Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 102701.43 kilometrów w tym 7993.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 707618 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2018

Dystans całkowity:393.73 km (w terenie 109.00 km; 27.68%)
Czas w ruchu:20:07
Średnia prędkość:19.57 km/h
Maksymalna prędkość:86.00 km/h
Suma podjazdów:6475 m
Suma kalorii:13290 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:43.75 km i 2h 14m
Więcej statystyk
  • DST 42.20km
  • Czas 01:40
  • VAVG 25.32km/h
  • VMAX 56.90km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 997kcal
  • Podjazdy 578m
  • Sprzęt FORT
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czarna chmura

Sobota, 30 czerwca 2018 · dodano: 30.06.2018 | Komentarze 0

Dzisiaj deszcz rozdawał karty. Jak już miałem wyjść na rower to zaczęło lać. Na szczęście szybko przeszło, więc jednak udało się wyskoczyć. Podjazd pod Niechobrz już zwiastował kolejne burzowe kłopoty. Ciemna chmura nadchodziła z północy. Udało się jeszcze zjechać do Czudca i przedostać się do Wyżnego. Tam mnie dopadła. Przymusowy postój na przystanku i po 20 minutach dało się w miarę jechać. Przydała się wiatrówka, którą ostatnio kupiłem. Wydawało się, że burza przeszła, więc podjechałem sobie jeszcze po serpentynie w Lubeni i przejechałem w stronę Przylasku. Rower oczywiście upaprany syfem z ulicy, ale przynajmniej udało się trochę pojeździć. Z racji że teraz mam bardzo mało czasu na rower to nawet takie deszczowe przejażdżki mocno doceniam;)
Połowa roku i 2000 przekroczone. Do końca roku pasuje dołożyć chociaż drugie tyle.


Kategoria 0-50km, Szosa, Tu i tam


  • DST 20.87km
  • Czas 00:44
  • VAVG 28.46km/h
  • VMAX 56.20km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 467kcal
  • Podjazdy 228m
  • Sprzęt FORT
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Będziemyśla

Środa, 27 czerwca 2018 · dodano: 27.06.2018 | Komentarze 0

Krótka trasa po pracy. Tylko do Będziemyśla i to w jedną stronę, żeby zobaczyć efekty postępujących prac. Powrót już autem razem z żoną. Zresztą i tak od Boguchwały goniła mnie chmura i nie dała by mi już wrócić na sucho.


Kategoria 0-50km, Szosa, Tu i tam


  • DST 37.54km
  • Czas 01:22
  • VAVG 27.47km/h
  • VMAX 61.60km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 756kcal
  • Podjazdy 305m
  • Sprzęt FORT
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Będziemyśla

Wtorek, 26 czerwca 2018 · dodano: 26.06.2018 | Komentarze 0

Jak zwykle w dzień wolny od pracy było tyle roboty, że nie starczyło czasu na nic dłuższego. Dobrze że rano wziąłem ze sobą rower to chociaż udało mi się zrobić krótką trasę w drodze powrotnej. Po dłuższej przerwie spowodowanej brakiem czasu i kijową pogodą na weekendzie (jak już miałem chwilę czasu) nogi kręciły marnie. Brak regularnej jazdy szybko wychodzi. Po drodze tylko lekki deszczyk już przed samą Boguchwałą.


Kategoria 0-50km, Szosa, Tu i tam


  • DST 73.62km
  • Czas 02:42
  • VAVG 27.27km/h
  • VMAX 86.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 1961kcal
  • Podjazdy 1107m
  • Sprzęt FORT
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosa wraca do życia

