Info

Suma podjazdów to 724191 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Kwiecień8 - 0
- 2025, Marzec8 - 0
- 2025, Luty6 - 0
- 2025, Styczeń9 - 0
- 2024, Grudzień8 - 2
- 2024, Listopad6 - 0
- 2024, Październik7 - 0
- 2024, Wrzesień8 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec9 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj15 - 0
- 2024, Kwiecień11 - 1
- 2024, Marzec9 - 0
- 2024, Luty7 - 0
- 2024, Styczeń3 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik7 - 0
- 2023, Wrzesień7 - 0
- 2023, Sierpień9 - 0
- 2023, Lipiec14 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj8 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec4 - 1
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń8 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad5 - 0
- 2022, Październik9 - 0
- 2022, Wrzesień4 - 0
- 2022, Sierpień9 - 0
- 2022, Lipiec9 - 0
- 2022, Czerwiec10 - 1
- 2022, Maj7 - 0
- 2022, Kwiecień10 - 1
- 2022, Marzec11 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń9 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad7 - 0
- 2021, Październik5 - 0
- 2021, Wrzesień9 - 0
- 2021, Sierpień8 - 3
- 2021, Lipiec9 - 0
- 2021, Czerwiec10 - 0
- 2021, Maj9 - 0
- 2021, Kwiecień12 - 1
- 2021, Marzec8 - 0
- 2021, Luty5 - 0
- 2021, Styczeń5 - 0
- 2020, Grudzień7 - 0
- 2020, Listopad9 - 0
- 2020, Październik4 - 0
- 2020, Wrzesień4 - 0
- 2020, Sierpień9 - 0
- 2020, Lipiec10 - 0
- 2020, Czerwiec8 - 0
- 2020, Maj9 - 3
- 2020, Kwiecień14 - 5
- 2020, Marzec11 - 4
- 2020, Luty5 - 0
- 2020, Styczeń1 - 0
- 2019, Grudzień3 - 0
- 2019, Listopad3 - 5
- 2019, Październik2 - 0
- 2019, Wrzesień7 - 1
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec7 - 0
- 2019, Czerwiec13 - 0
- 2019, Maj8 - 0
- 2019, Kwiecień5 - 0
- 2019, Marzec8 - 0
- 2019, Luty5 - 1
- 2018, Listopad3 - 0
- 2018, Październik5 - 1
- 2018, Wrzesień9 - 1
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec9 - 0
- 2018, Czerwiec9 - 3
- 2018, Maj10 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec6 - 1
- 2018, Luty1 - 0
- 2018, Styczeń4 - 1
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik5 - 0
- 2017, Wrzesień11 - 0
- 2017, Sierpień7 - 0
- 2017, Lipiec11 - 0
- 2017, Czerwiec12 - 14
- 2017, Maj11 - 2
- 2017, Kwiecień11 - 0
- 2017, Marzec10 - 2
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Wrzesień8 - 0
- 2016, Sierpień14 - 7
- 2016, Lipiec13 - 5
- 2016, Czerwiec12 - 3
- 2016, Maj15 - 0
- 2016, Kwiecień11 - 0
- 2016, Marzec6 - 0
- 2016, Luty1 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień5 - 1
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik4 - 0
- 2015, Wrzesień5 - 0
- 2015, Sierpień4 - 2
- 2015, Lipiec20 - 11
- 2015, Czerwiec11 - 5
- 2015, Maj8 - 2
- 2015, Kwiecień10 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2015, Luty2 - 4
- 2015, Styczeń1 - 3
- 2014, Listopad1 - 0
- 2014, Październik2 - 3
- 2014, Wrzesień3 - 1
- 2014, Sierpień10 - 3
- 2014, Lipiec10 - 2
- 2014, Czerwiec7 - 1
- 2014, Maj10 - 12
- 2014, Kwiecień9 - 2
- 2014, Marzec6 - 7
- 2014, Luty2 - 1
- 2014, Styczeń4 - 2
- 2013, Grudzień4 - 2
- 2013, Wrzesień2 - 7
- 2013, Sierpień4 - 0
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj10 - 2
- 2013, Kwiecień8 - 8
- 2012, Grudzień1 - 2
- 2012, Listopad1 - 13
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Sierpień13 - 2
- 2012, Lipiec21 - 14
- 2012, Czerwiec19 - 46
- 2012, Maj20 - 22
- 2012, Kwiecień12 - 16
- 2012, Marzec13 - 28
- 2012, Luty2 - 4
- 2012, Styczeń2 - 4
- 2011, Grudzień5 - 21
- 2011, Listopad16 - 42
- 2011, Październik22 - 11
- 2011, Wrzesień24 - 25
- 2011, Sierpień20 - 34
- 2011, Lipiec26 - 43
- 2011, Czerwiec26 - 31
- 2011, Maj19 - 37
- 2011, Kwiecień21 - 47
- 2011, Marzec20 - 26
- 2011, Luty8 - 52
- 2011, Styczeń13 - 51
- 2010, Grudzień8 - 24
- 2010, Listopad22 - 74
- 2010, Październik22 - 25
- 2010, Wrzesień24 - 35
- 2010, Sierpień27 - 69
- 2010, Lipiec22 - 66
- 2010, Czerwiec22 - 43
- 2010, Maj13 - 24
- 2010, Kwiecień12 - 21
- 2010, Marzec28 - 61
- 2010, Luty7 - 11
- 2009, Grudzień7 - 28
- 2009, Listopad10 - 26
- 2009, Październik4 - 11
- 2009, Wrzesień13 - 38
- 2009, Sierpień21 - 29
- 2009, Lipiec27 - 40
- 2009, Czerwiec8 - 7
- 2009, Maj10 - 46
- 2009, Kwiecień13 - 45
- 2009, Marzec8 - 23
- 2009, Luty1 - 4
- 2008, Grudzień5 - 18
- 2008, Listopad9 - 28
- 2008, Październik11 - 47
- 2008, Wrzesień17 - 48
- 2008, Sierpień18 - 66
- 2008, Lipiec15 - 60
- 2008, Czerwiec26 - 80
- 2008, Maj27 - 151
- 2008, Kwiecień24 - 172
- 2008, Marzec25 - 218
- 2008, Luty25 - 193
- 2008, Styczeń9 - 74
- 2007, Grudzień8 - 46
- 2007, Listopad12 - 70
- 2007, Październik22 - 85
- 2007, Wrzesień26 - 55
- 2007, Sierpień21 - 35
- 2007, Lipiec4 - 15
- 2007, Czerwiec27 - 32
- 2007, Maj29 - 54
- 2007, Kwiecień25 - 25
- 2007, Marzec26 - 9
- 2007, Luty9 - 0
- 2007, Styczeń10 - 0
>100km
Dystans całkowity: | 24366.60 km (w terenie 1396.00 km; 5.73%) |
Czas w ruchu: | 1105:29 |
Średnia prędkość: | 22.04 km/h |
Maksymalna prędkość: | 81.40 km/h |
Suma podjazdów: | 184024 m |
Maks. tętno maksymalne: | 178 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 155 (83 %) |
Suma kalorii: | 260561 kcal |
Liczba aktywności: | 186 |
Średnio na aktywność: | 131.00 km i 5h 56m |
Więcej statystyk |
- DST 133.11km
- Teren 1.00km
- Czas 06:39
- VAVG 20.02km/h
- VMAX 43.20km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 990m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Nad Bałtyk- dzień 7- Pomiędzy jeziorami
Wtorek, 12 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 1
Wstaję po 8 szybkie zebranie i równie szybkie pierwsze kilometry do Mikołajek. Miejscowość bardzo mi się spodobał, fajne małe miasteczko. Chciałem podjechać pod Jezioro Śniardwy, ale droga którą jechałem przeszła w szuter i już ni chciałem się nią tłuc, więc zawróciłem.
