX 52.56km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 1392m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Weekend pieszo-rowerowy: Ustrzyki Górne - Przełęcz Beskid

Poniedziałek, 2 maja 2011 · dodano: 04.05.2011 | Komentarze 4

Dziś mieliśmy jeszcze gdzieś się wybrać przed odjazdem, ale pogoda całkowicie zniechęcała do wyjścia w góry, a Połoniny odpoczywały pokryte chmurami. Dlatego odpuściliśmy łażenie. Mi przez chwilę przeszło przez głowę, żeby wrócić do domu, ale stwierdziłem, że mam jeszcze jutro dzień wolny to trzeba go jakoś wykorzystać, a nie przesiedzieć w domu:)
Ubrałem się ciepło i ruszyłem przed siebie bez jakiegoś konkretnego planu. Trochę marzłem chwilami (zwłaszcza na zjazdach), ponieważ było w granicach 8 stopni, a chmury na niebie cały czas straszyły deszczem. Co ciekawe mimo najgorszej pogody to był jedyny dzień bez deszczu;)
Na początek poszły dwa podjazdy na przełęcze: Wyżniańską (855m) i Wyżną (872m), po czym kierowałem się cały czas na zachód. I tak dalej miałem Przełęcz Przysłup o wysokości 681m i za Cisną znowu tak samo nazwaną przełęcz o wysokości 749m. Tą drogą jechałem, aż do Komańczy po drodze spotykając kilka innych osób na obładowanych rowerach. Kawałek za Komańczą skończyły się mapy jakie miałem ze sobą ponieważ miałem tylko być w granicach Bieszczad, a tu już wjechałem w teren Beskidu Niskiego. Wzdłuż granic Jaśliskiego Park Krajobrazowego jechałem sobie dalej na zachód. Koleżanka poleciała mi do zwiedzenia parę miejsc i tak może też trochę przypadkiem skręciłem w Jaśliskach na południe. Tam droga zmieniła się w szuter, a na około rozpościerały się świetne widoczki charakterystyczne dla Beskidu Niskiego. Górki, łąki i samotne krzyże przy drodze, oraz pozostałości po nieistniejących wsiach. W ten sposób dotarłem na Przełęcz Beskid (581m), która znajduje się na granicy polsko-słowackiej. Stwierdziłem, że to idealne miejsce do spania:D Rozbiłem się z namiotem 10 metrów od granicy, a kolacje jadłem ze świetnym widokiem na park krajobrazowy i fajnym widokiem na zachód słońca.
W nocy było trochę zimno (pewnie ze 3-4 stopnie, ale dało się spać spokojnie:) i coś mi łaziło po krzakach koło namiotu, ale za zimno było, żebym wychodził sprawdzić:P

Mapa:


Foty:

Połoniny w chmurach © azbest87


Serpentyny na Przełęcz Wyżną © azbest87


Gdzieś w drodze- pogoda mało rowerowa © azbest87


Cerkiew w Komańczy © azbest87


Cerkiew w Wisłoku Wielkim © azbest87


Jaśliski Park Krajobrazowy... © azbest87


..i jego widoki © azbest87


Gdzieś na południe od Jaślisk © azbest87


Taki sprzęcior widziałem po drodze:) © azbest87


A może by do Babadagu?:P to dopiero za jakiś czas..;) © azbest87


Po drodze widziałem sporo samotnych krzyży © azbest87


Na Przełęczy Beskid (Certizske Sedlo) czyli na granicy polsko-słowackiej © azbest87


Widok po słowackiej stronie © azbest87


Widok przed namiotem © azbest87


I tak kończy się zachodzik- czas spać;) © azbest87




  • DST 172.45km
  • Teren 2.00km
  • Czas 07:49
  • VAVG 22.06km/h
  • VMAX 62.51km/h
  • Podjazdy 1648m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Weekend pieszo-rowerowy: Rzeszów - Ustrzyki Górne

