Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 96750.34 kilometrów w tym 7732.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.51 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

>100km

Dystans całkowity:22815.29 km (w terenie 1387.00 km; 6.08%)
Czas w ruchu:1043:50
Średnia prędkość:21.86 km/h
Maksymalna prędkość:81.40 km/h
Suma podjazdów:173162 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:154 (82 %)
Suma kalorii:223799 kcal
Liczba aktywności:177
Średnio na aktywność:128.90 km i 5h 53m
Więcej statystyk
  • DST 130.26km
  • Teren 1.00km
  • Czas 07:33
  • VAVG 17.25km/h
  • VMAX 57.03km/h
  • Podjazdy 1680m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 23- Góry nad Morzem Czarnym

Niedziela, 7 sierpnia 2011 · dodano: 13.09.2011 | Komentarze 0

Nocleg koło meczetu, więc znowu nas budziły w nocy bębny. Rano Marcin centruje koło, a ja w tym czasie zajadam śliwki które dostaliśmy od imama:) W końcu ruszamy i znowu pod wiatr- już zaczynam mieć go serdecznie dość! Po 20 km docieramy znowu nad Morze Czarne i zaczynają się świetne widoki. Droga cały czas prowadzi nie dalej jak 500 m od morza, a z drugiej strony wznoszą się wysokie górki przekraczające nie raz 1500 m wysokości.
Robimy koło południa przerwę na pływanie w morzu, ale długo tam nie wytrzymujemy z racji, że woda w tej zatoce jest lodowata! Po 20 minutach zabawy w falach prawie nie czułem palców u stóp;)
Po tej przerwie zaczynają się niezłe górki. Cały czas jedziemy wzdłuż morza, a tu hopki po 100 lub więcej metrów w górę i to o nachyleniach nie mniejszych niż 15%. Nieźle dają w kość, ale powoli wspinamy się na kolejne z nich. Widoki też niemal jak w górach chociaż ciągle jesteśmy nie więcej jak kilometr od morza.
Zmyleni przez tubylców postanawiamy jechać tak długo, aż dotrzemy do celu naszej wyprawy, czyli do Zonguldaku. Po drodze mamy bardzo malowniczy zachód słońca nad morzem. Jedziemy przez centrum Eregli, które jest pełne ludzi z racji zakończenia już na dzisiaj ramazanu.
Myśleliśmy że jadąc przez miasto skrócimy trochę. Okazało się jednak, że droga idąc wzdłuż morza ma dla nas sporo niespodzianek w postaci ciągnących się jeden za drugim stromych podjazdów jeszcze cięższych niż te które mieliśmy po południu. Do tego zjazdy w kompletnych ciemnościach drogą idącą urwiskiem kilkadziesiąt metrów nad morzem.
Okazuje się, że jednak do naszego celu jest trochę więcej kilometrów niż nam mówiono. W końcu gdzieś koło 1 w nocy przejeżdżamy obok warsztatu, którego pracownik proponuje nam rozłożenie namiotu obok z czego szybko korzystamy;) Jeszcze wspólna herbatka i spanie, a jutro koniec trasy w tą stronę;)

Trasa:


Zdjęcia:

Spanie koło meczetu © azbest87


To wysypisko śmieci to w rzeczywistości czyjeś "domki" © azbest87


U nas to co najwyżej jakieś dęby rosną na ulicach;) © azbest87


Górki nad morzem © azbest87


Nad zatoczką w której pływaliśmy © azbest87


Morze Czarne © azbest87


Tureckie górki © azbest87


Domy i domki w gęstwinie © azbest87


Droga wzdłuż morza © azbest87


Widok na Morze Czarne © azbest87


Marcin robi foty © azbest87


Morze o zachodzie © azbest87


Marcin o zachodzie © azbest87


I jeszcze koparka o zachodzie;) © azbest87


Panowie ze stacji którzy poczęstowali nas herbatką i czekoladkami:) © azbest87




  • DST 102.29km
  • Czas 05:38
  • VAVG 18.16km/h
  • VMAX 43.63km/h
  • Podjazdy 706m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 22- Z wiatrem zmagania

