Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 96750.34 kilometrów w tym 7732.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.51 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Do Turcji 2011

Dystans całkowity:2790.49 km (w terenie 20.00 km; 0.72%)
Czas w ruchu:149:25
Średnia prędkość:18.68 km/h
Maksymalna prędkość:77.66 km/h
Suma podjazdów:22869 m
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:107.33 km i 5h 44m
Więcej statystyk
  • DST 68.73km
  • Czas 03:26
  • VAVG 20.02km/h
  • VMAX 47.57km/h
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 27 i 28- Powrót do domu!

Czwartek, 11 sierpnia 2011 · dodano: 20.09.2011 | Komentarze 4

Ostatnie dwa dni z wyprawy w czasie których jazdy już było nie wiele. No przynajmniej tej rowerowej, bo innej to, aż za dużo.
Pierwszy z tych dni spędzamy cały w pociągu z Istambułu do Bukaresztu- czas jazdy 23 godziny. Pod koniec już trochę świrowaliśmy w pociągu- za dużo w zamknięciu:P
Chcieliśmy trochę odespać, ale wszelkie służby skrzętnie nam w tym przeszkadzały. Turcy nie wchodzili do pociągu by sprawdzić paszporty tylko trzeba było o 3 w nocy wędrować w deszczu na dworzec. Później średnio co godzinę- półtorej ktoś przychodził, żeby albo pokazać bilety, albo przestawić rowery, albo coś tam..
Całą noc i pół dnia pada deszcze- to ostatecznie przypomina o tym, że wracamy do domu;)
W Bukareszcie mamy farta i pociąg na drugi koniec Rumunii do Suczawy za półtorej godziny, więc zdążamy tylko coś zjeść i ładujemy się w pociąg na kolejną noc. Tym razem osobówka i trochę problemów z rowerami, ale ostatecznie łapówka ucina wszelkie problemy;)
Rano znowu oglądam wschód słońca. Szukamy jakiegoś transportu na Ukrainę, ale nic nie ma, więc ruszamy rowerami. W końcu to nie tak daleko. Tylko szkoda, że znowu pod wiatr:/ Po rumuńskich hopkach docieramy na granicę, a za nią kolejny fuks;) Marcin zauważa, że mija nas polska ciężarówka na przemyskich blachach! Zaczynamy machać i zatrzymuje się. Na nasze szczęście akurat jedzie do Polski i to na pusto, więc bez problemów może nas zabrać:D Za co Panu kierowcy dziękujemy i postawiliśmy obiad:) Droga mija na rozmowach, a Marcinowi po części na spaniu:P Tym oto sposobem pod wieczór jesteśmy już pod polską granicą, którą przekraczamy na rowerach robiąc wcześniej małe zakupy;)
Na granicy jeszcze wywiad do TV i mykamy 13 km rowerami do Przemyśla. Okazuje się, że nie ma już transportu do Rzeszowa, więc wbijamy się do autobusu jadącego przez Łańcut w którym wysiadamy (zapłaciłem za niego połowę mniej niż za turecki tylko że tam jechałem 300 km w eleganckich warunkach, a tu 70 km zwykłym pks-em... masakra..). Z Łańcuta zabiera nas samochodem Mateusz, któremu za to wielkie dzięki!:) W ten oto sposób koło 2 w nocy w końcu jestem w domu po 4 tygodniach w podróży.

Zdjęcia z powrotu:

Bułgaria z pociągu © azbest87


Bułgarskie klimaty © azbest87


Dobrze że siedzieliśmy w pociągu bo lało przez większość dnia © azbest87


Przerkaczamy z powrotem Dunaj © azbest87


Z serii: co się robi gdy się nudzi w pociągu;) © azbest87


Zachód słońca w pociągu © azbest87


Zachód słońca nad polami © azbest87


I zachód słońca po raz kolejny © azbest87


Ciężarówką przez Ukrainę:) © azbest87




  • DST 53.80km
  • Czas 05:00
  • VAVG 10.76km/h
  • VMAX 49.42km/h
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 25 i 26- Zwiedzanie Istambułu

