Info
Suma podjazdów to 768461 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Listopad4 - 0
- 2025, Październik7 - 0
- 2025, Wrzesień8 - 0
- 2025, Sierpień16 - 0
- 2025, Lipiec16 - 0
- 2025, Czerwiec12 - 0
- 2025, Maj12 - 0
- 2025, Kwiecień13 - 0
- 2025, Marzec8 - 0
- 2025, Luty6 - 0
- 2025, Styczeń9 - 0
- 2024, Grudzień8 - 2
- 2024, Listopad6 - 0
- 2024, Październik7 - 0
- 2024, Wrzesień8 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec9 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj15 - 0
- 2024, Kwiecień11 - 1
- 2024, Marzec9 - 0
- 2024, Luty7 - 0
- 2024, Styczeń3 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik7 - 0
- 2023, Wrzesień7 - 0
- 2023, Sierpień9 - 0
- 2023, Lipiec14 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj8 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec4 - 1
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń8 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad5 - 0
- 2022, Październik9 - 0
- 2022, Wrzesień4 - 0
- 2022, Sierpień9 - 0
- 2022, Lipiec9 - 0
- 2022, Czerwiec10 - 1
- 2022, Maj7 - 0
- 2022, Kwiecień10 - 1
- 2022, Marzec11 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń9 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad7 - 0
- 2021, Październik5 - 0
- 2021, Wrzesień9 - 0
- 2021, Sierpień8 - 3
- 2021, Lipiec9 - 0
- 2021, Czerwiec10 - 0
- 2021, Maj9 - 0
- 2021, Kwiecień12 - 1
- 2021, Marzec8 - 0
- 2021, Luty5 - 0
- 2021, Styczeń5 - 0
- 2020, Grudzień7 - 0
- 2020, Listopad9 - 0
- 2020, Październik4 - 0
- 2020, Wrzesień4 - 0
- 2020, Sierpień9 - 0
- 2020, Lipiec10 - 0
- 2020, Czerwiec8 - 0
- 2020, Maj9 - 3
- 2020, Kwiecień14 - 5
- 2020, Marzec11 - 4
- 2020, Luty5 - 0
- 2020, Styczeń1 - 0
- 2019, Grudzień3 - 0
- 2019, Listopad3 - 5
- 2019, Październik2 - 0
- 2019, Wrzesień7 - 1
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec7 - 0
- 2019, Czerwiec13 - 0
- 2019, Maj8 - 0
- 2019, Kwiecień5 - 0
- 2019, Marzec8 - 0
- 2019, Luty5 - 1
- 2018, Listopad3 - 0
- 2018, Październik5 - 1
- 2018, Wrzesień9 - 1
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec9 - 0
- 2018, Czerwiec9 - 3
- 2018, Maj10 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec6 - 1
- 2018, Luty1 - 0
- 2018, Styczeń4 - 1
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik5 - 0
- 2017, Wrzesień11 - 0
- 2017, Sierpień7 - 0
- 2017, Lipiec11 - 0
- 2017, Czerwiec12 - 14
- 2017, Maj11 - 2
- 2017, Kwiecień11 - 0
- 2017, Marzec10 - 2
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Wrzesień8 - 0
- 2016, Sierpień14 - 7
- 2016, Lipiec13 - 5
- 2016, Czerwiec12 - 3
- 2016, Maj15 - 0
- 2016, Kwiecień11 - 0
- 2016, Marzec6 - 0
- 2016, Luty1 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień5 - 1
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik4 - 0
- 2015, Wrzesień5 - 0
- 2015, Sierpień4 - 2
- 2015, Lipiec20 - 11
- 2015, Czerwiec11 - 5
- 2015, Maj8 - 2
- 2015, Kwiecień10 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2015, Luty2 - 4
- 2015, Styczeń1 - 3
- 2014, Listopad1 - 0
- 2014, Październik2 - 3
- 2014, Wrzesień3 - 1
- 2014, Sierpień10 - 3
- 2014, Lipiec10 - 2
- 2014, Czerwiec7 - 1
- 2014, Maj10 - 12
- 2014, Kwiecień9 - 2
- 2014, Marzec6 - 7
- 2014, Luty2 - 1
- 2014, Styczeń4 - 2
- 2013, Grudzień4 - 2
- 2013, Wrzesień2 - 7
- 2013, Sierpień4 - 0
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj10 - 2
- 2013, Kwiecień8 - 8
- 2012, Grudzień1 - 2
- 2012, Listopad1 - 13
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Sierpień13 - 2
- 2012, Lipiec21 - 14
- 2012, Czerwiec19 - 46
- 2012, Maj20 - 22
- 2012, Kwiecień12 - 16
- 2012, Marzec13 - 28
- 2012, Luty2 - 4
- 2012, Styczeń2 - 4