Sobota, 6 sierpnia 2011 · dodano: 13.09.2011 | Komentarze 0

Z rana krótki spacer nad morzem, żeby cyknąć parę fotek ponieważ Marcin oczywiście jeszcze śpi;) W końcu ruszamy i od razu daje się nam we znaki mocny wiatr w twarz. Już 5 dzień z rzędu jedziemy pod wiatr i to bynajmniej nie jest byle jaki wiaterek- cały czas porządnie dmucha. Tak że chwilami ciężko utrzymywać prędkość ponad 20 km/h. W Izmicie szukamy miejsca do wymiany dolarów, ponieważ musiałem trochę pieniędzy pożyczyć od Marcina, żeby mi starczyło przynajmniej do czasu powrotu do Istambułu. Po drodze jeszcze w piekarni Marcin dostaje za darmo dwa bochenki chleba i dwie paczki ciastek:) W Sarakoy odbijamy w końcu z głównej drogi z którą już kilka dni się męczymy i jedziemy na północ w stronę Morza Czarnego. Zatrzymujemy się 20 km przed Karapasą i gość ze sklepu pokazuje nam lasek w którym możemy się rozbić, oraz otwartą łazienkę koło meczetu do ewentualnego mycia. Po zagadaniu dostajemy jednak możliwość rozbicia się koło meczetu:D a Panowie z knajpki, który była obok stawiają nam przekąskę i herbatę. Próbujemy trochę z nimi pogadać naszym kaleczącym tureckim prosto z kartek;P Później jeszcze gotujemy resztki makaronu i w miarę najedzenie kładziemy się spać.
W nocy znowu budzą nas znane już nam odgłosy bębnów związanych z jakimiś modlitwami muzułmanów.
Podczas jazdy z Izmitu do Sarakoy wzdłuż jeziora, które znajduje się praktycznie na wysokości poziomu morza towarzyszyły nam wspaniałe widoki. Tuż obok jeziora górki ponad 500-metrowe, natomiast w oddali zarysy gór, które już przekraczały swoją wysokością 1600 m. Kolejny dzień z genialnymi widokami:)

Trasa:


Zdjęcia:

My spaliśmy kilkanaście metrów dalej © azbest87


Góreczki skrajem których jechaliśmy © azbest87


W nocy ten tankowiec był świetnie oświetlony © azbest87


Na takie widoki natykaliśmy się nie raz © azbest87


Pan Piekarz który sprezentował nam chleb i ciastka:) © azbest87


Dzień bez zdjęcia meczetu to dzień stracony;) © azbest87


Góreczki nad jeziorem © azbest87


Droga którą się poruszaliśmy © azbest87


Kolejne zdjęcie z serii tureckie meczety © azbest87


Po takich góreczkach przyjemnie się jeździ © azbest87




  • DST 108.86km
  • Czas 06:40
  • VAVG 16.33km/h
  • VMAX 53.37km/h
  • Podjazdy 1201m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 20- Istambuł

