Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 96750.34 kilometrów w tym 7732.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.51 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:1629.64 km (w terenie 136.00 km; 8.35%)
Czas w ruchu:77:16
Średnia prędkość:21.09 km/h
Maksymalna prędkość:76.30 km/h
Suma podjazdów:13143 m
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:74.07 km i 3h 30m
Więcej statystyk
  • DST 79.87km
  • Teren 6.00km
  • Czas 03:32
  • VAVG 22.60km/h
  • VMAX 39.70km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt GieTek;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Radawy

Sobota, 31 lipca 2010 · dodano: 01.08.2010 | Komentarze 2

Wypad na weekend do Radawy pod domek.
Zwiedzanie po drodze ograniczyłem tylko do zobaczenia co ciekawego jest w Sieniawie;)
Ogólnie trasa płaska aż do bólu, na przemian pola i las. Teraz wiem czemu lubię górki- dużo mniej monotonny widok;) chociaż po piątkowym wypadzie przydał mi się taki odpoczynek. Tylko że zacząłem trochę za mocno bo ze średnią ponad 27. Nogi jednak dały szybko o sobie znać i reszta drogi już spokojniej. Pod koniec chciałem skrócić sobie przez las i skończyłem na jakieś błotnej drodze, ale w sumie to trochę szybciej udało się przejechać oszczędzając z 7-8 km drogi.
Już na miejscu grilek, wypad nad zalew i takie tam;)

Trasa:
Rzeszw- Trzebownisko- Terliczka- Łąka- Palikówka- Czarna- Dąbrówki- Wola Dalsza- Smolarzyny- Kmiecie- Korniaktów- Budy Łańcuckie- Leszczyny- Chodaczów- Tryńcza- Ubieszyn- Sieniawa- Dybków- Leżachów- Manasterz- przez las do Radawy

Parę fotek:

Kościół w Sieniawie © azbest87


Pałac w Sieniawie © azbest87


Park przypałacowy © azbest87


Park jeszcze raz © azbest87


Wzburzona ostatnimi opadami Lubaczówka © azbest87


Kościół w Manasterzu © azbest87


W krajobrazie lasów przeważają drzewa iglaste © azbest87


Droga przez las © azbest87


Automobil przed kościołem w Radawie czekał na jakąś młodą parę:) © azbest87



Ogólnie właśnie zakończony lipiec był bardzo udanym miesiącem:) ponad 1600 km:) kilka wyjazdów kilkudniowych jak i jednodniowych:) oby następny też taki był:D




  • DST 127.37km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:27
  • VAVG 19.75km/h
  • VMAX 76.30km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 1367m
  • Sprzęt GieTek;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zdobywanie góry Bardo i Chełm

Piątek, 30 lipca 2010 · dodano: 31.07.2010 | Komentarze 5

Wycieczka w celu zdobycia tych gór to był jeden z celów na ten rok:) No i w końcu udało się go zrealizować.
Chciałem wstać wcześnie żeby szybciej wyjechać, ale wczoraj się zasiedziałem do 1 i rano nie wstawało się dobrze. Tak więc pobudka dopiero koło 9. Jedzonko. Mycie. Robienie żarcia na drogę. I przed 10 na rower.

Pogoda bardzo fajna do jazdy. Tylko wiatr trochę silniejszy niż wczoraj zwłaszcza na górkach dawał o sobie znać i na dodatek w pierwszej części drogi miałem go prosto w twarz, a podczas powrotu gdy spodziewałem się jego pomocy to przestało wiać..
W lasach oczywiście sporo błota po ostatnich deszczach, ale tego się spodziewałem;)

