Info
Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 102701.43 kilometrów w tym 7993.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.65 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 707618 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad5 - 0
- 2024, Październik7 - 0
- 2024, Wrzesień8 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec9 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj15 - 0
- 2024, Kwiecień11 - 1
- 2024, Marzec9 - 0
- 2024, Luty7 - 0
- 2024, Styczeń3 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik7 - 0
- 2023, Wrzesień7 - 0
- 2023, Sierpień9 - 0
- 2023, Lipiec14 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj8 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec4 - 1
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń8 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad5 - 0
- 2022, Październik9 - 0
- 2022, Wrzesień4 - 0
- 2022, Sierpień9 - 0
- 2022, Lipiec9 - 0
- 2022, Czerwiec10 - 1
- 2022, Maj7 - 0
- 2022, Kwiecień10 - 1
- 2022, Marzec11 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń9 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad7 - 0
- 2021, Październik5 - 0
- 2021, Wrzesień9 - 0
- 2021, Sierpień8 - 3
- 2021, Lipiec9 - 0
- 2021, Czerwiec10 - 0
- 2021, Maj9 - 0
- 2021, Kwiecień12 - 1
- 2021, Marzec8 - 0
- 2021, Luty5 - 0
- 2021, Styczeń5 - 0
- 2020, Grudzień7 - 0
- 2020, Listopad9 - 0
- 2020, Październik4 - 0
- 2020, Wrzesień4 - 0
- 2020, Sierpień9 - 0
- 2020, Lipiec10 - 0
- 2020, Czerwiec8 - 0
- 2020, Maj9 - 3
- 2020, Kwiecień14 - 5
- 2020, Marzec11 - 4
- 2020, Luty5 - 0
- 2020, Styczeń1 - 0
- 2019, Grudzień3 - 0
- 2019, Listopad3 - 5
- 2019, Październik2 - 0
- 2019, Wrzesień7 - 1
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec7 - 0
- 2019, Czerwiec13 - 0
- 2019, Maj8 - 0
- 2019, Kwiecień5 - 0
- 2019, Marzec8 - 0
- 2019, Luty5 - 1
- 2018, Listopad3 - 0
- 2018, Październik5 - 1
- 2018, Wrzesień9 - 1
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec9 - 0
- 2018, Czerwiec9 - 3
- 2018, Maj10 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec6 - 1
- 2018, Luty1 - 0
- 2018, Styczeń4 - 1
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik5 - 0
- 2017, Wrzesień11 - 0
- 2017, Sierpień7 - 0
- 2017, Lipiec11 - 0
- 2017, Czerwiec12 - 14
- 2017, Maj11 - 2
- 2017, Kwiecień11 - 0
- 2017, Marzec10 - 2
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Wrzesień8 - 0
- 2016, Sierpień14 - 7
- 2016, Lipiec13 - 5
- 2016, Czerwiec12 - 3
- 2016, Maj15 - 0
- 2016, Kwiecień11 - 0
- 2016, Marzec6 - 0
- 2016, Luty1 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień5 - 1
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik4 - 0
- 2015, Wrzesień5 - 0
- 2015, Sierpień4 - 2
- 2015, Lipiec20 - 11
- 2015, Czerwiec11 - 5
- 2015, Maj8 - 2
- 2015, Kwiecień10 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2015, Luty2 - 4
- 2015, Styczeń1 - 3
- 2014, Listopad1 - 0
- 2014, Październik2 - 3
- 2014, Wrzesień3 - 1
- 2014, Sierpień10 - 3
- 2014, Lipiec10 - 2
- 2014, Czerwiec7 - 1
- 2014, Maj10 - 12
- 2014, Kwiecień9 - 2
- 2014, Marzec6 - 7
- 2014, Luty2 - 1
- 2014, Styczeń4 - 2
- 2013, Grudzień4 - 2
- 2013, Wrzesień2 - 7
- 2013, Sierpień4 - 0
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj10 - 2
- 2013, Kwiecień8 - 8
- 2012, Grudzień1 - 2
- 2012, Listopad1 - 13
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Sierpień13 - 2
- 2012, Lipiec21 - 14
- 2012, Czerwiec19 - 46
- 2012, Maj20 - 22
- 2012, Kwiecień12 - 16
- 2012, Marzec13 - 28
- 2012, Luty2 - 4
- 2012, Styczeń2 - 4
- 2011, Grudzień5 - 21
- 2011, Listopad16 - 42
- 2011, Październik22 - 11
- 2011, Wrzesień24 - 25
- 2011, Sierpień20 - 34
- 2011, Lipiec26 - 43
- 2011, Czerwiec26 - 31
- 2011, Maj19 - 37
- 2011, Kwiecień21 - 47
- 2011, Marzec20 - 26
- 2011, Luty8 - 52
- 2011, Styczeń13 - 51
- 2010, Grudzień8 - 24
- 2010, Listopad22 - 74
- 2010, Październik22 - 25
- 2010, Wrzesień24 - 35
- 2010, Sierpień27 - 69
- 2010, Lipiec22 - 66
- 2010, Czerwiec22 - 43
- 2010, Maj13 - 24
- 2010, Kwiecień12 - 21
- 2010, Marzec28 - 61
- 2010, Luty7 - 11
- 2009, Grudzień7 - 28
- 2009, Listopad10 - 26
- 2009, Październik4 - 11
- 2009, Wrzesień13 - 38
- 2009, Sierpień21 - 29
- 2009, Lipiec27 - 40
- 2009, Czerwiec8 - 7
- 2009, Maj10 - 46
- 2009, Kwiecień13 - 45
- 2009, Marzec8 - 23
- 2009, Luty1 - 4
- 2008, Grudzień5 - 18
- 2008, Listopad9 - 28
- 2008, Październik11 - 47
- 2008, Wrzesień17 - 48