Piątek, 29 kwietnia 2011 · dodano: 04.05.2011 | Komentarze 2

W planach było połazić ze znajomymi po Bieszczadach, więc skorzystałem z okazji i dodatkowo zrobiłem sobie sporą przebieżkę na rowerze robiąc sobie 5 zamiast 3 dni w górach:)
Wyjechałem jeszcze w piątek ponieważ byliśmy umówienie w Ustrzykach Górnych w sobotę. Tak na prawdę to nie wiedziałem jak z moją wytrzymałością na takiej trasie ponieważ jeszcze mało setek mam za sobą w tym roku. No ale okazało się że jest nieźle:)
Obładowanym rowerem ruszyłem z pod bloku o 8 rano. Pierwsze 20 km to było opanowywanie rower, bo już odzwyczaiłem się od jazdy z obciążeniami.
Jazda na slickach zaraz na początku pokazała swoją przewagę podczas poruszania się po asfalcie. Pierwsze dwie godziny jazdy ze średnią w graniach 25. Po płaskim idę niczym odrzutowiec:P Jednak gdy zaczęły się górki to zwolniłem, bo byłem świadomy, że muszę jeszcze zrobić po nich 100 km;)
Pierwszy postój przed Grabownicą i wszamanie bułki, oraz snickersa. W Sanoku jak zwykle masakra. Przez te jednokierunkowe drogi miałem wrażenie jakbym kręcił się w kółko.
W Zagórzu odbijam na chwilę lekko w bok by w końcu zobaczyć ruiny klasztoru Karmelitów Bosych. Tyle razy już tędy przejeżdżałem, a nigdy ich nie widziałem, a zrobiły na mnie wrażenie i są położone w bardzo fajnym miejscu.
Od Zagórza, aż do Ustrzyk Dolnych cały czas towarzyszy mi denerwujący wmordewind i jedzie się przez to źle, aczkolwiek bez żadnych kryzysów. Po drodze jeszcze oglądam bardzo ciekawy pałac w Olszanicy. Szybko przejeżdżam przez Ustrzyki Dolne i wymijam korek który się wytworzył na wyjazdówce spowodowany wypadkiem.
Powoli zaczynają się co raz większe górki. Zaliczam podjazd na ponad 600m w Żłobku, a na górze zaczyna mnie gonić pierwsza tego dnia burza, która na szczęście przechodzi bokiem. Mi natomiast jedzie się co raz lepiej. Górki wchodzą bez większych problemów. Teraz czeka mnie najwyższy punkt dnia dzisiejszego- prawie 800 m z punktem widokowym nad Lutowiskami- uwielbiam ten widok:). Na podjeździe mija mnie kolejna burza chociaż już zaczynało kropić. Ze szczytu zobaczyłem całe Bieszczady w słońcu, więc miałem nadzieję na koniec mojej zabawy z burzami, ale pomyliłem się okropnie. Burze w imię zasady "do trzech razy sztuka" znowu zaczęły mnie gonić i dopadła mnie jedna dosłownie 5 km przed Ustrzykami. Nawet nie miałem się gdzie schować i zdążyła mnie porządnie zlać:/
W Ustrzykach wpadłem prosto do schroniska i gorącą herbatę. Przemoknięty przestałem myśleć o spaniu w namiocie i zamelinowałem się w schronisku na jedną noc, bo od jutra mieliśmy wynajęty domek. Po gorącym prysznicu od razu poczułem się lepiej:)
W schronisku w nocy było lekko mówiąc chłodno;) mogłem spać w namiocie- wyszło by mi 3 razy taniej;)

Mapa:


I garść zdjęć:

Kościół w Bliznem wpisany na listę UNESCO © azbest87


Chwila odpoczynku © azbest87


Cerkiew w Czerteżu © azbest87


Ruiny w Zagórzu © azbest87


Lesko wita pięknymi widokami © azbest87


Pałac w Olszanicy © azbest87


Widok Bieszczad w Lutowiskach © azbest87


Cel osiągnięty- Ustrzyki Górne © azbest87


I udało się przekroczyć 1000 w kwietniu:)

Reszta wpisów jak znajdę trochę, więcej czasu;)




  • DST 135.11km
  • Czas 05:08
  • VAVG 26.32km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 1305m
  • Sprzęt Bratowa szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spokojnie szosowo do Pruchnika

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · dodano: 26.04.2011 | Komentarze 7