Czwartek, 4 sierpnia 2011 · dodano: 08.09.2011 | Komentarze 1

Rano budzi mnie standardowy gorąc w namiocie- jakoś nie mogę się do niego przyzywczaić, chociaż upały w dzień przeszły już w coś normalnego. Teraz przy temperaturze 32 stopnie czuję się całkiem optymalnie:D
Rano spotykamy jeszcze gościa, który okazuje się, że mówi po polsku ponieważ ma żonę Polkę:)
Przedmieścia Istambułu ciągną się kilometrami. Naokoło jedno wielkie miasto- tysiące samochodów, bloków, wieżowców, dróg i ludzi. I to cały czas jazda taka jakby się jechało centrum Warszawy;) a żeby się nie pogubić jedziemy główną drogą. Zresztą to był najlepszy wybór na przedostanie się przez to miasto.
W końcu po 50 km jazdy przez miasto udaje się dotrzeć do centrum Istambułu. Cieśnina Bosfor pełna wszelakich wielkich statków robi wrażenie! Miasto bardzo zadbane, wszędzie widać, że coś się robi. Stare miasto objeżdżamy od strony morza. Wskakujemy na prom i po kilkunastu minutach jesteśmy w Azji!!:D
Postanawiamy uczcić to porządnym obiadem. Trafiamy do restauracji z miła obsługą z którą próbujemy trochę porozmawiać mimo bariery językowej. Duży obiad połączony z dużą ilością soku zaraz po nim w pełni nas zapycha:) Jedziemy jeszcze na stację benzynową do ubikacji i tam zagaduje mnie jej szef. Zaprasza do siebie. Stawia po coli i po wysłuchaniu o akcji stawia nam kolejny obiad:P Nie wypadało odmówić. Gdy go kończyłem już się nawet schylić nie mogłem- myślałem że nie będę w stanie jechać:P Nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak najadłem;) Tak więc wolnym tempem ruszamy dalej. Miasto dalej ciągnie się kilometr za kilometrem i nie ma końca,a my jedziemy drogą niczym autostrada. Co kawałek zjazdy i wjazdy także co chwilę znajdujemy się na środku 6-pasowej jezdni;) Sporą część jedziemy też lewą stroną, czyli na samym środku:P bo tam nie ma tych zjazdów;)
W Getze już po ciemku zaczynamy szukać miejsca do rozbicia. Po wskazówkach ludzi trafiamy na plażę na której jest tylko deptak:/ zero piasku. Ostatecznie spotkani tam goście ofiarują się pomóc. Prowadzą nas na parking strzeżony i dogadują się z cieciem, że możemy tam na kawałku zieleni przenocować do rana.
Niestety w nocy stróże się zmienili i nowy nic na ten temat nie wiedział. Tak więc o 1 w nocy ktoś nam nagle wparował do namiotu i coś energicznie tłumaczy po turecku;) Rozumieliśmy tylko "czadyr problem" (czadyr- namiot;). Tak długo przeciągaliśmy zbieranie się, że w końcu gość dał się przekonać i pozwolił zostać do 7 rano. Od razu po tej wiadomości idziemy spać.

Trasa:


Zdjęcia:

Miejscówa do spania © azbest87


Fajna woda no nie?:) © azbest87


Gdzieś nad morzem © azbest87


Meczet na przedmieściach © azbest87


Jakaś taka wieża po drodze © azbest87


Cieśnina pełna statków © azbest87


Istambuł- widok na część azjatycką © azbest87


Z Marcinem w Istambule © azbest87


Mury starego miasta © azbest87


Istambuł © azbest87


Morze w Istambule © azbest87


Jedna z zatoczek portowych © azbest87


Centrum Istambułu © azbest87


Statek wycieczkowy zacumowany w mieście © azbest87


Istambuł po raz kolejny- widok z promu © azbest87


O ile się nie mylę widok na Sulejmanat © azbest87


Wieża na środku cieśniny, a za nią most łączący Europę z Azją © azbest87


Po stronie azjatyckiej © azbest87


Czas szukać miejsca do spania © azbest87




  • DST 120.62km
  • Czas 06:41
  • VAVG 18.05km/h
  • VMAX 57.60km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Podjazdy 1533m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 18- Morze Marmara