Na Mrągowo drogą z małymi hopkami. Na miejscu przejazd przez miasto i zjeżdżam nad jezioro na przerwę. Pogoda dzisiaj nawet dopisuje.
Dalej na Olszyn. Najpierw remontowaną drogą- nieprzyjemna jazda, ale zmienia się w całkiem fajną drogę krajową, ale z zakazem dla rowerów:/ Obok zauważam równoległą drogę, ale nie ma żadnego zjazdu, dlatego parę kilometrów przemierzam mimo zakazu.
Jak się w końcu udaje to jedzie się bardzo przyjemnie, bo ruch tutaj prawie zerowy- wszyscy jadą krajówką.
W Barczewie zakupy i jazda główną na Olszyn. Żeby się nie pchać z tym całym tumultem aut, w Łęgajnach odbijam w boczne drogi, którymi docieram do Olsztyna.
Ledwie wjeżdżam do miasta to zaczyna padać deszcz. Chowam się pod daszkiem kiosku, a później pod drzewem. Razem przeczekuję z 40 minut. Gdy trochę przechodzi ruszam na zwiedzenie Starego Miasta i wyjeżdżam w stronę Morągu.
Postanawiam jednak dzisiaj wcześniej skończyć jazdę i ulokować się na campingu z normalnym prysznicem, żeby trochę doprowadzić się do porządku. Znajduję taki już zaraz za Olsztynem. Trochę kropi podczas rozkładania namiotu, ale później się uspokaja. Ogarniam się i idę oglądać mecz z Rosją razem z ekipą młodych z Olsztyna, który przywieźli tu własny telewizorek:D Przy okazji dostaję i wypijam z nimi dwa piwka, które zapewniają mi później spokojny sen do samego rana;) Szkoda tylko, że nasi nie wygrali;)
Trasa:
Zdjęciorelacja:Miejscówka do spania- 4 metry od rowera było jezioro
© azbest87Tunel z drzew
© azbest87Ile tych krzyży?;)
© azbest87W centrum Mikołajek
© azbest87Mikołajki od strony portu
© azbest87Pofałdowany krajobraz po drodze
© azbest87Na Jeziorem Czos w Mrągowie
© azbest87Coś niebo zaczyna mi wariować...
© azbest87Nowy Ratusz w Olsztynie
© azbest87Jedna z uliczek Starego Miasta w Olsztynie z Bramą Górną w tle
© azbest87Stary Ratusz w Olsztynie
© azbest87Widok na zamek kapituły warmińskiej
© azbest87Nad polem namiotowym przewalały się ciemne chmury i co chwilę padało
© azbest87Wierni kibice:)
© azbest87
- DST 141.67km
- Teren 1.00km
- Czas 07:19
- VAVG 19.36km/h
- VMAX 49.90km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 1272m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Nad Bałtyk- dzień 6- Mazurskie górki
Poniedziałek, 11 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 4
W nocy potężnie polało. Deszcz i grzmoty budziły mnie kilka razy. Już myślałem, że namiot nie wytrzyma, ale dał radę:) Rano jeszcze lekko mży, więc dzisiaj mi się nigdzie nie spieszy. Śpię dłużej i powoli się zbieram.
Pogoda kiepska- co chwilę deszcz i cały czas zimny wiatr z północy.
Ruszam dopiero po 11 w lekkim deszczyku. Cały czas wmordewind. Dopiero w dwóch bluzach zaczyna się robić w miarę ok, ale palce u rąk i tak kostnieją. Nie taką pogodę sobie wyobrażałem w połowie czerwca..
Pojawiają się w końcu większe góreczki. Zaliczam podjazd o ponad 150m przewyższenia i docieram do Wiżajn- polskiego bieguna zimna. Niestety dzisiaj pogoda tylko to potwierdza to hasło- normalnie tam zmarzłem. Najgorsza pogoda z całego wyjazdu. Za to widoki całkiem fajne chociaż znacznie ograniczone przez padający deszcz.
Docieram do trójstyku granicy pl-ros-lit. Prowadzi do niego ścieżka przyrodnicza, jak się okazuje przez metrowej wysokości chaszcze całe mokre od deszczu, ale skoro już tu jestem to szkoda nie podejść tam. Kończy się to tym, że jestem cały mokry do pasa, a kawałek dalej znajduję drugie dojście do tego punktu po wykoszonej trawce.. Brak słów. Jeszcze po drodze rzucam się na mnie jakieś bydle i później to psisko czeka na drodze, gdy wracam. Udaje się szybko koło niego przejechać.