Na początek uderzyłem na Grochowiczną i zjazd na początek tak jak na czarny szlak, ale odbiłem z niego w prawo i przez las dotarłem do drogi którą wyjechałem w połowie podjazdu w stronę Niechobrza. Następnie Las Czudecki aż do Pstrągowej na szczycie. Tam uderzyłem w jakąś szutrową drogę, którą jeszcze nie jeździłem, a udało mi się nią dotrzeć do Szkodnej, skąd już prosto w dół do Wielopola Skrzyńskiego. Odwiedziny w sklepie i w Brzezinach na przystanku przerwa na jedzonko:) Trochę pod górkę i w końcu docieram do niebieskiego szlaku, który ma mnie doprowadzić do wspomnianych górek. Droga w lesie dość ciężka- albo błoto albo mokre kamienie. Na kamieniach jeszcze jakoś szło ale na błocie trochę było kręcenia w miejscu z racji mojego już trochę przytartego bieżnika. Na odcinkach w dół jechałem jeszcze wolniej niż w górę z racji tańczącego na wszystkie strony roweru. Tu winą były jeszcze dość mocno nabite opony, ale nie chciałem upuszczać powietrza bo widziałem że później czeka mnie jeszcze dobre 50 km powrotu po asfalcie.
Jak to na szlaku pieszym łatwo nie było, ale jakoś w końcu wyciągnąłem się na Bardo:D (534m)- najwyższy szczyt Pogórza Strzyżowskiego. Ścieżka na szczycie okropnie zarośnięta i to głównie tarkami przez co mam podrapane całe nogi. Dalej zjazd w dół, albo raczej sprowadzanie bo były tak stromo że ledwie mogłem zejść. Na dole gubię szlak- czyli jak u mnie standard;) W końcu znajduję żółty i nim decyduję się jechać na jedną z kulminacji góry Chełm i szczytem przedostać się na najwyższy punkt. Znowu ciężka przeprawa pod górkę i skręcam na szczycie w kolejną zarośniętą drogę- nie wiem w końcu gdzie był dokładnie najwyższy punkt, bo nawet nie wiem czy był jakoś oznaczony, ale wydaje mi się że przez niego przejechałem po czym zjechałem w dół wyjeżdżając prosto na jakieś domy. Dopytałem się gdzie znajdę jakiś asfalt;P i w końcu wyjeżdżam gdzieś w bodajże w Jaszczurowej. tutaj czeka mnie szybki zjazd- nadspodziewanie szybki:D Osiągam najlepszy wynik w tym roku- 76.3 km/h :D Dojeżdżam do Stępiny. Skok pod bunkier- parę zdjęć i kierunek Rzeszów. Powrót już dość monotonny znaną mi drogą + obiadek u dziadków:D (ale już byłem głodny) Dziadek zobaczył jak wygląda mój rower i od razu wylał na niego wiadro wody- trzeba było umyć;P

Trasa:
Rzeszów- zalew- Zwięczyca- Boguchwała- Lutoryż- Czudec- Wola Czudecka- Pyrówki- Smykówki- Rzeki- Szymankówka- Szkodna- Wielopole Skrzyńskie- Bzeziny- Góra Bardo (534m)- Góra Chełm (528m)- Jaszczurowa- Chytrówka- Stępina- Cieszyna- Wiśniowa- Kalembina- Kożuchów- Dobrzechów- Strzyżów- Żarnowa- Glinki Charzewski- Zaborów- Czudec- Babica- Lutoryż- Boguchwała- Zwięczyca- zalew- dom

No i trochę fotek z trasy:

Podjazd na Grochowiczną © azbest87


Tarcza hamulcowa;) © azbest87


Chmury koło Czudca © azbest87


Na horyzoncie po lewej widać cel wyprawy:) © azbest87


Gra cieni w Wielkim Lesie Czudeckim © azbest87


Drzewko + B&W © azbest87


Krajobrazy w drodze do Szkodnej © azbest87


Gdzieś w Brzezinach © azbest87


Przy szlaku © azbest87


Już prawie na szczycie Bardo © azbest87


Bardo zdobyte:D (534m) © azbest87


Konik leśny?:P © azbest87


Motylek numer 1:) © azbest87


Motylek numer 2:) © azbest87


Zielona woda;P © azbest87


Widok z góry Chełm © azbest87


Widok w Jaszczurowej a później v-max:D © azbest87


Pod bunkrem kolejowym w Stępinie © azbest87


Zachód słońca w Lutoryżu © azbest87


Mapka tak mniej więcej:



5000 km w tym roku przekroczone!:)




  • DST 60.84km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 27.04km/h
  • VMAX 63.40km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 658m
  • Sprzęt GieTek;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ciśnięcie pod górki

Czwartek, 29 lipca 2010 · dodano: 29.07.2010 | Komentarze 2

Nareszcie po dniach które miały w repertuarze pogodowym głównie deszcz przyszła poprawa. Powoli od rana przejaśniające się niebo pozwalało z optymizmem patrzeć na to co będzie się działo po południu w warstwie troposfery;)
Każdy ciepły promień słońca chłonąłem z największą satysfakcją ponieważ ostatnie dwa dni to raczej były wyjęte z kalendarza z powodu pogodowych komplikacji- prawie cały czas lało (z nudów aż robiłem obiady w domu i przeczytałem książkę;P)
Z drugiej jednak strony miałem kolejny czas na regenerację organizmu jakże potrzebną po trudach długich wyjazdów.