- 2011, Grudzień5 - 21
- 2011, Listopad16 - 42
- 2011, Październik22 - 11
- 2011, Wrzesień24 - 25
- 2011, Sierpień20 - 34
- 2011, Lipiec26 - 43
- 2011, Czerwiec26 - 31
- 2011, Maj19 - 37
- 2011, Kwiecień21 - 47
- 2011, Marzec20 - 26
- 2011, Luty8 - 52
- 2011, Styczeń13 - 51
- 2010, Grudzień8 - 24
- 2010, Listopad22 - 74
- 2010, Październik22 - 25
- 2010, Wrzesień24 - 35
- 2010, Sierpień27 - 69
- 2010, Lipiec22 - 66
- 2010, Czerwiec22 - 43
- 2010, Maj13 - 24
- 2010, Kwiecień12 - 21
- 2010, Marzec28 - 61
- 2010, Luty7 - 11
- 2009, Grudzień7 - 28
- 2009, Listopad10 - 26
- 2009, Październik4 - 11
- 2009, Wrzesień13 - 38
- 2009, Sierpień21 - 29
- 2009, Lipiec27 - 40
- 2009, Czerwiec8 - 7
- 2009, Maj10 - 46
- 2009, Kwiecień13 - 45
- 2009, Marzec8 - 23
- 2009, Luty1 - 4
- 2008, Grudzień5 - 18
- 2008, Listopad9 - 28
- 2008, Październik11 - 47
- 2008, Wrzesień17 - 48
- 2008, Sierpień18 - 66
- 2008, Lipiec15 - 60
- 2008, Czerwiec26 - 80
- 2008, Maj27 - 151
- 2008, Kwiecień24 - 172
- 2008, Marzec25 - 218
- 2008, Luty25 - 193
- 2008, Styczeń9 - 74
- 2007, Grudzień8 - 46
- 2007, Listopad12 - 70
- 2007, Październik22 - 85
- 2007, Wrzesień26 - 55
- 2007, Sierpień21 - 35
- 2007, Lipiec4 - 15
- 2007, Czerwiec27 - 32
- 2007, Maj29 - 54
- 2007, Kwiecień25 - 25
- 2007, Marzec26 - 9
- 2007, Luty9 - 0
- 2007, Styczeń10 - 0
>100km
| Dystans całkowity: | 24366.60 km (w terenie 1396.00 km; 5.73%) |
| Czas w ruchu: | 1105:29 |
| Średnia prędkość: | 22.04 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 81.40 km/h |
| Suma podjazdów: | 184024 m |
| Maks. tętno maksymalne: | 178 (95 %) |
| Maks. tętno średnie: | 155 (83 %) |
| Suma kalorii: | 260561 kcal |
| Liczba aktywności: | 186 |
| Średnio na aktywność: | 131.00 km i 5h 56m |
| Więcej statystyk | |
- DST 135.09km
- Czas 06:40
- VAVG 20.26km/h
- VMAX 71.29km/h
- Temperatura 31.0°C
- Podjazdy 388m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Turcji- dzień 8- Płaskość widzę
Sobota, 23 lipca 2011 · dodano: 01.09.2011 | Komentarze 1
Po noclegu u rumuńskiej rodziny robimy sobie śniadanko pod Carrefourem i ruszamy dalej. Czeka nas chyba najnudniejszy kawałek z całej wyprawy. Dojazd do Braiły po płaskich terenach przez jakieś 80km, gdzie jedyne co widać to drogę jak od linijki, naokoło same pola, a do tego żar lejący się z nieba i trochę denerwujący przedni wiatr. Do tego mojemu tyłkowi coś się odwidziało dzisiaj i nie podobało mu się na siodełku;) W Braili zakupy i jedzonko nad Dunajem. Pewien Rumun z synem podprowadza nas na odpowiednią drogę prowadzącą do promu przez Dunaj. Kosztuje nas to raptem jedną leję. Natomiast z drugiej strony Dunaju inny świat. Zaczynają się górki dochodzące do 400-500 m, do tego mokradła, rzeczki, jeziorka. Genialne miejsce! Jedno z najładniejszych na wyprawie. Aż ciężko jechać, bo co chwilę zatrzymuję się żeby zrobić zdjęcie;P Docieramy do Macin- miasteczka, które swym klimatem przypomina włoskie miasteczka śródziemnomorskie. Droga wchodzi na górki, a widoki po dzisiejszych płaskościach ciągle mnie zachwycają:) Na koniec dni jeszcze jakby na podsumowanie piękny zachód słońca. Szukając jeziora do rozbicia namiotu znajdujemy studnię, która jest dobrym miejscem do zrobienia prania i umycia się. Już nie mogę się doczekać widoków na drugi dzień!:)
Dzisiaj też stuknął pierwszy tysiąc na wyprawie:)
W Rumunii ciekawą i przydatną rzeczą są słupki przy drodze na których są odliczane kilometry do następnej większej miejscowości i tak co kilometr- dobre w orientacji względem kolejnych punktów.
Trasa:
Zdjęcia:
Ostatnie spojrzenia na Karpaty
© azbest87
Bardzo zróżnicowany krajobraz....
© azbest87
Tutaj można było się zdrzemnąć..