Wtorek, 2 sierpnia 2011 · dodano: 07.09.2011 | Komentarze 4

Oczywiście się nie wyspałem z racji, że po pierwsze położyłem się spać po 2, a po drugi o trzeciej w nocy słychać było wszędzie ludzi, bębny i coś tam jeszcze. Tak właśnie w środku nocy rozpoczął się ramazan u muzułmanów i mieli oni jakieś swoje święto. Po pobudce zostajemy zaproszeni do Bulenta na śniadanie:) Tureckie śniadanie, czyli konfitura, jajka, chleb, oliwki, ogórki, pomidorki, ser i coś tam;) Ogólnie dobrze sobie pojedliśmy:D Z rana mały deszczy jeszcze nas straszył, ale znowu skończyło się na niczym. Chmury szybko się rozeszły i znowu mamy patelnię. Po 25 km mała akcja ze zgubionym portfelem Marcina, ale po poszukiwaniach okazuje się, że jest w innej sakwie;) Po drodze, gdy zatrzymujemy się pod sklepem dostajemy obiad- bardzo dobrą zupę o nazwie czorwa- w Turcji jedzą ją prawie codziennie tylko przygotowywaną na różne sposoby. Przed Tekirdagiem ostatni dzisiaj porządny podjazd - prawie 3 km o średnim nachyleniu 6%. Na górze w końcu widać ostatnie z mórz, które chcemy odwiedzić- Marmara. Marcin dzisiaj tylko cały dzień kombinował jak przy pomocy ciężarówek dostać się na szczyt kolejnej górki;) Zjazd do miasta też niezły- można było poszaleć:D Tekirdag okazuje się być bardzo zadbanym miastem i jakby bogatszym w porównaniu do tego co widzieliśmy wcześniej w Turcji. Brak plaży, więc jedziemy dalej szukać miejsca do rozbicia. Dowiadujemy się o campingu 5 km za miastem, więc jedziemy dalej. Niedaleko tego miejsca pytamy w domu o możliwość rozbicia namiotu i zostajemy zaproszeni. Dostajemy kolację i tort:) bo okazuje się, że jedna z dziewczyn (z którymi później spędzamy cały wieczór:) ma właśnie dzisiaj urodziny. To był bardzo miły wieczór. No i zamiast spać w namiocie dostajemy do dyspozycji cały dół domu, czyli pokój z łóżkami, kuchnię i łazienkę. Normalnie luksusowe warunki:D No i znowu kładziemy się grubo po północy;)

Trasa:


Zdjęcia:

Nocleg koło bloku:D © azbest87


Znowu towarzyszą nam pola słoneczników © azbest87


Z serii: tureckie krajobrazy © azbest87


Do Istambułu już nie tak daleko © azbest87


A teraz z serii: tureckie meczety © azbest87


Słonecznikowy świat © azbest87


Pachnie orientem:) © azbest87


Tureckie krajobrazy © azbest87


Ostatnia górka przed Tekirdagiem © azbest87


Czyli że co??;) © azbest87


Morze w Tekirdagu © azbest87




  • DST 124.12km
  • Czas 05:54
  • VAVG 21.04km/h
  • VMAX 42.77km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Podjazdy 791m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 17- Morze Egejskie

Poniedziałek, 1 sierpnia 2011 · dodano: 07.09.2011 | Komentarze 3

Pobudka o 7 z racji jeżdżącego pół metra od namiotu traktora O.o Okazuje się że ktoś przyjechał zebrać siano z polanki na której śpimy. Po tym incydencie biorę się za śniadanie, a Marcin oczywiście zasypia:P Droga do Aleksadropoli idzie szybko po małych pagórkach. Przy wjeździe do miasta przerwa przy Lidlu i jedziemy do centrum. Wbijamy się na plażę i zaliczamy kolejne morze- Egejskie:) Temperatura wody nie pozostawia złudzeń, że jesteśmy w Grecji- aż nie chce się z wody wychodzić:D Ja spędzam w wodzie tyle czasu, że pod wieczór czuję lekkie oparzenia od słońca;)
Teraz czas na powrót do Turcji. Wracam się główną drogą do rozjazdu i jedziemy pustą autostradą do przejścia granicznego. Tutaj Marcin ma śmieszną sytuację z żołnierzami. Chwalił Turcję przed nimi, że to taki świetny kraj, a chwilę później okazało się, że mówił to do greckich żołnierzy:P
Po przejechaniu granicy zaczyna nas gonić pierwsza od nie wiem ilu dni burza;) Trochę kropki, ale ostatecznie kończy się na niczym, chociaż widać, że kawałek dalej nieźle popadało.
W Ipsali szukamy noclegu. Ludzie początkowo odsyłają nas w okolice stacji benzynowej, ale pytamy jeszcze w dwóch blokach z ogrodzeniem. Akurat na prawie każdym balkonie ktoś jest. Robimy przez to trochę zamieszania, ale okazuje się, że mieszka tam m.in. nauczycielka angielskiego. Ludzie bez problemu się zgadzają, a później się zaczęło. Najpierw dostaliśmy do zjedzenia pidę (coś w rodzaju pizzy), później jeszcze pilau (takie jakieś pseudo naleśniki;) i jeszcze arbuz na deser. Później Bulent (którego tam poznaliśmy) zaprasza nas do siebie i możemy wziąć prysznic, oraz skorzystać z internetu. Ogólnie z wszystkim schodzi nam do pierwszej, więc znowu krótsze spanie nas czeka;)