Niedziela, 17 czerwca 2018 · dodano: 17.06.2018 | Komentarze 0

Po ostatnim defekcie szosa stała i czekała na serwis, oraz wymianę paru części. No i się doczekała. Parę dni zeszło, ale wszystko rozkręciłem wyczyściłem i złożyłem z powrotem. Poszła nowa przednia przerzutka na miejsce ostatnio pękniętej. Nowa tylna opona. Nowa kierownica z wygodniejszym gięciem (dolny chwyt wraca do łask;) Do tego wymiana wszystkich linek i pancerzy, oraz nowa owijka Zippa- znacznie wygodniejsza niż poprzednia.
Dzisiaj przeprowadziłem ostatnie regulacje i trzeba było wypróbować jak to jeździ. Rowerek teraz śmiga o niebo lepiej, owijka dużo wygodniejsza i nowa kierownica pozawala dłużej i wygodniej jechać w dolnym chwycie, który często się przydaje.
Trasa miałam być bardziej lajtowa niż wyszła. Na początek pojechał przez Lubenię do Straszydla i na dole podjazdu na Leckę spotkałem innego kolarza. Podłączył się do mnie, coś tam pogadaliśmy i pojechaliśmy dalej razem. Miałem jechać na Błażową, bo noga słabo podaje, ale namówił mnie na większe górki. Pojechaliśmy na Kąkolówkę i Barycz. Później ciśnięcie do Niebylca, gdzie potrzebowałem chwilę przerwy na jakieś picie. Niestety sklepy zamknięte, więc tylko w budce z lodami udaje mi się kupić jakiś mrożony sok;) Praktycznie lód. Niestety słabo się to przyjęło, więc jechało się co raz gorzej. Plusem tylko było to że było bardzo dobrze schłodzone;) Na dobicie poszedł jeszcze podjazd z Barczyki na Sołonkę. W Lubeni się rozdzieliliśmy i ja już na oparach pojechałem do domu. Tempo było mocniejsze niż sam byłbym w stanie zrobić w tej chwili.





  • DST 41.60km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:24
  • VAVG 17.33km/h
  • VMAX 56.50km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Kalorie 1671kcal
  • Podjazdy 798m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Błądzenie po lesie

Sobota, 16 czerwca 2018 · dodano: 17.06.2018 | Komentarze 0

Znowu pojechałem porozbijać się trochę po Wielkim Lesie Czudeckim.
Na początek standard przez Lutoryż i pojechał na ścieżkę przyrodniczą. W sumie byłem tam raz, bardzo dawno temu i na nogach;) Przypomniałem sobie trochę jak to wygląda. Całkiem spoko do jazdy tylko dzisiaj było mokrawo po deszczu, więc wolałem zbytnio nie szaleć. Wyjechać stamtąd to też trzeba się postarać, bo są odcinki trochę bardziej strome. Pojechałem dalej na Pyrówki i znowu w las mniej znanymi mi ścieżkami. Trochę błądzenia, trochę więcej błota i znowu wracam na górę. Uderzam na drogę na południe, bo chciałem sprawdzić jeden z wariantów zjazdu, ale oczywiście jak to ostatnio mam w zwyczaju pomyliłem skręty i skończyłem na jakichś mokradłach. Gdy ilość pokrzyw i komarów przekroczyła próg w którym zaczęły lecieć epitety postanowiłem się jednak wrócić na górę. No i nawet znalazłem właściwą drogę, ale okazała się bez szału. Zaliczyłbym tylko tam piękną glebę, gdy mi błoto zassało przednie koło. Zdążyłem się wyratować, ale za to porządnie się uwaliłem błotem. Następnie asfaltem trzeba było się wrócić na górę i później już tylko ciśnięcie co sił do domu, bo znajomi mieli przyjechać.