Dziś czułem się wypoczęty i czułem niepohamowaną chęć jazdy:P a że piękne niebo tylko zapraszało na rower to postanowiłem z tego zaproszenia bezwzględnie skorzystać. Temperatura wręcz idealna do jazdy, czasami lekko denerwujący wiatr zwłaszcza że miałem go w twarz na początku i to głównie pod górkę, ale jakoś się nim nie przejmowałem i jechałem swoje:)

Początek przez miasto dość szybki- ostatni trening z bratem przypomniał moim nogom jak się jeździ szybko i że one w ogóle też tak potrafią:P Dlatego dojazd do Słociny to średnia ponad 27,5 chociaż jechałem przez centrum nie omieszkając zahaczyć o deptak;) Ze Słociną postanowiłem się zmierzyć na czas tak jak to robi Seba i o dziwo poszło całkiem nieźle- czas: 6:56 na odcinku 2,70 km i jakichś (tak na oko) 80-90 metrach przewyższenia. W sumie to mój najlepszy wynik:D chociaż na górze musiałem chwilę odpocząć;) Chyba rzeczywiście forma trochę skoczyła do góry po górach;) Następnie szybki zjazd (v-max), choć mogło być szybciej gdyby mi nie wyjechał samochód. Po czym kierunek Tyczyn i zmagania z kolejną górką na Kielnarowej, później trochę w dół i podjazd w stronę serpentynek w Hermanowej po których miałem przyjemność zjechać (choć trochę wątpliwą z racji stanu asfaltu). Dalej szybka przeprawa przez Straszydle do Lubeni gdzie po drodze zauważam zerwany most (patrz zdjęcie) i kieruje się na podjazd koło kościoła. Co ciekawe postawili tam w końcu znak określający nachylenie tej górki. 10%. Tak więc ten podjazd też atakuje dość szybkim tempem aż na górze łapie mnie lekka kolka. Zjazd koło hotelu-spa Splendor z fajnymi widokami na okolicę. Przez Zarzecze uderzam do Lutoryża i standardowo do dziadków. Niestety okazuje się że ich nie ma.Czekam chwilę i postanawiam jechać po czym po 100 metrach zauważam że właśnie wracają:) Fuks. Posiedziałem trochę dłużej i powrót do domu w jeszcze szybszym tempie niż wcześniej:P także ogólnie jak na jazdę po góreczkach to wyszła lepiej niż przyzwoita:P Po raz kolejny muszę stwierdzić że jest nawet nie najgorsza forma;P
Jedyny mankament tego dnia to że suport strzela tak przeraźliwie że chyba każdy się za mną oglądał;P Na czas wyprawy mu przeszło, ale teraz ma nawrót tej "czkawki" Jeśli chodzi o suport i korbę to ich dni chyba są już policzone, ponieważ podejmowane próby reanimacji niestety kończą się fiaskiem. Trzeba poczekać aż pacjent się wykrwawi;P (zapewne aż do końca roku bo w tej chwili kasę wolę wydać na kolejną wyprawę;P) Wiem że to barbarzyński sposób ale cóż poradzić;P

Ale dostałem wenę;P Ale to już koniec!

A nie! Jednak nie! Jeszcze zdjęcie mostu i mapka:)

Zerwany most w Lubeni © azbest87



Kategoria 50-100km, Fotki, Tu i tam


  • DST 68.15km
  • Czas 02:10
  • VAVG 31.45km/h
  • VMAX 52.30km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 380m
  • Sprzęt GieTek;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekordowa średnia

Poniedziałek, 26 lipca 2010 · dodano: 26.07.2010 | Komentarze 9

"Przejażdżka" z bratem.
On na szosie, ja na góralu i swoich oponach 2.1 cala z bynajmniej nie szosowym bieżnikiem;P
Większość dnia padało, ale na szczęście po południu przeszło, a że brat nie miał dzisiaj treningu to pojechaliśmy razem. Taka forma sprawdzenia samego siebie:P i to dość hardcorowa;P
Ogólnie to w większości jechałem w tunelu i próbowałem utrzymywać prędkość szosy;) czyli często między 35 a 40;) zresztą po średniej widać że wolno nie było i to na nie takim krótkim dystansie. Ogólnie nawet dawałem jakoś radę choć przy dłuższej jeździe koło 45 km/h lub więcej w końcu wysiadałem;)

Uderzyliśmy na Sędziszów przez Przybyszówkę, Zgłobień i Iwierzyce, a powrót przez Czarną Sędziszowską, Bratkowice i Lipie.




  • DST 125.33km
  • Teren 2.00km
  • Czas 05:20
  • VAVG 23.50km/h
  • VMAX 73.50km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Podjazdy 1122m
  • Sprzęt GieTek;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogórze Przemyskie i Bieszczady- Dzień 4- Polańczyk- Rzeszów

Piątek, 23 lipca 2010 · dodano: 25.07.2010 | Komentarze 4

Dzień czwarty, ostatni, czyli czas powrotu do Rzeszowa.
Z racji że do domu spora droga to postanowiliśmy wracać najkrótszym wariantem prosto na Rzeszów.