Trasa:


Zdjęcia:

Czas się zbierać © azbest87


Na greckich drogach © azbest87


Góreczki przy drodze © azbest87


Grecki krajobraz © azbest87


Grecki kościołek © azbest87


Wyschnięte koryto rzeki © azbest87


W Aleksandropoli © azbest87


Nad Morzem Egejskim © azbest87


Na plaży w Aleksandropoli © azbest87


Marcin z greckimi żołnierzami;) © azbest87


Takie tam.. gdzieś tam.. © azbest87




  • DST 121.90km
  • Czas 05:50
  • VAVG 20.90km/h
  • VMAX 46.27km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Podjazdy 829m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 16- Grecki klimat

Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 07.09.2011 | Komentarze 2

Pobudka jak przeważnie po 7. Przynajmniej moja;) bo na Marcina czekam jeszcze trochę zanim wstanie. Szybkie śniadanie i jedziemy dalej. Po drodze tylko postój pod sklepem i następny dopiero w Edirne na większe zakupy. W centrum miasta napotykamy sporo różnych meczetów, w tym jeden dość duży i zabytkowy. Postanawiamy go obejrzeć. Trzeba przyznać, że robił wrażenie. I zdążyliśmy go obejrzeć zanim nas delikatnie wyproszono z racji wejścia w krótkich spodenkach:P Teraz kierunek granica. Oczywiście znowu wszytko idzie sprawnie i jesteśmy w Grecji! Ostatnie państw z naszej listy. Po przekroczeniu granicy od razu widać zmianę stylu budownictwa- pojawiając się charakterystyczne jasne domki pokryte dachówką., a na drogach dużo porządnych samochodów- nie widać żeby to państwo było w czasie kryzysu;) Gorąc dzisiaj niezły- dopiero po 19 zaczyna się robić trochę lepiej, ale dalej gorąco. Po drodze pięknie widać zarysy wysokich gór na horyzoncie. Ostatecznie dojeżdżamy do Soufli, gdzie udaje się dogadać z pewną kobietą po niemiecku i rozbijamy się na polance między domami. Na kolację wyjadanie zapasów od księdza i z Turcji, bo w Grecji mały skok cenowy w porównaniu do innych państw. Tak więc ograniczamy koszty;)

Trasa:


Zdjęcia:

Słoneczniki, słoneczniki, słoneczniki.. © azbest87


Meczet w Edirne © azbest87


Meczet od wewnątrz © azbest87


Kopuła meczetu © azbest87


Gdzieś w Grecji © azbest87


Grecka kapliczka przydrożna © azbest87


Przejazd przez Soufli © azbest87


2510 km - mój nowy rekord miesięcznego przebiegu:)




  • DST 128.06km
  • Czas 06:47
  • VAVG 18.88km/h
  • VMAX 52.41km/h
  • Podjazdy 1480m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 14- Strandża