Wtorek, 9 sierpnia 2011 · dodano: 20.09.2011 | Komentarze 0

Pobudka o 8 i jedziemy taksówką do restauracji gdzie zostawiliśmy nasze rowery. Stamtąd mamy blisko na dworzec autobusowy. Jeszcze dostajemy śniadanie:) Na początku nie chcieli zgodzić się na rowery, ale ostatecznie po ściągnięciu kół nie było już problemów.
Autobus można by powiedzieć bardzo wygodny- w Polsce takiego nie uświadczy. Na każdym oparciu ma się przed sobą panel LCD z muzyką filmami itp:) Do tego pan kelner z napojami i ciasteczkami:D Prawie jak w samolocie. Dlatego droga idzie bardzo przyjemnie i w międzyczasie odsypiamy nocne siedzenie;)
Po ponad 6 h jazdy docieramy do Istambułu w którym będziemy musieli szukać na drugi dzień jakiejś optymalnej drogi do domu. Najpierw jednak muszę zdobyć pieniądze od rodziców dzięki którym będę mógł wrócić do domu;) Składanie rowerów trochę schodzi ponieważ Marcin znowu musi centrować rozpadające się koło. Poza tym idziemy jeszcze zjeść tureckiego kebaba i postanawiamy skorzystać z internetu (musiałem znaleźć placówkę Western Union i szukaliśmy jakiejś drogi do domu, bo jazda autobusem okazuje się, że odpada;). Wyjazd z dworca w stronę centrum to koszmar i to już po ciemku. Długo kręcimy się po różnych wiaduktach zanim udaje się w końcu trafić na odpowiednią drogą. Do centrum docieramy gdzieś po 22. Oglądamy część zabytków pięknie oświetlonych w nocy. Jemy kolejnego kebaba. Spotykamy Polaków i umiejscawiamy się na ławkach w parku niedaleko Niebieskiego Meczetu. Ostatecznie to właśnie było nasze miejsce noclegowe:P Próbowaliśmy spać na zmiany, choć zmęczenie dawało nieźle w kość. Ogółem spałem w nocy może ze 2 godziny.
Rano po wschodzie słońca jedziemy na dworzec poszukać połączeń kolejowych i do portu poszukać ewentualnie promu. Po rozważeniu możliwości jakie nam zostały decydujemy się na jazdę do Bukaresztu pociągiem, a dalej będziemy szukać.
Teraz czas na znalezienie placówki Western Union. Było trochę problemów z tym na początek, ale ostatecznie w trzeciej z rzędu placówce udaje się wybrać kasę i już jestem spokojniejszy o powrót do domu:)
Pociąg dopiero o 22, więc resztę dnia spędzamy na zwiedzaniu miasta. Zjadamy kolejne kebaby, pijemy herbatkę z tureckim rowerzystą i gadamy ze spotkanymi Polakami:) Na dworcu poznajemy jeszcze Kubę z Krakowa, który początkowo jechał również naszym pociągiem jednak do Polski ostatecznie wracał przez Belgrad.
Przed nami teraz 23 godziny w pociągu, więc na początek pijemy sobie winko i idziemy spać. Mieliśmy cały przedział dla siebie:D

Zdjęcia z tych dwóch dni w Istambule:

Zonguldak o poranku © azbest87


Istambulskie wieżowce © azbest87


Istambuł nocą © azbest87


Błękitny meczet w nocy © azbest87


W centrum Istambułu © azbest87


Hagia Sofia w nocy © azbest87


Park w którym spaliśmy;) © azbest87


Błękitny meczet o poranku © azbest87


Dworzec w Istambule © azbest87


Cieśnina Bosfor we mgle © azbest87


Opodal Nowego Meczetu © azbest87


W ciasnych bazarowych uliczkach Istambułu © azbest87


Ktoś chętny na zegarek? © azbest87


Chłopiec ulicy © azbest87


Ostatnie spojrzenie na dworzec i czas do Bukaresztu © azbest87




  • DST 37.07km
  • Czas 02:22
  • VAVG 15.66km/h
  • VMAX 57.09km/h
  • Podjazdy 942m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 24- Zonguldak i koniec!