Na początek przejazd przez górkę w Polańczyku- po raz kolejny już na tej wyprawie trzeba było się wspinać pod 9% podjazd. Następnie na chwilę na zaporę w Solinie i dalszy zjazd serpentynami. Ścinamy kawałek jadąc wzdłuż zalewu w Myczkowcach i odwiedzamy tamtejszą zaporę. W końcu lądujemy w Uhercach ?Mineralnych i wspinamy się w stronę Leska mijając po drodze Kamień Leski. Za Leskiem kolejna góra do Zagórza, a stąd prosto do Sanoka gdzie robimy przerwę na jedzenie i małe zwiedzanie plus zdjęcia z wojakiem:D

Z Sanoka uderzamy na Brzozów gdzie robimy kolejną krótką przerwę. Kawałek za Brzozowem Mateusza zauważa na stacji kompresor- większe ciśnienie w oponach pozwala nam łatwiej jechać. Poza tym po wczorajszej mniejszej ilości kilometrów czuję dzisiaj sporą moc:D a i Mateuszowi jedzie się dzisiaj dużo lepiej- pewnie myśl że dom już niedaleko dodawała mu sił:P
Skończyły się wysokie górki więc narzucam wysokie tempo (nawet przy pustym rowerze) jadąc cały czas w granicach 30-35 km/h, a Mateusz korzysta z jazdy w tunelu:) Ewidentnie czułem że się rozkręciłem i mogłem sobie pozwolić na taką jazdę:) Takie tempo trzymam przeszło 30 km przez co średnia jak na wyprawę skacze dość wysoko;P
W międzyczasie podłącza się za nami jakiś rowerzysta chyba ze Strzyżowa. W czasie krótkiej przerwy chwilę ze sobą rozmawiamy. Po drodze oglądamy jeszcze dwa drewniane kościoły w Bliznem i Domaradzu.

Do Rzeszowa docieramy dość szybko- jakieś 2 godziny przed planowanym czasem powrotu;) na koniec jeszcze rundka wzdłuż zalewu i przez miasto i możemy się w końcu podzielić wrażeniami z jazdy ze znajomymi oraz odpocząć po tych 4 dość intensywnych dniach, ale za to jak bardzo udanych:)

Muszę dodać że miałem obawy co do tego jak Mateusz sobie da radę w górach, ale jakoś to wymęczył, choć sam pewnie przyzna że lekkiej przeprawy to mu nie zafundowałem:P ale cóż od dawna mówiłem że łatwo nie będzie i że trzeba się dobrze przygotować kondycyjnie:)

Teraz nie pozostaje mi nic innego jak obmyślać kolejne trasy i wyprawy, no i kręcić jak najwięcej. Kurcze! Spodobały mi się takie wyprawy!:D

Trasa:
Polańczyk- Myczków- Solina- Bóbrka- Myczkowce- Uherce Mineralne- Glinne- Lesko- Postołów- Zagórz- Zahutyń- Sanok- ZAbłotce- Czerteż- Jurowce- Pakoszówka- Grabownica Starzeńska- Humniska- Brzozów- Stara Wieś- Blizne- Domaradz- Lutcza- Jawornik Niebylecki -Niebylec- Baryczka- Połomia- Wyżne- Babica- Lutoryż- Boguchwała- Zwięczyca- zalew- dom:D

I ostatni dzień widziany z aparatu:)

Baza noclegowa © azbest87


Zalew w drodze do Soliny © azbest87


Na zaporze w Solinie © azbest87


Zapora w Myczkowcach © azbest87


Góry Słonne widziane z Sanoka © azbest87


"Słit focia" z wojakiem Szwejkiem ;P © azbest87


Kościół w Bliznem © azbest87


9% po raz któryś tam;) a z drugiej strony v-max:D © azbest87


Mapa poglądowa:


Na dodatek to setna wycieczka w tym roku:D




  • DST 60.35km
  • Czas 03:02
  • VAVG 19.90km/h
  • VMAX 63.40km/h
  • Podjazdy 985m
  • Sprzęt GieTek;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogórze Przemyskie i Bieszczady- Dzień 3- Ustrzyki Dolne- Polańczyk

Czwartek, 22 lipca 2010 · dodano: 25.07.2010 | Komentarze 0

Tego dnia rano Mateusz dość mocno już czuł nogi, więc z założenia miało być trochę mniej kilometrów. Planowana meta w Polańczyku i zaliczenie małej obwodnicy bieszczadzkiej, a ja w miarę możliwości miałem jeszcze sobie gdzieś skoczyć po okolicy po rozbiciu namiotu na miejscu. Pogoda jednak znowu pokrzyżowała plany.

