Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 96750.34 kilometrów w tym 7732.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.51 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Nad Bałtyk 2012

Dystans całkowity:1581.22 km (w terenie 33.00 km; 2.09%)
Czas w ruchu:77:50
Średnia prędkość:20.32 km/h
Maksymalna prędkość:51.94 km/h
Suma podjazdów:9372 m
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:158.12 km i 7h 47m
Więcej statystyk
  • DST 109.63km
  • Teren 1.00km
  • Czas 06:19
  • VAVG 17.36km/h
  • VMAX 46.70km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 853m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Bałtyk- dzień 10- Powrót do Gdańska i do domu

Piątek, 15 czerwca 2012 · dodano: 20.06.2012 | Komentarze 14

Na szczęście w nocy deszcz już odpuścił, a rano zanim się zebrałem zdążyło się wypogodzić. Słońce ładnie świeciło chociaż temperatura dalej pozostawała daleka od optymalnej;)

Najpierw zaglądam jeszcze nad morze, bo wczoraj już nie miałem ochoty w tym deszczu. Krótka sesja foto i jadę do Karwi Tam żegnam się z morzem i obieram kierunek do Gdańska. Nie chcę się pchać z powrotem drogą przez Trójmiasto dlatego postanawiam przejechać przez Wejherowo i zaczerpnąć trochę nadmorskich górek. Z Wejherowa nawet fajny podjazd- ze 160 m przewyższenia:)

Do Chwaszczyno kawałek po remontowanej drodze i ze sporym ruchem samochodowym wjeżdżam do Oliwy wcześniej zaliczając wizytę pod ZOO:)

Jest dopiero po 13, a ja planuję jechać pociągiem wieczorem, więc mam pół dnia na plątanie się po Gdańsku. Zaliczam jeszcze wizytę pod stadionem, na Górze Gradowej (skąd rozpościera się świetna panorama miasta), oraz szwendanie się po całym centrum.
Pociąg po 20 i cała noc jazdy do Krakowa. Tam spotykam się z Anią, która była u koleżanki. Trochę plątania się po Krakowie i później razem wracamy "w saunie PKP" do Rzeszowa;) Było mega gorąco w pociągu..

Trasa:


Fotorelacja:

No i Cube ma już czwarte morze na swoim koncie;) © azbest87


Nasz pospolity Bałtyk:) © azbest87


Krajobraz gdzieś za Karwią © azbest87


W Wejherowie © azbest87


Pod gdańskim zoo © azbest87


Pałac Opatów w Oliwie © azbest87


PGE Arena Gdańsk © azbest87


Kościół św. Katarzyny w Gdańsku © azbest87


Wąskie uliczki Śródmieścia © azbest87


Krzyż Milenijny na Górze Gradowej © azbest87


Panorama Starego Miasta z Góry Gradowej © azbest87


Stocznia Gdańska © azbest87


Czas na zasłużony odpoczynek © azbest87


Bastion Jerozolimski na szczycie Gradowej Góry- służył obronie murów miasta © azbest87


Wielka Zbrojownia © azbest87


Dwór Bractwa św. Jerzego © azbest87


Brama Zielona © azbest87


Wieża Bazyliki Mariackiej- największej na świecie budowli z cegły © azbest87


Dworzec na koniec i do domu:) © azbest87



Kilka słów podsumowania.
Wyjazd ten chodził mi o głowie już od dłuższego czasu. W zeszłym roku miał być częścią wyprawy dookoła Polski, ale plany się pozmieniały. Dlatego przy sprzyjających ogólnych warunkach (czas, pogoda, kasa, itp) postanowiłem go zrealizować w tym roku.
Najbardziej byłem nastawiony na zobaczenie Mazur i samego Gdańska, które chciałem oglądnąć już od dawna. Można mówić, że płasko, że nudno. Ten wyjazd nie był nastawiony na na nie wiadomo jakie zdobycze. Chodziło o spokój na trasie i możliwość odpoczynku. Zamiast zdobywać kolejne góry chciałem poznać lepiej kulturę i zabytki będące spuścizną po Niemcach mieszkających na tych terenach. To było coś całkiem innego niż to co można spotkać w moich terenach.
Jestem bardzo zadowolony z wyjazdu i ze swojej formy, gdzie chociaż po płaskim to jednak z sakwami byłem w stanie kręcić po 180 km dziennie bez większych problemów:) Minusem jest ból kolana którego się nabawiłem (pierwszy raz coś takiego mi się przydarzyło) i luz na piaście, która już na pewno idzie do wymiany na coś co bez problemów wytrzyma dobre 100 kg obciążenia;)
Niech żyję cegła i czerwona dachówka;)




  • DST 127.39km
  • Teren 3.00km
  • Czas 07:03
  • VAVG 18.07km/h
  • VMAX 38.27km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 588m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Bałtyk- dzień 9- Gdańsk i Bałtyk!

Czwartek, 14 czerwca 2012 · dodano: 20.06.2012 | Komentarze 4

Wyspany bez problemu wstaję po 7. Pierwszy raz już od rana ładnie świeci słońce. Pomyślałem, że to podejrzane i pewnie będzie później lać. No i się sprawdziło;)

Do Pruszcza Gdańskiego bocznymi drogami, a stamtąd główną do Gdańska. Sporo plątania się po centrum i robienia fotek. W mieście mnóstwo kibiców z racji Euro. Przypadkiem jadąc za skandowaniem kibiców trafiam pod hotel gdzie mieszka drużyna mistrzów świata- Hiszpanów. I chwilę później widzę cały team wychodzący do autobusu- zdaje się, że wybierali się na mecz;)
Uwielbiam zwiedzać takie starówki jak ta w Gdańsku. Postanawiam jednak jechać dalej, bo wiem, że na drugi dzień i tak zapewne spędzę tu sporo czasu.