- 2008, Sierpień18 - 66
- 2008, Lipiec15 - 60
- 2008, Czerwiec26 - 80
- 2008, Maj27 - 151
- 2008, Kwiecień24 - 172
- 2008, Marzec25 - 218
- 2008, Luty25 - 193
- 2008, Styczeń9 - 74
- 2007, Grudzień8 - 46
- 2007, Listopad12 - 70
- 2007, Październik22 - 85
- 2007, Wrzesień26 - 55
- 2007, Sierpień21 - 35
- 2007, Lipiec4 - 15
- 2007, Czerwiec27 - 32
- 2007, Maj29 - 54
- 2007, Kwiecień25 - 25
- 2007, Marzec26 - 9
- 2007, Luty9 - 0
- 2007, Styczeń10 - 0
>200km
Dystans całkowity: | 2497.77 km (w terenie 27.00 km; 1.08%) |
Czas w ruchu: | 104:28 |
Średnia prędkość: | 23.91 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.72 km/h |
Suma podjazdów: | 15038 m |
Maks. tętno maksymalne: | 169 (90 %) |
Maks. tętno średnie: | 137 (73 %) |
Suma kalorii: | 36199 kcal |
Liczba aktywności: | 11 |
Średnio na aktywność: | 227.07 km i 9h 29m |
Więcej statystyk |
- DST 212.57km
- Teren 3.00km
- Czas 09:22
- VAVG 22.69km/h
- VMAX 41.17km/h
- Temperatura 29.0°C
- HRmax 159 ( 85%)
- HRavg 120 ( 64%)
- Kalorie 4330kcal
- Podjazdy 601m
- Sprzęt Ridley
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Poznania - dzień 3 - Cel osiągnięty!:)
Sobota, 17 sierpnia 2024 · dodano: 30.08.2024 | Komentarze 0
Na początek zawracam z Końca Świata i jadę na Kalisz. Szybko zaczyna robić się gorąco. Długie proste drogi, ale z rana nogi dobrze kręcą i jedzie się ok. Upał się rozkręca i znowu zaczynam się gotować, a to nie pomaga wkręcać się na obroty. Temperatura dobija do 35 stopni. W sklepach szukam byle czegoś zimnego i cały czas izotonik z wodą, bo sama woda to tylko przelatuje przez organizm. Doskwierają mi trochę bolące nadgarstki, ale nie ma się im co dziwić- dostały w kość;) Za Żerkowem okazuje się że wybrana trasa to piach przez pola. Musiałem zawrócić i objechać ten fragment inną drogą. W Śremie dłuższa przerwa w kawiarni żeby się schłodzić. Później na szczęście jedzie się lepiej, jest więcej przez lasy w stronę Rogalika i temperatura tam spada lekko poniżej 30 stopni. Przerwy robię krótkie bo mam trochę kilometrów do nadrobienia. Wjazd do Poznania to tłuczenie się pożalsięboże ścieżkami rowerowymi po chodnikach. Im bliżej centrum tym na szczęście było lepiej. Najpierw kieruje się nad jezioro Rusałka na plażę - chłodzenie plus mycie;) Na koniec zwiedzanie centrum i uzupełniania kalorii, no i teraz długa droga pociągiem do domu.
Tempo było ponad 24km/h, ale pełzanie po mieście skutecznie je zniwelowało.
- DST 222.41km
- Czas 08:33
- VAVG 26.01km/h
- VMAX 52.17km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 159 ( 85%)
- HRavg 129 ( 69%)
- Kalorie 4565kcal
- Podjazdy 829m
- Sprzęt Ridley
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Poznania - dzień 1
Czwartek, 15 sierpnia 2024 · dodano: 30.08.2024 | Komentarze 0
..bo nie byłem jeszcze w Poznaniu;)
Trasa to głównie Polska Gminna;) Mnóstwo płaskiego. Bardzo fajny odcinek po Wiślanej Trasie Rowerowej. Po połowie zaczęły się w końcu jakieś hopki, a pod koniec nawet małe podjazdy jak już dotarłem na Jurę. Po południu dopadła mnie burza. Trochę zlało mnie na początek, a później przytrzymało ponad godzinę na przystanku zanim dało się jechać. Mocno waliło błyskawicami i zdrowo polało. Później ruszyłem w lekkim deszczyku i z małymi przerwami dało się jechać dalej. Kawałek przed woj. śląskim wrócił suchy asfalt i nam zdążyłem wyschnąć. No moze poza butami... Mimo temperatury dochodzącej do 34 stopni jechało się dzisiaj całkiem dobrze:) Na szczęście otwarte sklepy udawało się znalezc w miarę bez problemów.
Zdjęcia na stravie.
- DST 303.78km
- Czas 12:15
- VAVG 24.80km/h
- VMAX 66.41km/h
- Temperatura 27.0°C
- HRmax 169 ( 90%)
- HRavg 137 ( 73%)
- Kalorie 7163kcal
- Podjazdy 3034m
- Sprzęt Ridley
- Aktywność Jazda na rowerze
W końcu to 300 zaliczone;)
Niedziela, 30 czerwca 2024 · dodano: 30.06.2024 | Komentarze 0
Jak widać przy pierwszej trzysetce nie poszedłem na łatwiznę;) Zaliczony prawie cały podkarpacki odcinek Beskidu Niskiego. Trafiłem akurat na najcieplejszy dzień w tym roku- o 9 rano temperatura przekroczyła już 30 stopni. Od Cieklina wiatr dawał ostro popalić, aż do Komańczy, ale stamtąd większość jazdy z wiatrem. Wypiłem z 10 litrów płynów. Od 210 km żołądek trochę średnio już pracował. Po drodze 2 kryzysy przez to że wcześniej zaniedbałem jedzenie, ale jak sobie pojadłem to zaraz stawałem na nogi:) Pod koniec już nie mogłem patrzeć na słodycze...
Obszerna fotorelacja na stravie.