Zaczęliśmy od zakupów w Biedronce ;) i znowu od samego początku mocno przygrzewało słońce. Następnie skierowaliśmy się na południe. Droga wiodła nas cały czas lekko pod górkę. W ten sposób dotarliśmy do Czarnej drogą, którą jechałem niecały miesiąc temu;) W Czarnej odbiliśmy na zachód kierując się powoli w stronę zalewu Solińskiego. Powoli dlatego że było sporo pod górkę do wysokości troszkę ponad 700m, ale za to na szczycie rozpościerał się ładny widok na góry, po czym czekał nas świetny zjazd na którym prędkość raczej nie spadała poniżej 50:D (tutaj też v-max).

W Polanie przerwa na uzupełnienie zapasów i jazda dalej do Zatoki Czarnego na Zalewie Solińskim. Teraz czekał nas podjazd w miejscowości Chrewt zaczynający się ładnymi serpentynami. Znowu zjazd i kolejny podjazd z odcinkiem o nachyleniu 9%.

W Wołkowyi zaczyna padać deszcz z chmury która swoimi grzmotami dała nam znać o sobie już chwilę temu, ale nie zatrzymujemy się tylko ciśniemy dalej, bo do Polańczyka już nie daleko. Na szczycie górki przestaje padać, ale podczas zjazdu deszcz dopada nas po raz kolejny i gdy zaczyna się podjazd do Polańczyka zaczyna porządnie lać. Ja się nie zatrzymuję tylko jadę prosto do Polańczyka i chowam się pod daszkiem przy straży pożarnej będąc już i tak porządnie zlany. Czekam na Mateusza który schował się wcześniej pod drzewem. Pod daszkiem robimy sobie mały piknik i gdy przestaje padać jedziemy szukać pola namiotowego. W międzyczasie Mateusz jeszcze zalicza glebę przy zerowej prędkości :P – zarzuciło go przy wpinaniu się w spd-a i poleciał nie w tą stronę w którą by chciał ;P
Efekt: uszkodzona klamka tylnego hamulca i wyciek odrobiny płyny, ale na szczęście jak się później okazało hamulec dalej działał sprawnie i pozwolił bezpiecznie wrócić do domu.

Po rozbiciu namiotu znowu zaczyna lać, więc po raz kolejny musimy przeczekać- nici już mojej przejażdżki po okolicy, bo już późno zaczyna się robić. Jeszcze uderzamy z buta do centrum Polańczyka na pizze i po jedzenie na drugi dzień.

Trasa:
Ustrzyki Dolne- Jasień- Jałowe- Hoszów- Zadwórze- Rabe- Żłobek- Czarna- Polana- Wydrne- Chrewt- Sakowczyk- Bukowiec- Wołkowyja- Polańczyk

Fotorelacja:

Cerkiew w Hoszowie © azbest87


Wnętrze cerkwi w Rabem © azbest87


Już prawie szczyt:) © azbest87


Widok na szczycie- jakieś 700m © azbest87


A przed chwilą jechaliśmy tam na dole:P © azbest87


Widok na fragment zalewu © azbest87


Zaraz po glebie humor dopisywał;P © azbest87


Zalew Soliński od strony Polańczyka © azbest87


Łódka na zalewie © azbest87


Widok zalewu ze ścieżki do centrum Polańczyka © azbest87


Kolekcja lamp naftowych w pizzerii © azbest87


Przystań w nocy © azbest87


Mapa poglądowa:




  • DST 111.72km
  • Teren 10.00km
  • Czas 06:02
  • VAVG 18.52km/h
  • VMAX 57.70km/h
  • Podjazdy 1457m
  • Sprzęt GieTek;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogórze Przemyskie i Bieszczady- Dzień 2- Przemyśl- Ustrzyki Dolne

Środa, 21 lipca 2010 · dodano: 25.07.2010 | Komentarze 2

Tego dnia miałem ogólny zarys połowy trasy, a reszta miała wyjść w praniu w zależności od czasu i sił ;) Jak się okazało w całe to ustalanie włączyła się jeszcze pogoda i to ona ostatecznie rozdawała karty przez pół dnia;) Miejsce noclegu też się jakoś samo ustaliło podczas tego dnia który obfitował w różnego rodzaju przygody;) Ale od początku..

Start w Przemyślu i już od początku jazdy zaczyna nam doskwierać gorąco chociaż wyjeżdżamy koło 9.30. Kierujemy się w stronę ukraińskiej granicy główną drogą z miasta i po kilku kilometrach wjeżdżamy na szlak po fortach twierdzy Przemyśl. Pierwszy na naszej drodze pojawia się fort „Borek”- ładnie wykoszona trawka i wszystko przygotowane pod turystów. Ogólnie ciekawie się prezentował, ale następny fort zrobił na mnie dużo większe wrażenie. Był nim Salis Soglio w Siedliskach- trochę zarośnięty, ale to dodaje mu tajemniczości, dużo większy niż poprzedni, z różnymi korytarzami i ciemnymi zaułkami Do tego dochodzi fakt że leży on niemalże na granicy polsko-ukraińskiej - nawet mamy zdjęcie przy pasie granicznym :D a w międzyczasie przyjechała straż graniczna żeby sprawdzić co tam robimy, ale szybko się zmyli;)