Dzisiaj oddałem koło na serwis z racji złamanej szprychy, a chciałem coś więcej pojeździć, więc wziąłem kilometropołykacza, czyli szosę brata.
Początkowo w planach był Jarosław z kolegą, ale plan się zmienił i pojechałem sam troszkę w innym kierunku.
Szybka analiza mapy i padło na Pruchnik. Byłem tam do tej pory raz, ale wtedy byłem tak zmęczony, że nawet mi się nie chciało patrzeć co tam mają.. a mają przy rynku fajne zabytkowe chałupy:)
Od początku jechało mi się ciężko, ale to akurat chyba największa wina wmoredwindu towarzyszącego mi przez 50 km, ale też pewnie czułem trochę w nogach ostatni bardzo aktywny tydzień.
Do Pruchnika jechałem przez Markową i Kańczugę, i chociaż nie było po drodze jakichś wielkich gór to były jednak okropnie mnie wkurzające hopki. I to jedna za drugą. Wyjazd z Kańczugi nawet o nachyleniu 10%, a i inne zbyt łagodne nie były. Chyba jednak wolę turlać się dłużej pod jakiś cięższy podjazd niż tak skakać z jednego na drugi.
W Pruchniku przerwa przy sklepie, gdzie sprzedawała miła Pani o charakterystycznym kresowym- zaciągającym akcencie:)
Dalej ruszam przez górkę w stronę Babic. Na szczycie rozpościerał się genialny widok w stronę Pogórza Przemyskiego, a później czekał mnie bardzo przyjemny zjazd w granicach 60 km/h.
Na dole chwilka na zdjęcie w punkcie widokowym nad Sanem i jazda dalej już dużo przyjemniejsza ponieważ w końcu wiatr zaczyna mi wiać w plecy. W Dubiecku odwiedzam jeszcze tamtejszy zamek zamieniony na hotel. Koło Dynowa jadę jeszcze drogą na Domaradz i zaliczam kolejny spory podjazd. Na szczycie robię przerwę na kanapki:D ze wspaniałym widokiem na południe. Zjazd do Błażowej przez Ujazdy i Folwark, gdzie ładnie wyciągam 67 km/h. Teraz już czeka mnie prosta droga przez Błażową, aż do Kielnarowej, gdzie jeszcze jadę na spory podjazd na Matysówkę, zjazd Słociną i przez miasto do domu.

Na szosie to można łykać km- nawet się zbytnio nie zmęczyłem;) a i pogoda dzisiaj dopisała. Piękne słoneczko bardzo motywowało do jazdy.

Mapa:


Foty:

Droga w stronę Markowej © azbest87


Kańczuga © azbest87


Przez pierwszą połowę trasy towarzyszyły mi takie widoki © azbest87


Kościół w Pruchniku © azbest87


Przykład zabytkowej małomiasteczkowej zabudowy rynku w Pruchniku © azbest87


Widok podczas przedzierania się przez górkę w stronę Babic © azbest87


Kościół w Skopowie © azbest87


San z punktu widokowego w Babicach © azbest87


Zamek- hotel w Dubiecku © azbest87


Zamek w Dubiecku raz jeszcze © azbest87


Kościółek/cerkiew w Dubiecku © azbest87


Takie tam- podczas jazdy w stronę Dynowa © azbest87


Krajobraz na południe z górki za Dynowem © azbest87


Jeszcze trochę górek- muszę sprawdzić co tam widać na horyzoncie © azbest87




  • DST 100.03km
  • Teren 40.00km
  • Czas 05:22
  • VAVG 18.64km/h
  • VMAX 53.93km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 1296m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lasy pełne kwiatów i pierwsza setka

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · dodano: 03.04.2011 | Komentarze 10

Nareszcie miałem tyle wolnego czasu, że mogłem bez przeszkód uderzyć w jakąś dalszą trasę. Miałem kilka propozycji jazdy w stronę Odrzykonia, ale niestety wszyscy jechali rano, a ja mogłem sobie pozwolić na rower dopiero od 12. Nic to!- Sam sobie wymyśliłem trasę i śmignąłem w trochę inną stronę niż pozostali.

Bariera stóweczki została w końcu przełamana w tym roku. Ledwie co, ale jednak- przed blokiem licznik przekroczył 100km. Od ostatniej stówy minęło już ponad 4 i pół miesiąca, więc trochę dawno;) Zresztą moje nogi odczuły trochę to, że dawno nie jeździły takich dystansów. A trzeba przyznać, że dzisiaj się nie oszczędzałem, tak więc było sporo górek i terenu. Pogoda dopisuje, więc trzeba korzystać:D

Pogoda świetna no rower, chociaż mogłoby być kilka stopni więcej. Co prawda wiatr dał mi trochę dzisiaj w kość w pierwszej części trasy, którą pokonywałem z idealnym wmoredwindem. Przez ładnie świecące słoneczko mam teraz pierwszą tegoroczną rowerową opaleniznę z gustownie zarysowanymi białymi dłońmi;) i trzeba przyznać, że nawet nieźle mnie złapało.