Kategoria 0-50km, Tu i tam


  • DST 61.90km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:39
  • VAVG 13.31km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 2758kcal
  • Podjazdy 1386m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskid Niski

Niedziela, 10 czerwca 2018 · dodano: 10.06.2018 | Komentarze 1

Dzisiaj znowu udało się wyrwać z rowerem na górki. Tym razem padło na okolice Dukli.
Startuje koło 9 i już temperatura jakieś 26-27 stopni. Na rozgrzewkę podjazd żółtym szlakiem, czyli 300 w pionie. Słońce dogrzewa, pot leje się litrami i tempo mozolne. Niedaleko szczytu Chyrowej gubię szlak, ale po chwili błądzenia wpadam na niego z powrotem. Krótki zjazd, oraz podjazd i odbijam na szlak czerwony. Ten odcinek dość fajny, z jazdą nad przepaścią- nie chciałbym tam wypaść na zakręcie;) Znowu rozstaj szlaków i mimo chwili zawahania jadę tak jak planowałem, czyli odbijam na szlak zielony. Na początek mocny wypych z nachyleniem grubo ponad 20%. Miałbym spore wątpliwości, gdybym miał tu zjechać;) W końcu docieram na pasmo i jadę szczytem. Jazda ślimaczym tempem, bo cały czas się kręci razem ze ścieżką. Do tego dużo kamieni i korzeni. Mijam szczyt Czerteż i powoli zaczynam zjeżdżać, ale z krótkimi podjazdami. W końcu szlak odbija mocno w dół i ja za nim. Zaczyna się robić naprawdę stromo. W końcu stromizna już nie pozwala się zatrzymać, po czym dojeżdżam do jeszcze bardziej stromej ścianki. Gładko ze 30%. Tutaj wiara w moje możliwości się skończyła i to mnie zgubiło;) W chwili, gdy tylne koło zaczyna doganiać przednie postanawiam się katapultować w sposób kontrolowany na bok. Kończy się to na dupie zsunięciu się kawałek w dół. Ze strat tylko rozcięta noga i otarta ręka, ale lajtowe więc bez problemu można jechać dalej. Reszta zjazdu nieszczególna. Jakieś takie krzaczory itp. Chociaż możliwe, że pomyliłem ścieżkę na zjeździe i część pokonałem jakąś gorszą odnogą..
Na dole przerwa na papu i otarcie krwi z nogi;) 
Kawałek asfaltem i odbijam na Zyndranową. Miałem jechać jakimiś wynalezionymi dróżkami przez Tokarnię, ale po długiej walce na wcześniejszej górce zmieniam plan, żeby przejechać jakąś trochę lepszą drogą do Lipowca. I to się na mnie zemściło.. Kończę na jakichś drogach zwózkowych. GPS zaczyna tracić dokładność i nie mogę trafić na odpowiednią drogę. Kończy się to porządnym spacerem z rowerem. Straconą kupą czasu, żeby w końcu przez pole pokrzyw dostać się na jakiś bezimienny szczyt (ponad 670m). Tam na szczęście znalezienie drogi, którą chciałem jechać już nie jest takie trudne. Tylko trzeba się przebić przez resztki wycinki. Początek zjazdu strasznie tłucze. Pewnie dlatego że dopiero po chwili zobaczyłem zablokowanego amora;) reszta poszła łatwiej, ale zjazd bez szału. Jedynym jego plusem był przejazd przez kilka strumyków co fajnie schłodziło. Zresztą już się rozglądałem za jakimś, gdzie mógłbym nabrać wody do picia, bo ta skończyła się już chwilę temu i zacząłem usychać. Dlatego cisnę szybko przez Lipowiec do Jaślisk, gdzie ratuje mnie otarty sklep. Przerwa na jedzenie i picie. Zimna cola w taki dzień to jest to!
Ruszam asfaltem w stronę kolejnej górki i zaczyna straszyć burzą naokoło. Podjazd okazuje się być asfaltowy i zaraz na jego początku zaczyna padać. Lekki deszczyk jest nawet przyjemny po tych upałach. Mijam szczyt i zaczyna zdrowo pizgać deszczem, że ledwie coś widzę. Zjeżdżam kawałek i udaje się znaleźć kawałek dachu, żeby się schować. Z konieczność ponad 20 minutowy postój. Deszcz w tym czasie leje jeszcze mocniej, a pioruny uderzają zaraz nad głową. Na szczęście przechodzi, ale już odpuszczam sobie przejazd szutrową drogą do Lubatowej, bo po intensywnych opasach wygląda jak jedna wielka kałuża. Uderzam już tylko asfaltem prosto do Dukli. 
To była zdrowa przejażdżka i nawet coś sił zostało na końcu. Muszę na następny raz bardziej pilnować ilości wody, bo dzisiaj mnie chwile dobrze przysuszyło..
Parę zdjęć może podejrzeć na stravie.