Piątek, 29 lipca 2011 · dodano: 05.09.2011 | Komentarze 0

Standardowo jak to na plaży pobudka po 7 bo nie da się już w namiocie wytrzymać. Uff.. gorąco. To zapowiada kolejny słoneczny dzień. Na rozbudzenie trochę chlapania w morzu, śniadanko i w drogę.Początek idzie szybko i raz dwa jesteśmy w Burgas. Na stacji benzynowej zaczepia nas Bułgar dobrze mówiący po polsku i stawia nam piwo:) Trochę gadamy i okazuje się, że polskiego nauczył się w Grecji gdzie pracował przez 10 lat z ekipą Polaków:P
Dalszą trasę planujemy zmienić i do Grecji wjechać przez kawałek Turcji zamiast bezpośrednio z Bułgarii. I decydujemy się jechać wzdłuż wybrzeża dopiero i na południu odbić w stronę przejścia granicznego. Ostatecznie jednak po kilkunastu kilometrach główną drogą zostajemy spacyfikowani. Droga z okropnym ruchem samochodowym i bez pobocza. Tak więc odpuszczam ją i decydujemy się na wariant alternatywny- boczne drogi trochę bardziej w głąb lądu. Skręcamy na Rosen. Już po 3 km od morza zaczynają się takie widoki jakbym jechał przez Beskid Niski, a droga cały czas powoli wchodzi w co raz większe góreczki:) Zaczyna mi się tu podobać:D Przebijamy się do drogi idącej w stronę przejścia z Turcją i wjeżdżamy do Parku Narodowego Strandża. Jedno z najładniejszych miejsc przez które jechałem podczas tej wyprawy:) Widoki jakbym jechał przez Bieszczady całkowicie pozbawione ludzi. Wszędzie tylko las tak zarośnięty, że nawet ciężko by było do niego wejść. Miejscowości co kilkanaście kilometrów, a tak to ani żywej duszy. Widoki genialne! Zalesione góry z wystającymi skałami po bokach drogi i co jakiś czas pojawiającymi się ścianami skalnymi. Na rzecze Veleka przejeżdżamy przez most zawieszony na oko z 50 m na doliną rzeki wcinającej się między góry- fenomenalne miejsce. Trzeba przyznać, że mi osobiście baaardzo spodobał się ta okolica i z chęcią bym tam jeszcze kiedyś wrócił:)
Ostatecznie pod wieczór docieramy do Malko Tarnovo niedaleko granicy tureckiej. Pod sklepem tubylcy oznajmiają nam, że w tym miasteczku niemalże na końcu świata żyje ksiądz misjonarz z Polski! Zostajemy do niego zaprowadzeni. Ksiądz Roman bez wahania przyjmuje nas pod swój dach. Zjadamy u niego sytą kolację, oraz dowiadujemy się sporo o okolicy i historii tego miejsca. Ksiądz mieszka w zabytkowym domu wykonanym w specyficzny dla okolicy sposób- bardzo ładny domek. Kosztujemy też trochę rakii:D No i mamy spanie w łózkach i możliwość podładowania baterii.
To był świetny dzień!:)

Trasa:


Zdjęcia:

Widok z namiotu © azbest87


Obok lotniska w Burgas © azbest87


Poznany Bułgar © azbest87


W Burgas © azbest87


Nieoczekiwana zmiana krajobazu © azbest87


Rzeźby gdzieś przy drodze © azbest87


Górki raz jeszcze © azbest87


Trawa;) © azbest87


Na takie zasadzki trzeba być przygotowanym;) © azbest87


Takie wynalazki to nic szczególnego w tamtym rejonie © azbest87


Strandża w całej swej okazałości © azbest87


Widok z mostu na rzeczkę w dole © azbest87


Do wąwozu rzeczki schodziły niemal pionowe ściany skalne © azbest87


Droga przez Strandżę © azbest87


Zachodzik © azbest87


Z księdzem Romanem © azbest87




  • DST 100.01km
  • Teren 2.00km
  • Czas 06:22
  • VAVG 15.71km/h
  • VMAX 66.11km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Podjazdy 1484m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 13- Nadmorskie górki