Ruszam w stronę Sopotu po tym jak chwilę wcześniej pojawiają się ciemne chmury na niebie, które poganiają mnie na przód. Do Sopotu docieram rowerówką wzdłuż morza. Wizyta na molo i jadę dalej tylko droga mi się kończy na piachu;) Wypycham rower pod skarpę i przez lasek dojeżdżam do głównej drogi. Dalej jazda ścieżkami, albo po drodze przy sporym ruchu. Nie lubię się tak przebijać przez miasto, ale z racji nieznajomości innych dróg byłem zmuszony wyjechać główną, żeby się nie pogubić.

Przez Gdynię tylko przecinam i mozolnie jadę na północ. Cały czas z silnym przeciwnym wiatrem. Daje mi on nieźle popalić. Bodajże w Rumi robię przerwę na hamburgery i z tą porcją kalorii ruszam dalej zmagać się z wiatrem. Za Redą trochę mniejszy ruch i pojawia się nawet jakiś podjazd.

Krótka wizyta w Pucku i śmigam dalej wjeżdżając na jakąś ścieżkę rowerową idącą wzdłuż morza. Jakiś taki zamyślony jechałem i nawet nie zauważyłem, ze przejechałem przez Władysławowo. Ocknąłem się, gdy zaczęło padać, a już byłem pod Chałupami:P Co prawda chciałem wjechać na półwysep Helski, ale nie aż tyle;)

Nawrotka do Władysławowa, zakupy i do Rozewia, czyli wysuniętej najbardziej na północ miejscowości w Polsce. Droga masakra- kostka brukowana i brak chodnika. Jechałem po ubitej ścieżce wzdłuż drogi, bo tam najmniej tłukło. Oglądam latarnię w Rozewiu, a więc.. czas wracać;) Deszcz już na tyle dokuczał i zamrażał mi palce u rąk, że zaczynam szukać noclegu. Jednak parę campingów zamknięte łącznie z ośrodkiem PTTK- tutaj sezon chyba jeszcze się nie zaczął;) W końcu pod koniec Jastrzębiej Góry znajduję pole namiotowe na którym ktoś jest.
Okazuję się, że też zamknięte, bo nie mają jeszcze ciepłej wody. Stwierdzam że mi to nie przeszkadza i ostatecznie mogę się rozłożyć za darmo:)
Rozbijanie w deszczu, który przestał padać dopiero po kilku godzinach.

Trasa:


Foty:

Gdańsk zdobyty! © azbest87


Wieża Więzienna i.. strefa kibica:P © azbest87


Długi Targ i Ratusz w Gdańsku © azbest87


Pod fontanną Neptuna © azbest87


Długie Pobrzeże © azbest87


Brama Żuraw © azbest87


Kaplica Królewska, a za nią fragment Bazyliki Mariackiej © azbest87


Dworzec w Gdańsku © azbest87

Więcej zdjęć z Gdańska w następnym wpisie;)

W Sopocie © azbest87


Na sopockim molo © azbest87


No i skończyła się ścieżka rowerowa © azbest87


Nadbrzeżny las © azbest87


Na Półwyspie Helskim © azbest87


Latarnia morska w Rozewiu © azbest87




  • DST 164.33km
  • Teren 1.00km
  • Czas 07:54
  • VAVG 20.80km/h
  • VMAX 48.94km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 827m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Bałtyk- dzień 8- Na Żuławy

Środa, 13 czerwca 2012 · dodano: 20.06.2012 | Komentarze 1

Rano wstawać się nie chce, ale ostatecznie o 9 ruszam. Do Łukty dość szybko idzie po hopkach. Droga idzie spokojnymi terenami do Morąga. Bardzo przyjemnie się jedzie. W Morągu oglądam ciekawe centrum i jazda dalej.

Po obejrzenie pałacu w Kwitajnach, w lesie zaraz za miejscowością dopada mnie deszcz. Na szczęście udaje się znaleźć drewniany daszek w lesie przy drodze i unikam zmoknięcia. Gorzej że pod ten sam daszek zleciały się chyba komary z całego lasu. Tocząc nieustanną walkę z tą krwiożerczą bandą czekam, aż deszcze przejdzie.

Po pół godziny ruszam dalej. Chmura przechodzi i szybko się rozpogadza. Piękna pogoda już do końca dnia, chociaż widziałem burze przechodzące parę kilometrów ode mnie:)

W Pasłęku kilka fajnych zabytków w centrum i jadę dalej do Elbląga. Jednak to nie takie łatwe, bo znaki wyprowadzają mnie na drogę do której dojazd jest zamknięty. Przebijam się przez remontowany odcinek i kawałek dalej znajduję boczną drogę, która bez problemu prowadzi mnie do miasta.

Ładnie odnowione centrum w połączeniu z wszystkim zabytkami wygląda bardzo fajnie. Trochę plątania, robienia zdjęć i ruszam krajówką do Malborka. Ruch nie mały, ale nie jest źle. Kawałek nawet rowerówką wzdłuż drogi. Poza tym bardzo szybko, bo akurat na tym odcinku fajnie wiało w plecy.