© azbest87
Główny deptak Braiły
© azbest87
Braiła
© azbest87
Barka na Dunaju
© azbest87
Dunaj
© azbest87
Dunaj po raz drugi
© azbest87
Z drugiej strony Dunaju
© azbest87
Marcin
© azbest87
Panowie łódkarze;)
© azbest87
Górki które na mnie czekają:D
© azbest87
Jeziorko gdzieś po drodze
© azbest87
Marcin niedaleko Macin
© azbest87
Pierwszy tysiąc na wyprawie
© azbest87
Nowy ciekawszy krajobraz i ciekawsze górki:D
© azbest87
- DST 189.95km
- Teren 2.00km
- Czas 07:58
- VAVG 23.84km/h
- VMAX 67.33km/h
- Podjazdy 675m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Turcji- dzień 7- Największy dystans
Piątek, 22 lipca 2011 · dodano: 20.08.2011 | Komentarze 3
Silny wiatr w nocy, który chciał nam przewrócić namiot nie nastrajał optymistycznie biorąc pod uwagę to co przeżyliśmy z nim dwa dni wcześniej. W końcu ruszamy wcześniej, bo bez śniadania które jemy pod Lidlem- w końcu normalne ceny. Jeszcze lepsze jest to, że wiatr tym razem wieje w plecy!:D Wyjeżdżamy z miasta główną drogą i kierujemy się na południe. Odbijamy jednak w boczne drogi by uniknąć ruchu samochodowego. Tym oto sposobem jedziemy sobie bardzo fajnymi terenami wzdłuż gór. Najpierw jeden podjaździk na który Marcin wjeżdża trzymając się ciężarówki (i tak byłem pierwszy:P), a na drugim na szczycie robimy przerwę na objadanie się mirabelkami:D Spotykamy tam też pierwszych w Rumunii prawdziwych kolarzy. Dwóch gości na szosach z którymi chwilę rozmawiamy. Szybko docieramy do Onesti, gdzie pod sklepem spotykamy starszego gościa, który też sporo jeździ na rowerze. Dostajemy od niego sporo cenny rad co do dalszego ciągu naszej podróży przez Rumunię. Droga się wypłaszcza, ale dalej jedziemy wśród gór tylko że doliną rzeki w dół. Zachodzące powoli słońce nadaje okolicy przepięknych kolorów, a pojawiające się co kawałek pola słoneczników dodają uroku. Ciekawostką tutaj są wyschnięte koryta rzek. W końcu docieramy do Focsani, gdzie pytamy o możliwość noclegu na plebanii jedynego kościoła katolickiego, jednak nie ma proboszcza a wikary się nie zgadza, ale proponuje nam pokazanie lasu gdzie będziemy mogli przenocować. W ten sposób wyjeżdżamy 5 km za miasto. Po obejrzeniu miejsca jednogłośnie decydujemy, że spać tam nie będziemy;) Wtedy podjeżdża do nas Rumun na rozwalającym się rowerku i proponuje nam noclegu u siebie na ogródku. Ostatecznie śpimy na podłodze u niego w domu. Poznajemy jego rodzinę i zostajemy nakarmieni. Chociaż była to biedna rodzina zostaliśmy przez nich przyjęci bardzo serdecznie- takie rzeczy najbardziej się docenia.
Trasa:
Zdjęcia:
Góry w Piatra Neamt
© azbest87
Z takimi widokami to można jeździć:)
© azbest87
Bryczka to dość często spotykany środek transportu w Rumunii
© azbest87
Rumuński kościół
© azbest87
Podjaździk za nami
© azbest87
Nie raz spotykaliśmy ukryte w lasach monastyry
© azbest87
Karpaty po raz kolejny
© azbest87
Zrywanie mirabelek:D
© azbest87
Spotkani kolarze
© azbest87
Gdzieś za Onesti
© azbest87
Nad rzeczką- też gdzieś za Onesti
© azbest87
Słoneczko
© azbest87
Rumuński krajobraz
© azbest87
- DST 115.29km
- Teren 1.00km
- Czas 07:05
- VAVG 16.28km/h
- VMAX 47.57km/h
- Podjazdy 828m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Turcji- dzień 5- Dzień próby
Środa, 20 lipca 2011 · dodano: 19.08.2011 | Komentarze 0
Pobudka po 8. Do 2 w nocy prałem rzeczy, więc średnio wyspany. Do tego z roweru zrobiłem wieszak na ubrania, które niestety nie zdążyły wyschnąć tak więc będę jechał jako suszarka. Porządne śniadanie, pamiątkowe zdjęcia i ruszamy. Do granicy droga idzie mozolnie pod wiatr, który zaczyna dzisiaj porządnie dokuczać. W końcu jednak się doturlaliśmy do granicy, która idzie sprawnie. W Sierecie po rumuńskiej stronie wymieniamy trochę pieniędzy na leje rumuńskie i ruszamy zobaczyć Rumunię. Początek jednak nie taki łatwy. Męczący wiatr z rana teraz zamienia się w istny huragan, który wieje nam prosto w twarz. Do tego interwałowy teren wcale nie pomaga w posuwaniu się na przód. Wiatr tak się wzmaga, że dochodzi do tego iż jadąc z górki musiałem pedałować by osiągnąć prędkość 18 km/h :O Normalnie jakaś masakra! Na domiar złego przed nami drogi niczym od linijki i naokoło tylko pola. Przerwa pod stacją benzynową ponieważ z gorąca Marcina zaczyna boleć głowa. Wystarczyła chwila by zasnął na trawniku;) W dalszej drodze odbijamy kawałek w bok by zobaczyć zabytkowy monastyr w Patrauti (wpisany na listę UNESCO). Za Suczawą zaczyna się ciekawsza droga z racji ładniejszych krajobrazów z widokami na góreczki i jeziora. Ostatecznie docieramy do Falticeni. Pokierowani przez tutejszych trafiamy nad jezioro gdzie podobno możemy się rozbić. Niestety trawa sięgająca mi powyżej pasa nie zachęca do rozbijania namiotu, dlatego nocleg znajdujemy w trochę innym miejscu. Na budowie domów po przeciwnej stronie drogi. Przynajmniej zdążyliśmy tam uciec przed burzą, która chwilę później się rozpętała. Noc spędziliśmy w jednym z domów. Nie trzeba było rozbijać namiotu i mieliśmy sucho nad głowami:)