Czwartek, 28 lipca 2011 · dodano: 03.09.2011 | Komentarze 5

Jak zwykle budzi nas gorąco w namiocie (mimo że stoi w cieniu), a to zapowiada, że będzie dzisiaj ciepło. Droga dalej zaczyna się wić po górkach po 3-5 km podjazdach. Przerwa w południe w jakimś barze, gdzie pracuje Pani ze Słowacji- dowiadujemy się m.in. że w tym rejonie już od trzech miesięcy nie było deszczu. Docieramy do Białej i robimy dłuższą przerwą pod sklepem, a później na plaży. Oczywiście z pływaniem:) Spotykamy co raz więcej Polaków, którzy przyjeżdżają w te okolice na wakacje. Marcin standardowo idzie spać. Później żeby wrócić do miasteczka trzeba było wytargać rowery po schodach i podjechać dość stromą na dodatek remontowaną uliczką. Teraz zaczyna się zabawa- cały czas pod górkę z wypłaszczeniami co jakiś czas, aż w końcu z poziomu morza docieramy na ponad 400m. Po drodze w Banji spotykamy pół Bułgara, pół Polaka Mariusza, który poleca nam konkretne miejsca w Bułgarii do zwiedzenia i pod wpływem tych informacji później zmieniamy naszą trasę przejazdu. W końcu szczyt z pięknymi widokami i mega zjazd! Pędzimy w dół około 60 wyprzedzając samochody na serpentynach, a górka w dół cały czas o nachyleniu 7-8 %. Było gdzie się rozpędzić:D W połowie zjazdu ukazuje się jeszcze naszym oczom wspaniały widok na Słoneczny Brzeg i Nesebyr. Przejeżdżamy przez centrum kurortu, ale tam ogólnie tylko dziesiątki hotel i tysiące wczasowiczów, że ciężko przejechać chwilami- to nie dla mnie. Przebijamy się do Nesebyru. Stare miasto ze starożytnymi ruinami i ciekawą zabudową. Trzeba przyznać, że ma swój klimat tylko oczywiści tutaj też mnóstwo turystów, że ciężko się przebić. Poza tym już zaczęło się ściemniać, więc wyjeżdżamy poszukać noclegu za miastem. Zjadamy po kebabie i dojeżdżamy do Aheloy, gdzie namiot rozbijamy na plaży 15 metrów od brzegu morza.

Trasa:


Zdjęcia:

Miejscówka w krzakach © azbest87


Schowani w cieniu na plaży w Białej © azbest87


Nad Morzem Czarnym © azbest87


Kolejna nadmorska miejscowość © azbest87


Zabawa z pszczołą po drodze:) © azbest87


Widok na Nesebyr © azbest87


Wiatrak w Nesebyrze © azbest87


Ruiny w Nesebyrze © azbest87




  • DST 125.74km
  • Teren 3.00km
  • Czas 06:30
  • VAVG 19.34km/h
  • VMAX 70.60km/h
  • Podjazdy 1054m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 12- Bułgarskie wybrzeże

Środa, 27 lipca 2011 · dodano: 02.09.2011 | Komentarze 0

Pobudka znowu koło 8 i kąpiel w morzu na dobry początek dnia:) Udaje się wykręcić pozostałości śruby z ramy i wkręcamy śrubę z Marcina błotników, a jego błotnik montujemy oczywiście na.. opasce zaciskowej:P Tak więc jadę dalej!:) Droga nudna i do tego pod wiatr. Jedynym urozmaiceniem jest jedno, czy dwa miasteczka. W ogóle w Bułgarii miejscowości są znacznie od siebie oddalone i spotykamy się z raczej małą gęstością zaludnienia. Przed Warną zaliczamy dość długi podjazd i genialnym zjazdem docieramy w okolice Złotych Piasków. Na stacji benzynowej robimy sobie przerwę na mycie i golenie, po czym kolejna wspinaczka. Zjazd do samej Warny bardzo szybki, a samo miasto malowniczo usytuowane. W mieście idziemy do kafejki internetowej by nadrobić zaległości na blogu. Schodzi nam z tym jednak za długo i wychodzimy, gdy już jest ciemno i wszystkie sklepy zamknięte. Tak więc wyjazd z miasta w nocy i autostradą, bo innej drogi nie było w tym kierunku. Woda skończyła się już jakiś czas temu, zapasów jedzenia też nie zdążyliśmy zrobić, więc idzie mozolnie pod górę. Spotykamy jakiegoś autostopowicza, który dzieli się z nami herbatnikami:) W końcu po 15 km jest pierwsza stacja benzynowa! Kupujemy zapas batonów i wody i robimy piknik przed stacją:) Już mieliśmy się koło niej rozbijać, ale jak podjedliśmy to postanowiliśmy jeszcze kawałek przejechać. W końcu odbijamy w stronę jakiejś nadmorskiej miejscowości. Spory kawałek przez las, no i zjazd do wysokości poziomu morza. Okazuję się to być standardowa miejscowość turystyczna z mnóstwem hoteli i brakiem miejsca na namiot. Po długich nocnych poszukiwaniach plaży ostatecznie rozbijamy się kąsani przez komary w jakichś krzakach;) No cóż, sami się prosiliśmy o takie zakończenie dania.