Zamek w Malborku robi spore wrażenie swoimi rozmiarami i rozmachem, zwłaszcza jak się pomyśli, że to przecież średniowieczna budowla. Sporo się tu plącze i nabieram ochoty na kebaba;) Nie mogłem takiego znaleźć, więc kończę na przekąsce w Macu;)

To Tczewa już nie jedzie się tak fajnie. Wiatr zmienił kierunek i teraz mocno wieje z boku. Tak więc turlam się powoli w stronę Wisły przez płaskie jak stół Żuławy. Następnie boczną drogą do Tczewa. Bardzo fajne miasteczko. Trochę pusto w centrum, ale brak ludzi w połączeniu z wąskimi uliczkami tworzy fajny klimat- podoba mi się:)

Powoli obieram kierunek na Gdańsk rozglądając się jednocześnie za miejscem do spania. Zagaduje mnie pewien Pan i chwilę później już rozkładam się u niego na ogródku:) Jeszcze mi przyniósł stolik i krzesło, no i miałem umywalkę do dyspozycji;) Opowiada że wcześniej też już przyjmował takich rowerowych gości i nawet orientuje się w podkarpackich terenach:)

Trasa:


Parę pstryków;)

Dojazd na camping © azbest87


Ratusz w Morągu © azbest87


Pałac Dohnów w Morągu © azbest87


Kościół w Kwitajnach © azbest87


Barokowy pałac - dawna siedziba Dönhoffów w Kwitajnach © azbest87


Miejsce batalii z komarami podczas deszczu © azbest87


Ratusz w Pasłęku © azbest87


Elbląg- w centrum Brama Targowa © azbest87


Katedra pw. św. Mikołaja w Elblągu © azbest87


Ciekawe chmury w drodze do Malborka © azbest87


Województwo Pomorskie wita © azbest87


Zamek w Malborku © azbest87


Mury zamkowe © azbest87


Zamek krzyżacki widziany od strony Nogatu © azbest87


Chmury nad Żuławami © azbest87


Z mostu na Wiśle © azbest87


W Tczewie © azbest87


Rynek w Tczewie © azbest87


Miejscówka na trawniku:) © azbest87


I jeszcze bonusowo panorama zamku:
Zamek w Malborku © azbest87




  • DST 133.11km
  • Teren 1.00km
  • Czas 06:39
  • VAVG 20.02km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 990m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Bałtyk- dzień 7- Pomiędzy jeziorami

Wtorek, 12 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 1

Wstaję po 8 szybkie zebranie i równie szybkie pierwsze kilometry do Mikołajek. Miejscowość bardzo mi się spodobał, fajne małe miasteczko. Chciałem podjechać pod Jezioro Śniardwy, ale droga którą jechałem przeszła w szuter i już ni chciałem się nią tłuc, więc zawróciłem.

Na Mrągowo drogą z małymi hopkami. Na miejscu przejazd przez miasto i zjeżdżam nad jezioro na przerwę. Pogoda dzisiaj nawet dopisuje.

Dalej na Olszyn. Najpierw remontowaną drogą- nieprzyjemna jazda, ale zmienia się w całkiem fajną drogę krajową, ale z zakazem dla rowerów:/ Obok zauważam równoległą drogę, ale nie ma żadnego zjazdu, dlatego parę kilometrów przemierzam mimo zakazu.
Jak się w końcu udaje to jedzie się bardzo przyjemnie, bo ruch tutaj prawie zerowy- wszyscy jadą krajówką.

W Barczewie zakupy i jazda główną na Olszyn. Żeby się nie pchać z tym całym tumultem aut, w Łęgajnach odbijam w boczne drogi, którymi docieram do Olsztyna.
Ledwie wjeżdżam do miasta to zaczyna padać deszcz. Chowam się pod daszkiem kiosku, a później pod drzewem. Razem przeczekuję z 40 minut. Gdy trochę przechodzi ruszam na zwiedzenie Starego Miasta i wyjeżdżam w stronę Morągu.

Postanawiam jednak dzisiaj wcześniej skończyć jazdę i ulokować się na campingu z normalnym prysznicem, żeby trochę doprowadzić się do porządku. Znajduję taki już zaraz za Olsztynem. Trochę kropi podczas rozkładania namiotu, ale później się uspokaja. Ogarniam się i idę oglądać mecz z Rosją razem z ekipą młodych z Olsztyna, który przywieźli tu własny telewizorek:D Przy okazji dostaję i wypijam z nimi dwa piwka, które zapewniają mi później spokojny sen do samego rana;) Szkoda tylko, że nasi nie wygrali;)

Trasa:


Zdjęciorelacja:

Miejscówka do spania- 4 metry od rowera było jezioro © azbest87


Tunel z drzew © azbest87


Ile tych krzyży?;) © azbest87


W centrum Mikołajek © azbest87


Mikołajki od strony portu © azbest87


Pofałdowany krajobraz po drodze © azbest87


Na Jeziorem Czos w Mrągowie © azbest87


Coś niebo zaczyna mi wariować... © azbest87


Nowy Ratusz w Olsztynie © azbest87


Jedna z uliczek Starego Miasta w Olsztynie z Bramą Górną w tle © azbest87


Stary Ratusz w Olsztynie © azbest87


Widok na zamek kapituły warmińskiej © azbest87


Nad polem namiotowym przewalały się ciemne chmury i co chwilę padało © azbest87


Wierni kibice:) © azbest87




  • DST 141.67km
  • Teren 1.00km
  • Czas 07:19
  • VAVG 19.36km/h
  • VMAX 49.90km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 1272m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Bałtyk- dzień 6- Mazurskie górki

Poniedziałek, 11 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 4

W nocy potężnie polało. Deszcz i grzmoty budziły mnie kilka razy. Już myślałem, że namiot nie wytrzyma, ale dał radę:) Rano jeszcze lekko mży, więc dzisiaj mi się nigdzie nie spieszy. Śpię dłużej i powoli się zbieram.
Pogoda kiepska- co chwilę deszcz i cały czas zimny wiatr z północy.

