Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 96750.34 kilometrów w tym 7732.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.51 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2011

Dystans całkowity:135.19 km (w terenie 10.00 km; 7.40%)
Czas w ruchu:06:26
Średnia prędkość:21.01 km/h
Maksymalna prędkość:48.97 km/h
Suma podjazdów:987 m
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:27.04 km i 1h 36m
Więcej statystyk
  • DST 0.05km
  • Temperatura 0.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podsumowań nadszedł czas... 2011!

Piątek, 30 grudnia 2011 · dodano: 30.12.2011 | Komentarze 15

Jak co roku na koniec roku przychodzi czas podsumowań tego co się osiągnęło, a czego się nie udało. A dzisiaj, a nie jutro, bo jutro mnie nie ma;)

To już kolejny rekordowy rok po wcześniejszym równie udanym. Na początku miałem konkretne plany i pod ich kątem się przygotowywałem. W trakcie jednak zostały one zmodyfikowane chociaż cel- długodystansowa wyprawa- dalej pozostał taki sam. Chociaż miejsce docelowe jazdy się zmieniło.

Żeby jednak mieć jasny obraz sprawy, a raczej sezonu trzeba prześledzić kolejne miesiące 2011 roku.

Styczeń- miesiąc w którym normalnie nie jeżdżę, albo jeżdżę sporadycznie w tym roku był nadzwyczaj ciepły i co jak dla mnie ciekawsze praktycznie bez śniegu, który spadł dopiero pod jego koniec. Dzięki temu przedłużając sezon poprzedni udało się trochę pojeździć, a trasy w granicach 50-60 km były jak dla mnie dość niespodziewane. Wśród nich można wyróżnić między innymi szosową pętlę na ostrym kole z Kubdello i Włochatym, lub kilka błotnych wycieczek z Mateuszem. Ponadto na koniec miesiąca udaje się dokonać ciekawego zakupu i wyposażyć rower w Bombera. MX Comp ETA wiernie mi służy od tego czasu i zdołał już sporo przeżyć:) W ten sposób styczeń zakończyłem rekordową ilością kilometrów jak na mnie: 437.45 km.

Luty- początek miesiąca w śniegu, ale nowy amor trzeba było wypróbować:D więc coś tam było jazdy, poza tym po paru dniach śnieg został zmyty przez deszcz. Udało się dzięki temu trochę pojeździć po okolicy, ale jednak od połowy miesiąca wraca śnieg, a ja nie lubią tego białego czegoś odpuszczam sobie jazdę na rowerze. Wynikiem tego jest jedynie 292.59 km.

Marzec- powolne szlifowanie formy na okolicznych górkach. Co prawda znienawidzony przeze mnie śnieg dalej zalegał, ale ile można bez roweru wytrzymać?:P Poza tym sytuację ratował trochę miejski śmigacz używany do dojazdów tu i tam. Co prawda roweru nie było tyle ile bym chciał, ale za to basen dwa razy w tygodniu i często ścianka wspinaczkowa, oraz pieszo Połonina Wetlińska, więc mimo wszystko aktywnie. Na szczęście wraz z wiosną kalendarzową zaczęła się pojawiać również ta prawdziwa wiosna, więc w końcu można było porządniej pojeździć. Nawet udaje się zaliczyć pierwsze 80 km w tym roku. Powoli się rozkręcam:) Miesiąc kończy się rezultatem 655.51 km.

Kwiecień- rozkręcam się już na dobre mając w głowie świadomość planów wakacyjnych. Na początek miesiąca wymiana napędu i od razu po tym pierwsza setka w stronę Bachórza. Poza tym następuje niespodziewana zmiana planów, poprzez propozycję znajomego. Tym bardziej motywacja to ćwiczenia wytrzymałości wzrasta:) a celem wakacyjnego wyjazdu staje się Turcja i przekroczenie na rowerach granicy z Azją. Ponadto z ciekawszych wyjazdów to okolice Ostrej Góry koło Błażowej, Rezerwat Mójka i Wilcze z ekipą BS, trochę plątania się z kumplami, oraz kolejna setka na szosie brata z zaliczeniem Pruchnika. A na koniec miesiąca wcześniej rozpoczęty długi weekend, czyli zaliczenie trasy do Ustrzyk Górnych- co stawało się najdłuższą trasą w tym roku. Na drugi dzień krótka trasa po okolicy, a później łażenie po górach. Reszta już w maju:P Ostatecznie w kwietniu w końcu udaje się przekroczyć tysiąc: 1041.19 km.