Poniedziałek, 8 sierpnia 2011 · dodano: 20.09.2011 | Komentarze 3

Śpimy do 9 z racji wczorajszej jazdy do późna. Zresztą do końca naszej podróży zostało już niewiele. Ruszamy po 11 i na dobry początek 1,5 km podjazdu z nachyleniem na oko ponad 15%. Na prawdę ciężko było się tam wgramolić z obciążonym rowerem. Na górze miałem średnią prędkość 6,5 km/h :P Po krótkim zjeździe zatrzymujemy się na śniadanie przy sklepie. Tam ludzie okazują nam drogę na Zonguldak zadzierając rękę wysoko do góry. Myślałem że chodzi tylko o to, że będzie pod górkę, ale oni pokazywali, że będzie tak stromo;) I było! Znowu 2 km podjazdu który był jeszcze trochę bardziej stromy niż poprzedni. Prędkość 6 km/h nie przekraczała. Sporo odcinków na pewno przekraczało 20%. Za to na górze genialne widoki na góry i morze jednocześnie. Mimo że jechało się ciągle góra- dół to przy takich widokach jechało się świetnie:) Pokonujemy spory zjazd i wymuszona przerwa. Marcina koło nie wytrzymuje- "fachowa" robota tureckiego specjalisty okazuje się partactwem i kilkanaście km przed końcem trzeba wymieniać szprychę i centrować koło. W końcu udaję się je doprowadzić do jako takiej używalności i kończymy zjazd w okolicach morze. Jeszcze kawałek jazdy wzdłuż niego i jest! Zonguldak zdobyty! Cel naszej podróży osiągnięty. Pamiątkowe zdjęcie pod tablicę z nazwą miasta i wjeżdżamy do niego.
Po wjechaniu do miasta zaczepiają nas Turcy i pytają o akcję. Kończy się to tak, że zapraszają nas na obiad do restauracji:D Poznajemy wielu ich znajomych i cały wieczór i część nocy spędzamy z nimi przed klubokawiarnią:) Dajemy jeszcze krótki wywiad do lokalnej gazety. Jemy z nimi kolację na zakończenie ramazanu i siedzimy do późna w nocy razem z innymi. Nocleg mamy ostatecznie w mieszkaniu u właścicielki restauracji w której siedzieliśmy. Widok z okna na całe miasto w nocy robi wrażenie:)
Tak kończy się nasza droga w tą stronę. Jeszcze tylko powrót, który wcale taki łatwy nie był i nie taki krótki i w czasie którego korzystaliśmy z niemal każdego możliwego sposobu transportowania:P Ale to się jeszcze tu pojawi;)

Mapa:


Zdjęcia:

Widoki w czasie podjazdu © azbest87


Widok z góry- w tle morze © azbest87


To zdjęcie i tak nie oddaje tego jakie w rzeczywistości były nachylenia na górkach © azbest87


Turecki krajobraz © azbest87


Po tureckich drogach © azbest87


Tatkie tam.. z widokiem na Morze Czarne:) © azbest87


Krajobrazy były genialne:) © azbest87


Marcinowy rower © azbest87


Chwila odpoczynku;) © azbest87


Domki na górkach © azbest87


Taka sobie mała panoramka zatoki Morza Czarnego © azbest87


A tak Turcy radzą sobie z budową dróg na tych górkach;) © azbest87


Parasolki © azbest87


Jazda wśród skał © azbest87


Góry wychodzące prosto z morza © azbest87


Zonguldakowe górki © azbest87


I jeszcze kilka fotek z aparatu Marcina:
Zonguldak zdobyty! © azbest87


Turcy którzy nam zgotowali przywitanie i właścicielka restauratcji w której bawiliśmy do późna w nocy © azbest87


Zonguldak nocą © azbest87




  • DST 130.26km
  • Teren 1.00km
  • Czas 07:33
  • VAVG 17.25km/h
  • VMAX 57.03km/h
  • Podjazdy 1680m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 23- Góry nad Morzem Czarnym