Ruszam dopiero po 11 w lekkim deszczyku. Cały czas wmordewind. Dopiero w dwóch bluzach zaczyna się robić w miarę ok, ale palce u rąk i tak kostnieją. Nie taką pogodę sobie wyobrażałem w połowie czerwca..
Pojawiają się w końcu większe góreczki. Zaliczam podjazd o ponad 150m przewyższenia i docieram do Wiżajn- polskiego bieguna zimna. Niestety dzisiaj pogoda tylko to potwierdza to hasło- normalnie tam zmarzłem. Najgorsza pogoda z całego wyjazdu. Za to widoki całkiem fajne chociaż znacznie ograniczone przez padający deszcz.

Docieram do trójstyku granicy pl-ros-lit. Prowadzi do niego ścieżka przyrodnicza, jak się okazuje przez metrowej wysokości chaszcze całe mokre od deszczu, ale skoro już tu jestem to szkoda nie podejść tam. Kończy się to tym, że jestem cały mokry do pasa, a kawałek dalej znajduję drugie dojście do tego punktu po wykoszonej trawce.. Brak słów. Jeszcze po drodze rzucam się na mnie jakieś bydle i później to psisko czeka na drodze, gdy wracam. Udaje się szybko koło niego przejechać.

Od tego miejsca na szczęście pogoda zaczyna się poprawiać i nawet słońce zaczyna się przebijać, a parę kilometrów dalej już ładnie świeci, a ja zaczynam wszystko suszyć. Po górkach gdzie nawet pojawia się serpentyna docieram do Puszczy Rominckiej- "polskiej tajgi". Cały ten odcinek łącznie z jazdą wzdłuż puszczy bardzo fajny- jeden z najfajniejszych na trasie.

Odbijam kawałek z głównej w bok by dotrzeć do mostów w Stańczykach nazywanych suwalskimi "akweduktami". Mosty o długości 200m, zawieszone 36m nad rzeczką płynącą w dole- robią wrażenie. Poza tym górki naokoło bardzo ciekawe i malownicze. Zwijam się stamtąd, gdy pojawia się cały autokar turystów.

Powoli docieram do Gołdapi- mazurskiego ośrodka narciarskiego:) ale już po chwili jadę dalej na Węgorzewo. Znaczna część drogi w remoncie co nie ułatwia poruszania się na przód. Postanawiam skrócić do Pozezdrza bocznymi drogami i trafiam na niekończący się ciąg dziurawych dróg i wsi po kilka domów pośrodku lasów, pól, łąk i jezior.

W końcu ląduję w Giżycku- wymuskany kurort w którym można spotkać mnóstwo odpoczywających Niemców. Przejeżdżam przez centrum do portu, na chwilę pod twierdzę Boyen, ale już zamknięta o tej porze (już po 20) i tylko oglądam mury zewnętrzne.

Najwyższy czas na rozłożenie się gdzieś. Camping dwugwiazdkowy trochę drogi, następny opustoszały (chyba jeszcze się tu sezon nie zaczął) i w końcu rozbijam się na dziko w lesie zaraz nad jeziorem Niegocin. Miejscówka nawet fajna:)
Jeszcze gdzieś w okolicach Giżycka zgubiłem spodnie dresowe w których rano jechałem, a później suszyły się na bagażniku. Wytrzęsło mnie na dziurach i gdzieś musiały wypaść..

Trasa:


Foty:

O poranku nad jeziorem © azbest87


Góreczki przede mną © azbest87


Widok w czasie podjazdu i pogoda do bani © azbest87


Jeziorka niedaleko Litwy © azbest87


Na trójstyku granic © azbest87


Przy ścieżce przyrodniczej w stronę trójstyku © azbest87


Suwalskie obrazki © azbest87


Standardowy widok na mazurach © azbest87


Kolejny obrazek z serii mazurskie krajobrazy © azbest87


Wiadukty w Stańczykach © azbest87


Widok z wiaduktu © azbest87


W Gołdapi © azbest87


Wiatraki za Gołdapią © azbest87


Tysiąc za mną:) © azbest87


W porcie w Giżycku © azbest87


Budynki w Giżycku © azbest87


Widok na jezioro Niegocin z mojej miejscówki do spania © azbest87




  • DST 185.31km
  • Teren 2.00km
  • Czas 08:39
  • VAVG 21.42km/h
  • VMAX 45.04km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 1100m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Bałtyk- dzień 5- W końcu są jeziora

Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 2

Wstaję w miarę wcześnie i ruszam koło 8:40. Niedziela, więc ruch bardzo mały, zresztą w tych terenach też jakiegoś większego bym się nie spodziewał.
Pogoda też dopisuje, słońce ładnie świeci od samego rana.
Cały dzień po małych hopkach, to niby nic, ale jednak cały czas było pod góreczkę, albo w dół- bardzo fajne do jazdy:)

Do Dąbrowy Białostockiej przez Sokółkę sam nie wiem kiedy zleciało. Dalej jadąc na Lipsk przejeżdżam przez Biebrzę i wstępuję na punkt widokowy przy Biebrzańskim Parku Narodowym.

W Lipsku odbijam na Augustów. Gdzie po kilkunastu minutach przypominam sobie, że miałem kupić wodę do picia. W bidonie prawie dno widać, a przede mną 30 km przez Puszczę Augustowską bez jakiejkolwiek miejscowości.. Trochę mnie wysuszyło na tym odcinku. Jak dopadłem sklep w Augustowie to litra soku weszła w mgnieniu oka;)

Przed Augustowem w końcu pojawia się pierwsze jezioro i sam Augustów to całkiem fajne miasteczko, chociaż w jego centrum schodzi się kilka dróg krajowych przez co jest gigantyczny ruch na głównej drodze.

Przerwa nad jeziorkiem na jedzenie i moczenie nóg;) i ruszam drogą na północ, trochę ze sporym ruchem samochodowym, ale po kilkunastu kilometrach odbijam w bok, gdzie ruchu nie ma w ogóle;) Bocznymi drogami docieram do jeziora Wigry, a więc i Wigierskiego Parku Narodowego. Z punktu widokowego bardzo fajny, spokojny krajobraz na jezioro. Musi być bardzo fajnym miejscem do odpoczynku- przynajmniej od tej strony.