- DST 200.01km
- Teren 3.00km
- Czas 08:24
- VAVG 23.81km/h
- VMAX 65.88km/h
- Temperatura 23.0°C
- HRmax 155 ( 83%)
- Kalorie 6567kcal
- Podjazdy 1062m
- Sprzęt FOCUS
- Aktywność Jazda na rowerze
Lub lubelskie 3/3
Niedziela, 25 lipca 2021 · dodano: 09.08.2021 | Komentarze 0
Dzień wcześniej padłem wieczorem jak nieżywy zanim zdążyłem sobie pojeść, więc kalorie uzupełniam od pobudki. Z namiotu wygania mnie gorąco. Zresztą co raz większy huk od pobliskiej drogi i tak nie daję już pospać. W nocy parę razy budziły mnie jeżdżące opodal samochody. Zbieranie się idzie jakoś topornie i ruszam w drogę dopiero po 9. Najpierw mam w planie dostać się bocznymi drogami do Kazimierza Dolnego. Przebijam się przez ogródki w Puławach i wjeżdżam na dróżkę wzdłuż Wisły. Niestety szybko okazuję się że jest ona z kostki chodnikowej i na szosie nie jedzie się zbyt przyjemnie. Po paru kilometrach odbijam na pobliską drogę. Żeby było ciekawiej to jadę przez Kazimierski Park Krajobrazowy i w końcu zaliczam jakiś stromszy podjazd. Zjazd doprowadza mnie bardzo malowniczą drogą w do Kazimierza. Trochę płatania po mieście. Podjeżdżam trochę po nierównej kostce w stronę zamku, ale nie ma gdzie się za bardzo wbić z rowerem, a do tego tłum turystów zniechęca mnie do dalszych prób i wracam na rynek. Jadę nad Wisłę i wzdłuż niej na chybił trafił wyjeżdżam z miasta. Kończy się to terenową jazdą po chwilami dość mocno nachylonych dróżkach. Później odcinek po kostce i w końcu docieram do upragnionego asfaltu;) Przez całe to płatanie i gubienie niepotrzebnie tracę sporo czasu. Po ponad 2 godzinach mam zaledwie 35 km na liczniku. Tu już prawie południe, a do domu daleko. Fajnym zjazdem docieram znowu w okolice Wisły i jadę prawie 20 km po płaskim. Słońce zaczyna mocno dogrzewać. W bidonach dno, a ja opadam z sił. Robię przerwę koło sklepu i pakuje w siebie trochę kalorii. Słońce nie odpuszcza, bo na postoju temperatura na liczniku skacze do 40 stopni!!! Przede mną powoli wznosząca się droga, wiatr w twarz i mega gorąc. Jedzie się bardzo źle. W Niedźwiadzie Dużej dojeżdżam do terenów leśnych. W cieniu robi się trochę przyjemniej, kończy się podjazd, a ja zaczynam czuć przypływ moc z wcześniejszego posiłku. Sytuacja zaczyna się diametralnie zmieniać. Jedzie się co raz lepiej i szybciej. Temperatura spada do 27-28 stopni i dzięki temu robi się dużo przyjemniej. Przez Józefów po małych hopkach dojeżdżam do Annopola i tu kończy się moja przygoda z Lubelszczyzną. Wjeżdżam do Świętokrzyskiego i pierwsze co widzę to nadciągającą chmurę deszczową. Niestety jej trajektoria ewidentnie przecina się z kierunkiem mojej jazdy. Koło Zawichostu dopada mnie deszcz, ale chowam się na stacji benzynowej robiąc jednocześnie przerwę na jedzenie. Kilkanaście minut później ruszam dalej, ale dopada mnie nawrót deszczu. Chowam się znowu pod jakimś drzewem na chwilę, a zaraz ruszam dalej. Przestaje padać, ale drogi całe mokre, więc i tak chwila moment mam mokro w butach. Temperatura spada z 34 stopnie które były niecałą godzinę wcześniej do 17 stopni :O aż zaczęło mi się robić zimno. Jednak jedzie mi się bardzo dobrze, więc cisnę dalej. Przez kolejną góreczkę docieram do Sandomierza. Znowu robi się 28 stopni. Tam trochę plątania po centrum, parę zdjęć, wciągam zapiekankę i uciekam z miasta, bo taki tłum turystów, że ciężko przejechać. Znowu wychodzi na mnie chmura deszczowa, ale teraz wygląda to trochę gorzej, bo nie widać jej końca, a do domu jeszcze prawie 80km. Na dodatek wjeżdżam w mało zaludnione tereny i nawet nie ma się gdzie schronić. Gdy zaczyna mocniej padać tylko staje pod drzewem i ubieram wiatrówkę. Przed deszczem może bardzo nie chroni, ale robi się cieplej;) Kolejne kilometry mijają w dość mocnym deszczu. Jestem kompletnie przemoczony. Droga jak od linijki przez lasu i pola. Nawet nie ma się gdzie zatrzymać na chwilę. Do tego walczę z opadającą przednią sakwą, którą z racji deszczu obciążyłem aparatem. Kończy się to przetarciem jej od przedniego koła. Traci szczelność i do środka dostaje się woda. Przed Nową Dębą wbijam na główną drogę. Chwile wcześniej przestaje padać. Niestety po kilku kilometrach znowu mam nawrót deszcze, ale na szczęście tym razem tylko na chwilę. Do Kolbuszowej cisnę po głównej chociaż w planie miałem boczne drogi. Do przejechania jeszcze około 30 km, ale w bidonach dno, jedzenia brak, a ja zaczynam się robić głodny. Ratuje się na Orlenie hot-dogiem i batonami. Dobra dawka kalorii i bliskość domu dodają sił. Ciśnie się bardzo dobrze. Zresztą najwyższą prędkość miałem podczas ostatniej godziny jazdy;) Żeby na koniec też dobić do 200 jadę do domu przez Sędziszów. Idealnie wyliczone- wjeżdżając na mostek na liczniku wybija 200km :)
I nawet dzisiaj praktycznie przeszedł mi ból kolana;)
Całą trasę udało się przejechać mniej więcej tak jak planowałem z lekkimi modyfikacjami. Wyszło ze 30 km więcej od trasy w komputerze, więc w graniach tego co się spodziewałem (z powodu gubienia się, zmian trasy itp). Bardzo dawno już nie robiłem dystansów powyżej 200km, a coś takiego 3 dni z rzędu jeszcze nigdy;) Lubię na rowerze stawiać sobie ambitne cele i sprawdzać przy okazji swoje możliwości. Tutaj zdecydowanie byłem ich bliski;) Myślałem że bolące kolano spowoduje przedwczesny powrót, ale od drugiego dnia ból powoli przechodził, aż praktycznie zniknął na koniec. Z miejsc które odwiedziłem na plus mogę zaliczyć Roztoczański Park Narodowy i Zwierzyniec, Zamość, Lublin, Nałęczów, Kazimierz Dolny i jego okolice. Sandomierz był mi już wcześniej znany, ale też wart polecenia. Do kolekcji około 40 nowych gmin;)
Łącznie czas brutto od wyjazdu z domu do powrotu to niecałe 61 godzin z czego jazda to około 26 godzin- wyszedł z tego mały ultramaraton;)
Trochę własnych przemyśleń odnośnie ekwipunku do bikepackingu (dla chętnych i dla mnie żebym nie zapomniał;)
Był to mój pierwszy wyjazd w stylu bikepackingu. Specjalnie pod tym kątem skompletowałem nowy ekwipunek zwracając uwagę na wagę i gabaryty. Nowy namiot, śpiwór, mata, które łącznie mieszczą się w wadze niewiele ponad 2kg i zmieściły się w torbie podsiodłowej. Nowe sakwy bikepackingowe z których wcześniej zdążyłem wypróbować tylko podsiodłówkę (Newboler 13L)- ona zdecydowanie na plus. Torba w ramę od Crosso też dobrze sobie poradziła i idealnie spasowała do rozmiaru ramy. Najbardziej problematyczna była sakwa na kierownicę, która składał się z dwóch niezależnych toreb (zestaw Rhinowalk 8+4L). Główna torba w której miałem ubranie trzymała się bardzo dobrze jednak naciskała na przewody od przedniego hamulca i powodowało to jego ocieranie. Jednak to był problem do rozwiązania przez dodatkowy pasek mocujący, a w przyszłości przez wydłużenie pancerza od tego hamulca. Gorzej było z mocowanie drugiej torby z zestawu, którą mocowało się od przodu tej głównej. Pod własnym ciężarem nisko opadała i zaczynała ocierać o przednie koło. Przez to właśnie przetarła się (dziura o średnicy 1 cm) i do środka dostała się woda, która chlapała prosto z przedniego koła. Muszę przemyśleć jak zmienić system jej mocowania, bo ta torba była najbardziej przydatna w trakcie jazdy. Miałem w niej wszystkie podręczne pierdoły, oraz przekąski, więc jej posiadanie uważam za konieczne. Z racji bardzo ograniczonego miejsca w torbach ekwipunek do ponownego przemyślenia, ponieważ tym razem zdecydowałem się na jazdę bez palnika i garnuszka, a jednak w bardziej niedostępnych terenach i przy spaniu na dziko byłby bardzo przydatny, ale już za bardzo nie miałem na niego miejsca;) Chociaż z drugiej strony zabrałem ze sobą stroje na przebranie na każdy dzień, więc tu można by wygospodarować trochę miejsca.