Maj- na początek to druga część długiego weekendu, czyli kolejny dzień w górach, a później setka przez Bieszczady i Beskid Niski z noclegiem na dziko na granicy ze Słowacją, oraz na drugi dzień zwiedzanie Słowacji i zgubienie się na niej:P co z powrotem do domu doje kolejny porządny dystans- 187 km. Opony Schwalbe Marathon 1.5 pozwalały na łatwiejsze pokonywanie takich dystansów, a już w domu na szybszą jazdę, dzięki czemu udaję się wykręcać średnie powyżej 30 km/h. Udaje się pobić rekord prędkości podnosząc go do poziomu 82.56 km/h. Z ciekawszych wyjazdów można wskazać wypad na serpentyny w Izdebkach, czy trasę Przemyśl- Rzeszów z Marcinem.
Poza tym te ostatnie miesiące to ogrom różnych obowiązków, staż, pisanie pracy magisterskiej, zajęcia dodatkowe, oraz przygotowania związane z akcją charytatywną połączoną z wakacyjnym wyjazdem. Dlatego tym bardziej jestem zadowolony z wyniku jazdy powyżej tysiąca:)
Ostateczny wynik dość regularnej jazdy i paru setek to 1052.51 km.

Czerwiec- co raz intensywniejsze przygotowania do wyjazdu, mimo mniejszej ilości czasu udaje się regularnie jeździć po okolicy, samemu, albo z Marcinem, albo z Mateuszem, albo z bratem:) Do tego dochodzą setki w wolne dni. Najpierw do Strzyżowa, a później za Leżajsk z Marcinem i oficjalne rozpoczęcie akcji ZłotówkaZaKilometr.pl. Do tego setka po okolicach i bicie rekordu dziennego na bratowej szosie, czyli zwiedzanie Pogórza Przemyskiego i 235 km. Poza tym kilka fajnych wyjazdów po okolicy:) Tak więc ostateczny bilans miesiąca to 1217.92 km.

Lipiec- ten miesiąc to już całkowite podporządkowania czasu organizacje akcji charytatywnej i ostatnie przygotowania wyjazdu. Część na tzw. wariackich papierach, ale ogólnie wszystko poszło po naszej myśli:) Jeszcze przed samą wyprawą spontanicznie łapie się na wypad do Zakopanego przy okazji samemu bijąc po raz drugi swój rekord dzienny i robią trasę do Zakopanego w jeden dzień- 248 km:D Później dzień łażenia po górach i trzeciego dnia dojazd do Krakowa z zahaczeniem Słowacji. Ostatni sprawdzian przed wyprawą, który potwierdza moją dobrą dyspozycję wytrzymałościową:)
W końcu 16 lipca ruszamy z Marcinem w trasę prowadzącą nas do Azji! Do końca miesiąca udaje nam się przedostać przez Ukrainę z pięknymi widokami na Karpaty, przez Rumunią z jeszcze lepszymi widokami na góry;) i pięknymi górkami nad morzem, oraz chorobą Marcina, Bułgarię z wspaniałymi krajobrazami nad morzem i z ciepłą wodą w Morzu Czarnym, oraz genialnymi górami Strandża:) i odcinek przez Turcję do Grecji, gdzie woda była tak ciepła, że nie chciało się z niej wychodzić:P
Tym oto sposobem udaje się pobić mój rekord miesięczny osiągając wynik: 2510.24 km.

Sierpień- to ogólnie trasa przez Turcję w której spędzamy kilkanaście dni. Poznajemy niezwykłą gościnność Turków, oglądamy fascynujące miasto jakim jest Istambuł, oraz przechodzimy zmagania z gorącem, komarami, górami i przeciwnym wiatrem. Do tego przygoda ze skradzionym moim portfelem i mnóstwem innych przygód. Do tego dochodzi 4-dniowy powrót każdym możliwym środkiem transportu, ale wspomnienia i emocje na pewno nie zapomniane do końca życia!:) Dzień po powrocie jadę od razu ze znajomymi w Bieszczady co powoduje absencję rowerową. Po tym jednak nie zabawiłem znowu zbyt długo w domu, bo po raz kolejny pojechałem w Bieszczady. Tym razem z moim kolegą Piotrkiem. 4 intensywne dni jazdy po naszych górkach były bardzo satysfakcjonujące:) Zwłaszcza że pogoda dopisała. Parę dni później zdecydowałem się dość spontanicznie pojechać z bratem na wyścig XC do Jedlicza. To nie był jednak dobry pomysł- po imprezie, nieprzespanej nocy i rozkładającej mnie chorobie nie było mocy, żeby jechać. Poza tym to pierwszy raz od dwóch miesięcy na terenowych oponach. Miesiąc kończy się bilansem: 1633.09 km.