Bocznymi drogami docieram niedaleko Suwałek, ale nie miałem ochoty pchać się do miasta. Jadę na wschód do Sejn. Droga wiedzie malowniczo pofałdowanym terenem z towarzyszącymi po bokach co kawałek jeziorami- kolejny miły odcinek.

W Sejnach oglądam tamtejszy kościół i jadę drogą na Szypliszki. I po raz kolejny zapominam kupić wodę. Co prawda na jazdę mi jeszcze starcza, ale to już po 18 i pasuje pomyśleć o noclegu. Do Szypliszek droga zaczyna wić się delikatnie do góry,a ja w już całkowicie wkraczam na tereny Pojezierza Suwalskiego. Po drodze żadnego otwartego sklepu. Spotkani po drodze policjanci też nie są w stanie powiedzieć, gdzie mogę jakiś znaleźć. No ale po spojrzeniu na mapę zauważam, że przecież droga do której jadę to główny ciąg komunikacyjny na Litwę.
Przy niej bez problemu znajduję otwarte sklepy i uzupełniam zapasy.
W międzyczasie trafiam jeszcze na kilka dwujęzycznych nazw miejscowości- tutaj Litwa wkrada się trochę w Polskę;)

Czas na nocleg. Wjeżdżam do pierwszej miejscowości na mojej drodze i pytam o jakieś pole namiotowe, ponieważ spodziewałem się sporych opadów w nocy i nazajutrz i nie chciałem się dlatego rozbijać na dziko.
Jakiś człowiek kieruje mnie z tym do sklepu. Tam się okazuje, że właściciele sklepu udostępniają turystom kawałek nad jeziorem za piątaka:) Tak więc mama spanie nad jeziorkiem w bardzo malowniczej scenerii. Na koniec jeszcze mycie w jeziorze i spać- akurat wtedy zaczyna padać deszcz. Upiekło mi się;)

Jedyny minus to, że zaczynam lekko czuć prawe kolano:/ Niestety towarzyszy mi to już do samego końca wyjazdu, czasem wręcz trochę przeszkadzając. Wydaje mi się, że to przeciążone albo naciągnięte ścięgno. Parę dni odpoczynku w domu i już prawie przeszło:) Widocznie 905 km w 5 dni to za dużo, ale jechało się bardzo łatwo i pod względem kondycyjnym bez najmniejszego problemu:)

Trasa:


Fotorelacja:

Kościół św. Antoniego w Sokółce © azbest87


Pofałdowana droga do Dąbrowy Białostockiej © azbest87


Uwaga krowy!;) © azbest87


Punkt widokowy w Biebrzański Parku Narodowym © azbest87


Nad Biebrzą © azbest87


Jezrioro Sejno koło Augustowa © azbest87


W Augustowie © azbest87


Łódką wszędzie da się przepłynąć © azbest87


Punkt widokowy nad Jeziorem Wigry © azbest87


Wigierski Park Narodowy © azbest87


Śmiesznie pofalowany teren;) © azbest87


Bazylika Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Sejnach © azbest87


To chyba wiem co się uprawia tam nad rzeką:P © azbest87


Kościół w drodze do Szypliszek © azbest87


Powoli trzeba się rozglądać za noclegiem © azbest87


Nocleg nad bardzo malowniczym jeziorkiem Ilgiel w Becejłach © azbest87


Spokój na jeziorze © azbest87


Zachód słońca nad jeziorem też wyglądał świetnie © azbest87




  • DST 191.08km
  • Teren 7.00km
  • Czas 09:09
  • VAVG 20.88km/h
  • VMAX 41.16km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 1292m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Bałtyk- dzień 4- Podlasie wita

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 7

W nocy budzi mnie przejeżdżający obok samochód, ale bez konsekwencji- chyba jakiś poranny wędkarz. Słońce nieśmiało przebija się przez chmury. Ja budzę się dość wcześnie, bo o 6. Później cały poranny rytuał i 7:15 czekam na prom jako pierwszy pasażer. Z samym nieprzepłynięciem schodzi okropnie długo- łącznie z pół godziny, ale w końcu udaje się przedostać na drugą stronę.

W Drodze do Mielnika pojawiają się małe góreczki, a przy wyjeździe z tej miejscowości nawet podjazd z kilkudziesięcioma metrami różnicy wysokości.
Kawałek główną i jadę zobaczyć Św. Górę Grabarkę nazywaną "Jasną Górą polskiego prawosławia".

Na Kleszczele droga wiedzie spokojnie przez lasy i pola. Niby słońce i ciepło, ale co jakiś czas widać na horyzoncie burzowe chmury, która póki co mnie omijają. Z Hajnówki miałem jechać do Białowieży, ale ostatecznie kilka czynników powoduje, że odpuszczam sobie ten odcinek i przejeżdżam skrajem puszczy Białowieskiej do Narewki. Przejeżdżam przez rzekę Narew opodal zbiornika Siemianówka.