Poniżej trasa ze stravy gdzie można też znaleźć trochę zdjęć z jazdy:
- DST 200.50km
- Teren 2.00km
- Czas 08:19
- VAVG 24.11km/h
- VMAX 55.08km/h
- Temperatura 23.0°C
- HRmax 162 ( 87%)
- HRavg 125 ( 67%)
- Kalorie 6317kcal
- Podjazdy 775m
- Sprzęt FOCUS
- Aktywność Jazda na rowerze
Lub lubelskie 2/3
Sobota, 24 lipca 2021 · dodano: 30.07.2021 | Komentarze 0
Mimo że w łóżku to noc średnia. Pogryzły mnie komary i trochę dokuczało w nocy bolące od wczoraj kolano. W planie było sprawdzić na początku czy będę w stanie jechać dalej, a później się zobaczy;)
Zebranie chwilę mi zeszło i ruszam koło 8:30. Na początek w stronę Rejowca Fabrycznego przez okoliczne wioski. Drogi niestety średniej klasy, a dodatkowo jedna z zaplanowanych to kamienie, więc trzeba było znaleźć alternatywę. Na szczęście kolano mniej doskwiera niż wczoraj, więc jedzie się całkiem dobrze. Przez Siedliszcze docieram do głównej drogi na Włodawę i jadę nią do Urszulina. Tutaj kolejny mój cel, czyli Poleski Park Narodowy, oraz Poleski Park Krajobrazowy. Krajobrazy typu pola i lasy. Jedzie się przyjemnie, a nawet pojawiają się całkiem fajne asfaltowe ścieżki rowerowe. Ogólnie niestety bez szału z poziomu siodełka. Pewnie dużo ciekawiej by to wyglądało gdybym na nogach zagłębił się w jakieś ścieżki. Po drodze znajduję sklep. Uzupełniam zapasy wody i chwile odpoczywam, bo zaczęło mnie trochę dogrzewać. Dojeżdżam do Sosnowicy i później uderzam główną drogą na Łęczną. Odcinek bez historii tylko jakoś tak gorzej mi się jedzie. Musiałem zrobić kolejną przerwę, a i tak do Łęcznej dojeżdżam jakiś przymulony. Tam odpoczywam chwilę i wyjeżdża drogą na Lublin. Robi się gorąco, a ja żeby uniknąć głównej uderzam w prawo przez wioski. Temperatura przekracza 30 i wysysa ze mnie siły. Kolejna przerwa pod sklepem. Zjadał snikersa i popijam colą. Na szczęście za chwilę wychodzą chmury, temperatura trochę spada, a to w połączeniu z wchłoniętymi kaloriami dodaje mi życia. Zaczyna się jechać dużo lepiej i szybciej mimo że pojawiają się pierwsza od dłuższego czasu pagórki. Do Lublina wjeżdżam bocznymi drogami. W jednym miejscu źle skręciłem, bo chciałem zaoszczędzić trochę trasy i skończyło się to przebijaniem szutrowymi drogami przez ogródki działkowe i to spory kawałek. Zamiast zaoszczędzić straciłem tam sporo czasu.
Sam Lublin całkiem fajny, zwłaszcza centrum. Zwiedzam okolice zamku, starówkę i Krakowskie Przedmieście. Z chęcią wybiorę się tu jeszcze kiedyś. Miałem zrobić sobie przerwę obiadową, ale tłum turystów zniechęcił mnie do tego. W związku z tym szybko oddalam się z miasta po drodze zjadając paczkę kabanosów i dalej szukając jakiegoś miejsca obiad. Z braku takowych miejsc jadę przed siebie i dojeżdżam do Nałęczowa. Tutaj przerwa w jakiejś gruzińskiej knajpie. Co ciekawe mają w ofercie napój Temek, który piłem często podczas wyjazdu do Turcji, a w Polsce się z nim nie spotkałem. Za Nałęczowem kolejne małe góreczki, a mi zmęczenie z dwóch dni daję o sobie znać i trochę siada mi tempo. Podjazdy może nie były jakieś bardzo wymagające, ani długie, ale nachylenia rzędu 7-8 % się trafiały. Przez Końskowolę jadę do Puław, gdzie planowałem się rozbić na kampingu. Przejeżdżam jeszcze mostem przez Wisłę w te i z powrotem dzięki czemu dobijam do 200 km i rozbijam się na spanie. Na spokojnie rozkładanie namiotu, prysznic i zakupy. Po nich miałem sobie dobrze pojeść, ale byłem tak padnięty, że wypiłem tylko trochę picia i padłem w namiocie bez sił do czegokolwiek;)
Znowu ewentualne zdjęcia z trasy można znaleźć na stravie.
- DST 227.58km
- Teren 1.00km
- Czas 09:19
- VAVG 24.43km/h
- VMAX 50.76km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 165 ( 88%)
- HRavg 127 ( 68%)
- Kalorie 7257kcal
- Podjazdy 1010m
- Sprzęt FOCUS
- Aktywność Jazda na rowerze
Lub lubelskie 1/3
Piątek, 23 lipca 2021 · dodano: 17.11.2021 | Komentarze 0
3 dni. Tylko 3 dni, albo dla mnie, aż 3 dni. Całe 3 dni na rower. Mając małe dzieciaki ciężko czasem wygospodarować czas w ogóle na rower, a co dopiero na kilkudniowe wyjazdy. Jednak dzięki dobroci żony dostałem wolne na przedłużony weekend. Wybór padł dość nietypowo na zwiedzenie województwa lubelskiego. Z założenia miało być dużo kilometrów i zwiedzanie z poziomu siodełka rowerowego. Plan trasy udało się zrealizować razem z podstawowym założeniem 3 x 200km.