  • DST 25.35km
  • Teren 9.00km
  • Czas 01:23
  • VAVG 18.33km/h
  • VMAX 39.20km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Kalorie 891kcal
  • Podjazdy 283m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znaleźć ten singiel

Sobota, 9 czerwca 2018 · dodano: 09.06.2018 | Komentarze 0

Krótka trasa po całodziennych robotach łapotowych;) mimo zmęczenia jechało się nie najgorzej. No i słońce już tak nie grzało o 19;)
Pojechałem tylko w celu znalezienia singla który prowadzi do Babicy. Nie pamiętam dokładnie gdzie to trzeba skręcić, ale na szczęście strava przyszła z pomocą. Początek nieszczególny, ale po wjechaniu do lasu całkiem całkiem. Od razu wyszły wszystkie moje braki zjazdowe, co w połączeniu z moją wtórną ślepotą i późna godziną nie pozwoliło za bardzo poszaleć, ale i tak ładnie się tam leci. W niektórych miejscach trzeba trochę uważać. Ja prawie przestrzeliłem jeden zakręt, bo wpadłem w jakąś dziurę i lekko mnie wyrzuciło.. Mimo to jak na pierwszy raz całkiem sprawnie poszedł ten zjazd. Następny razem będzie lepiej.
Później już miałem wracać, ale wymyśliłem sobie powrót przez pola nad Wisłokiem. Oczywiście jak zawsze pomyliłem drogi i skończyłem w jakichś krzaczorach próbując przebić się do cywilizacji. 
Na koniec jeszcze myjnia, bo już sporo błota się uzbierało na Cubie.


Kategoria 0-50km, Tu i tam


  • DST 30.10km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:34
  • VAVG 19.21km/h
  • VMAX 55.10km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 1225kcal
  • Podjazdy 538m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielki Las

Piątek, 8 czerwca 2018 · dodano: 08.06.2018 | Komentarze 0

Krótka sesja po lesie. Na zjeździe miałem jechać w prawo, ale zwalone drzew odwróciło moją uwagę i znowu pojechałem prosto. Trzeba przyznać, że fajny ten zjazd- najpierw leśną drogą, która później przechodzi na coś w rodzaju singla. Kończy się w miejscu, gdzie jest kilka ścianek na których akurat jeździli goście na motorach. Chciałem się cofnąć i znaleźć inną drogę, ale pogubiłem się w krzakach i ostatecznie pojechałem jak ostatnio w pola. Z tym że skończyłem tym razem u kogoś na ogródku;)
Miałem jeszcze jechać na zjazd do Babicy, ale brakło czasu i trzeba było cisnąć co sił w nogach do domu, bo musiałem zgarnąć Młodego od żony, która wychodziła z domu.