Następnie szukamy jeszcze jednego fortu w Jaksmanicach, ale ostatecznie nie udaję się nam go odnaleźć- prawdopodobnie był on w krzakach które mijaliśmy. Niestety okropnie zarośnięte i nie mieliśmy ochoty tam się pchać, ale za to mieliśmy tam świetny widok na Ukrainę i bardzo pozytywne odczucia z tym związane:)

Po odcinku związanym z fortami ruszamy na południe i po chwili okazuje się że w przednim kole mam co raz mniej powietrza, jednak schodzi ono bardzo wolno, więc póki co postanawiam je dopompować i jechać dalej ponieważ w pobliżu nie ma nawet odrobiny cienia, a słońce grzeje dość mocno. Teraz czekają nas małe problemy ze szlakami, które jak się okazuje inaczej idą w rzeczywistości niż na mapie, ale w końcu udaję się nam trafić do Fredropola przy pomocy miejscowej ludności- między innymi pomocnych panów z pod sklepu :P

Dalej jazda na południe i zaczynają się coraz większe górki, a i słońce daje nam niezły wycisk. Na większym podjeździe jestem pierwszy na górze więc postanawiam przewagę czasową wykorzystać na łatanie dętki (po jakichś 15 km z dziurą;). Wcześniej jeszcze wyprzedzam jakąś parę na rowerach tak samo obładowanych jak nasze, którzy proponują mi pomoc. W ogóle sporo takich ludzi spotkaliśmy na trasie. To zawsze jest miłe spotkać innego rowerowego wędrowca gdzieś w dzikich odstępach:)

Po szybkim zjeździe z góry kierujemy się na Kalwarię Pacławską. Tutaj czeka nas jeden z najtrudniejszych podjazdów- 2 km i 200m przewyższenia, ale mimo obciążenia wyjeżdżamy na górę. Trochę czasu spędzamy przy klasztorze i dalej mamy w planach przejechać niebieskim szlakiem przez Połoninki Kalwaryjskie na Suchy Obycz. Jednak zanim jeszcze docieramy na pierwszą Połoninkę gubimy szlak i nad nami pojawia się złowrogo wyglądająca niemalże czarna chmura. To nakłania nas do zawrócenia w stronę Kalwarii. Tracimy sporo czasu, a deszczu nie ma. W końcu jednak decydujemy się jechać dalej, ale inną drogą. Zjeżdżamy asfaltem i dopada nas deszcz. Chcemy przeczekać na przystanku i znowu tracimy czas co później będzie miało swoje skutki. W końcu ubieramy kurtki przeciwdeszczowe (po nałożeniu ich również na plecaki wyglądamy jak żółwie;P), zabezpieczamy bagaż i jedziemy w stronę Arłamowa, na szczyt obok Suchego Obycza. 9 km pod górę w deszczu, który przestaje padać dopiero na szczycie, a przechodzące chmury robią na niebie ciekawe widowisko. Godzina już dość późna, bo po 18 (dlatego odpuszczamy sobie podjazd pod ośrodek w Arłamowie), ale postanawiamy dotrzeć na nocleg do Ustrzyk Dolnych.

Jedziemy drogą na Krościenko gdzie znowu towarzyszą nam wspaniałe widoki gór przykrytych chmurami i mgłami- wspaniale to wyglądało. Stamtąd do Ustrzyk przy powoli zachodzącym słońcu. Zachód słońca przeszedł moje najśmielsze estetyczne oczekiwania- po prostu genialny:)

Do Ustrzyk docieramy już po zmroku. Przemoknięci nie myślimy nawet o rozbijaniu namiotu. Od brata Mateusza dostajemy numer telefonu do schroniska młodzieżowego. Dzwonię i dowiaduję się że gości przyjmują do 21, a jest 20.48 :O tak więc szybko przebijamy się przez miasto, szukając odpowiedniej ulicy i do schroniska docieramy 2 minuty przed czasem :P Teraz po 12 godzinach możemy spokojnie odpocząć i wziąć ciepły prysznic:)

Ten dzień był bardzo intensywny i jednocześnie trudny z racji panujących warunków (najpierw upały, później deszcz), do tego szereg różnych przygód na trasie i wyścig z czasem przez pół dnia;) Mimo wszystko, albo może właśnie dzięki temu zapamiętam go bardzo dobrze i jak najbardziej pozytywnie:)

Ale się rozpisałem:P chwilowa wena, ale w sumie było co opisywać.