Trasa:


Dzisiaj mało zdjęć:

Miejscówka na nocleg © azbest87


Widoczek z pod namiotu © azbest87


Pędzimy w dół © azbest87


Morze w Warnie © azbest87


Kościół w Warnie © azbest87


Piknik na stacji benzynowej;) © azbest87




  • DST 110.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:25
  • VAVG 20.31km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • Podjazdy 591m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 11- Bad day

Wtorek, 26 lipca 2011 · dodano: 02.09.2011 | Komentarze 0

To był kiepski dzień mimo pozytywnych akcentów. Wstaliśmy po 8 chociaż mieliśmy odespać wczorajszą długą jazdę. Niestety na plaży już rano tak się nagrzewa namiot, że nie dało się w nim wytrzymać. Bez pośpiechu coś zjedliśmy i poszliśmy na jedno piwko. Przy pakowaniu trzeba było usunąć jak najwięcej wszędobylskiego piasku.
Ruszamy po 12 i pierwszy pech. Licznik nie działa. Wyrwany kabel z podstawki. Zapewne stało się to w nocy, gdy przewróciły się nam rowery. Naprawa nie była łatwa biorąc narzędzia które mieliśmy, ale w końcu prowizorycznie udaje się wszystko zmontować na opasce zaciskowej:P (patrz zdjęcie) Jedziemy w stronę Konstanty szukając jakiegokolwiek miejsca gdzie możemy kupić wodę. W międzyczasie niestety licznik znowu odmawia posłuszeństwa, wiec jadę bez. Nie lubię tego, bo jestem bardzo przyzwyczajony do licznika, no i pozwala mi mniej więcej planować trasę i kolejne odcinki. Pod sklepem z drugiej strony miasta udaje się znowu zmontować licznikową prowizorkę, która działała już niemal do samego końca wyprawy:) Dalej jazda główną drogą- byle do granicy z przerwa na melona.
W Mangali oglądamy port, statki i stocznię. Granica standardowo idzie bardzo szybko. Okazuje się również, że z Bułgarami można próbować się dogadać po polsku z racji podobieństw językowych:)
Za granicą dość nudny odcinek po małych hopkach. W końcu zamierzamy odbić w stronę morza i przypadkiem przewraca mi się rower. Niestety okazało się, że rozklekotane na dziurach śruby od bagażnika poluzowały się i przy przewrotce ucięło mi śrubę od mocowania bagażnika w taki sposób, że jej połowa została w ramie:/ Do miejsca noclegu było z 2 km po szutrze, więc podtrzymują ręką sakwę dojeżdżam i myślę, jak to zmontować, żeby chociaż dojechać do jakiegoś większego miasta..
Rozbijamy się nad brzegiem Morza Czarnego gdzie przy nie mogliśmy rozbić namiotu z racji atakującej nas cały czas chmary komarów! Na miły koniec dnia zostajemy zaproszeni przez obozowiczów obok na gotowane raki i smażone ryby prosto z morza:D Nauczyłem się otwierać raki, a ryba królewska była pyszna:) No i piwko do tego:)

Trasa


Zdjęcia:

Nasza miejscówka do spania © azbest87


Nad morzem © azbest87


Nie chce się wstawać..;) © azbest87


Licznikowa prowizorka;) © azbest87


Marcin z Bożydarem © azbest87


Rumuńskie stateczki © azbest87


Bułgaria wita! © azbest87


Pustkowia w Bułgarii © azbest87