Miało to być też mój pierwszy wyjazd w stylu bikepackingowym. Sakwę podsiodłową miałem już wypróbowaną, ale resztę sprzętu nie, a kupowałem go specjalnie pod kątem tego i kolejnych wyjazdów, które mam nadzieję kiedyś jeszcze nastąpią.
Wystartowałem 7:15 z pod domu. Na początek 16-17 stopni i trochę przychmurzone niebo. Może lekko chłodno, ale jedzie się bardzo przyjemnie. Pierwsze kilometry to oswajanie z objuczoną sakwami szosą. Niestety na początku pojawia się problem z opadającą sakwa na kierownicy. O ile zwijany worek trzymał się bardzo dobrze, o tyle druga sakwa (podręczna) z zestawu okazała się za bardzo dociążona (głównie przez aparat) co skutkowało naciskiem na pancerz od hamulca. To powodowało ocieranie hamulca o koło. Na szczęście udało się z tym uporać za pomocą dodatkowego paska do sakw zamontowanego do kierownicy.
W końcu mogłem cieszyć się jazdą. Początkowe kilometry to oczywiście przebijanie się przez dobrze znane mi drogi. Praktycznie do Leżajska znam te okolice, chociaż po niektórych drogach już dawno nie jeździłem. W Leżajsku wizyta w bazylice Bernardynów i przeskakuję na drugą stronę Sanu. Powoli zmierzam na Roztocze. Przed Biłgorajem ogromne roboty drogowe, więc odbijam w boczną drogę i mijam je nadrabijąc kilka kilometrów. Po drodze przerwa Biłgoraju w którym raczej nie znalazłem nic ciekawego. Za nim wbijam na szlak Green Velo i dużo fajniejszymi drogami przez Roztocze docieram do Zwierzyńca i Roztoczańskiego Parku Narodowego. Te okolice spodobały mi się już dużo bardziej. W Zwierzyńcu przerwa na obiad i powoli ruszam dalej.
Po jeździe w zeszłym tygodniu lekko czułem lewe kolano i obawiałem się tego pod kątem wyjazdu. To kolano rozruszało się i nic mu nie było, ale dla równowagi zaczęło mnie boleć ścięgno w prawym.
Kolejnym celem na trasie jest Zamość. Tam oczywiście zwiedzam zabytkowe centrum i robię chwilę przerwy. Ruszam dalej na północ, ale żeby było ciekawiej i mniej po głównych drogach to jadę przez wioski leżące w Skierbieszowskim Parku Krajobrazowym. Krajobraz urozmaicony lekkimi górkami od razu staje się ciekawszy i lepiej się jedzie chociaż kolano doskwiera. Powoli zaczynam szukać jakiegoś sklepu żeby zrobić zapasu na noc, ale jak na złość nic nie ma. Tak dojeżdżam do głównej drogi i lecę na Krasnystaw. Dopiero tam udaje sie znaleźć sklep i zrobić zapasy. Z reklamówką przewieszoną przez kierownicę szukam jakiegoś spania. Campingów brak więc zostaje poszukać czegoś u jakiegoś gospodarza, bo nie chciało mi się spać na dziko po takiej długiej trasie. Jak na złość jadę jednak wzdłuż głównej drogi i nie ma czego tutaj szukać. Dopiero jak odbijam w bok skręcam na wioskę i zaczynam czegoś szukać, ale już późno i zaczyna się ściemniać. Dowiaduje się że opodal jest jakaś agroturystyka i tam uderzam. Pani niechętnie podchodzi do opcji rozbicia namiotu, ale z chęcią może mi wynająć pokój za 4 dyszki, więc już nie wybrzydzałem i skończyło się na spaniu w łóżku. Jeszcze tylko stoczyłem w pokoju nierówną walkę z chmarami komarów co skończyło się zabiciem co najmniej kilkudziesięciu sztuk, a i tam do rana zdążyły mnie pogryźć kilkanaście razy.
Dzisiejszy dystans wskoczył do czołówki moich najdłuższych. Tylko 3 razy zrobiłem więcej w ciągu jednego dnia.
Zdjęć nie chce mi się wrzucać, więc dla chętnych jest ich trochę do obejrzenia na stravie.
- DST 247.79km
- Czas 11:26
- VAVG 21.67km/h
- VMAX 72.72km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 2040m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Spontaniczne Zakopane, czyli bicie rekordu po raz kolejny
Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 13.07.2011 | Komentarze 4
W sumie cały ten wyjazd wyszedł dość nieoczekiwanie dosłownie niecałe dwa dni wcześniej. Znajomi jechali do Zakopca, więc stwierdziłem, że na weekend też mogę się wyrwać:)
Trasa w jeden dzień do Zakopanego chodziła mi po głowie już jakiś czas, a teraz miałem ku temu najlepszą okazję. Zładowałem cały dobytek z namiotem na czele i ruszyłem o 5:20 z pod bloku.
Początek to jazda przez 3 godziny w mega mgle. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło w takiej jeździć. Widoczność chwilami spadała poniżej 40-50 metrów, a w powietrzu była taka wilgotność, że cały czas na mnie osadzały się krople rosy. Przez to robiło się trochę chłodnawo i nie mogłem się rozkręcić.
W końcu jednak przed Jasłem mgła odpuściła, a przyjemne słoneczko tylko zachęcało do jazdy.
W Gorlicach zrobiłem sobie przerwę u Pauliny i po tym odpoczynku ruszyłem w dalszą trasę zmierzyć się z co raz większymi górkami.
Dwie większe górki pokonuje w spokojnym tempie razem z jakimś innymi rowerzystą, a na zjeździe rozpędzam się do ponad 70 km/h.
W międzyczasie jeszcze udało się spotkać z kumplami, którzy właśnie wracali z Krościenka, więc było chwilę przerwy na gadanie;)
Następnie raczej szybko przemknąłem przez Nowy i Stary Sącz pedałując w stronę Krościenka nad Dunajcem. Upał powoli dawał się we znaki, ale jechało się i tak bardzo fajnie i ciągle czułem się dobrze.
Podjazd na przełęcz Snozka poszedł mozolnie, ale sprawnie, zresztą tak jak i kolejne kilka hopek wzdłuż Jeziora Czorsztyńskiego. Tutaj po raz pierwszy mogę oglądać w oddali widok Tatr.