Od tego miejsca na szczęście pogoda zaczyna się poprawiać i nawet słońce zaczyna się przebijać, a parę kilometrów dalej już ładnie świeci, a ja zaczynam wszystko suszyć. Po górkach gdzie nawet pojawia się serpentyna docieram do Puszczy Rominckiej- "polskiej tajgi". Cały ten odcinek łącznie z jazdą wzdłuż puszczy bardzo fajny- jeden z najfajniejszych na trasie.
Odbijam kawałek z głównej w bok by dotrzeć do mostów w Stańczykach nazywanych suwalskimi "akweduktami". Mosty o długości 200m, zawieszone 36m nad rzeczką płynącą w dole- robią wrażenie. Poza tym górki naokoło bardzo ciekawe i malownicze. Zwijam się stamtąd, gdy pojawia się cały autokar turystów.
Powoli docieram do Gołdapi- mazurskiego ośrodka narciarskiego:) ale już po chwili jadę dalej na Węgorzewo. Znaczna część drogi w remoncie co nie ułatwia poruszania się na przód. Postanawiam skrócić do Pozezdrza bocznymi drogami i trafiam na niekończący się ciąg dziurawych dróg i wsi po kilka domów pośrodku lasów, pól, łąk i jezior.
W końcu ląduję w Giżycku- wymuskany kurort w którym można spotkać mnóstwo odpoczywających Niemców. Przejeżdżam przez centrum do portu, na chwilę pod twierdzę Boyen, ale już zamknięta o tej porze (już po 20) i tylko oglądam mury zewnętrzne.
Najwyższy czas na rozłożenie się gdzieś. Camping dwugwiazdkowy trochę drogi, następny opustoszały (chyba jeszcze się tu sezon nie zaczął) i w końcu rozbijam się na dziko w lesie zaraz nad jeziorem Niegocin. Miejscówka nawet fajna:)
Jeszcze gdzieś w okolicach Giżycka zgubiłem spodnie dresowe w których rano jechałem, a później suszyły się na bagażniku. Wytrzęsło mnie na dziurach i gdzieś musiały wypaść..
Trasa:
Foty:O poranku nad jeziorem
© azbest87Góreczki przede mną
© azbest87Widok w czasie podjazdu i pogoda do bani
© azbest87Jeziorka niedaleko Litwy
© azbest87Na trójstyku granic
© azbest87Przy ścieżce przyrodniczej w stronę trójstyku
© azbest87Suwalskie obrazki
© azbest87Standardowy widok na mazurach
© azbest87Kolejny obrazek z serii mazurskie krajobrazy
© azbest87Wiadukty w Stańczykach
© azbest87Widok z wiaduktu
© azbest87W Gołdapi
© azbest87Wiatraki za Gołdapią
© azbest87Tysiąc za mną:)
© azbest87W porcie w Giżycku
© azbest87Budynki w Giżycku
© azbest87Widok na jezioro Niegocin z mojej miejscówki do spania
© azbest87
- DST 185.31km
- Teren 2.00km
- Czas 08:39
- VAVG 21.42km/h
- VMAX 45.04km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 1100m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Nad Bałtyk- dzień 5- W końcu są jeziora
Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 2
Wstaję w miarę wcześnie i ruszam koło 8:40. Niedziela, więc ruch bardzo mały, zresztą w tych terenach też jakiegoś większego bym się nie spodziewał.
Pogoda też dopisuje, słońce ładnie świeci od samego rana.
Cały dzień po małych hopkach, to niby nic, ale jednak cały czas było pod góreczkę, albo w dół- bardzo fajne do jazdy:)
Do Dąbrowy Białostockiej przez Sokółkę sam nie wiem kiedy zleciało. Dalej jadąc na Lipsk przejeżdżam przez Biebrzę i wstępuję na punkt widokowy przy Biebrzańskim Parku Narodowym.
W Lipsku odbijam na Augustów. Gdzie po kilkunastu minutach przypominam sobie, że miałem kupić wodę do picia. W bidonie prawie dno widać, a przede mną 30 km przez Puszczę Augustowską bez jakiejkolwiek miejscowości.. Trochę mnie wysuszyło na tym odcinku. Jak dopadłem sklep w Augustowie to litra soku weszła w mgnieniu oka;)
Przed Augustowem w końcu pojawia się pierwsze jezioro i sam Augustów to całkiem fajne miasteczko, chociaż w jego centrum schodzi się kilka dróg krajowych przez co jest gigantyczny ruch na głównej drodze.
Przerwa nad jeziorkiem na jedzenie i moczenie nóg;) i ruszam drogą na północ, trochę ze sporym ruchem samochodowym, ale po kilkunastu kilometrach odbijam w bok, gdzie ruchu nie ma w ogóle;) Bocznymi drogami docieram do jeziora Wigry, a więc i Wigierskiego Parku Narodowego. Z punktu widokowego bardzo fajny, spokojny krajobraz na jezioro. Musi być bardzo fajnym miejscem do odpoczynku- przynajmniej od tej strony.
Bocznymi drogami docieram niedaleko Suwałek, ale nie miałem ochoty pchać się do miasta. Jadę na wschód do Sejn. Droga wiedzie malowniczo pofałdowanym terenem z towarzyszącymi po bokach co kawałek jeziorami- kolejny miły odcinek.
W Sejnach oglądam tamtejszy kościół i jadę drogą na Szypliszki. I po raz kolejny zapominam kupić wodę. Co prawda na jazdę mi jeszcze starcza, ale to już po 18 i pasuje pomyśleć o noclegu. Do Szypliszek droga zaczyna wić się delikatnie do góry,a ja w już całkowicie wkraczam na tereny Pojezierza Suwalskiego. Po drodze żadnego otwartego sklepu. Spotkani po drodze policjanci też nie są w stanie powiedzieć, gdzie mogę jakiś znaleźć. No ale po spojrzeniu na mapę zauważam, że przecież droga do której jadę to główny ciąg komunikacyjny na Litwę.
Przy niej bez problemu znajduję otwarte sklepy i uzupełniam zapasy.
W międzyczasie trafiam jeszcze na kilka dwujęzycznych nazw miejscowości- tutaj Litwa wkrada się trochę w Polskę;)
Czas na nocleg. Wjeżdżam do pierwszej miejscowości na mojej drodze i pytam o jakieś pole namiotowe, ponieważ spodziewałem się sporych opadów w nocy i nazajutrz i nie chciałem się dlatego rozbijać na dziko.
