Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 96750.34 kilometrów w tym 7732.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.51 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 652863 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

>100km

Dystans całkowity:22815.29 km (w terenie 1387.00 km; 6.08%)
Czas w ruchu:1043:50
Średnia prędkość:21.86 km/h
Maksymalna prędkość:81.40 km/h
Suma podjazdów:173162 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:154 (82 %)
Suma kalorii:223799 kcal
Liczba aktywności:177
Średnio na aktywność:128.90 km i 5h 53m
Więcej statystyk
  • DST 100.68km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:15
  • VAVG 19.18km/h
  • VMAX 59.42km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Kalorie 4000kcal
  • Podjazdy 1400m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

100, 1000, 2000..

Sobota, 18 lipca 2015 · dodano: 19.07.2015 | Komentarze 2

.. czyli stóweczka dzisiaj zaliczona, 1000 w pionie przekroczone i w końcu 2000 km na liczniki w tym roku stuknęło.

Zaczęło się jak zwykle niepozornie, czyli ruszyłem przed siebie w stronę Niechobrza przez Mogielnicę. 
Po asfalcie w górę, parno jak cholera chociaż to dopiero po 9. Tempem starca wyczołgałem się na górę i uderzyłem w stronę Wielkiego Lasu wzdłuż którego szutrowo-leśnymi drogami dojechałem do Pstrągowej. Jakimś dawno zapomnianym przeze mnie zjazdem (ale jakże przyjemnym) śmignąłem przez las do Nawsia i asfaltem do Wielopola. Tutaj stwierdziłem że mogę jeszcze przez górkę potłuc się do Wiśniowej, a później się zobaczy.. W Wiśniowej naszło mnie na niebieski szlak przez Czarnorzecko-Strzyżowski Park Krajobrazowy. Tak wiec wykaraskałem się z rowerem do rezerwatu Herby, po drodze walcząc ze stromizną, pokrzywami i natrętnymi owadami. Na szczęście na górze było trochę przyjemniej jeśli chodzi o temperaturę i dało się jechać- nie to co na niektórych odcinkach szlaku pod górę. Na moje nieszczęście picie skończyło mi się zaraz za rezerwatem Herby, więc czekał mnie dłuższy odcinek usychania. Szlakiem dojechałem do Rzepnika, skąd przeskoczyłem między górkami do Węglówki i obrałem już kierunek do domu za główną drogą. Słońce przypiekało, podjazdy już tak nie wchodziły, ale po płaskim na szczęście szło się gładko mimo nadwyrężonych sił.
Walka z takimi warunkami jeszcze wyjdzie na dobre i to już niedługo:)


W rezerwacie Herby
W rezerwacie Herby © azbest87

Cerkiew w Rzepniku
Cerkiew w Rzepniku © azbest87




  • DST 136.60km
  • Teren 30.00km
  • Czas 08:05
  • VAVG 16.90km/h
  • VMAX 60.10km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Kalorie 5900kcal
  • Podjazdy 1900m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogórze Przemyskie

Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 05.07.2015 | Komentarze 0

Nie miałem jakiegoś konkretnego pomysłu na dzisiejszą jazdę, ale miałem ochotę pojeździć po jakichś trochę dalszych górkach.
Padło na Pogórze Przemyskie. Bez konkretnego planu pojechałem w stronę Dynowa i zostawiłem auto w Dąbrówce Starzeńskiej koło ruin zamku. Na początek wybrałem podjazd przez Przełęcz Kruszelnicką i drogą pod cerkiew w Piątkowej, a później miało się zobaczyć;) Po wizycie pod cerkwią stwierdziłem że spróbuje podjechać drogą obok niej i na szczycie wbić się na niebieski szlak.
No i się zaczęło.. podjazd drogą zwózkową dawał nieźle popalić. Do tego oczywiście jak to na suszę- mnóstwo błota;) tak że zasysało koło na głębokość 20 cm. Przez to trzeba było co kawałek zasuwać z buta:/ Przebrnięcie 10 km zajęło mi ponad godzinę i irytacja rosła z każdym kolejnym kilometrem. Mnóstwo gałęzi i jeszcze więcej błota- takie warunki chociaż poruszałem się już wzdłuż szlaku. Jeżeli gdzieś jest poprowadzony szlak to powinni zabronić wjeżdżać tam ciężkiemu sprzętowi.
Nad Kotowem dojechałem do szutrowej drogi i mocno się zastanawiałem czy stamtąd nie zjechać, ale dalszym ciąg wzdłuż pola wyglądał lepiej więc uderzyłem dalej szlakiem przez Piaskową do Sufczyny. W lesie dużo lepiej nie było, ale przynajmniej dało się jechać trochę więcej niż na poprzednim odcinku. W Sufczynie odpuściłem sobie dalszy ciąg szlaku i zjechałem do Birczy. Miałem tam kupić wodę, ale oczywiście zapomniałem. Przypomniało mi się to podczas podjazdu serpentynami w Woli Korzenickiej. Na szczycie podjeżdżam jeszcze zobaczyć ukryte lotnisko i zmierzam do Trójcy. Po drodze ratuje mi tabliczka z napisem: " Do punktu czerpania wody". Odbijam nad pobliski potoczek i uzupełniam bidon, oraz schładzam się trochę wodą, bo słońce zaczyna co raz bardziej przypiekać.
Z Trójcy jadę do Arłamowa kompletnym odludziami. Wymyśliłem sobie że podjadę pod ośrodek w Arłamowie od tyłu i nawet się udało, ale na górze okazuje się że brama jest zamknięta i nie ma jak przedostać się naokoło. Ostatecznie trzeba było zjechać z powrotem na dół i podjechać jeszcze raz.. Myślałem chwilę o Połoninkach Kalwaryjskich, ale to że miałem już 70 km przejechane i drugie tyle do auta przekonało mnie do skrócenia trasy, tak więc zjechałem asfaltem do Makowej. Tutaj w końcu uzupełniłem trochę zapasy wody w sklepie i ruszam dalej do Rybotycz na żółty szlak w celu zdobycia Kopystańki. Jazda szutrówką całkiem przyjemna, ale droga polna prowadząca już na szczyt masakra- jakby ktoś ją zaorał i na tym wyrosła trawa do tego nachylenie ~15%. Trochę mnie zniszczyła na końcówka. Na górze odpoczynek z podziwianiem widoków naokoło. Całkiem fajny punkt widokowy. 
Zjeżdżam do Brylińców droga którą przejął płynący z góry strumyk- przynajmniej trochę obmyłem rower;) Od teraz myślę już o powrocie do auta bo już prawie setka na liczniku. Myślałem żeby przedostać się na drugą stronę Sanu i tam spokojnie dojechać, ale przeprawa promowa nieczynna, bo budują tam most, a mostek który mijałem trochę dalej nieczynny z powodu remontu. Tak dojeżdżam w końcu do mostu w Iskani. Stwierdzam jednak że teraz już nie opłaca mi się jechać drugą stroną, więc jadę końcówkę tą samą drogą co początek, czyli przez Przełęcz Kruszelnicką. Po drodze jeszcze zaczyna mi odcinać prąd, bo za mało jadłem w drugiej części trasy. Wciskam w siebie na siłę snicersa i popijam resztkami wody. Kawałek dalej zaczyna się jechać trochę lepiej, ale pod górkę już brakuje mocy. Na szczęście ostatnie kilometry to już zjazd do Dąbrówki. 
Trasa wyszła całkiem niezła chociaż układana na bieżąco, do tego niedużo brakło do 2000 w pionie, no i słońce które naprawdę nieźle dawało popalić. Mimo to skończyłem ją w dużo lepszym stanie niż podczas ostatniej upalnej setki.
I przejechałem spory kawał Pogórza Przemyskiego!

Niewiele zdjęć dzisiaj zrobiłem, ale wrzucam kilka poglądowych:

Dzisiejszy wyjazd sponsorował:
Dzisiejszy wyjazd sponsorował: © azbest87

Cerkiew w Piątkowej
Cerkiew w Piątkowej © azbest87

Ukryte wśród drzew lotnisko
Ukryte wśród drzew lotnisko © azbest87

Odludzia w drodze do Arłamowa
Odludzia w drodze do Arłamowa © azbest87

Chłodzenie w potoku w Makowej
Chłodzenie w potoku w Makowej © azbest87

Kopystańska zdobyta
Kopystańska zdobyta © azbest87

Widoki z Kopystańki- w tle już Ukraina
Widoki z Kopystańki- w tle już Ukraina © azbest87




  • DST 101.54km
  • Teren 3.00km
  • Czas 03:57
  • VAVG 25.71km/h
  • VMAX 58.05km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 3900kcal
  • Podjazdy 600m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Rzeszów

Sobota, 20 czerwca 2015 · dodano: 20.06.2015 | Komentarze 0

Pogoda straszyła dzisiaj zapowiadanymi burzami. Zresztą niebo też nie wyglądało zbyt łaskawie, ale trzeba było nabić trochę kilometrów.
W sumie to nie wiedziałem gdzie by tu pojechać i trasa tworzyła się na bieżąco. Ruszyłem na tereny płaskie, bo bardzo dawno nie byłem w okolicach Głogowa. 
Przez Trzcianę do Bratkowic, później Budy Głogowskie i Głogów Małopolski. Przez Jasionkę do Łąki i Strażowa. Dobrze szło więc stwierdziłem że można gładko dzisiaj setkę strzelić, a dodatkowo trasa już się tak jakoś ułożyła że jechałem dookoła Rzeszowa i tego miałem zamiar się już trzymać.
Zaliczyłem jeszcze podjazd na Magdalenkę i zjazd do Woli Rafałowskiej. Później przez Chmielnik i bocznymi drogami do Tyczyna. Miałem początkowo jechać na mostek linowy, ale brakło by do setki więc pojechałem na most w Zarzeczu i setka pięknie wpadła;) Ehh ta magia liczb;) No i jazda prawie bez przerwy, bo miałem ich łącznie raptem 9 minut;)