Po średniej prędkości najlepiej widać jak dzielnie wiatr dzisiaj walczył z nami;)
Trasa:
Zdjęcia:
Jeszcze na Ukrainie
© azbest87
Rumunia wita
© azbest87
Monastyr w Sirecie
© azbest87
Droga tak wyglądała przez kilkadziesiąt kilometrów
© azbest87
Zabytkowy monastyr w Patrauti
© azbest87
I jego wnętrze
© azbest87
Widok na Suczawę
© azbest87
Krajobrazy za Suczawą
© azbest87
- DST 140.32km
- Teren 2.00km
- Czas 07:05
- VAVG 19.81km/h
- VMAX 49.42km/h
- Podjazdy 710m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Turcji- dzień 4- Ukraińscy Polacy
Wtorek, 19 lipca 2011 · dodano: 18.08.2011 | Komentarze 1
Wyspani, po dobrym śniadanku ruszamy razem z księdzem w stronę wyjazdu z Kołomyi. Po drodze mamy jeszcze okazję zobaczyć stary polski cmentarz, gdzie można było znaleźć nagrobki nawet z przed 150 lat. Robimy sobie też przerwę w kawiarence internetowej i śmigamy dalej denerwującą drogą góra- dół. W końcu odbijamy na południe, jednak mylimy zjazd przez co nadrabiamy sporo kilometrów. W końcu przez płaskie tereny z ładnymi i zadbanymi domami docieramy do podnóży Karpat Ukraińskich. W końcu piękne widoki i porządny podjazd, a na szczycie.. płasko;) Kilometry w końcu jakoś sprawnie zaczynają lecieć i szukając miejsca na nocleg docieramy do Stróżyńca. Na miejscu o dziwo udaje się jeszcze znaleźć kościół katolicki i polskich księży. Między innymi kleryka z osiedla na którym mieszkam, oraz księdza z okolic Rzeszowa. Ponadto poznajemy kilku Polaków żyjących na Ukrainie z którymi spędzamy wieczór. Jeszcze krótki artykuł do tutejszej gazety, jedzenie, pranie i można iść wygodnie spać.
Mapa:
Zdjęcia:
Stary polski cmentarz w Kołomyi
© azbest87
Cyrylica w dalszym ciągu jest dla mnie zagadką;)
© azbest87
Linia telefoniczna:)
© azbest87
Kolejan stara cerkiew- nie byłem w stanie popamiętać gdzie co jest;)
© azbest87
Jedziemy sobie jedziemy..
© azbest87
Zaczynają się widoki na Karpaty
© azbest87
W tej części Ukrainy prawie przy każdym domu była taka zdobiona studnia
© azbest87
Most
© azbest87
Widok z mostu
© azbest87
Takie sprzęty nie raz widzieliśmy
© azbest87
Wnętrze przydrożnej kapliczki
© azbest87
Przerwa przy źródełku
© azbest87
Ładne widoczki na góry
© azbest87
Kolejna świątynia tym razem z krzywą wieżą;)
© azbest87
- DST 107.80km
- Teren 1.00km
- Czas 05:35
- VAVG 19.31km/h
- VMAX 52.88km/h
- Podjazdy 669m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Turcji- dzień 3- Klimat Kołomyi
Poniedziałek, 18 lipca 2011 · dodano: 18.08.2011 | Komentarze 0
Noc tak niejaka z racji grupy Ukraińców bawiących się opodal naszego namiotu i Łady szarżującej zaraz obok. Na szczęście w końcu sobie odpuścili. Rano całe jezioro spowite we mgle co wyglądało niesamowicie. Porobiłem parę fotek i na rozbudzenie oczywiście skok do wody:)
Trasa na początku też nie zachwyca, ale później pojawia się fajna góreczka:) i zjazd do Iwano-Frankowska. Miasto typowe dla Ukrainy, które raczej nie ma zbyt wiele ciekawego do zaoferowania dla przejezdnych. Wyjazd z miasta okropny- droga jak od linijki, żar z nieba i od asfaltu, a na około płasko- normalnie tragiczny odcinek. W połowie drogi do Kołomyi stajemy na dobry obiad w jakiejś restauracji i dopadamy tam na chwilę internet. Kilka km przed Kołomyją spotykamy jakiegoś Ukraińca mówiącego dobrze po polsku, który nawet zapraszał nas na nocleg do siebie, ale zachowywał się co najmniej dziwnie, więc po pamiątkowym zdjęciu udało się nam wykręcić. Wjeżdżamy do Kołomyi. Miasteczko inne niż wszystkie. Wyglądało jak nie Ukraina;) Zadbane, odnowione i spokojne, a gdy wjechało się w jego uliczki można było poczuć specyficzny klimat niczym w polskim miasteczku z przed wojny. Świetne miejsce. Tam udaje się znaleźć kościół z pod którego ludzie prowadzą nas do polskiego księdza. Udaje się znaleźć nocleg na plebani. Ks. Kazimierz oprowadza nas po miasteczku i razem spędzamy bardzo fajny wieczór na rozmowach o wszystkim:)
Z ciekawostek mogę napisać, że udało mi się dziś kupić jakiś napój który w smaku przypominał lata świetności legendarnej gumy Turbo:D Ponadto na Ukrainie praktycznie nie ma żadnych napoi niegazowanych, wyłącznie soki. Natomiast jeśli chodzi o samochody to auto bez przyciemnionych szyb na Ukrainie to chyba nie auto:P Praktycznie każdy pojazd takowe posiada zaczynając od starych Ład kończąc na Audicach prosto z salonu. No i oczywiście podniesione podwozie- inaczej nie poradziłby sobie na tych drogach;)