Ostatnie dwie godziny jazdy pod względem kondycyjnym idą dobrze, gorzej z moim tyłkiem, który ewidentnie ma już dość przebywania na siodełku. To dlatego, że przez całą trasę miałem raptem z półtorej godziny przerw. Jednak w końcu udaje się dotrzeć do Zakopanego (część drogi z Nowego Targu jadę za traktorem z sianem ku uciesze dzieci, które siedziały na górze:P).
Na miejscu trochę szukania kempingu na którym są znajomi z racji, że po drodze padła mi komórka, ale w końcu udaje się wspólnie odnaleźć.
Całość trasy poszła dość sprawnie mimo sporej ilości przewyższeń i rekordowego dystansu. Okazało się, że najsłabszym punktem w takich trasach jest mój tyłek, który po około 8-9 godzinach na siodełku miał dość mimo, że siły w nogach cały czas dopisywały.
To ostatnie takie trasy przed wyjazdem do Turcji, który już w sobotę! Forma jest, teraz żeby tylko reszta się poukładała tak jak chcę:)
Mapa:
Trochę zdjęć z trasy, chociaż robiłem ich raczej mało:Na dobry początek 3 godziny w mega mgle
© azbest87Trochę się rosa na mnie odkładała..
© azbest87W Warzycach wyjechałem nad mgłę więc zobaczyłem w końcu promienie słońca
© azbest87Panorama Biecza
© azbest87Dwór obronny w Szymbarku
© azbest87Ratusz w Nowym Sączu- bardzo mi się spodobał
© azbest87Wzdłuż Dunajca zaczęły się pojawiać co raz większe górki
© azbest87Nad Jeziorem Czorsztyńskim było już widać w oddali Tatry
© azbest87
Na dodatek jeszcze parę sztuk z niedzieli, gdy wyszliśmy ze znajomymi Doliną Pięciu Stawów, następnie na Szpiglasowy Wierch i zejście do Morskiego Oka.Strumyczek
© azbest87Wielki Staw
© azbest87Dolina Pięciu Stawów
© azbest87Na Szpiglasowym *od Ani:)
© azbest87Morskie Oko i Czarny Staw
© azbest87
5000 stuknęło:D
- DST 235.73km
- Teren 10.00km
- Czas 09:32
- VAVG 24.73km/h
- VMAX 61.85km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 1968m
- Sprzęt Bratowa szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Nowy rekord dystansu, czyli zwiedzanie Pogórza Przemyskiego i Gór Słonnych
Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · dodano: 28.06.2011 | Komentarze 8
Co prawda pobity tylko o 5 km, ale jednak sowity dystans został dzisiaj pokonany z niezłą ilością przewyższeń.
Ogólnie trasa i ten wypad wyszedł dość spontanicznie. Od paru dni miałem ochotę na taką długą trasę, ale dopiero w niedziele wieczorem stwierdziłem, że na drugi dzień jadę i jeszcze rano układałem trasę w grubsza:P
Wymieniłem się z bratem rowerami i śmignąłem na szosie pozwiedzać trochę górek. Co prawda w ogóle nie jestem przyzwyczajony do tego roweru co później się dało odczuć (zwłaszcza przez mega niewygodne siodło:P), ale nawet taką trasę udało się pokonać mimo to.
Ogólnie na trasie to nie dystans, ani przewyższenia mnie wymęczyły tylko: po pierwsze wiatr, który dał mi nieźle w kość przez ponad pół trasy, a po drugie odcinki które musiałem pokonać na szosie w terenie- wytrzęsło mnie niemiłosiernie:P
Na szczęście umiem już zachować się na takiej trasie i odpowiednio o siebie zadbać, więc nie miałem po drodze żadnych kryzysów:) Tylko wkradła się trochę monotonia, gdy od Sanoka musiałem jechać bo mega wmordewind, gdzie prędkość nie przekraczał 23 km/h. Ogólnie tempo dostosowane do trasy, więc raczej się oszczędzałem. Zresztą w terenie na szosie nie da się poszaleć, a część z dróg którymi jechałem była tak dziurawa, że miałem prawdziwy rowerowy slalom;)
A co do trasy i przygód w jej czasie to niżej mała (no może nie taka mała:P) relacja.
Na początek postanowiłem sobie zrobić rozgrzewkę, więc pojechałem sobie przez Słocinę do Chmielnika i później w Zabratówce przez górą na serpentyny w Dylągówce, gdzie na górze o mało nie rozjechał mnie samochód (podniósł mi trochę ciśnienie). To dobrze znane mi tereny, więc jakoś to przeleciałem chociaż jechało się dość ciężko. Dopiero po 40 km (przed Dynowem) zacząłem się rozkręcać i jechało się już co raz lepiej:) Droga na Przemyśl jak zawsze fajna, bo zaraz za Sanem znajduje się malowniczy Park Krajobrazowy Pogórza Przemyskiego. Na drugą stronę Sanu postanowiłem się przedostać w Krzywczy i uczyniłem to przy pomocy promu z którego były genialne widoki:) Kawałek za promem okazało się, że mam do pokonania parę km drogą, której lata świetności dawno już minęły. Po kilku kilometrach wstrząsów docieram do Olszan na drodze do Przemyśla, gdzie po raz pierwszy się stołuje przy pobliskim sklepie zjadając swój zapas kanapek. Odbijam w boczną drogę na Brylińce mając nadzieję, że przedostanę się do Huwnik. No i nawet się udało tylko, że po drodze musiałem zaliczyć kilkukilometrowy podjazd (około 250 m przewyższenia) leśnym szutrem co na kolarce wcale łatwe nie było. Po dziurach dostaje się na skraj górki z której roztacza się piękny widok między innymi na masyw Suchego Obycza i Kalwarię Pacławską. Stąd kieruje się na Posadę Rybotycką, gdzie znajduje się jeden z celów wyjazdu, czyli cerkiew obronna św. Onufrego. Dalej kieruje się na zachód kompletnie odludnymi terenami- i to mi się podoba:D Uwielbiam tak jeździć. Poruszam się przez kilka wsi, które już nie istnieją, a ich jedynymi śladami są trochę zarośnięte i zdziczałem drzewa owocowe z dawnych sadów. Bardzo klimatyczne miejsca:) W końcu docieram do głównej drogi i kieruje się w stronę Gór Słonnych walcząc z wiatrem i oglądając po drodze kilka cerkwi. W Tyrawie Wołoskiej robię zakupy i zaczynam podjazd na serpentyny prowadzące na Góry Słonne (kolejny cel tego wyjazdu). Podjazd chwilę się ciągnie, ale bez przeszkód docieram na przełęcz (620m) mając wcześniej świetne widoki krajobrazowe. Na szczycie niefortunnie przechylam się podczas zatrzymywania na stronę z której jestem wpięty, więc przy zerowej prędkości kończę z wywrotką w kupie błota;P Sam z siebie się śmiałem, gdy widziałem się w połowie pokrytego błotem:P Zjeżdżam kawałek w dół i robię sobie przerwę przy punkcie widokowym. Widoki stamtąd genialne. Całe Bieszczady było widać jak na dłoni. W końcu ruszam tyłek i delektuje się zjazdem pozostałą częścią serpentyn, które się ciągną na niemal 300 m różnicy wysokości. Od Sanoka znowu zaczyna się męka pod wiatr i dopiero za Lutczą, gdzie wbijam się za koparkę zaczyna jechać się lepiej i wiatr trochę mniej przeszkadza. Jeszcze tylko wizyta u babci na obiadku i do Rzeszowa. Na koniec zahaczyłem Olszynki nad Wisłokiem, bo tam akurat przebywali moi znajomi, dlatego powrót do domu już całkiem późno, a tak to bez problemu wyrobiłbym się za dnia:)