Co do trasy to początek niemal standardowy, czyli las na Słocinie, gdzie spotkałem znajomych, a kawałek dalej rzuca się na mnie 6 psów na raz;) normalnie mój rekord;P Następnie terenem na Magdalenkę, gdzie dzwoni wcześniej spotkany kolega z pytaniem o łątki tudzież dętkę, ale zdążyłem już sporo od nich odjechać i obrócenie w tą i z powrotem łącznie z łataniem zajęłoby mi z godzinę, na co niestety nie mogłem sobie pozwolić. Pasmem Magdalenki aż do drogi na Dynów, którą przejechałem przez Zabratówkę i dalej pod góreczkę. Tam odbijam w lewo i terenem przejeżdżam do Jawornika Polskiego. Z drogi wypatrzyłem sobie kosmicznie wyglądający podjazd na następną górę- normalnie droga do nieba z mega nachyleniem. Skoro już go wypatrzyłem to trzeba było go sprawdzić:P Pierwsza połowa jeszcze w miarę spoko- nachylenie na oko z 15%, ale później kończy się szuter i przechodzi w trawiastą drogę, a nachylenie jeszcze się zwiększa. Z 20 % tam było gładko. Na przełożeniu 1-2 męczyłem go okropnie z prędkością ~5 km/h, aż musiałem chwilę odpocząć, żeby go podjechać- wychodzą braki kondycyjne;) Za to na szczycie zaczyna się rowerowe eldorado:D pełno szutrowych dróg- aż nie wiedziałem na które się decydować:P a do tego genialne widoki na Pogórze Przemyskie. Można jeździć i jeździć:) Tutaj dane z mapy mogą być niedokładne, bo nie do końca wiem którędy jechałem:P w każdym bądź razie w końcu trafiłem do Bachórza. Nareszcie trafiłem na odcinek z wiatrem, więc szybko dojeżdżam do Szklar i kieruje się w stronę pasma Ostrej Góry, częściowo jadąc tamtejszym czarnym szlakiem. Miałem zjechać do Błażowej, ale zaciekawiła mnie odbijająca w bok z interesująco wyglądającym zjazdem:) Niestety przyjemność ze zjazdu popsuł trochę mocny przedni wiatr, ale i tak warto było:) Co by się nie nudzić to w Błażowej jeszcze odbiłem terenową drogą w stronę Hermanowej i do Przylasku pod kapliczkę, gdzie przy źródełku uzupełniłem zapasy wody w organizmie:) Na koniec zjazd terenem i spokojnym tempem do miasta, bo już było czuć zmęczenie.

W lasach zaczynają kwitnąć zawilce. Uwielbiam ten wiosenny widok, gdy cała leśna ściółka jest już zielona, a ta zieleń przysypana milionami białych kwiatków:) i na dodatek np. na Słocinie tworzą się wtedy świetne singletracki między zielenią, które doskonale widać. Można ładnie poszaleć, czego nie omieszkałem trochę dzisiaj spróbować:D

Mapa:


No i w końcu są zdjęcia:)

Jazda przez las na Słocinie © azbest87


Widok z okolic Wólki Hyżnieńskiej © azbest87


Gdzieś tam na szutrach © azbest87


Podobnie do tej wyglądało dzisiaj sporo moich dróg © azbest87


Tory wąskotorówki © azbest87


Z górki w Jaworniku miałem cały czas takie widoki.. © azbest87


.. albo takie:) © azbest87


Chwila odpoczynku przy wieży triangulacyjnej © azbest87


Koło krzyża gdzieś w okolicach Laskówki © azbest87


Biały kwiatek © azbest87


I fioletowe kwiatki © azbest87


Chwila na wszamanie kanapki przy wieży myśliwskiej © azbest87


Jadąc szczytem w stronę Ostrej Góry © azbest87


Takie tam drzewko © azbest87


Zjazd dla którego trochę zmieniłem swoją trasę:) © azbest87