Od Hajnówki ścigam się z burzą, która dopada mnie w Juszkowym Grodzie. W ostatniej chwili dopadam przystanek, a chwilę później przechodzi mega ulewa- fuks:) Przerwa na jedzenie. W międzyczasie przyplątał się miejscowy żul, który próbował jeszcze wyciągnąć kasę na wino. Przestaje padać, więc uwalniam się od niego ruszając dalej w drogę, a jego zostawiając z niedowierzaniem, że jestem z Rzeszowa;)

Po paru kilometrach zaczyna kropić, a gdy dojeżdżam do drogi na Bobrowniki to już leje. Ubieram pelerynę przeciwdeszczową i jadę swoje. Kawałek przed granicą chwila przerwy na przystanku i wjeżdżam w leśną, piaszczystą drogą przez Puszczę Knyszyńską. Nie był to zbyt łatwy odcinek na slickach. Dojeżdżam do Łużan- mega odludzie, kilak domów w środku lasu i tyle. Jadę dalej. Wyjeżdżam w Kruszynianach- jedynej w Polsce wsi tatarskiej. Odnajduję tam również jedyny w Polsce meczet tatarski co łączy się z ustaniem w końcu deszczu. Tam też dojeżdża do mnie para Niemców na rowerach. Z moimi marnymi zdolnościami językowi jakoś udaję się trochę porozmawiać, czy to po niemiecku, czy po angielsku. Razem zwiedzamy meczet w którym gość, który opowiadał o wszystkim zachowywał się i mówił jakby chciał to jak najszybciej odbębnić i się nas pozbyć;)

Ruszam samemu w stronę Krynek, żeby odnaleźć jakiś sklep i zrobić potrzebne zakupy przed wieczorem, który nieuchronnie się zbliżał. Pogoda po deszczu robi się bardzo przyjemna i jedzie się super, dlatego jadę trochę dłużej niż zamierzałem. W końcu w Słójce pytam o możliwość rozbicia namiotu i ostatecznie mogę się rozłożyć za domem koło kapliczki. Znowu towarzyszy mi na koniec dnia ciekawy zachód słońca i świetnie wyglądająca mgła, która podnosi się z pobliskich bagien ostatecznie zasłaniając całą dolinę w której spałem.

Gdyby nie burza pewnie 200 by dzisiaj stuknęło bez problemu;)

Trasa:


Zdjęcia:

Przeprawa promowa Gnojno- Niemirów © azbest87


Krzyże na Górze Grabarce © azbest87


Cerkiew na Grabarce © azbest87


Cerkiew ale szczerze mówiąc nie pamiętam gdzie;) © azbest87


Odcinek skrajem Puszczy Białowieskiej © azbest87


Na niebie burza chmura, a później burza z chmur;) © azbest87


Przekraczam Narew © azbest87


Chwilę później ta burza przeszła nade mną.. © azbest87


Kolejna z napotkanych cerkwi- spotkałem ich mnóstwo po drodze, tutaj wrzucam tylko małą część z nich. © azbest87


Meczet tatarski w Kruszynianach © azbest87


Wnętrze meczetu © azbest87


Przydrożne drzewa za Krynkami © azbest87


Takie tam drzewko o zachodzie © azbest87


Słońce na dziś już się kończy © azbest87


Wschodzące wieczorne mgły © azbest87




  • DST 185.35km
  • Teren 3.00km
  • Czas 08:11
  • VAVG 22.65km/h
  • VMAX 42.77km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 565m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Bałtyk- dzień 3- Nadbużanka, czyli płaskość widzę

Piątek, 8 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 6

Noc spokojna. Obudziłem się koło 6:30, ale chwila drzemki zmieniła się w godzinę;) Jedzenie, pakowanie i kilkanaście minut przed 9 już jadę. Pogoda jak wczoraj, czyli zachmurzone rano niebo rozpogadza się i mam przyjemne słoneczko do jazdy:)

Początek dzisiaj bardzo szybki. Mimo sakw przez kilkadziesiąt km średnia ponad 24. Cały czas po prawej ręce towarzyszy mi Bug, a za nim najpierw Ukraina,a później Białoruś.

Mimo to, że płasko jedzie się całkiem fajnie. Naokoło lasy, pola, cisza i spokój, a o to między innymi właśnie chodziło w tym wyjeździe:) Samopoczucie naprawdę dobre.

Dorohusk i Włodawę (przerwa na żarełko) mijam dość szybko. Za Włodawą minimalnie pofalowany krajobraz, a dalej znowu płaskość. Największym podjazdem tutaj było wjechanie na wiadukt prowadzący nad drogą do granicy w okolicach Terespola;) Pod spodem ładny sznurek ciężarówek w kolejce do granicy. Kawałek dalej mijam pielgrzymkę zmierzająca na Świętą Górę Grabarkę.

W Neple w końcu czas na dłuższą przerwę i uzupełnienie kalorii. Przy okazji mycie w rzece:) Gdy ruszam zauważam chmurę, która pojawiła się w międzyczasie, a była schowana za drzewami. Niestety jej trajektoria ewidentnie przecinała się z moją. Po drodze wstępuję na szybko pod sanktuarium w Pratulinie i próbuje uciekać chmurze.

Dojeżdżam do Janowa Podlaskiego i robię zakupy. Ogólnie bardzo przyjemne miasteczko- spodobało mi się. Zaczyna delikatnie kropić. Po wyjechaniu z miasteczka zaczyna trochę mocniej dlatego moment przeczekuję pod drzewem. Zaraz się uspokaja, a chmura przechodzi jakoś bokiem, jednak cały czas mam ją na oku;)

Tutaj też w końcu zaczynają się jakieś góreczki przy zjeździe w stronę Buga. Może niezbyt wysokie, ale nawet pojawiają się znaki "stromy zjazd".
W końcu docieram do przeprawy promowej w Gnojnowie, ale spóźniłem się pół godziny. Muszę na tym brzegu przeczekać do jutra. Prom zaczyna kursować od 7.

Do wsi nie chce mi się już wracać, więc plącząc się wzdłuż Bugu szukam miejsca na spanie. Najpierw w prawo, ale przypomniałem sobie, że przecież granica jest z 200 m ode mnie;) Tak więc pojechałem z kilometr w przeciwną stronę i rozłożyłem się nad brzegiem Bugu, przy towarzyszącym mi świetnym zachodzie słońca.