Mapa:
#
Foty:
Zamgleni wędkarze
© azbest87
Marcin w wodzie
© azbest87
Czas się pakować
© azbest87
Piękny przykład rzeźby socjalistycznej;)
© azbest87
Jedna z mijanych cerkwi
© azbest87
I kolejna- tym razem nowszy model;)
© azbest87
Zielona Ukraina
© azbest87
Widok na miasto z balkonu plebani
© azbest87
Na rynku w Kołomyi
© azbest87
- DST 125.04km
- Teren 1.00km
- Czas 06:23
- VAVG 19.59km/h
- VMAX 48.48km/h
- Podjazdy 861m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Turcji- dzień 2- Namiot na wyspie
Niedziela, 17 lipca 2011 · dodano: 17.08.2011 | Komentarze 3
Wyspani wstajemy na 9 na śniadanie przy którym możemy porozmawiać z księdzem Władysławem- kierownikiem seminarium, oraz księdzem profesorem teologii z Paryża, który okazał się bardzo fajnym i inteligentnym gościem:) Przed odjazdem poznajemy jeszcze pewnego Australijczyka i ruszamy z powrotem do Lwowa. Tu okazuje się, że wydostanie się z miasta w zamierzonym kierunku nie jest takie łatwe. Kierowani przez tutejszych cały czas jedziemy w innym kierunku nadrabiając sporo kilometrów na plątanie się po drogach Lwowa. W końcu prowadzeni przez ukraińską policję pod prąd wjeżdżam na odpowiednią drogę spotykając jeszcze Ukraińca bardzo dobrze mówiącego po polsku.
Słońce zaczyna co raz bardziej przypiekać, a my po małych góreczkach powoli kierujemy się na Iwano-Frankowsk. Przez problemy z nawigacją jedziemy drogą odbiegającą trochę na wschód od naszych początkowych ustaleń. Górki co raz ciekawsze, raz po raz pojawią się hopki po 10%, ale wszystkie dość niskie. Trasa zmienia się już w całkowicie interwałową- cały czas jazda góra- dół. Przez Rohatyń docieramy do miejscowości Bursztyn i kierujemy się nad jezioro, które się tam znajduje. Brzeg jeziora okazuje się idealnym miejscem do noclegu, a woda dość ciepła, więc spędziłem w niej kilkadziesiąt minut:) Przez mostek dostajemy się na małą wyspę i tam rozbijamy namiot. Przez Ukraińców zostaliśmy jeszcze poczęstowani smażonym okoniem z jeziora:)
Rano rozwiązała się też zagadka bolących kolan. Za słabo zacisnąłem zacisk i obniżyła się sztyca. Po poprawieniu jechało się już idealnie:)
Mapa (bez uwzględnienia błądzenia po Lwowie):
I trochę fotek:
We Lwowie
© azbest87
Mury we Lwowie
© azbest87
Kościół we Lwowie
© azbest87
Odpust?;)
© azbest87
Panowie Policjanci którzy nas wyprowadzili na odpowiednią drogę
© azbest87
Zaczynają się ciekawsze góreczki
© azbest87
Kolejna hopka za nami
© azbest87
Kaplica gdzieś przy drodze
© azbest87
Ukraiński krajobraz
© azbest87
Elektrownia nad jeziorem
© azbest87
- DST 117.15km
- Czas 06:22
- VAVG 18.40km/h
- VMAX 41.55km/h
- Podjazdy 779m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Turcji- dzień 1- Zaczynamy!
Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 17.08.2011 | Komentarze 2
Czas zacząć przygodę, a początek dość intensywny. Najpierw mnóstwo załatwień w związku z akcją, więc pakowanie się trwało do późna w nocy. Spakowany rower ważył 44 kg! :O Cztery godziny snu i po 5 trzeba było wstać na pociąg do Przemyśla. Razem ze mną i Marcinem jadą nasi znajomi, którym każdemu z osobna i wszystkim razem chciałem serdecznie podziękować za obecność i pożegnanie:) Na rynku w Przemyślu pojawiamy się po 8 i chwilę później zaczynają się pojawiać kolejne osoby. Znajomi, nasze rodziny dziennikarze, Wojak Szwejk, grupa motocyklistów, no i oczywiście Wiktoria z rodzicami. Ogólnie spora grupa się zebrała, a z każdym chciało się przywitać i zamienić kilka słów. Jeszcze pamiątkowe zdjęcia, ostatnie wywiady i ustawiamy się w kolumnie do ruszenia przez miasto.
Wyjazd z Przemyśla, aż do Medyki z eskortą policji i sznurem motocyklistów w mocnym tempie narzuconym przez radiowóz;) Przebicie się przez granicę gdzie jeszcze nagrywaliśmy resztę materiału do TV też poszło dość szybko. Jeszcze spotykamy podróżnych wybierających się w góry i nad Morze Czarne, jak również dwie pary sakwiarzy powracających z Mołdawi i Ukrainy. I w końcu przekraczamy granicę. Czas na Ukrainę. Zaczyna się inny świat. Obok siebie jeżdżą Łady i Audi A8. Wszystkie obowiązkowo z przyciemnionymi szybami- to taki standard na Ukrainie. Na stacji benzynowej spotykamy motocyklistów ze Szwajcarii, którzy dołączają się do naszej akcji. Niedaleko miasta Horodok robimy godzinkę przerwy na spanie w polach żeby odespać trochę ostatnią intensywną noc. W końcu dojeżdżamy do Lwowa. Droga którą pokonaliśmy przekonuje mnie, żeby nigdy więcej nie narzekać na polskie drogi. Z tego odcinka pamiętam głównie to, że patrzyłem pod koła, żeby omijać dziury.