Niedziela, 7 sierpnia 2011 · dodano: 13.09.2011 | Komentarze 0

Nocleg koło meczetu, więc znowu nas budziły w nocy bębny. Rano Marcin centruje koło, a ja w tym czasie zajadam śliwki które dostaliśmy od imama:) W końcu ruszamy i znowu pod wiatr- już zaczynam mieć go serdecznie dość! Po 20 km docieramy znowu nad Morze Czarne i zaczynają się świetne widoki. Droga cały czas prowadzi nie dalej jak 500 m od morza, a z drugiej strony wznoszą się wysokie górki przekraczające nie raz 1500 m wysokości.
Robimy koło południa przerwę na pływanie w morzu, ale długo tam nie wytrzymujemy z racji, że woda w tej zatoce jest lodowata! Po 20 minutach zabawy w falach prawie nie czułem palców u stóp;)
Po tej przerwie zaczynają się niezłe górki. Cały czas jedziemy wzdłuż morza, a tu hopki po 100 lub więcej metrów w górę i to o nachyleniach nie mniejszych niż 15%. Nieźle dają w kość, ale powoli wspinamy się na kolejne z nich. Widoki też niemal jak w górach chociaż ciągle jesteśmy nie więcej jak kilometr od morza.
Zmyleni przez tubylców postanawiamy jechać tak długo, aż dotrzemy do celu naszej wyprawy, czyli do Zonguldaku. Po drodze mamy bardzo malowniczy zachód słońca nad morzem. Jedziemy przez centrum Eregli, które jest pełne ludzi z racji zakończenia już na dzisiaj ramazanu.
Myśleliśmy że jadąc przez miasto skrócimy trochę. Okazało się jednak, że droga idąc wzdłuż morza ma dla nas sporo niespodzianek w postaci ciągnących się jeden za drugim stromych podjazdów jeszcze cięższych niż te które mieliśmy po południu. Do tego zjazdy w kompletnych ciemnościach drogą idącą urwiskiem kilkadziesiąt metrów nad morzem.
Okazuje się, że jednak do naszego celu jest trochę więcej kilometrów niż nam mówiono. W końcu gdzieś koło 1 w nocy przejeżdżamy obok warsztatu, którego pracownik proponuje nam rozłożenie namiotu obok z czego szybko korzystamy;) Jeszcze wspólna herbatka i spanie, a jutro koniec trasy w tą stronę;)

Trasa:


Zdjęcia:

Spanie koło meczetu © azbest87


To wysypisko śmieci to w rzeczywistości czyjeś "domki" © azbest87


U nas to co najwyżej jakieś dęby rosną na ulicach;) © azbest87


Górki nad morzem © azbest87


Nad zatoczką w której pływaliśmy © azbest87


Morze Czarne © azbest87


Tureckie górki © azbest87


Domy i domki w gęstwinie © azbest87


Droga wzdłuż morza © azbest87


Widok na Morze Czarne © azbest87


Marcin robi foty © azbest87


Morze o zachodzie © azbest87


Marcin o zachodzie © azbest87


I jeszcze koparka o zachodzie;) © azbest87


Panowie ze stacji którzy poczęstowali nas herbatką i czekoladkami:) © azbest87




  • DST 102.29km
  • Czas 05:38
  • VAVG 18.16km/h
  • VMAX 43.63km/h
  • Podjazdy 706m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 22- Z wiatrem zmagania

Sobota, 6 sierpnia 2011 · dodano: 13.09.2011 | Komentarze 0

Z rana krótki spacer nad morzem, żeby cyknąć parę fotek ponieważ Marcin oczywiście jeszcze śpi;) W końcu ruszamy i od razu daje się nam we znaki mocny wiatr w twarz. Już 5 dzień z rzędu jedziemy pod wiatr i to bynajmniej nie jest byle jaki wiaterek- cały czas porządnie dmucha. Tak że chwilami ciężko utrzymywać prędkość ponad 20 km/h. W Izmicie szukamy miejsca do wymiany dolarów, ponieważ musiałem trochę pieniędzy pożyczyć od Marcina, żeby mi starczyło przynajmniej do czasu powrotu do Istambułu. Po drodze jeszcze w piekarni Marcin dostaje za darmo dwa bochenki chleba i dwie paczki ciastek:) W Sarakoy odbijamy w końcu z głównej drogi z którą już kilka dni się męczymy i jedziemy na północ w stronę Morza Czarnego. Zatrzymujemy się 20 km przed Karapasą i gość ze sklepu pokazuje nam lasek w którym możemy się rozbić, oraz otwartą łazienkę koło meczetu do ewentualnego mycia. Po zagadaniu dostajemy jednak możliwość rozbicia się koło meczetu:D a Panowie z knajpki, który była obok stawiają nam przekąskę i herbatę. Próbujemy trochę z nimi pogadać naszym kaleczącym tureckim prosto z kartek;P Później jeszcze gotujemy resztki makaronu i w miarę najedzenie kładziemy się spać.
W nocy znowu budzą nas znane już nam odgłosy bębnów związanych z jakimiś modlitwami muzułmanów.
Podczas jazdy z Izmitu do Sarakoy wzdłuż jeziora, które znajduje się praktycznie na wysokości poziomu morza towarzyszyły nam wspaniałe widoki. Tuż obok jeziora górki ponad 500-metrowe, natomiast w oddali zarysy gór, które już przekraczały swoją wysokością 1600 m. Kolejny dzień z genialnymi widokami:)

Trasa:


Zdjęcia:

My spaliśmy kilkanaście metrów dalej © azbest87


Góreczki skrajem których jechaliśmy © azbest87


W nocy ten tankowiec był świetnie oświetlony © azbest87


Na takie widoki natykaliśmy się nie raz © azbest87


Pan Piekarz który sprezentował nam chleb i ciastka:) © azbest87


Dzień bez zdjęcia meczetu to dzień stracony;) © azbest87


Góreczki nad jeziorem © azbest87


Droga którą się poruszaliśmy © azbest87


Kolejne zdjęcie z serii tureckie meczety © azbest87


Po takich góreczkach przyjemnie się jeździ © azbest87




  • DST 46.43km
  • Czas 03:00
  • VAVG 15.48km/h
  • VMAX 65.44km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Podjazdy 734m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 21- Kradzież :(

Piątek, 5 sierpnia 2011 · dodano: 13.09.2011 | Komentarze 3

Wstajemy o 6:20 i zbieramy się z feralnego parkingu. Ruszamy bez śniadania z myślą, że zrobimy je gdzieś później. Po drodze tylko chwila przerwy na wc przy stacji benzynowej. Zjeżdżamy do miasta Dilovasi i pod sklepem robimy przerwę na jedzenie. Gdy sobie pojedliśmy chciałem pochować resztę rzeczy i zauważam, że nie ma mojego portfel, który zawsze chowam w sakwie na kierownicy. Niestety został skradziony chociaż cały czas siedziałem 3 m od rower:/
W jednej chwili zostałem bez pieniędzy 2000 km od domu. Nie mówiąc o stracie dokumentów takich jak dowód, legitymacja, karty do bankomatu, itp. Na szczęście paszport miałem schowany gdzie indziej, więc przynajmniej miałem jak później przekroczyć granicę.
Ogólnie koło sklepu robi się trochę zamieszania, a właściciel wzywa policję. Ostatecznie jedziemy za policją na komendę. To też łatwe nie było. Nie sądziłem, że górki w mieście mogą mieć takie nachylenie :O Tam było spokojnie ponad 15%, ledwie się wytoczyliśmy na tą górę, a radiowóz musiał na nas czekać co kawałek. Na miejscu zeznania, opisanie podejrzanych gości, którzy kręcili się przy rowerach i prawdopodobnie oni zwinęli portfel i tym podobna zabawa;) Zajmował się nami sam komendant, który jako jedyny mówił po angielsku. Polecił nam również zostać tam parę godzin do ewentualnego wyjaśnienia sytuacji. Dlatego spędzamy w ogrodzie przy komendzie większość dnia przy okazji odsypiając kiepską noc.
No cóż po części sam sobie jestem winny. Dwa dni wcześniej przekładałem pieniądze między portfelami i tak jakoś się stało, że praktycznie wszystkie wylądowały w jednym. Miałem je rozdzielić, ale oczywiście zapomniałem:/
W międzyczasie mieliśmy jeszcze wizję przez lustro weneckie, ale to niestety nie trafiona interwencja policji.
Przez tą akcję kompletnie straciłem humor:/ jednak by dłużej nie siedzieć bezproduktywnie w miejscu postanawiamy po południu ruszyć w dalszą drogę.
Zjazd od komisariatu taki stromy, że chwilami miałem problem z wyhamowaniem roweru, a to normalna droga w mieście!
Droga znowu wiedzie wzdłuż zatoki Morza Marmara. Po obu jej stronach wznoszą się wysokie górki, które tworzą korytarz dla wiatru wijącego bardzo mocno prosto nam w twarz. Jedzie się ciężko.
Dziś postanawiamy rozbić się wcześniej. Trochę popytaliśmy ludzi i jeden z nich prowadzi nas do strzeżonego parku. Rozmawia ze strażnikami i bez problemu możemy zostać do jutra. W międzyczasie poznajemy Jakuba studenta z Ankary, który pracuje w restauracji w parku. Zaprasza nas na kolację razem z innymi pracownikami z racji zakończenia w dniu dzisiejszym ramazanu. Dostajemy dżadżyk, czorwe i baraninę, a na deser arbuza:) Mimo dzisiejszych przygód z kradzieżą wiara w uczynność i gościnność Turków zostaje niezachwiana:) Później trochę wspólnych rozmów i tureckie lody:)
No i jeszcze widok z brzegu na zatokę i oświetlony tankowiec- genialny:)

Trasa:


Zdjęcia:

Z serii: poranny widok z namiotu © azbest87


Statki w zatoce © azbest87


Z panami z komendy © azbest87


Droga którą podążaliśmy w stronę Izmitu © azbest87


Ładne góreczki nam towarzyszyły © azbest87


Marcin z gościem który nam załatwił nocleg i ze strażnikiem z parku © azbest87




  • DST 108.86km
  • Czas 06:40
  • VAVG 16.33km/h
  • VMAX 53.37km/h
  • Podjazdy 1201m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 20- Istambuł

Czwartek, 4 sierpnia 2011 · dodano: 08.09.2011 | Komentarze 1

Rano budzi mnie standardowy gorąc w namiocie- jakoś nie mogę się do niego przyzywczaić, chociaż upały w dzień przeszły już w coś normalnego. Teraz przy temperaturze 32 stopnie czuję się całkiem optymalnie:D
Rano spotykamy jeszcze gościa, który okazuje się, że mówi po polsku ponieważ ma żonę Polkę:)
Przedmieścia Istambułu ciągną się kilometrami. Naokoło jedno wielkie miasto- tysiące samochodów, bloków, wieżowców, dróg i ludzi. I to cały czas jazda taka jakby się jechało centrum Warszawy;) a żeby się nie pogubić jedziemy główną drogą. Zresztą to był najlepszy wybór na przedostanie się przez to miasto.
W końcu po 50 km jazdy przez miasto udaje się dotrzeć do centrum Istambułu. Cieśnina Bosfor pełna wszelakich wielkich statków robi wrażenie! Miasto bardzo zadbane, wszędzie widać, że coś się robi. Stare miasto objeżdżamy od strony morza. Wskakujemy na prom i po kilkunastu minutach jesteśmy w Azji!!:D
Postanawiamy uczcić to porządnym obiadem. Trafiamy do restauracji z miła obsługą z którą próbujemy trochę porozmawiać mimo bariery językowej. Duży obiad połączony z dużą ilością soku zaraz po nim w pełni nas zapycha:) Jedziemy jeszcze na stację benzynową do ubikacji i tam zagaduje mnie jej szef. Zaprasza do siebie. Stawia po coli i po wysłuchaniu o akcji stawia nam kolejny obiad:P Nie wypadało odmówić. Gdy go kończyłem już się nawet schylić nie mogłem- myślałem że nie będę w stanie jechać:P Nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak najadłem;) Tak więc wolnym tempem ruszamy dalej. Miasto dalej ciągnie się kilometr za kilometrem i nie ma końca,a my jedziemy drogą niczym autostrada. Co kawałek zjazdy i wjazdy także co chwilę znajdujemy się na środku 6-pasowej jezdni;) Sporą część jedziemy też lewą stroną, czyli na samym środku:P bo tam nie ma tych zjazdów;)
W Getze już po ciemku zaczynamy szukać miejsca do rozbicia. Po wskazówkach ludzi trafiamy na plażę na której jest tylko deptak:/ zero piasku. Ostatecznie spotkani tam goście ofiarują się pomóc. Prowadzą nas na parking strzeżony i dogadują się z cieciem, że możemy tam na kawałku zieleni przenocować do rana.
Niestety w nocy stróże się zmienili i nowy nic na ten temat nie wiedział. Tak więc o 1 w nocy ktoś nam nagle wparował do namiotu i coś energicznie tłumaczy po turecku;) Rozumieliśmy tylko "czadyr problem" (czadyr- namiot;). Tak długo przeciągaliśmy zbieranie się, że w końcu gość dał się przekonać i pozwolił zostać do 7 rano. Od razu po tej wiadomości idziemy spać.

Trasa:


Zdjęcia:

Miejscówa do spania © azbest87


Fajna woda no nie?:) © azbest87


Gdzieś nad morzem © azbest87


Meczet na przedmieściach © azbest87


Jakaś taka wieża po drodze © azbest87


Cieśnina pełna statków © azbest87


Istambuł- widok na część azjatycką © azbest87


Z Marcinem w Istambule © azbest87


Mury starego miasta © azbest87


Istambuł © azbest87


Morze w Istambule © azbest87


Jedna z zatoczek portowych © azbest87


Centrum Istambułu © azbest87


Statek wycieczkowy zacumowany w mieście © azbest87


Istambuł po raz kolejny- widok z promu © azbest87


O ile się nie mylę widok na Sulejmanat © azbest87


Wieża na środku cieśniny, a za nią most łączący Europę z Azją © azbest87


Po stronie azjatyckiej © azbest87


Czas szukać miejsca do spania © azbest87




  • DST 86.55km
  • Czas 04:50
  • VAVG 17.91km/h
  • VMAX 45.45km/h
  • Podjazdy 643m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 19- Obijanie się nad morzem