Wrzesień- początek to trasy po okolicznych górkach w celu przestawienia się z jazdy wyprawowej i przygotowanie do pierwszego maratonu, czyli Skandia w Rzeszowie. Sam wyścig jechało się bardzo dobrze tylko niestety pech (2 dętki:/) nie pozwolił walczyć o wyższe miejsca i skończyłem w połowie stawki. Za to brat wygrał w swojej kategorii i był trzeci w open na dystansie mini. Poza tym było mu mało, więc na drugi dzień wybrał się z rodzicami do Jasła na Cyklokarpaty, a ja razem z nimi- tym razem jako kibic. Brat wygrał na mini w open, a ja pojechałem sobie zwiedzać okolicę. Zaliczenie Liwocza i Wzgórz Warzyckich było dość ciekawe łącznie z rowerowym powrotem do domu. Po tym znowu jazda po okolicach w tym kolejny raz bicie rekordu prędkości- wynik wyśrubowany na 88,11 km/h. Udaje się zaliczyć jeszcze jeden porządny wyjazd do Krosna i na Pogórze Dynowskie, a miesiąc kończę przekroczeniem 10 000 w tym roku i dystansem miesięcznym na poziomie 1180.09 km.

Październik- miesiąc zaczynam mocnym akcentem, czyli wypadem do Chaty Socjologa na Otrycie na ognisko, tj. 150 km w jedną stronę;) Szkoda tylko, że akurat wtedy mój aparat odmawia posłuszeństwa, więc zaczynają się na blogu wpisy bez zdjęciowe:/ i pewnie szybko się to nie zmieni:/ Po tym skupiam się już tylko na lokalnej jeździe i sporej ilości km po mieście. Miesiąc kończę wypadem na Wilcze z bratem i dystansem rzędu 862.51 km.

Listopad- parę średniej długości lokalnych wycieczek, pobicie rekordu rocznego w ilości km i można by powiedzieć posezonowy rozjazd:) Dlatego na koniec miesiąca tylko 472.24 km.

Grudzień- to już kompletna absencja rowerowa. Zimno mnie nie zachęca do jazdy, więc jedynie 4 wyjścia na rower, ale przynajmniej udaje się kupić buty na miejsce moich rozpadających się już Diador.

Garść statystyk:
Dystans: 11490.48 km w tym 1002 km w terenie.
Czas jazdy: 561:11 h.
Ilość wyjść na rower: 217.
Średnio na wycieczkę: 52.47 km i 02:34 godz.

Wśród osiągnięć i pobitych w tym roku rekordów należy przede wszystkim wyróżnić:
Max dystans roczny: 11490.48 km.
Max dystans miesięczny: 2510.24 km.
Max dystans dzienny i max czas jazdy: 247.79 km i 11.26 h.
Max prędkość: 88.11 km/h.
Ponadto w ciągu roku zaliczyłem, aż 39 razy dystans ponad 100 km!

Rok był też wyjątkowo udany pod względem dalszych wyjazdów. Oprócz mnóstwa okolicznych wypadów udało się zaliczyć wyprawę do Turcji przez Ukrainę, Rumunię, Bułgarię i Grecję. 5-dniowy wypad na weekendzie majowym w Bieszczady. Trasa do Zakopanego. Bieszczady z Piotrkiem i wypad na Otryt.

Jak sobie jeszcze o czymś przypomnę to dopiszę:P


A teraz to samo streszczenie, ale w formie fotograficznej.

Styczeń:

Wierzby między polami © azbest87


Pola w Budziwoju © azbest87


Przymusowa przerwa w Tyczynie © azbest87


Czysty to ja nie byłem.. :P © azbest87


Luty:
W lesie na Słocinie © azbest87


Górki, góreczki.. © azbest87


Ścieżka rowerowa © azbest87


Ulica Łany © azbest87


Kościółek na Magdalence © azbest87


Marzec:
Chmury wyglądały dzisiaj bardzo malowniczo © azbest87


Jak ładnie było widać przekaźnik na Suchej Górze:) © azbest87


Połonina Caryńska widziana z nad Chatki Puchatka © azbest87


Kwiecień:
Gdzieś tam na szutrach © azbest87


Zjazd dla którego trochę zmieniłem swoją trasę:) © azbest87


Lasy dalej przysypane zawilcami © azbest87


Wspólnie pod ścianą skalną w Straszydlu © azbest87


Przez las do Brzezówki © azbest87


Przylasek w dalszym ciągu przysypany zawilcami:) © azbest87


Wiosenne rowerowanie © azbest87


Panorama nad Błażową © azbest87


Przykład zabytkowej małomiasteczkowej zabudowy rynku w Pruchniku © azbest87


Zamek w Dubiecku raz jeszcze © azbest87


Ruiny w Zagórzu © azbest87


Cel osiągnięty- Ustrzyki Górne © azbest87


W Bereżkach © azbest87


Kiubek w wersji szosowo-turystycznej:) © azbest87


Pięknych widoków nie brakowało:) © azbest87


Maj:
Serpentyny na Przełęcz Wyżną © azbest87


A może by do Babadagu?:P to dopiero za jakiś czas..;) © azbest87


Na Przełęczy Beskid (Certizske Sedlo) czyli na granicy polsko-słowackiej © azbest87


Słowacki krajobraz © azbest87


Czołgi przy wyjeździe ze Svidnika © azbest87


Czas wrócić na naszą stronę granicy:) © azbest87


Czerwiec:
Na leśnej ścieżce © azbest87


Krajobraz Strzyżowa © azbest87


Widok z górki w Będziemyślu © azbest87


Odpuściliśmy sobie przepłynięcie przez to..;) © azbest87


Wiktoria z Mamą, Nami i rowerami:) © azbest87


Przez las w stronę Czudca © azbest87


Gdzieś tam.. © azbest87


Płyniemy na drugą stronę © azbest87


No to sruuu w dół:) © azbest87


Serpentyna w Górach Słonnych widziana z punktu widokowego © azbest87


Lipiec:
Ratusz w Nowym Sączu- bardzo mi się spodobał © azbest87


Na Szpiglasowym *od Ani:) © azbest87


Tatrzańskie klimaty © azbest87


Jeśli się nie myle to widok na Babią Górę © azbest87


Tęcza nad krakowskim rynkiem © azbest87


Opera we Lwowie © azbest87


Ukraiński krajobraz © azbest87


Jedna z mijanych cerkwi © azbest87


Widok z mostu © azbest87


Zabytkowy monastyr w Patrauti © azbest87


Krajobrazy za Suczawą © azbest87


To w którą stronę?? © azbest87


Spotkani kolarze © azbest87


Górki które na mnie czekają:D © azbest87


Góreczki po drodze © azbest87


Łódeczki © azbest87


Babadag!:D © azbest87


Bułgaria wita! © azbest87


Kościół w Warnie © azbest87


Nad Morzem Czarnym © azbest87


Strandża w całej swej okazałości © azbest87


Witamy w Turcji © azbest87


Turecki krajobraz © azbest87


Sierpień:
Nad Morzem Egejskim © azbest87


Ostatnia górka przed Tekirdagiem © azbest87


Łódki na Morzu Marmara © azbest87


O ile się nie mylę widok na Sulejmanat © azbest87


Z panami z komendy © azbest87


Dzień bez zdjęcia meczetu to dzień stracony;) © azbest87


Marcin o zachodzie © azbest87


Tatkie tam.. z widokiem na Morze Czarne:) © azbest87


Zonguldak zdobyty! © azbest87


Błękitny meczet o poranku © azbest87


Bułgarskie klimaty © azbest87


Zachód słońca nad polami © azbest87


W Sanoku © azbest87


Przełęcz nad Roztokami © azbest87


Nad jeziorem Starina © azbest87


I serpentyny w dół do Brzegów Górnych © azbest87


I droga w stronę mostu © azbest87


Widok z szybowiska © azbest87


Mostek linowy na Sanie © azbest87


Wrzesień:
Na Matysówce © azbest87


Widok na mój pierwszy cel- Liwocz © azbest87


Gdzieś między skałkami w rezerwacie Golesz © azbest87


Jeden z moich ulubionych widoczków w tamtych rejonach © azbest87


Mroczny podjazd na Grochowiczną © azbest87


Dąb "Poganin" © azbest87


Posąg św. Piotra © azbest87


Autoportret: ja i rower © azbest87


Październik (popsuty aparat więc tylko jakieś fotki z komórki):
Podczas podjazdu w Zabratówce © azbest87


Gdzieś w Hermanowej © azbest87


Widok z Wilczego © azbest87


Listopad:
Przy rezerwacie Wielki Las © azbest87


Drzewo obok Aleji pod Kasztanami © azbest87


I Most Zamkowy z trochę bliższa © azbest87


Gdzieś tutaj zgubiłem licznik © azbest87


Na Lisiej Górze © azbest87


Łódki na zalewie © azbest87


Grudzień:
Kapliczka z 1896 r. © azbest87



________________________________________
Dystans z dzisiaj to jazda po piwnicy w celu odpowiedniego ustawienia bloków w butach:)




  • DST 35.67km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:43
  • VAVG 20.78km/h
  • VMAX 41.58km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 327m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Takie tam po okolicy..