Trasa:
Przemyśl- Siedliska- Jaksmanice- Łuczyce- Nehrybka- Hermanowice- Darowice- Fredropol- Aksmanice- Huwniki- Kalwaria Pacławska- Huwniki- Makowa- Arłamów- Kwaszenina- Jureczkowa- Liskowate- Krościenko- Brzegi Dolne- Ustrzyki Dolne


Była spora ilość tekstu to teraz solidna porcja zdjęć:)

Fort Borek © azbest87


Na granicy z Ukrainą © azbest87


Fort Salis Soglio © azbest87


Salis Soglio od góry © azbest87


Kapliczka przy drodze © azbest87


Widok na Ukrainę © azbest87


Po prostu pola;) © azbest87


Przeprawa przez rzeczkę © azbest87


Kościół zdaję się że w Darowicach © azbest87


Cerkiew we Fredropolu © azbest87


Chwila "odpoczynku" :P © azbest87


Latał sobie latał i siadł Mateuszowi na kierownicy:) © azbest87


W połowie podjazdu na Kalwarię przy cudowny źródełku © azbest87


Kościół franciszkanów w Kalwarii Pacławskiej © azbest87


Boczny ołtarz w kościele © azbest87


Krajobrazy w Kalwarii © azbest87


Ta chmura nas dopadła © azbest87


Mandżocha- jedna z Połoninek Kalwaryjskich © azbest87


Krajobrazy w Kalwarii raz jeszcze + trochę chmur;) © azbest87


Jazda na żółwia :P © azbest87


Na szczycie w Arłamowie- w końcu chmury przechodzą © azbest87


Wjazd do ośrodka w Arłamowie © azbest87


Chmury po burzy © azbest87


Mgły na górkach © azbest87


Zachód słońca- na żywo wyglądał jeszcze lepiej:) © azbest87


Mapa poglądowa:




  • DST 122.88km
  • Teren 6.00km
  • Czas 05:55
  • VAVG 20.77km/h
  • VMAX 75.00km/h
  • Podjazdy 1306m
  • Sprzęt GieTek;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogórze Przemyskie i Bieszczady- Dzień 1- Rzeszów- Przemyśl

Wtorek, 20 lipca 2010 · dodano: 24.07.2010 | Komentarze 6

Nie tracąc czas wybrałem się na kolejną wyprawę rowerową podczas tych wakacji, którą miałem w planach już podczas poprzedniego wyjazdu. Tym razem jednak podczas kręcenia miałem towarzystwo w osobie Mateusza, który postanowił zmierzyć się z górami (wtedy jeszcze nie wiedział co go czeka :P), a ja go obiecałem po tych górkach oprowadzić;)

W poniedziałek pakowanie i po 8 rano wyjazd z pod bloku. Przez miasto towarzyszył nam jeszcze mój brat, który akurat zrobił sobie przebieżkę przed treningiem ;P
Na rozgrzewkę i żeby sprawdzić jak się jedzie z bagażem uderzyliśmy na podjazd przez Słocinę, a dalej przez Błażową do Dynowa. Tutaj wjeżdżamy w pierwszy cel naszej wyprawy, czyli Park Krajobrazowy Pogórza Przemyskiego. Początkowo jakieś 6 km podjazdu, ale na szczęście o małym nachyleniu (docieramy w okolice Wybrzeża :P). Odbijamy w stronę Piątkowej terenami raczej dalekimi od cywilizacji;) żeby zwiedzić malowniczo położoną cerkiew św. Dymitra w Piątkowej- zaraz przed nią przejazd przez bród na rzeczce. W końcu znowu wracamy w okolice Sanu, gdzie uzupełniam zapasy picia, Mateusz chciał to zrobić w następnym sklepie i to był błąd, bo jak się później okazało następne dwa sklepy akurat miały przerwę (o godzinie 13!) i trzeba było tak jechać dobre 30 km po górkach w upale zanim znaleźliśmy normalnie działający sklep. W międzyczasie czekał nas jeszcze spory podjazd o nachyleniu 9%, ale za to na górze roztaczały się piękne widoki. Następnie zjazd serpentynami i zaraz po tym podjazd kolejnymi jeszcze większymi ;P Trochę po górkach i najszybszy zjazd podczas tego wyjazdu (patrz: v-max :P)
Uderzamy do Krasiczyna oglądnąć zamek i trochę odpocząć, a stąd już rzut beretem do Przemyśla gdzie mieliśmy w planach pierwszy nocleg. Jak się okazało w Przemyślu nie ma już pola namiotowego, które jest zaznaczone niemalże w każdym przewodniku i na każdej mapie;) dlatego ostatecznie lądujemy w schronisku młodzieżowym „Matecznik”.
W pokoju z nami jak się okazuje śpi Pan, który właśnie przyjechał tam rowerem z Gdańska wzdłuż wschodniej granicy mając za sobą już dwa tygodnie drogi. Trochę rozmawiamy o tym i tamtym, słuchamy przygód z różnorakich wypraw po całej Europie i Azji, po czym ruszamy na nogach połazić po starym mieście w Przemyślu. Do tego wszystkiego jeszcze piwko pod parasolkami dla uczczenia urodzin Mateusza, który je obchodził właśnie w ten dzień, dlatego też Wszystkiego Najlepszego!! :D
Pierwszy dzień poszedł (chyba powinienem użyć słowa: przejechał :P) dość sprawnie choć górki i gorąco dały nam trochę popalić, ale i tak jestem bardzo zadowolony z całej trasy i postawy Mateusza dla którego dzisiejszy dystans był poprawieniem rekordu życiowego i to w nie byle jakich warunkach.