Środa, 3 sierpnia 2011 · dodano: 08.09.2011 | Komentarze 1

Z racji, że wczoraj się zasiedzieliśmy to znowu krótsze spanie, ale za to w wygodnym łóżko, więc wstaję wyspany:) W nocy znowu komary mnie zgryzły niemiłosiernie:/ i tak prawie codziennie- to jest moje przekleństwo na tym wyjeździe. Ruszamy dopiero po 10- po śniadaniu, myciu, praniu i pożegnaniu z rodziną u której spaliśmy. Znowu wiatr w twarz. Tak w ogóle to odkąd wjechaliśmy do Turcji cały czas mamy pod wiatr (wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że będzie tak przez cały tydzień, aż do końca wyjazdu). Chwila przerwy nad morzem, gdzie od pracowników restauracji dostajemy herbatę. Wiatr dzisiaj wyjątkowo uprzykrza życie, więc znowu robimy przerwę na pływanie w Morzu Marmara. Na plaży Marcin znowu zagaduje jakieś dziewczyny i kończy się to tak, że po pływaniu dostajemy zaproszenie od jednej z nich na obiad tj. od Buszry (polska pisownia;P) Później nauka jazdy na deskorolce z dwom kółkami i szaleństwa w wodzie- ogólnie większość dnia się obijaliśmy:P Dalej w trasę ruszamy dopiero po 19 i po 3 km Marcinowi strzela szprycha w tylnym kole. Zatrzymujemy się na naprawę, ale że to Marcin, więc oczywiście musiał urwać szprychę 30 m od serwisu rowerowego..;) Panowie z serwisu wymieniają szprychę za darmo;) Próbujemy nadrobić trochę kilometrów i jedziemy, aż zrobiło się całkiem ciemno. Trochę schodzi z szukaniem noclegu, aż w końcu dzieciaki w wieku gimnazjalnym pokazują nam kawałek plaży z miejscem na namiot. Trochę z nimi siedzimy i gramy krótki meczyk w piłkę:D W sumie to właśnie dotarliśmy do pierwszych przedmieść Istambułu. Jutro czeka nas przejazd przez miasto, którego główne zwiedzania planujemy zostawić na dni kiedy będziemy wracać.

Trasa:


Zdjęcia:

Pierwsza przerwa nad morzem © azbest87


Z racji robót drogowych kawałek trzeba było się przebić rowkiem na środku drogi:) © azbest87


Łódki na Morzu Marmara © azbest87


Czas na przerwę na pływanie;) © azbest87


Morze Marmara po raz kolejny © azbest87


Buszra na Marcina rowerze:) © azbest87


W serwisie rowerowym © azbest87




  • DST 120.62km
  • Czas 06:41
  • VAVG 18.05km/h
  • VMAX 57.60km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Podjazdy 1533m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 18- Morze Marmara

Wtorek, 2 sierpnia 2011 · dodano: 07.09.2011 | Komentarze 4

Oczywiście się nie wyspałem z racji, że po pierwsze położyłem się spać po 2, a po drugi o trzeciej w nocy słychać było wszędzie ludzi, bębny i coś tam jeszcze. Tak właśnie w środku nocy rozpoczął się ramazan u muzułmanów i mieli oni jakieś swoje święto. Po pobudce zostajemy zaproszeni do Bulenta na śniadanie:) Tureckie śniadanie, czyli konfitura, jajka, chleb, oliwki, ogórki, pomidorki, ser i coś tam;) Ogólnie dobrze sobie pojedliśmy:D Z rana mały deszczy jeszcze nas straszył, ale znowu skończyło się na niczym. Chmury szybko się rozeszły i znowu mamy patelnię. Po 25 km mała akcja ze zgubionym portfelem Marcina, ale po poszukiwaniach okazuje się, że jest w innej sakwie;) Po drodze, gdy zatrzymujemy się pod sklepem dostajemy obiad- bardzo dobrą zupę o nazwie czorwa- w Turcji jedzą ją prawie codziennie tylko przygotowywaną na różne sposoby. Przed Tekirdagiem ostatni dzisiaj porządny podjazd - prawie 3 km o średnim nachyleniu 6%. Na górze w końcu widać ostatnie z mórz, które chcemy odwiedzić- Marmara. Marcin dzisiaj tylko cały dzień kombinował jak przy pomocy ciężarówek dostać się na szczyt kolejnej górki;) Zjazd do miasta też niezły- można było poszaleć:D Tekirdag okazuje się być bardzo zadbanym miastem i jakby bogatszym w porównaniu do tego co widzieliśmy wcześniej w Turcji. Brak plaży, więc jedziemy dalej szukać miejsca do rozbicia. Dowiadujemy się o campingu 5 km za miastem, więc jedziemy dalej. Niedaleko tego miejsca pytamy w domu o możliwość rozbicia namiotu i zostajemy zaproszeni. Dostajemy kolację i tort:) bo okazuje się, że jedna z dziewczyn (z którymi później spędzamy cały wieczór:) ma właśnie dzisiaj urodziny. To był bardzo miły wieczór. No i zamiast spać w namiocie dostajemy do dyspozycji cały dół domu, czyli pokój z łóżkami, kuchnię i łazienkę. Normalnie luksusowe warunki:D No i znowu kładziemy się grubo po północy;)