Środa, 14 grudnia 2011 · dodano: 14.12.2011 | Komentarze 0

Trochę kręcenia, bo już nie mogłem w domu wysiedzieć. Nawet dość przyjemnie się jechało chociaż czuję, że formy już w ogóle nie ma. Byleby jakoś zimę przeczekać..;)

Trasa przez Kielanówkę, Bziankę, Nosówkę, Zgłobień, Niechobrz, Mogielnicę i Boguchwałę.

Chwilami trochę przeszkadzał wiatr, ale był w miarę znośny, więc bez tragedii;)
Miałem się nie brudzić, ale przypadkiem kawałek wjechałem w teren i po moim postanowieniu;)

O i tyle;)


Kategoria 0-50km, Tu i tam


  • DST 23.58km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:14
  • VAVG 19.12km/h
  • VMAX 35.65km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

W zimowym słońcu

Niedziela, 11 grudnia 2011 · dodano: 11.12.2011 | Komentarze 3

Ładne słoneczko po oraz kolejny w grudniu zachęciło do wyjścia na rower, chociaż temperatura raczej nie dla mnie;) Mimo to jechało się w miarę dobrze. Tylko w miejscach gdzie był cień trzeba było się spodziewać wszystkiego. Tam ziemia była pokryta lodem, lub resztkami śniegu, po czym nagle wjeżdżało się na błoto, bardziej śliskie niż ten lód;) Jechałem raczej zachowawczo i wolno, więc obyło się bez zbierania z ziemi.

Trasa podobna do jednej z przed kilku dni z tym, że w drugą stronę.
Na początek zalew, później Racławówka i wjazd w pola. W Kielanówce paręset metrów od drogi, gdzieś między polami natknąłem się na kapliczkę, która okazał się być dość wiekowa ponieważ pochodziła z 1896 r.
Na koniec jeszcze zjazd koło strzelnicy i do domu.

Kapliczka z 1896 r. © azbest87




  • DST 51.35km
  • Czas 02:13
  • VAVG 23.17km/h
  • VMAX 48.97km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 260m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łańcut w mrzawce

Sobota, 3 grudnia 2011 · dodano: 03.12.2011 | Komentarze 3

Pogoda trochę pod psem, ale sms od Seby i ustawiamy się na 12.30 na rynku. Kierunek Łańcut. Chwilę przed wyjściem zaczyna padać lekki deszczyk i ulice robią się mokre, ale mimo to ruszamy w trasę. Seba na slickach, czyli znowu ja będę miał gorzej;)
Jeszcze zaliczamy wizytę w NSB i jedziemy przez Słocinę na Malawę. Tempo cały czas nie najgorsze- ze dwa miesiące już tak nie jeździłem:P Pod górki trzeba trochę cisnąć, żeby utrzymać tempo, ale jakoś daję radę.
W Łańcucie przerwa pod zamkiem pod którym już dawno nie byłem. Seba robi parę zdjęć (jak coś to szukać u niego na blogu). Powrót bocznymi drogami przez Strażów, Krasne i Załęże.
Pod koniec trochę zaczął mi skakać łańcuch:/ nie dobrze to wróży. Mam nadzieję, że to tylko z powodu wytarcia kompletnie smaru, bo na koniec już nieźle rzęził.


Kategoria Tu i tam, Z kimś


  • DST 24.54km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:16
  • VAVG 19.37km/h
  • VMAX 37.08km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okoliczne pola

Piątek, 2 grudnia 2011 · dodano: 02.12.2011 | Komentarze 0

Krótka trasa po okolicy. Podjechałem sobie przez okolice strzelnicy, później odbiłem w jakąś boczną drogę w poszukiwaniu nowych terenowych przejazdów i nawet udało się coś znaleźć:) Wyjechałem z pól, na rozjeździe na górce w Racławówce i wjechałem w następną drogę. Udało się kolejny odcinek terenowy zaliczyć. A że co raz więcej dróg nam asfaltują to nowe odcinki terenowe są jak najbardziej wskazane:)
Wiatr dzisiaj był mega! I jazda z nim w twarz nie należała do najprzyjemniejszych, ale chociaż wzdłuż zalewu jechało się przyjemnie, gdy powiewało w plecy:)