Jakiś człowiek kieruje mnie z tym do sklepu. Tam się okazuje, że właściciele sklepu udostępniają turystom kawałek nad jeziorem za piątaka:) Tak więc mama spanie nad jeziorkiem w bardzo malowniczej scenerii. Na koniec jeszcze mycie w jeziorze i spać- akurat wtedy zaczyna padać deszcz. Upiekło mi się;)
Jedyny minus to, że zaczynam lekko czuć prawe kolano:/ Niestety towarzyszy mi to już do samego końca wyjazdu, czasem wręcz trochę przeszkadzając. Wydaje mi się, że to przeciążone albo naciągnięte ścięgno. Parę dni odpoczynku w domu i już prawie przeszło:) Widocznie 905 km w 5 dni to za dużo, ale jechało się bardzo łatwo i pod względem kondycyjnym bez najmniejszego problemu:)
Trasa:
Fotorelacja:Kościół św. Antoniego w Sokółce
© azbest87Pofałdowana droga do Dąbrowy Białostockiej
© azbest87Uwaga krowy!;)
© azbest87Punkt widokowy w Biebrzański Parku Narodowym
© azbest87Nad Biebrzą
© azbest87Jezrioro Sejno koło Augustowa
© azbest87W Augustowie
© azbest87Łódką wszędzie da się przepłynąć
© azbest87Punkt widokowy nad Jeziorem Wigry
© azbest87Wigierski Park Narodowy
© azbest87Śmiesznie pofalowany teren;)
© azbest87Bazylika Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Sejnach
© azbest87To chyba wiem co się uprawia tam nad rzeką:P
© azbest87Kościół w drodze do Szypliszek
© azbest87Powoli trzeba się rozglądać za noclegiem
© azbest87Nocleg nad bardzo malowniczym jeziorkiem Ilgiel w Becejłach
© azbest87Spokój na jeziorze
© azbest87Zachód słońca nad jeziorem też wyglądał świetnie
© azbest87
- DST 191.08km
- Teren 7.00km
- Czas 09:09
- VAVG 20.88km/h
- VMAX 41.16km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 1292m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Nad Bałtyk- dzień 4- Podlasie wita
Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 7
W nocy budzi mnie przejeżdżający obok samochód, ale bez konsekwencji- chyba jakiś poranny wędkarz. Słońce nieśmiało przebija się przez chmury. Ja budzę się dość wcześnie, bo o 6. Później cały poranny rytuał i 7:15 czekam na prom jako pierwszy pasażer. Z samym nieprzepłynięciem schodzi okropnie długo- łącznie z pół godziny, ale w końcu udaje się przedostać na drugą stronę.
W Drodze do Mielnika pojawiają się małe góreczki, a przy wyjeździe z tej miejscowości nawet podjazd z kilkudziesięcioma metrami różnicy wysokości.
Kawałek główną i jadę zobaczyć Św. Górę Grabarkę nazywaną "Jasną Górą polskiego prawosławia".
Na Kleszczele droga wiedzie spokojnie przez lasy i pola. Niby słońce i ciepło, ale co jakiś czas widać na horyzoncie burzowe chmury, która póki co mnie omijają. Z Hajnówki miałem jechać do Białowieży, ale ostatecznie kilka czynników powoduje, że odpuszczam sobie ten odcinek i przejeżdżam skrajem puszczy Białowieskiej do Narewki. Przejeżdżam przez rzekę Narew opodal zbiornika Siemianówka.
Od Hajnówki ścigam się z burzą, która dopada mnie w Juszkowym Grodzie. W ostatniej chwili dopadam przystanek, a chwilę później przechodzi mega ulewa- fuks:) Przerwa na jedzenie. W międzyczasie przyplątał się miejscowy żul, który próbował jeszcze wyciągnąć kasę na wino. Przestaje padać, więc uwalniam się od niego ruszając dalej w drogę, a jego zostawiając z niedowierzaniem, że jestem z Rzeszowa;)
Po paru kilometrach zaczyna kropić, a gdy dojeżdżam do drogi na Bobrowniki to już leje. Ubieram pelerynę przeciwdeszczową i jadę swoje. Kawałek przed granicą chwila przerwy na przystanku i wjeżdżam w leśną, piaszczystą drogą przez Puszczę Knyszyńską. Nie był to zbyt łatwy odcinek na slickach. Dojeżdżam do Łużan- mega odludzie, kilak domów w środku lasu i tyle. Jadę dalej. Wyjeżdżam w Kruszynianach- jedynej w Polsce wsi tatarskiej. Odnajduję tam również jedyny w Polsce meczet tatarski co łączy się z ustaniem w końcu deszczu. Tam też dojeżdża do mnie para Niemców na rowerach. Z moimi marnymi zdolnościami językowi jakoś udaję się trochę porozmawiać, czy to po niemiecku, czy po angielsku. Razem zwiedzamy meczet w którym gość, który opowiadał o wszystkim zachowywał się i mówił jakby chciał to jak najszybciej odbębnić i się nas pozbyć;)
Ruszam samemu w stronę Krynek, żeby odnaleźć jakiś sklep i zrobić potrzebne zakupy przed wieczorem, który nieuchronnie się zbliżał. Pogoda po deszczu robi się bardzo przyjemna i jedzie się super, dlatego jadę trochę dłużej niż zamierzałem. W końcu w Słójce pytam o możliwość rozbicia namiotu i ostatecznie mogę się rozłożyć za domem koło kapliczki. Znowu towarzyszy mi na koniec dnia ciekawy zachód słońca i świetnie wyglądająca mgła, która podnosi się z pobliskich bagien ostatecznie zasłaniając całą dolinę w której spałem.
Gdyby nie burza pewnie 200 by dzisiaj stuknęło bez problemu;)
Trasa:
Zdjęcia:Przeprawa promowa Gnojno- Niemirów
© azbest87Krzyże na Górze Grabarce
© azbest87Cerkiew na Grabarce
© azbest87Cerkiew ale szczerze mówiąc nie pamiętam gdzie;)
© azbest87Odcinek skrajem Puszczy Białowieskiej
© azbest87Na niebie burza chmura, a później burza z chmur;)
© azbest87Przekraczam Narew
© azbest87Chwilę później ta burza przeszła nade mną..