Sam Lwów jak wszem i wobec wiadomo jest bardzo ładnym miastem i ja tylko podtrzymuje to zdanie. W centrum mnóstwo wszelkich zabytków. Tylko wszechobecna i nierówna kostka brukowa nieźle potrafi wytrząść, a jej remonty i wymiana porządnie spowolnić przy przejeździe przez miasto. Niestety byliśmy tam dość późno, więc zbytnio nie zwiedziliśmy, ale to miasto nie jest tak daleko, więc na pewno jeszcze je odwiedzę:) Ponadto wcześniej musieliśmy znaleźć kantor i kupić bilety na powrót (bilety na pocią z Krymu w lecie trzeba rezerwować miesiąc wcześniej). Niestety okazuje się, że już nie było wolnych miejsc, więc ostatecznie decydujemy się na powrót przez Odessę. To była jedna z możliwości zależna od tego kiedy będziemy wracać, a że bilety na pociągi na Ukrainie bardzo tanie to mogliśmy sobie na to pozwolić- najwyżej przepadną.
W centrum znajdujemy katedrę rzymsko- katolicką i jeden z księży zaprasza nas na nocleg do seminarium i domu rekolekcyjnego w Brzuchowie opodal Lwowa. Tak więc przy zapadającym zmroku ruszamy w tamtą stronę, co kończy się szukaniem odpowiedniej drogi w nocy w ukraińskim lesie- niezły początek:P Ostatecznie jednak udaję się trafić, dzięki czemu mam nockę w dobrych warunkach i miękkich łóżkach.
Na koniec dnia bolą mnie trochę kolana. Myślałem że to z powodu obciążenia roweru. Na drugi dzień się wyjaśniło czemu;)
Trasa bez uwzględnionego plątania się po Lwowie:
Parę zdjęć:
Oczekiwania na rynku w Przemyślu
© azbest87
I już po ukraińskiej stronie:)
© azbest87
Cyrylica wita;)
© azbest87
Czas na drzemkę!
© azbest87
Pod dworcem we Lwowie
© azbest87
W centrum Lwowa
© azbest87
Opera we Lwowie
© azbest87
- DST 164.34km
- Teren 1.00km
- Czas 07:53
- VAVG 20.85km/h
- VMAX 67.96km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 1257m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Zakopca do Krakowa
Poniedziałek, 11 lipca 2011 · dodano: 13.07.2011 | Komentarze 7
Czas wracać. Znajomi mieli jeszcze pójść na delikatną trasę, a ja odpuściłem sobie powrót do Rzeszowa i zamiast tłuc się z powrotem postanowiłem pojechać do Krakowa. Stamtąd już wspólnie mieliśmy wrócić pociągiem.
Miałem sporo czasu, wiec wybrałem się jeszcze lekko w bok, żeby zahaczyć o Słowację:) a tam niespodzianka- udaje mi się przebić dętkę mimo założonego Schwalbe Marathona z wkładką antyprzebiciową. Pięciocentymetrowy zardzewiały gwóźdź nie daje najmniejszych szans mojej dętce. Jednak szybko go wyciągam. Słyszę syk i tyle. Powietrze przestaje uchodzić, więc siadam i jadę dalej. Okazuje się że powietrze schodzi, ale bardzo wolno. Nie chce mi się teraz zmieniać dętki, więc jadę dalej. Później dopompowałem ze trzy razy i przejechałem tak z 60 km. W końcu podczas przerwy na bułeczki zmieniam oponę.
Niby miało być z górki, ale po drodze trzeba było się wspiąć na kilka przełęczy z fajnymi widoczkami:)
Problem z przejazdem miałem przed Myślenicami, bo nie widziałem innej drogi niż zakopianka na której pojawił się zakaz jazdy rowerem. No cóż inaczej się nie dało;) więc przebiłem się do Myślenic i później już cały czas prosta droga na Kraków.
Na miejscu byłem dość wcześnie, więc posiedziałem dłuższy czas na rynku, gdzie miałem między innymi piękną tęczę:)
Później dotarli znajomi i już razem wróciliśmy PKP do Rzeszowa. Na koniec jeszcze przejazd z dworca do domu.
Mapa:
Kilka zdjęć:
Jak Zakopane to nie może zabraknąć widoku na tą górę:)
© azbest87
Tatrzańskie klimaty
© azbest87
Słowacja wita
© azbest87
Tatrzańska krowa;P
© azbest87
Piękne widoczki:)
© azbest87
Najpierw 12% do góry, a później tyle samo w dół
© azbest87
Szczerze mówiąc to nie pamiętam gdzie był ten kościół:P
© azbest87
Tutaj też nie wiem, ale jak się dowiem do poprawie;)
© azbest87
Jeśli się nie myle to widok na Babią Górę
© azbest87
W Myślenicach
© azbest87
Kościół w Krakowie
© azbest87
Tęcza nad krakowskim rynkiem
© azbest87
- DST 247.79km
- Czas 11:26
- VAVG 21.67km/h
- VMAX 72.72km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 2040m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Spontaniczne Zakopane, czyli bicie rekordu po raz kolejny
Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 13.07.2011 | Komentarze 4
W sumie cały ten wyjazd wyszedł dość nieoczekiwanie dosłownie niecałe dwa dni wcześniej. Znajomi jechali do Zakopca, więc stwierdziłem, że na weekend też mogę się wyrwać:)
Trasa w jeden dzień do Zakopanego chodziła mi po głowie już jakiś czas, a teraz miałem ku temu najlepszą okazję. Zładowałem cały dobytek z namiotem na czele i ruszyłem o 5:20 z pod bloku.