Przez to, że brak tu górek ilości przejeżdżanych km dziennie nawet mnie zaskoczyły;)

Trasa:


I foty:

Miejscówka w ogrodzie © azbest87


Po drugiej stronie Buga już Ukraina © azbest87


Rezerwat "Magazyn" © azbest87


Z widokiem na Włodawę © azbest87


Kościół we Włodawie © azbest87


Kościół św. Piotra i Pawła w Hannie © azbest87


Kościół p.w. Matki Boskiej Różańcowej w Sławatyczach © azbest87


Cerkiew Opieki Matki Boskiej w Sławatyczach © azbest87


Najwyższe wzniesienie tamtych terenów- wiadukt nad drogą;) © azbest87


A tak wygląda chmura burzowa;) © azbest87


Stary Bubel- i wszystko jasne;) © azbest87


Dróżka nad Bugiem © azbest87


Zachód słońca nad Bugiem © azbest87


Zachód po raz drugi © azbest87




  • DST 174.78km
  • Teren 3.00km
  • Czas 08:12
  • VAVG 21.31km/h
  • VMAX 48.48km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 738m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Bałtyk- dzień 2- Lubelskie odludzia i spotkanie z Bugiem

Czwartek, 7 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 3

Budzę się dość wcześnie, ale pada deszcze, tak więc przekręcam się tylko na drugi bok i idę spać dalej. Wstaję o 7:30 i ruszam godzinę później, a w tym czasie niebo zaczyna się ładnie rozpogadzać. Na drogę dostaję jeszcze od Pani Gospodarz kawałek wafla domowej roboty:)

Szybko docieram do Narola, gdzie przez krzaki oglądam pałac Łosiów. Niestety całość ogrodzona i jest w remoncie, więc ciężko go dokładnie obejrzeć. Dalej miałem jechać drogą na Bełżec, ale zamknięta dla ruchu, a objazd jest dość bardzo naokoło. Ja jednak wybieram się inną drogą, która przez las ma mnie doprowadzić do Tomaszowa Lubelskiego i dokładnie tak mi się udaje.

W miasteczku przejeżdżam przez centrum i oglądam ciekawsze zabytki, a następnie kieruję się na wschód. Po pagórkowatym Roztoczu teren teraz co raz bardziej się wypłaszcza, a im bliżej granicy tym asfalt co raz gorszy.

W Ulhówku robię przerwę na jedzenie, a następnie odbijam w stronę Korczmina. Po drodze co kawałek można spotkać straż graniczną. W sumie nie ma się co dziwić- granica będzie tuż obok mnie. Oglądam po kolei trzy cerkwie- w Korczminie, Budyninie i Chłopiatyniu. Po małych hopkach i mega dziurawych drogach zaczynam kierować się na północ. W międzyczasie zauważam jeszcze, że tylne koło złapało luz na piaście. Dziury, obciążenie, no i przede wszystkim ilość już przejechanych już do tej pory km na tym kole przy takim obciążeniu robią swoje. Piasta do wymiany, a póki co mam tylko nadzieję, że wytrzyma do końca.

Z Dołhobyczowa prosto na Hrubieszów, który raczej mnie nie zachwycił, więc zaraz jadę dalej do Zosina, czyli najdalej na wschód wysuniętej miejscowości w Polsce. Pojawia się Nadbużański Obszar Chronionego Krajobrazu, a ja wjeżdżam na tzw. nadbużankę, czyli spokojną drogę ciągnącą się wzdłuż Bugu i jednocześnie polskiej granicy.

W Horodle spotykam innego kolarza-turystę z którym chwilę rozmawiam. Gdy mam ruszać dalej zaczyna padać, więc przyjmuję zaproszenie na herbatę i dłuższą pogawędkę sporo dowiadując się o tutejszych terenach. W końcu jednak ruszam dalej, kawałek w towarzystwie oglądając przy okazji kopie unii horodelskiej.

Mokra i dziurawa droga nie pozwala się rozpędzić, ale w końcu docieram do Dubienki i szukam miejsca do spania. Udaje się pytając kobiety jadącej przede mną rowerem, która akurat skręcała do swojego domu. Rozkładam się w ogrodzie, dostaję wrzątek, jem kolację i idę spać.

Trasa:


Trochę fot:

Kościół w Narolu © azbest87


Widoczki przy drodze © azbest87


Cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy w Tomaszowie Lubelskim- remontowana od góry;) © azbest87


Krajobraz za Tomaszowem Lubelskim © azbest87


Pola przy drodze © azbest87


Cerkiew greckokatolicka pw. Objawienia Pańskiego w Korczminie © azbest87


Cerkiew pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Budyninie © azbest87


Cerkiew Zesłania Ducha Świętego w Chłopiatynie © azbest87


A tak wyglądały krajobrazy w tamtym rejonie © azbest87


Cerkiew prawosławna pw. św. Symeona Słupnika w Dołhobyczowie © azbest87


Nadbużański Obszar Chronionego Krajobrazu © azbest87


Kopiec unii horodelskiej w Horodle © azbest87


Widok z kopca © azbest87


Zachodzące słońce zrobiło mały pokaz nad okolicznymi polami © azbest87




  • DST 168.57km
  • Teren 11.00km
  • Czas 08:25
  • VAVG 20.03km/h
  • VMAX 51.94km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 1147m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Bałtyk- dzień 1- Na Roztocze

Środa, 6 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 4

Trasa którą chciałem pokonać jeszcze w zeszłym roku, ale plany się wtedy pozmieniały. Teraz miałem możliwość, więc trzeba było zaliczyć wyjazd nad morze:) Co prawda nie byłem pewny swojej formy, bo trochę mało dłuższych wypadów było w tym roku, ale po płaskich terenach nie spodziewałem się zbyt wymagających odcinków.
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym pojechał tak po prostu nad morze najkrótszą drogą, dlatego trasa trochę naokoło, ale co i jak to dopiero w następnych wpisach:)
Zapraszam do lektury:)

Mimo wyjazdu jakoś nie chciało mi się rano wstać. Pogoda też taka średnia, ale tego akurat się spodziewałem. Wyjeżdżam dopiero koło 8:40 z pod bloku i jadę jeszcze na moment do Ani, a później obwodnicą w stronę Tesco na stację, żeby napompować koła o czym zapomniałem wcześniej.