Trasa:


Zdjęcia:

Nocleg koło bloku:D © azbest87


Znowu towarzyszą nam pola słoneczników © azbest87


Z serii: tureckie krajobrazy © azbest87


Do Istambułu już nie tak daleko © azbest87


A teraz z serii: tureckie meczety © azbest87


Słonecznikowy świat © azbest87


Pachnie orientem:) © azbest87


Tureckie krajobrazy © azbest87


Ostatnia górka przed Tekirdagiem © azbest87


Czyli że co??;) © azbest87


Morze w Tekirdagu © azbest87




  • DST 124.12km
  • Czas 05:54
  • VAVG 21.04km/h
  • VMAX 42.77km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Podjazdy 791m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 17- Morze Egejskie

Poniedziałek, 1 sierpnia 2011 · dodano: 07.09.2011 | Komentarze 3

Pobudka o 7 z racji jeżdżącego pół metra od namiotu traktora O.o Okazuje się że ktoś przyjechał zebrać siano z polanki na której śpimy. Po tym incydencie biorę się za śniadanie, a Marcin oczywiście zasypia:P Droga do Aleksadropoli idzie szybko po małych pagórkach. Przy wjeździe do miasta przerwa przy Lidlu i jedziemy do centrum. Wbijamy się na plażę i zaliczamy kolejne morze- Egejskie:) Temperatura wody nie pozostawia złudzeń, że jesteśmy w Grecji- aż nie chce się z wody wychodzić:D Ja spędzam w wodzie tyle czasu, że pod wieczór czuję lekkie oparzenia od słońca;)
Teraz czas na powrót do Turcji. Wracam się główną drogą do rozjazdu i jedziemy pustą autostradą do przejścia granicznego. Tutaj Marcin ma śmieszną sytuację z żołnierzami. Chwalił Turcję przed nimi, że to taki świetny kraj, a chwilę później okazało się, że mówił to do greckich żołnierzy:P
Po przejechaniu granicy zaczyna nas gonić pierwsza od nie wiem ilu dni burza;) Trochę kropki, ale ostatecznie kończy się na niczym, chociaż widać, że kawałek dalej nieźle popadało.
W Ipsali szukamy noclegu. Ludzie początkowo odsyłają nas w okolice stacji benzynowej, ale pytamy jeszcze w dwóch blokach z ogrodzeniem. Akurat na prawie każdym balkonie ktoś jest. Robimy przez to trochę zamieszania, ale okazuje się, że mieszka tam m.in. nauczycielka angielskiego. Ludzie bez problemu się zgadzają, a później się zaczęło. Najpierw dostaliśmy do zjedzenia pidę (coś w rodzaju pizzy), później jeszcze pilau (takie jakieś pseudo naleśniki;) i jeszcze arbuz na deser. Później Bulent (którego tam poznaliśmy) zaprasza nas do siebie i możemy wziąć prysznic, oraz skorzystać z internetu. Ogólnie z wszystkim schodzi nam do pierwszej, więc znowu krótsze spanie nas czeka;)

Trasa:


Zdjęcia:

Czas się zbierać © azbest87


Na greckich drogach © azbest87


Góreczki przy drodze © azbest87


Grecki krajobraz © azbest87


Grecki kościołek © azbest87


Wyschnięte koryto rzeki © azbest87


W Aleksandropoli © azbest87


Nad Morzem Egejskim © azbest87


Na plaży w Aleksandropoli © azbest87


Marcin z greckimi żołnierzami;) © azbest87


Takie tam.. gdzieś tam.. © azbest87