Początek to jazda przez 3 godziny w mega mgle. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło w takiej jeździć. Widoczność chwilami spadała poniżej 40-50 metrów, a w powietrzu była taka wilgotność, że cały czas na mnie osadzały się krople rosy. Przez to robiło się trochę chłodnawo i nie mogłem się rozkręcić.
W końcu jednak przed Jasłem mgła odpuściła, a przyjemne słoneczko tylko zachęcało do jazdy.
W Gorlicach zrobiłem sobie przerwę u Pauliny i po tym odpoczynku ruszyłem w dalszą trasę zmierzyć się z co raz większymi górkami.
Dwie większe górki pokonuje w spokojnym tempie razem z jakimś innymi rowerzystą, a na zjeździe rozpędzam się do ponad 70 km/h.
W międzyczasie jeszcze udało się spotkać z kumplami, którzy właśnie wracali z Krościenka, więc było chwilę przerwy na gadanie;)
Następnie raczej szybko przemknąłem przez Nowy i Stary Sącz pedałując w stronę Krościenka nad Dunajcem. Upał powoli dawał się we znaki, ale jechało się i tak bardzo fajnie i ciągle czułem się dobrze.
Podjazd na przełęcz Snozka poszedł mozolnie, ale sprawnie, zresztą tak jak i kolejne kilka hopek wzdłuż Jeziora Czorsztyńskiego. Tutaj po raz pierwszy mogę oglądać w oddali widok Tatr.
Ostatnie dwie godziny jazdy pod względem kondycyjnym idą dobrze, gorzej z moim tyłkiem, który ewidentnie ma już dość przebywania na siodełku. To dlatego, że przez całą trasę miałem raptem z półtorej godziny przerw. Jednak w końcu udaje się dotrzeć do Zakopanego (część drogi z Nowego Targu jadę za traktorem z sianem ku uciesze dzieci, które siedziały na górze:P).
Na miejscu trochę szukania kempingu na którym są znajomi z racji, że po drodze padła mi komórka, ale w końcu udaje się wspólnie odnaleźć.
Całość trasy poszła dość sprawnie mimo sporej ilości przewyższeń i rekordowego dystansu. Okazało się, że najsłabszym punktem w takich trasach jest mój tyłek, który po około 8-9 godzinach na siodełku miał dość mimo, że siły w nogach cały czas dopisywały.
To ostatnie takie trasy przed wyjazdem do Turcji, który już w sobotę! Forma jest, teraz żeby tylko reszta się poukładała tak jak chcę:)
Mapa:
Trochę zdjęć z trasy, chociaż robiłem ich raczej mało:
Na dobry początek 3 godziny w mega mgle
© azbest87
Trochę się rosa na mnie odkładała..
© azbest87
W Warzycach wyjechałem nad mgłę więc zobaczyłem w końcu promienie słońca
© azbest87
Panorama Biecza
© azbest87
Dwór obronny w Szymbarku
© azbest87
Ratusz w Nowym Sączu- bardzo mi się spodobał
© azbest87
Wzdłuż Dunajca zaczęły się pojawiać co raz większe górki
© azbest87
Nad Jeziorem Czorsztyńskim było już widać w oddali Tatry
© azbest87
Na dodatek jeszcze parę sztuk z niedzieli, gdy wyszliśmy ze znajomymi Doliną Pięciu Stawów, następnie na Szpiglasowy Wierch i zejście do Morskiego Oka.
Strumyczek
© azbest87
Wielki Staw
© azbest87
Dolina Pięciu Stawów
© azbest87
Na Szpiglasowym *od Ani:)
© azbest87
Morskie Oko i Czarny Staw
© azbest87
5000 stuknęło:D
- DST 235.73km
- Teren 10.00km
- Czas 09:32
- VAVG 24.73km/h
- VMAX 61.85km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 1968m
- Sprzęt Bratowa szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Nowy rekord dystansu, czyli zwiedzanie Pogórza Przemyskiego i Gór Słonnych
Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · dodano: 28.06.2011 | Komentarze 8
Co prawda pobity tylko o 5 km, ale jednak sowity dystans został dzisiaj pokonany z niezłą ilością przewyższeń.
Ogólnie trasa i ten wypad wyszedł dość spontanicznie. Od paru dni miałem ochotę na taką długą trasę, ale dopiero w niedziele wieczorem stwierdziłem, że na drugi dzień jadę i jeszcze rano układałem trasę w grubsza:P
Wymieniłem się z bratem rowerami i śmignąłem na szosie pozwiedzać trochę górek. Co prawda w ogóle nie jestem przyzwyczajony do tego roweru co później się dało odczuć (zwłaszcza przez mega niewygodne siodło:P), ale nawet taką trasę udało się pokonać mimo to.