© azbest87Kolejna z napotkanych cerkwi- spotkałem ich mnóstwo po drodze, tutaj wrzucam tylko małą część z nich.
© azbest87Meczet tatarski w Kruszynianach
© azbest87Wnętrze meczetu
© azbest87Przydrożne drzewa za Krynkami
© azbest87Takie tam drzewko o zachodzie
© azbest87Słońce na dziś już się kończy
© azbest87Wschodzące wieczorne mgły
© azbest87
- DST 185.35km
- Teren 3.00km
- Czas 08:11
- VAVG 22.65km/h
- VMAX 42.77km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 565m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Nad Bałtyk- dzień 3- Nadbużanka, czyli płaskość widzę
Piątek, 8 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 6
Noc spokojna. Obudziłem się koło 6:30, ale chwila drzemki zmieniła się w godzinę;) Jedzenie, pakowanie i kilkanaście minut przed 9 już jadę. Pogoda jak wczoraj, czyli zachmurzone rano niebo rozpogadza się i mam przyjemne słoneczko do jazdy:)
Początek dzisiaj bardzo szybki. Mimo sakw przez kilkadziesiąt km średnia ponad 24. Cały czas po prawej ręce towarzyszy mi Bug, a za nim najpierw Ukraina,a później Białoruś.
Mimo to, że płasko jedzie się całkiem fajnie. Naokoło lasy, pola, cisza i spokój, a o to między innymi właśnie chodziło w tym wyjeździe:) Samopoczucie naprawdę dobre.
Dorohusk i Włodawę (przerwa na żarełko) mijam dość szybko. Za Włodawą minimalnie pofalowany krajobraz, a dalej znowu płaskość. Największym podjazdem tutaj było wjechanie na wiadukt prowadzący nad drogą do granicy w okolicach Terespola;) Pod spodem ładny sznurek ciężarówek w kolejce do granicy. Kawałek dalej mijam pielgrzymkę zmierzająca na Świętą Górę Grabarkę.
W Neple w końcu czas na dłuższą przerwę i uzupełnienie kalorii. Przy okazji mycie w rzece:) Gdy ruszam zauważam chmurę, która pojawiła się w międzyczasie, a była schowana za drzewami. Niestety jej trajektoria ewidentnie przecinała się z moją. Po drodze wstępuję na szybko pod sanktuarium w Pratulinie i próbuje uciekać chmurze.
Dojeżdżam do Janowa Podlaskiego i robię zakupy. Ogólnie bardzo przyjemne miasteczko- spodobało mi się. Zaczyna delikatnie kropić. Po wyjechaniu z miasteczka zaczyna trochę mocniej dlatego moment przeczekuję pod drzewem. Zaraz się uspokaja, a chmura przechodzi jakoś bokiem, jednak cały czas mam ją na oku;)
Tutaj też w końcu zaczynają się jakieś góreczki przy zjeździe w stronę Buga. Może niezbyt wysokie, ale nawet pojawiają się znaki "stromy zjazd".
W końcu docieram do przeprawy promowej w Gnojnowie, ale spóźniłem się pół godziny. Muszę na tym brzegu przeczekać do jutra. Prom zaczyna kursować od 7.
Do wsi nie chce mi się już wracać, więc plącząc się wzdłuż Bugu szukam miejsca na spanie. Najpierw w prawo, ale przypomniałem sobie, że przecież granica jest z 200 m ode mnie;) Tak więc pojechałem z kilometr w przeciwną stronę i rozłożyłem się nad brzegiem Bugu, przy towarzyszącym mi świetnym zachodzie słońca.
Przez to, że brak tu górek ilości przejeżdżanych km dziennie nawet mnie zaskoczyły;)
Trasa:
I foty:Miejscówka w ogrodzie
© azbest87Po drugiej stronie Buga już Ukraina
© azbest87Rezerwat "Magazyn"
© azbest87Z widokiem na Włodawę
© azbest87Kościół we Włodawie
© azbest87Kościół św. Piotra i Pawła w Hannie
© azbest87Kościół p.w. Matki Boskiej Różańcowej w Sławatyczach
© azbest87Cerkiew Opieki Matki Boskiej w Sławatyczach
© azbest87Najwyższe wzniesienie tamtych terenów- wiadukt nad drogą;)
© azbest87A tak wygląda chmura burzowa;)
© azbest87Stary Bubel- i wszystko jasne;)
© azbest87Dróżka nad Bugiem
© azbest87Zachód słońca nad Bugiem
© azbest87Zachód po raz drugi
© azbest87
- DST 174.78km
- Teren 3.00km
- Czas 08:12
- VAVG 21.31km/h
- VMAX 48.48km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 738m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Nad Bałtyk- dzień 2- Lubelskie odludzia i spotkanie z Bugiem
Czwartek, 7 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 3
Budzę się dość wcześnie, ale pada deszcze, tak więc przekręcam się tylko na drugi bok i idę spać dalej. Wstaję o 7:30 i ruszam godzinę później, a w tym czasie niebo zaczyna się ładnie rozpogadzać. Na drogę dostaję jeszcze od Pani Gospodarz kawałek wafla domowej roboty:)
Szybko docieram do Narola, gdzie przez krzaki oglądam pałac Łosiów. Niestety całość ogrodzona i jest w remoncie, więc ciężko go dokładnie obejrzeć. Dalej miałem jechać drogą na Bełżec, ale zamknięta dla ruchu, a objazd jest dość bardzo naokoło. Ja jednak wybieram się inną drogą, która przez las ma mnie doprowadzić do Tomaszowa Lubelskiego i dokładnie tak mi się udaje.
W miasteczku przejeżdżam przez centrum i oglądam ciekawsze zabytki, a następnie kieruję się na wschód. Po pagórkowatym Roztoczu teren teraz co raz bardziej się wypłaszcza, a im bliżej granicy tym asfalt co raz gorszy.