Z odpowiednim ciśnieniem w oponach w końcu ruszam. Początkowo dobrze znanymi mi drogami, czyli wyjazd przez Słocinę. Bocznymi asfaltami do Albigowej, następnie na Markową i do Urzejowic. Tutaj już dawno nie byłem, jeszcze sobie źle skręciłem na jednym skrzyżowaniu i przez przypadek obejrzałem drewnianą cerkiew greckokatolicką w Krzeczowicach. Stąd już prosto na Jarosław.

W Jarosławiu trochę plątania po mieście i przerwa na jedzenie. Nie chciałem tu tracić zbyt dużo czasu ponieważ zwiedzałem to miasto już dokładnie. Wyjeżdżam z miasta, przekraczam San i zaczynają się tereny dotychczas mi nie znane.

Po pierwsze robi się płasko. Na szczęście to nowe tereny i jedzie się całkiem ok, więc tak bardzo mi to nie przeszkadza. Oglądam po drodze cmentarz z I wojny światowej w Ryszkowej Woli i jadę na Oleszyce a stamtąd do Lubaczowa. Stwierdzam, że trochę za szybko mi idzie, więc czas na trochę dłuższą przerwę i jakieś jedzenie.

Po godzinie 14 zaczyna się robić w miarę ciepło, jak również powoli pojawiają się pierwsze promienie słońca. W końcu chmury prawie całkowicie ustępują i robi się bardzo przyjemny dzień:)

Bułki z Lubaczowa się przyjęły, wiec zaczyna się jechać dużo lepiej i szybciej. Tak docieram do Horyńca Zdroju. Takie tam miasteczko uzdrowiskowe. Fajnie, spokojnie, ale bardzo nie zachwyca. Bardziej mnie interesują rzeczy, które mogę obejrzeć w okolicach.

Najpierw wyjazd w stronę granicy ukraińskiej do Radruża. Tam moim celem jest cerkiew św. Paraskewy z 1583 r., która znajduje się dosłownie paręset metrów od granicy. Wracam do Horyńca i szlakiem turystycznym przez las udaje się w stronę kaplicy na wodzie w Nowinach Horynieckich. Jazda na slickach z obładowanym rowerem po lesie łatwa nie była, ale przejechać się dało;) W końcu docieram na miejsce- trzeba przyznać, że mi się spodobało i warto było tutaj jechać.

Chcąc innym szlakiem przebić się do asfaltu oczywiście się gubię. Standard. Przez to wyjeżdżam na polankę z terenem otoczonym ogrodzeniem z drutem kolczastym i kilkoma ogromnymi antenami satelitarnym. Z tego co się później dowiaduję jest to jakaś wojskowa stacja wczesnego ostrzegania. Oczywiście z zakazem robienia zdjęć (można takowe zobaczyć poniżej:P). Szkoda tylko, że ja powinienem się znaleźć z drugiej strony tego ogrodzonego terenu, a tak to zjeżdżam w drugą stronę po bardzo malowniczej łące pełnej kwiatów. Także nie ma co żałować;)

Zjazd kończę znowu w Nowinach Horynieckich, więc tam docieram do asfaltu i przez roztoczańskie lasy dojeżdżam w końcu do Werchraty, gdzie udaje się zrobić zakupy. Tym samym przebijam się przez środek Południoworoztoczańskiego Parku Krajobrazowego.

Zaczynam szukanie noclegu. Mnóstwo miejsc, gdzie można by się rozłożyć na dziko, ale postanawiam spróbować spania u jakiegoś gospodarza. Dojeżdżam do Woli Wielkiej, oglądam tamtejsza cerkiew pw. Opieki NMP z 1755 r. rozmawiając przy okazji z jakimś staruszkiem. Przy wyjeździe ze wsi pytam się o możliwość rozłożenia namiotu, a ostatecznie ląduję na sianie w stodole:) To dobrze bo w nocy padał deszcz i nie musiałem rano pakować mokrego namiotu. Kolację zjadam w towarzystwie Pani Gospodarz rozmawiając o tym i tamtym:)

Się opisałem..;)

Trasa w przybliżeniu:


I porcja zdjęć z dnia pierwszego:

Taki widok pól towarzyszył mi niemal do końca © azbest87


Cerkiew w Krzeczowicach © azbest87


Autostrada się buduje © azbest87


Ulica prowadząca do rynku w Jarosławiu © azbest87


Opactwo Benedyktynek w Jarosławiu © azbest87


Na cmentarzu wojennym w Ryszkowej Woli © azbest87


Roztoczańskie górki już się pojawiają © azbest87


Na drodze do Radruża © azbest87


Cerkiew w Radrużu © azbest87


Wnętrze cerkwi © azbest87


Jeden z krzyży cmentarnych obok cerkwi © azbest87


Kaplica na wodze w Nowinach Horynieckich © azbest87


Wojskowa stacja wczesnego ostrzegania © azbest87


Na Roztoczu © azbest87


Roztocze- idealne na spokojny odpoczynek © azbest87


Cerkiew w Woli Wielkiej © azbest87


Razem z tym wpisem mały jubileusz, czyli 50 000 km przejechane razem z Bikestats:)