Trasa:
Rzeszów- Słocina- Chmielnik- Kielnarowa- Borek Nowy- Błażowa- Piątkowa- Harta- Bachórz- Dynów- Bartkówka- Dąbrówka Starzeńska- Zohatyń- Piątkowa- Tarnawka- Iskań- Brzuska- Huta Brzuska- Boguszówka- Cisowa- Olszany- Śliwnica- Krasiczyn- Dybawka- Prałkowce- Przemyśl

Bez zdjęć jak na każdej wyprawie oczywiście nie mogło się obyć, tak więc teraz czas na fotorelację:) z racji że ja robiłem zdjęcia więc w większości jest na nich Mateusz, a ja pojawiam się gościnnie;P

Tuż przed wyjazdem © azbest87


Krzyż gdzieś między Piątkową a Zohatyniem © azbest87


Przeprawa w Piątkowej przed cerkwią © azbest87


Cerkiew św. Dymitra w Piątkowej © azbest87


I cerkiew od drugiej strony © azbest87


Mateusz w trasie:) © azbest87


9% -lekko nie było © azbest87


Krajobrazy po drodze © azbest87


Przerwa na żareło:P © azbest87


Widoki na Pogórzu Przemyskim © azbest87


Pogórze Przemyskie jeszcze raz © azbest87


Krasiczyn 1 © azbest87


Krasiczyn 2 + ja;P © azbest87


Krasiczyn 3 © azbest87


Krasiczyn 4 © azbest87


Krasiczyn 5 © azbest87


Muzeum Dzwonów i Fajek w Przemyślu © azbest87


Kościół franciszkanów w Przemyślu © azbest87


Kościół reformatów © azbest87


Odpoczynek na rynku w Przemyślu :P © azbest87


Przemyśl w nocy © azbest87



Mapa poglądowa


P.S. Ładne dziewczyny są w Przemyślu ;P




  • DST 66.91km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:55
  • VAVG 22.94km/h
  • VMAX 49.80km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Sprzęt GieTek;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chowanie się przed upałem

Sobota, 17 lipca 2010 · dodano: 18.07.2010 | Komentarze 0

Gdy zobaczyłem w mieszkaniu temperaturę 29 stopni już o godzinie 11 wiedziałem że dzisiaj w domu ciężko będzie wysiedzieć, dlatego szybko się zebrałem na rower i postanowiłem pojechać do babci na wieś żeby tam przesiedzieć upał(razem to połowa z tego dystansu).
W cieniu drzew było trochę lepiej:) Niestety po 17 musiałem wracać do domu z racji że brat wracał z wyścigu, a nikogo innego nie było w domu. O 18 miałem jeszcze jechać z Sebą na jakąś traskę, ale czekanie na brata się przeciągnęło więc z tej jazdy wyszło nici.. Za to ruszyłem sam pod wieczór, gdzieś po 20 na nocą jazdę. Nad zalewem spotkałem jeszcze znajomą ze studiów, a później to już plątanie się po mieście.
V-max to ściganie się z jakimś gościem nad zalewem;) ewidentnie koleś prowokował do ścigania;P i gdy ruszył mocno ja pojechałem za nim;) Dobre miał przyspieszenie, ale kiepską wytrzymałość na pełnej prędkości;P tak więc trochę go odstawiłem;)
Ogólnie dopiero po 22 zaczęło się robić w miarę przyjemnie do jazdy tzn na tyle chłodno, bo wcześniej to mnie strasznie zalewało..




  • DST 36.96km
  • Czas 01:46
  • VAVG 20.92km/h
  • VMAX 52.50km/h
  • Sprzęt GieTek;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rzeszów wieczorową porą

Piątek, 16 lipca 2010 · dodano: 16.07.2010 | Komentarze 0

Drugie kręcenie dzisiejszego dnia. Z Mateuszem pokręciliśmy się po mieście i na koniec jeszcze piwko pod parasolkami:) V-max to ściganie się z Tico na wiadukcie Śląskim:P Łącznie wyszło dzisiaj 78 km:) czyli dość przyzwoicie:D