W Ulhówku robię przerwę na jedzenie, a następnie odbijam w stronę Korczmina. Po drodze co kawałek można spotkać straż graniczną. W sumie nie ma się co dziwić- granica będzie tuż obok mnie. Oglądam po kolei trzy cerkwie- w Korczminie, Budyninie i Chłopiatyniu. Po małych hopkach i mega dziurawych drogach zaczynam kierować się na północ. W międzyczasie zauważam jeszcze, że tylne koło złapało luz na piaście. Dziury, obciążenie, no i przede wszystkim ilość już przejechanych już do tej pory km na tym kole przy takim obciążeniu robią swoje. Piasta do wymiany, a póki co mam tylko nadzieję, że wytrzyma do końca.
Z Dołhobyczowa prosto na Hrubieszów, który raczej mnie nie zachwycił, więc zaraz jadę dalej do Zosina, czyli najdalej na wschód wysuniętej miejscowości w Polsce. Pojawia się Nadbużański Obszar Chronionego Krajobrazu, a ja wjeżdżam na tzw. nadbużankę, czyli spokojną drogę ciągnącą się wzdłuż Bugu i jednocześnie polskiej granicy.
W Horodle spotykam innego kolarza-turystę z którym chwilę rozmawiam. Gdy mam ruszać dalej zaczyna padać, więc przyjmuję zaproszenie na herbatę i dłuższą pogawędkę sporo dowiadując się o tutejszych terenach. W końcu jednak ruszam dalej, kawałek w towarzystwie oglądając przy okazji kopie unii horodelskiej.
Mokra i dziurawa droga nie pozwala się rozpędzić, ale w końcu docieram do Dubienki i szukam miejsca do spania. Udaje się pytając kobiety jadącej przede mną rowerem, która akurat skręcała do swojego domu. Rozkładam się w ogrodzie, dostaję wrzątek, jem kolację i idę spać.
Trasa:
Trochę fot:Kościół w Narolu
© azbest87Widoczki przy drodze
© azbest87Cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy w Tomaszowie Lubelskim- remontowana od góry;)
© azbest87Krajobraz za Tomaszowem Lubelskim
© azbest87Pola przy drodze
© azbest87Cerkiew greckokatolicka pw. Objawienia Pańskiego w Korczminie
© azbest87Cerkiew pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Budyninie
© azbest87Cerkiew Zesłania Ducha Świętego w Chłopiatynie
© azbest87A tak wyglądały krajobrazy w tamtym rejonie
© azbest87Cerkiew prawosławna pw. św. Symeona Słupnika w Dołhobyczowie
© azbest87Nadbużański Obszar Chronionego Krajobrazu
© azbest87Kopiec unii horodelskiej w Horodle
© azbest87Widok z kopca
© azbest87Zachodzące słońce zrobiło mały pokaz nad okolicznymi polami
© azbest87
- DST 168.57km
- Teren 11.00km
- Czas 08:25
- VAVG 20.03km/h
- VMAX 51.94km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 1147m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Nad Bałtyk- dzień 1- Na Roztocze
Środa, 6 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 4
Trasa którą chciałem pokonać jeszcze w zeszłym roku, ale plany się wtedy pozmieniały. Teraz miałem możliwość, więc trzeba było zaliczyć wyjazd nad morze:) Co prawda nie byłem pewny swojej formy, bo trochę mało dłuższych wypadów było w tym roku, ale po płaskich terenach nie spodziewałem się zbyt wymagających odcinków.
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym pojechał tak po prostu nad morze najkrótszą drogą, dlatego trasa trochę naokoło, ale co i jak to dopiero w następnych wpisach:)
Zapraszam do lektury:)
Mimo wyjazdu jakoś nie chciało mi się rano wstać. Pogoda też taka średnia, ale tego akurat się spodziewałem. Wyjeżdżam dopiero koło 8:40 z pod bloku i jadę jeszcze na moment do Ani, a później obwodnicą w stronę Tesco na stację, żeby napompować koła o czym zapomniałem wcześniej.
Z odpowiednim ciśnieniem w oponach w końcu ruszam. Początkowo dobrze znanymi mi drogami, czyli wyjazd przez Słocinę. Bocznymi asfaltami do Albigowej, następnie na Markową i do Urzejowic. Tutaj już dawno nie byłem, jeszcze sobie źle skręciłem na jednym skrzyżowaniu i przez przypadek obejrzałem drewnianą cerkiew greckokatolicką w Krzeczowicach. Stąd już prosto na Jarosław.
W Jarosławiu trochę plątania po mieście i przerwa na jedzenie. Nie chciałem tu tracić zbyt dużo czasu ponieważ zwiedzałem to miasto już dokładnie. Wyjeżdżam z miasta, przekraczam San i zaczynają się tereny dotychczas mi nie znane.
Po pierwsze robi się płasko. Na szczęście to nowe tereny i jedzie się całkiem ok, więc tak bardzo mi to nie przeszkadza. Oglądam po drodze cmentarz z I wojny światowej w Ryszkowej Woli i jadę na Oleszyce a stamtąd do Lubaczowa. Stwierdzam, że trochę za szybko mi idzie, więc czas na trochę dłuższą przerwę i jakieś jedzenie.
Po godzinie 14 zaczyna się robić w miarę ciepło, jak również powoli pojawiają się pierwsze promienie słońca. W końcu chmury prawie całkowicie ustępują i robi się bardzo przyjemny dzień:)
Bułki z Lubaczowa się przyjęły, wiec zaczyna się jechać dużo lepiej i szybciej. Tak docieram do Horyńca Zdroju. Takie tam miasteczko uzdrowiskowe. Fajnie, spokojnie, ale bardzo nie zachwyca. Bardziej mnie interesują rzeczy, które mogę obejrzeć w okolicach.
Najpierw wyjazd w stronę granicy ukraińskiej do Radruża. Tam moim celem jest cerkiew św. Paraskewy z 1583 r., która znajduje się dosłownie paręset metrów od granicy. Wracam do Horyńca i szlakiem turystycznym przez las udaje się w stronę kaplicy na wodzie w Nowinach Horynieckich. Jazda na slickach z obładowanym rowerem po lesie łatwa nie była, ale przejechać się dało;) W końcu docieram na miejsce- trzeba przyznać, że mi się spodobało i warto było tutaj jechać.