Ogólnie na trasie to nie dystans, ani przewyższenia mnie wymęczyły tylko: po pierwsze wiatr, który dał mi nieźle w kość przez ponad pół trasy, a po drugie odcinki które musiałem pokonać na szosie w terenie- wytrzęsło mnie niemiłosiernie:P
Na szczęście umiem już zachować się na takiej trasie i odpowiednio o siebie zadbać, więc nie miałem po drodze żadnych kryzysów:) Tylko wkradła się trochę monotonia, gdy od Sanoka musiałem jechać bo mega wmordewind, gdzie prędkość nie przekraczał 23 km/h. Ogólnie tempo dostosowane do trasy, więc raczej się oszczędzałem. Zresztą w terenie na szosie nie da się poszaleć, a część z dróg którymi jechałem była tak dziurawa, że miałem prawdziwy rowerowy slalom;)
A co do trasy i przygód w jej czasie to niżej mała (no może nie taka mała:P) relacja.
Na początek postanowiłem sobie zrobić rozgrzewkę, więc pojechałem sobie przez Słocinę do Chmielnika i później w Zabratówce przez górą na serpentyny w Dylągówce, gdzie na górze o mało nie rozjechał mnie samochód (podniósł mi trochę ciśnienie). To dobrze znane mi tereny, więc jakoś to przeleciałem chociaż jechało się dość ciężko. Dopiero po 40 km (przed Dynowem) zacząłem się rozkręcać i jechało się już co raz lepiej:) Droga na Przemyśl jak zawsze fajna, bo zaraz za Sanem znajduje się malowniczy Park Krajobrazowy Pogórza Przemyskiego. Na drugą stronę Sanu postanowiłem się przedostać w Krzywczy i uczyniłem to przy pomocy promu z którego były genialne widoki:) Kawałek za promem okazało się, że mam do pokonania parę km drogą, której lata świetności dawno już minęły. Po kilku kilometrach wstrząsów docieram do Olszan na drodze do Przemyśla, gdzie po raz pierwszy się stołuje przy pobliskim sklepie zjadając swój zapas kanapek. Odbijam w boczną drogę na Brylińce mając nadzieję, że przedostanę się do Huwnik. No i nawet się udało tylko, że po drodze musiałem zaliczyć kilkukilometrowy podjazd (około 250 m przewyższenia) leśnym szutrem co na kolarce wcale łatwe nie było. Po dziurach dostaje się na skraj górki z której roztacza się piękny widok między innymi na masyw Suchego Obycza i Kalwarię Pacławską. Stąd kieruje się na Posadę Rybotycką, gdzie znajduje się jeden z celów wyjazdu, czyli cerkiew obronna św. Onufrego. Dalej kieruje się na zachód kompletnie odludnymi terenami- i to mi się podoba:D Uwielbiam tak jeździć. Poruszam się przez kilka wsi, które już nie istnieją, a ich jedynymi śladami są trochę zarośnięte i zdziczałem drzewa owocowe z dawnych sadów. Bardzo klimatyczne miejsca:) W końcu docieram do głównej drogi i kieruje się w stronę Gór Słonnych walcząc z wiatrem i oglądając po drodze kilka cerkwi. W Tyrawie Wołoskiej robię zakupy i zaczynam podjazd na serpentyny prowadzące na Góry Słonne (kolejny cel tego wyjazdu). Podjazd chwilę się ciągnie, ale bez przeszkód docieram na przełęcz (620m) mając wcześniej świetne widoki krajobrazowe. Na szczycie niefortunnie przechylam się podczas zatrzymywania na stronę z której jestem wpięty, więc przy zerowej prędkości kończę z wywrotką w kupie błota;P Sam z siebie się śmiałem, gdy widziałem się w połowie pokrytego błotem:P Zjeżdżam kawałek w dół i robię sobie przerwę przy punkcie widokowym. Widoki stamtąd genialne. Całe Bieszczady było widać jak na dłoni. W końcu ruszam tyłek i delektuje się zjazdem pozostałą częścią serpentyn, które się ciągną na niemal 300 m różnicy wysokości. Od Sanoka znowu zaczyna się męka pod wiatr i dopiero za Lutczą, gdzie wbijam się za koparkę zaczyna jechać się lepiej i wiatr trochę mniej przeszkadza. Jeszcze tylko wizyta u babci na obiadku i do Rzeszowa. Na koniec zahaczyłem Olszynki nad Wisłokiem, bo tam akurat przebywali moi znajomi, dlatego powrót do domu już całkiem późno, a tak to bez problemu wyrobiłbym się za dnia:)
Mapa:
Dla wytrwałych czas na kupę zdjęć:)
Na początek widoczek z serpentyn w Dylągówce
© azbest87
Punkt widokowy nad Sanem
© azbest87
Przeprawa promowa
© azbest87
Płyniemy na drugą stronę
© azbest87
Na Pogórzu Przemyskim
© azbest87
Mostek na Sanie
© azbest87
I widok z mostku
© azbest87
Charakterystyczne krajobraz na Pogórzu Przemyskim
© azbest87
Tą drogą musiałem przejechać na szosie
© azbest87
Do Kalwarii Pacławskiej miałem dość blisko, ale tym razem sobie odpuściłem
© azbest87
Z widokiem na szczyt Kopystańki
© azbest87
No to sruuu w dół:)
© azbest87
Cerkiew obronna w Posadzie Rybotyckiej pw. św. Onufrego
© azbest87
Cerkiew w Roztokach
© azbest87
Serpentyna w Górach Słonnych widziana z punktu widokowego
© azbest87
Widok na Połoniny
© azbest87
Moja miejscówka podczas przerwy na żarełko:)
© azbest87
Cerkiew w Olchowcach
© azbest87