Kategoria 0-50km, Tu i tam


  • DST 60.55km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:39
  • VAVG 16.59km/h
  • VMAX 64.80km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 2564kcal
  • Podjazdy 1252m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry Słonne

Niedziela, 3 czerwca 2018 · dodano: 03.06.2018 | Komentarze 2

Wczoraj zabrakło czasu na rower, więc dzisiaj chciałem sobie trochę odbić. Jakoś nie miałem specjalnego planu, gdzie by pojechać, więc ostatecznie na szybko z rana skleciłem jakąś trasę po Górach Słonnych. Razem ze mną do Sanoka pojechała żona z młodym. Oni poszli pospacerować i pozwiedzać, a ja na góreczki. 
Na początek coby było trochę łatwiej to na górę postanowiłem się dostać serpentynami z Załuża. Chwilę się to jechało, do tego żar z nieba, a na drodze dziesiątki motocyklistów. Goście bardzo sobie upodobali te serpentyny, bo jeżdżą góra-dół po kilka lub kilkanaście razy. Na szczycie odbijam w prawo na szuter i zaczynam jazdę szczytami. Tzn. mam taki plan, bo na sam początek mój żołądek robi mi psikusa i po paru minutach kończę w krzakach niczym Tom Dumoulin w zeszłorocznym Giro :P Na szczęście po tym incydencie jest już wszystko ok i mogę normalnie jechać dalej. 
Szczytami przez Przysłup i Słonny docieram do szybowiska w Bezmiechowej. Miałem wcześniej odbić gdzieś na Rakową, ale nie było żadnego ciekawego zjazdu, albo je minąłem. Chwilą przerwy na fotki na szybowisku i uderzam dalej w las. Nie wiedziałem co mnie tam czeka, bo na mapach google nie ma tam oznaczonych ścieżek. Na szczęście cały czas szczytem idzie fajna dróżka, po drodze mijając rezerwat Dyrbek i Buczyna w Wańkowej. Jednak wcześniej zaraz przy wjeździe do lasu widzę tablice z opisem: Ostoja niedźwiedzia, oraz żeby uważać na żmije. Ciekawie się zapowiada. Kawałek dalej znowu ostrzeżenie do tutejszych mieszkańców, że w okolicy wałęsa się niedźwiedź;)
Przez te napisy początkowo jechałem i tylko wyglądałem, czy gdzieś nie czai się niedźwiedź:P Niestety nie zauważyłem ani pół dupy zza krzaka.. ;)
W końcu dotarłem do końca pasma i przede mną zjazd. Okazało się że to był nie byle jaki zjazd, bo cały czas stromo w dół. Co prawda od strony technicznej nie miał większych trudności, ale nachylenie robiło swoje. Wystarczyło puścić hamulce i zaczynałem czuć jakbym spadał;) Mocne przyspieszenie! Specjalnie zrobiłem segment w tym miejscu na stravie- okazuje się, że na kilometrze średnie nachylenie to 22%. Nie chciałbym tam podjeżdżać:P Tym bardziej, że niektóre odcinki były jeszcze bardziej strome.
Wypadam na asfalt w Wańkowej i śmigam przyjemną drogą do Tyrawy Wołoskiej. Miałem jeszcze odbić gdzieś w bok, ale już mnie czas trochę gonił, więc trzeba było odpuścić. W Tyrawie chwila przerwy i wracam na pasmo serpentynami od drugiej strony. Kawałek przede mną jedzie jakiś szosowiec. Pół górki utrzymuję jego tempo, ale później zaczynam trochę słabnąć i mi lekko odjeżdża.
Na górze znowu w las i zaczynam objazd szczytu pasma w drugą stronę. Przejeżdżam przez Słonną i z rozpędu mijam Słonnego, bo poniżej niego szła zajebista droga trawersująca jego zbocze. Zresztą tędy szedł szlak. Także najwyższy szczyt pasma przypadkiem minąłem lekko z boku;) Później fajnie się leciało w dół, chociaż w niektórych miejscach ścieżka była trochę zarośnięta.
Na koniec miałem w planach przejechać jeszcze przez Orli Kamień, ale niestety już byłem spóźniony względem planu, więc trzeba było tym razem odpuścić i pojechać prosto na Sanok.
Bardzo fajna trasa. Szkoda że brakło czasu żeby zrobić całość tak jak chciałem.
Dla chętnych parę zdjęć z komórki wrzuciłem na strave, więc można pooglądać.