Mapa:
Dla wytrwałych czas na kupę zdjęć:)Na początek widoczek z serpentyn w Dylągówce
© azbest87Punkt widokowy nad Sanem
© azbest87Przeprawa promowa
© azbest87Płyniemy na drugą stronę
© azbest87Na Pogórzu Przemyskim
© azbest87Mostek na Sanie
© azbest87I widok z mostku
© azbest87Charakterystyczne krajobraz na Pogórzu Przemyskim
© azbest87Tą drogą musiałem przejechać na szosie
© azbest87Do Kalwarii Pacławskiej miałem dość blisko, ale tym razem sobie odpuściłem
© azbest87Z widokiem na szczyt Kopystańki
© azbest87No to sruuu w dół:)
© azbest87Cerkiew obronna w Posadzie Rybotyckiej pw. św. Onufrego
© azbest87Cerkiew w Roztokach
© azbest87Serpentyna w Górach Słonnych widziana z punktu widokowego
© azbest87Widok na Połoniny
© azbest87Moja miejscówka podczas przerwy na żarełko:)
© azbest87Cerkiew w Olchowcach
© azbest87
- DST 230.22km
- Teren 2.00km
- Czas 10:47
- VAVG 21.35km/h
- VMAX 59.70km/h
- Podjazdy 1439m
- Sprzęt GieTek;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Operacja "Zakopane" - Dzień 5 - Kraków - Rzeszów = Rekord dystansu:D
Środa, 18 sierpnia 2010 · dodano: 19.08.2010 | Komentarze 8
Naszedł dzień powrotu do Rzeszowa. Znowu pobudka 6:30;) i o 8 już ruszam w trasę ze świadomością że dzisiaj czeka mnie sporo kilometrów. Najpierw oczywiście plątanie po starym mieście w Krakowie na które wczoraj nie starczyło mi czasu z racji deszczu (w sumie to trzy dni z rzędu deszcz mnie męczył po południu). Ogólnie na trasie chciałem w miarę możliwości nie wjeżdżać na E40 bo to jednak jest męczarnia jechać obok tych wszystkich tirów i przygodą z tą drogą próbowałem ograniczyć do minimum. ?Na dodatek zapowiada się wiatr z zachodu, czyli idealny pod moją dzisiejszą trasę:D i choć wieje tylko przez pół dnia i między górkami go nie czuć to jednak chwilami sporo mi pomagał:)
Wyjazd z Krakowa to istny horror, połowa dróg którymi chciałem jechać okazała się być pozamykana z powodu remontów:/ Poza tym wszędzie pełno samochodów- po prostu źle się jechało.. W końcu jednak udaje mi się wydostać w kierunku w którym chciałem jechać i docieram do Niepołomic. Oglądnąłem sobie zamek, coś przekąsiłem i dalej niestety musiałem kawałek przejechać główną drogą do Bochni, gdzie skręcam na południe- na Nowy Wiśnicz. Mniejszy ruch- od razu przyjemniej się jedzie mimo że zaczęły się górki. W Nowym Wiśniczu oglądam z daleka zamek Lubomirskich, oraz klasztor Karmelitów Bosych (obecnie więzienie) i jadę dalej do Lipnicy Murowanej. Tam kolejny drewniany kościółek wpisany na listę UNESCO, zresztą w tej małej mieścince jest aż 4 kościoły:) Następnie jadę do Zakliczyna i bocznymi drogami kieruje się do Tarnowa- fajne góreczki po drodze:D W Tarnowie plącze się trochę po centrum, na rynku przekąska i jadę dalej przez Skrzyszów do Pilzna. Teraz czeka mnie odcinek po E40:/ Mnóstwo tirów nie sprzyja jeździe na rowerze, na dodatek wypadek po drodze i korki:/ ale w końcu docieram do Dębicy i tutaj kolejna przerwa na jedzenie. Do domu już nie tak daleko:)
Z Dębicy bocznymi drogami częściowo mi znanymi do Sędziszowa (tutaj już zachodzi słońce) i dalej przez Iwierzyce do Rzeszowa gdzie kawałek przed domem witają mnie Mateusz z Michałem:)
Udało się! Zakopane zdobyte i niemal pół Małopolski przejechane! Łącznie w 5 dni 759 km:D
Na koniec rekord życiowy w przebiegu dziennym:D i to z obciążeniem na rowerze, plecakiem i po 4 niełatwych dniach na rowerze:)
Trasa:
Kraków- Kokotów- Węgrzce Wielkie- Podłęże- Niepołomice- Dąbrowa- Kłaj- Szarów- Targowisko- Stanisławice- Moszczenica- Bochnia- Kurów- Kopaliny- Olchawa- Nowy Wiśnicz- Lipnica Górna- Lipnica Murowana- Lipnica Dolna- Tymowa- Tworkowa- Jurków- Biskupice Melsztyńskie- Faliszewice- Melsztyn- Zawada Lanckorońska- Zakliczyn- Wróblowice- Janowice- Lubinka- Szczepanowice- Rzuchowa- Koszyce Małe- Koszyce Wielkie- Tarnów- Skrzyszów- Łęki Górne- Łęki Dolne- Pilzno- Parkosz- Podgrodzie- Dębica- Pustynie- Kozłów- Brzeźnica- Paszczyna- Skrzyszów- Ostrów- Kozodrza- Borek- Sędziszów Małopolski- Sielec- Olchowa- Iwierzyce- Nockowa- Wola Zgłobieńska- Zgłobień- Nosówka- Przybyszówka- Rzeszów:)
No i garstka zdjęć;)Wawel
© azbest87Kościół św. Piotra i Pawła
© azbest87Krakowski rynek i kościół Mariacki
© azbest87Barbakan
© azbest87Zamek w Niepołomicach
© azbest87Zamek Lubomirskich w Nowym Wiśniczu
© azbest87Klasztor Karmelitów Bosych- obecnie więznienie
© azbest87Kościół w Nowym Wiśniczu
© azbest87Kościół w Murowanej Lipnicy- też z listy UNESCO- niestety nie miałem okazji zajrzeć do środka
© azbest87Pałac w Janowicach
© azbest87Rynek w Tarnowie i ciekawe chmury;)
© azbest87Tarnowski ratusz
© azbest87Gdzieś w drodze za Dębicą
© azbest87I na koniec zachód słońca
© azbest87
Mapa poglądowa:
- DST 216.00km
- Teren 1.00km
- Czas 07:38
- VAVG 28.30km/h
- VMAX 58.10km/h
- Podjazdy 768m
- Sprzęt Bratowa szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Sandomierz i rekord :D
Środa, 23 września 2009 · dodano: 23.09.2009 | Komentarze 10
Wczoraj na szybko wyznaczona trasa z zamiarem pobicia rekordowego dystansu z zeszłego roku. Rower znowu pożyczony od brata;) No i udało się:) Po raz pierwwszy udało mi się przekroczyć granice mojego województwa jadąc prosto z Rzeszowa:) i wkraczając do województwa świętokrzyskiego. Trasa z założenia miała prowadzić raczej głównymi drogami z zaliczaniem po kolei miast leżących w północnej cześci podkarpacia.