Chcąc innym szlakiem przebić się do asfaltu oczywiście się gubię. Standard. Przez to wyjeżdżam na polankę z terenem otoczonym ogrodzeniem z drutem kolczastym i kilkoma ogromnymi antenami satelitarnym. Z tego co się później dowiaduję jest to jakaś wojskowa stacja wczesnego ostrzegania. Oczywiście z zakazem robienia zdjęć (można takowe zobaczyć poniżej:P). Szkoda tylko, że ja powinienem się znaleźć z drugiej strony tego ogrodzonego terenu, a tak to zjeżdżam w drugą stronę po bardzo malowniczej łące pełnej kwiatów. Także nie ma co żałować;)
Zjazd kończę znowu w Nowinach Horynieckich, więc tam docieram do asfaltu i przez roztoczańskie lasy dojeżdżam w końcu do Werchraty, gdzie udaje się zrobić zakupy. Tym samym przebijam się przez środek Południoworoztoczańskiego Parku Krajobrazowego.
Zaczynam szukanie noclegu. Mnóstwo miejsc, gdzie można by się rozłożyć na dziko, ale postanawiam spróbować spania u jakiegoś gospodarza. Dojeżdżam do Woli Wielkiej, oglądam tamtejsza cerkiew pw. Opieki NMP z 1755 r. rozmawiając przy okazji z jakimś staruszkiem. Przy wyjeździe ze wsi pytam się o możliwość rozłożenia namiotu, a ostatecznie ląduję na sianie w stodole:) To dobrze bo w nocy padał deszcz i nie musiałem rano pakować mokrego namiotu. Kolację zjadam w towarzystwie Pani Gospodarz rozmawiając o tym i tamtym:)
Się opisałem..;)
Trasa w przybliżeniu:
I porcja zdjęć z dnia pierwszego:Taki widok pól towarzyszył mi niemal do końca
© azbest87Cerkiew w Krzeczowicach
© azbest87Autostrada się buduje
© azbest87Ulica prowadząca do rynku w Jarosławiu
© azbest87Opactwo Benedyktynek w Jarosławiu
© azbest87Na cmentarzu wojennym w Ryszkowej Woli
© azbest87Roztoczańskie górki już się pojawiają
© azbest87Na drodze do Radruża
© azbest87Cerkiew w Radrużu
© azbest87Wnętrze cerkwi
© azbest87Jeden z krzyży cmentarnych obok cerkwi
© azbest87Kaplica na wodze w Nowinach Horynieckich
© azbest87Wojskowa stacja wczesnego ostrzegania
© azbest87Na Roztoczu
© azbest87Roztocze- idealne na spokojny odpoczynek
© azbest87Cerkiew w Woli Wielkiej
© azbest87
Razem z tym wpisem mały jubileusz, czyli 50 000 km przejechane razem z Bikestats:)
- DST 114.60km
- Teren 2.00km
- Czas 04:45
- VAVG 24.13km/h
- VMAX 62.37km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 737m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
"Prawie" standard;)
Środa, 23 maja 2012 · dodano: 23.05.2012 | Komentarze 1
Rano standardowo zebrałem się do dziadków i wyjechałem przed 7, ale w połowie drogi okazało się że z racji działania sił wyższych jednak mam dzień wolny:)
Pierwsza myśl- wrócić i pójść spać:P (po dość krótkiej nocy;), ale jednak już byłem rozbudzony, więc pojechałem dalej przed siebie.
Szybko dotarłem do Czudca, gdzie kupiłem 2 banany, 2 snicersy i wodę 1,5 l. Droga do Strzyżowa też szybko minęła. Tam chciałem dopompować sobie koła, bo zapowiadała się trasa po asfalcie. No i chciałem trochę zmniejszyć prawdopodobieństwo jakiegoś przypadkowego snejka- w końcu jechałem bez zapasu, bo miała to być tylko jazda do dziadków (12km;) Na stacji benzynowej podpiąłem kompresor i powietrze ucieka.. Okazało się że nie sprawny, a ja straciłem połowę powietrza w tylnym kole..
Trochę poplątałem się po Strzyżowie w poszukiwaniu jakiegoś miejsca z kompresorem, ale na szczęście okazało się, że 2 km za miastem jest kolejna stacja, gdzie już bez problemów napompowałem koła.
Tą drogą dotarłem do Wiśniowej, gdzie po krótkiej analizie mapy postanowiłem odbić na północ i pojechać w stronę Ropczyc. Na początek fajny podjazd w Szufnarowej na ponad 400 m i zjazd do Wielopola Skrzyńskiego. Dalej w większości po płaskim, albo po małych hopkach do Ropczyc.
Dopiero godzina 10, a ja już mam ponad 70 km. Całkiem ok:) Powrót do domu już po płaskim w towarzystwie widokowym budowanej autostrady i z mega wmordewindem, który trochę mnie wymęczył. Mimo to i tak po 12 już byłem w domu:)
Dobry początek dnia i rano jechało się bardzo dobrze. Szkoda tylko że zazwyczaj nie mam motywacji do takiego wczesnego wstawania na rower;) a i zdjęcia z rana fajne by powychodziły.