Pobudka po 6, zebranie i wyjazd o 6.45. Chciałem wrócić do domu przed 19 żeby mnie zmrok nie złapał i udało się spokojnie, bo wyrobiłem się na 17.30:) i to nawet ze sporym zapasem sił:) mogłem spokojnie jeszcze jechać dalej, ale dokręcanie w okolicach Rzeszowa żeby mieć jak najwięcej raczej było bezsensu;) i tak rekord padł (poprzedni 201km:) i tym samym moja druga 2-setka zaliczona:)
Przy wyjeździe z Rzeszowa towarzyszył mi wschód słońca, który w połączoniu z mgłami przed lasem głogowskim okazał się być bardzo malowniczy:) i dalej po kolei zaczęły się miasteczka jedno za drugim: Głogów, Kolbuszowa, miałem jechać przez Nową Dębę, ale w Majdanie Królewskim zobaczyłem skręt na Baranów Sandomierski i tam odbiłem. Okazało się to strzałem w dziesiątkę:) zero samochodów po drodze i nowiutki asfalt:) do tego z 5km wbiłem się za autobus:) jadąc około 45 cały czas mogłem trochę odpocząć;P
W Baranowie Sandomierskim oczywiście połaziłem wkoło zamku i zjadłem część zapasu kanapek na rynku:D Następnie kierunek Tarnobrzeg w drodze do którego minąłem miejsce rekultywacji kopalni siarki na miejscu której jest teraz mega zalew:) Pokręciłem się trochę po Tarnobrzegu, centrum zamek itp. no i skok na drugą stronę Wisły do Sandomierza:D Malownicze, zabytkowe miasteczko:) tutaj oczywiście dogłębne zwiedzenie Starego Miasta tj. rynek, zamek, zabytkowe uliczki, stare kościoły, mury (strasznie mnie wytrzęsło na brukowanych kamieniami uliczkach). Do tego jeszcze trochę plątania tu i tam (średnia sporo spadła.. w tą stronę miałem około 30km/h), nad Wisłę, dokarmienie się;P odpoczynek i powoli kierunek dom;) czyli wyjazd na Stalową Wolą:) tu się nawet nie zatrzymywałem, ale miłym aspektem było to że przez całe miasto przejechałem ścieżką rowerową wzdłuż głównej drogi:) szkoda tylko że ułożoną z kostki z niekoniecznie wszędzie płynnymi przejściami:/ na szosie wszystko było czuć.. Dalej powrót do Rzeszowa przez Nisko i Sokołów Małopolski. Od Niska zaczęły się trochę interwałowe górki, ale dawałem radę:D tylko tyłek bolał;P bo w jestem przyzwyczajony do swojego siodła;) które na dodatek jest wygodniejsze;)
Na koniec przed blokiem przypadkiem skasowałem sobie licznik;P ale pamiętałem dane poza dokładnym dystansem;) było 216km z hakiem.. ale nie pamiętam dokładnie więc wpiszę zera.
Trasa:
Rzeszów- Miłocin- Rudna- Głogów- Widełka- Kupno- Kolbuszowa Górna- Kolbuszowa- Kolbuszowa Dolna- Zarębki- Cmolas- Hadykówka- Komorów- Majdan Królewski- Huta Komorowska- Durdy- Knapy- Wola Baranowska- Baranów Sandomierski- Skopanie- Suchorzów- Siedleszczany- Tarnobrzeg- Sandomierz- Trześń- Gorzyce- Motycze Poduchowne- Motycze Szlacheckie- Zaleszany- Zbydniów- Turbia- Stalowa Wola- Nisko- Nowosielec- Kończyce- Jeżowe- Kamień- Górno- Wólka Sokołowska- Sokołów Małopolski- nienadówka- Stobierna- Jasionka- Nowa Wieś- Trzebownisko- Rzeszów
Jak zwykle przy dalszym wypadzie porcja zdjęć:)Wschodzące słońce nad polami..
© azbest87Słoneczko:)
© azbest87Kościół w Majdanie Królewskim
© azbest87Kierunek Baranów:)
© azbest87Baranów Sandomierski 1
© azbest87Armata przed zamkiem
© azbest87Fotanna przed zamkiem
© azbest87Baranów Sandomieski 2
© azbest87Na rynku w Baranowie
© azbest87Rekultywacja kopalni siarki
© azbest87I po raz drugi:)
© azbest87Kościół w Tarnobrzegu od frontu
© azbest87I od tyłu;)
© azbest87Kośćiół nieopodal rynku w Tarnobrzegu
© azbest87A to mi wygląda na zamek;) oczywiście też Tarnobrzeg:)
© azbest87No to przekraczamy granicę:D ...województwa;)
© azbest87Wisła widziana z mostu w Sandomierzu
© azbest87Stare miasto widziane od dołu
© azbest87Na Błoniach
© azbest87Kamienice na rynku
© azbest87i jeszcze więcej kamienic;)
© azbest87Ratusz
© azbest87Kotwica na środku rynku;) z pionowym łańcuchem:)
© azbest87Zamek
© azbest87Czas na przekąskę i chwilę odpoczynku
© azbest87Na dziedzińcu zamku
© azbest87Katedra schowana w drzewach
© azbest87Fontanna na Małym Rynku
© azbest87Ostatnie spojrzenie i do domu;)
© azbest87W drodze powrotnej..
© azbest87