Trasa:
- DST 122.30km
- Czas 04:21
- VAVG 28.11km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 559m
- Sprzęt Bratowa szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Szosowo przez Kańczugę, Przeworsk i nad San koło Sieniawy
Piątek, 11 maja 2012 · dodano: 11.05.2012 | Komentarze 7
Trzeci dzień z rzędu większe jeżdżenie. Dzisiaj znowu dosiadłem szosy i wybrałem się raczej na płaskie tereny poza kilkoma mniejszymi hopkami w drodze do Kańczugi. W sumie to ta szosa średnio się nadaje na górki, bo korba z dwoma blatami z których mniejszy ma chyba z 38 zębów potrafi wymęczyć na sztywniejszych podjazdach, bo bardzo siłowo się jedzie. Za to na płaskim można sobie użyć:D
EDIT: Jednak po sprawdzeniu to nie jest 38 zębów, tylko mała zębatka ma 42 zęby!! Taka wielkość prawie jak blat w moim góralu:P Teraz już wiem czemu ciężko się jeździło pod niektóre podjazdy;)
Nie widziałem jak nogi będą się sprawować, ale dały sobie całkiem nieźle radę. Jechało się całkiem dobrze chociaż pod koniec już miałem dość, ale to przez piekące słońce. Czułem, że po kilku godzinach na słońcu moja twarz powoli się smaży.. Trasa wymyślana w czasie jazdy. Najpierw obrałem kierunek na Markową i po drodze postanowiłem od razu jechać do Kańczugi. Tam odbiłem w stronę bardziej płaskich terenów, czyli na północ. W ten sposób szybko znalazłem się w Przeworsku przez który przemknąłem i pojechałem dalej na północ. Do Sieniawy 17 km. Myślałem że odbiję wcześniej w bok, ale nagle zrobiło się z tego 5 km:P Na szosie jakoś szybko uciekły te kilometry. Do samej Sieniawy już nie chciało mi się jechać, więc skończyło się tylko na wizycie na moście przez San. Stamtąd na czuja obrałem kierunek na dom, bo nie pamiętałem dokładnie tych terenów, a mapa którą miałem kończyła się jeszcze kilka kilometrów przed Przeworskiem;)
Ten odcinek praktycznie płaski z co raz mocniej palącym słońcem, które dawało trochę w kość. Przez to poszło około 3 litrów picia, ale w sumie nic nie jadłem. Całość przejechana o samym śniadaniu;)
Trasa:
Bez zdjęć, bo jechałem na lekko, jeśli można tak nazwać wypchane wszystkie kieszenie w koszulce;) gdzie też był włożony bidon, bo przy tej szosie nie ma koszyka, a jakoś nie mogłem znaleźć żadnego w domu.
Łącznie w trzy dni jakieś 319 km;)
- DST 105.78km
- Teren 31.00km
- Czas 05:32
- VAVG 19.12km/h
- VMAX 54.93km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 1551m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Przez Wilcze do Izdebek
Czwartek, 10 maja 2012 · dodano: 10.05.2012 | Komentarze 6
Dzisiaj miałem ochotę na setkę, a że pogoda tylko zachęcała do realizacji tego planu to nie mogłem inaczej zrobić;)
Brakowało mi pomysłu na trasę, ale jak zwykle w trakcie coś się ułożyło. Zabrałem ze sobą tylko mapę Pogórza Dynowskiego i patrzyłem gdzie by tu pojechać:)
Przez miasto z bratem, bo akurat też jechał w tą stronę. Później na Przylasek w terenie i przez Wilczak do Lecki. Tam poszukuję sklepu, ponieważ picie w bidonie przy takim słońcu dość szybko znika. Z Białki wbijam się na podjazd w stronę Wilczego, którym jeszcze nie jechałem. W lesie standardowo, czyli pełno błota. Nie obyło się bez krótkich odcinków z buta z racji obklejonych błotem opony, które już nie dawały rady. Na Wilczym przerwa na żarcie i pomykam dalej w stronę drogi Dynów- Domaradz. Odbijam na Wesołą. Z mapy wynika, że gdzieś za kościołem powinienem znaleźć drogę polną w stronę szczytu wzniesienia. Niestety tych dróg było tam tyle, że nie wiedziałem w którą jechać;) w końcu jakąś ze sporymi koleinami zacząłem się wspinać do góry. Niestety tutaj też kawałek z buta, bo koleiny i zarośla praktycznie uniemożliwiały jazdę:/ Szkoda, bo górka miała z 10-12% i można było bez problemu podjechać całość. Na górze oczywiście dróżka płynnie przeszła w pole i łąkę;) po przedarciu się przez nie znalazłem jakąś inną idącą dalej pod górę, gdzie chciałem się dostać. Ta też niestety skończyła się na dość dużej łące, która wyglądała jakby ją ktoś zaorał i to zarosło trawą. Tutaj tak rzucało, że ciężko było jechać 5 km/h także znowu kawałek z buta. W końcu dotarłem na szczyt oznaczony wieżą triangulacyjną na wysokości 460 m. Stąd dojrzałem drogę idącą szczytem, która mnie interesowała. Na wzniesieniu łącznie dojrzałem bodajże 4 wieże przekaźnikowe. Chyba najwyższy punkt, więc silnie wykorzystywany;)
Zjazd asfaltem do Izdebek poszedł szybko. Taka jak i zakupy w sklepie, oraz podjazd mega serpentynami:) Ze 12 zakrętów łącznie, ale nieduże nachylenie, więc dość lajtowo się jedzie pod górę.
Z drugiej strony nie zjeżdżam na dół tylko odbijam w drogę idącą przez pola. Kilka km takiej jazdy i zjeżdżam do Golcowej, bo przez przypadek minąłem skręt w polach. Także kawałek dalej wbijam się na drogę idącą znowu na tą górę i mozolnie nadrabiam całą straconą wysokość. Później już szybciej przez Gwoźnicę w dół i wspinaczka tak by przejechać w stronę Straszydla. Na asfaltowym zjeździe od strony Lecki kładą asfalt, więc na części zjazdu jest wylany jakiś lepik. Taka przyczepność, że mógłbym się składać prawie do poziomu w zakrętach, a opony i tak by nie puściły;) Tylko później przez chwilę kleiłem się do podłoża, a ono do mnie- zwłaszcza wszelkie małe kamyczki i piasek:/ Na koniec jeszcze podjazd na Przylasek i zjazd drogą, którą podjeżdżałem.
Słońce znowu mnie dzisiaj trochę spaliło i przez to okropnie się pociłem. Parę litrów picia poszło. Dodatkowo jakiś taki bez mocy byłem.. strasznie mozolnie szła mi ta jazda. Przynajmniej od strony wytrzymałość co raz lepiej:)
Prawdopodobna trasa wygląda mniej więcej tak:P bo dokładnie nie jestem w stanie określić niektórych dróg;)
I parę fotek, których też jakoś nie chciało mi się dzisiaj robić:Wilczak Leczański
© azbest87Widok na Pogórze Dynowskie
© azbest87Wilcze zdobyte po raz kolejny
© azbest87Widok ze szczytu w stronę Parku Krajobrazowego
© azbest87Brudas na szczycie
© azbest87Panoramicznie- w tle widać Cergową. Na żywo była bardzo dobrze widoczna
© azbest87Gdzieś na 460m, obok anteny
© azbest87Szczyt zdobyty
© azbest87Wieża przekaźnikowa
© azbest87Część serpentyn w Izdebkach
© azbest87Pola koło Golcowej
© azbest87