  • DST 125.63km
  • Teren 20.00km
  • Czas 06:23
  • VAVG 19.68km/h
  • VMAX 71.85km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Kalorie 5300kcal
  • Podjazdy 1560m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uff.. jak gorąco..

Sobota, 13 czerwca 2015 · dodano: 14.06.2015 | Komentarze 2

Plan na dzisiaj był jasny- wynik trzycyfrowy na liczniku, chociaż pogoda a zwłaszcza zapowiada temperatura średnio zachęcały do spędzenia całego dnia na rowerze. 32 stopnie potrafi każdego wykończyć.
Początek jazdy też średnia napawał optymizmem- kompletny brak mocy. Dodjazdówka w stronę Czudca i pierwszy podjazd to było raczej walczenie z sobą żeby nie zawrócić niż sensowna jazda. Na szczęście na górze powoli zacząłem się rozkręcać i jechało się co raz lepiej chociaż straciłem całkowicie motywację do jakiejkolwiek szybszej jazdy. Także najbliższe górki były już pokonywane z prędkością turystyczną.
Z Kopaliny przejechałem jakąś nową drogą w stronę górki w Jaworniku (pomógł w tym wujek google) i później jakimiś polnymi i leśnymi dróżkami którymi jeszcze nie miałem okazji jeździć. W końcu dojeżdżam w okolice Gwoźnicy Górnej. Zjazd koła cmentarza miażdży- przyspieszenie czuć jak na Sołonce- nie znałem drogi i trochę przyhamowałem w połowie, a i tak gładko 70 przekroczyłem. 
W sklepie zakupiłem picie zeżarłem banana i jazda dalej. Władowałem się w jakąś drogę asfaltową z nachyleniem pod 20%- w sumie mogłem stąd łatwo odbić na Wilcze, ale obrałem inny kierunek. Nawet bym powiedział że mnie poniosło i tak trafiłem na serpentyny w Izdebkach. Wturlałem się na nie spokojnym tempem i na górze odbiłem na Wydrną, ale z asfaltu uciekłem w polne drogi i dojechałem do Obarzymu. Dojazd do Dynowa jeszcze jakoś poszedł, ale tutaj już czułem że przyjąłem dzisiaj za dużą dawkę słońca.. Przerwa opodal mostu i małe uzupełnienie kalorii lekko mi pomogło, ale ostatecznie jazda od Dynowa do Boguchwały to byłą trochę męka. Marzyłem o wskoczeniu do zimnej wody. Na płaskim jechałem bez problemów nie najgorszym tempem, ale byle górki i odcinało mnie. Jakby nie patrzeć to trochę górek było, ale chyba bardziej odbiła się na mnie jazda przez kilka godzin w mega słońcu i wysokiej temperaturze.
Efekt dnia jest taki że jestem spalony niczym kurczak z rożna z piękną kolarską opalenizną;) i wypite 5 litrów picia w czasie jazdy, a i tak waga w porównaniu do rana o 3 kg mniejsza...


Kilka zdjęć, bo nie chciało mi się za bardzo robić fotek (kiepskie światło do zdjęć;)

Na początek kładka w Boguchwale
Na początek kładka w Boguchwale © azbest87

Przerwa pod drzewem
Przerwa pod drzewem © azbest87

Niedaleko szczytu na Żarnowej
Niedaleko szczytu na Żarnowej © azbest87

Nad Gwoźnicą Górną
Nad Gwoźnicą Górną © azbest87

A zaraz szybki zjazd
A zaraz szybki zjazd © azbest87

Gdzieś w lesie
Gdzieś w lesie © azbest87

Na serpentynach w Izdebkach
Na serpentynach w Izdebkach © azbest87




  • DST 114.15km
  • Teren 1.00km
  • Czas 06:43
  • VAVG 17.00km/h
  • VMAX 63.08km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 1360m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podkarpacka trzydniówka- dzień 1- Krosno- Ropienka

Piątek, 15 sierpnia 2014 · dodano: 19.08.2014 | Komentarze 0

Krótki wyjazd razem z Anią w celu pozwiedzania trochę podkarpackich bezludzi:) Trasa w większości tymi trochę mniej uczęszczanymi drogami, lub w ogóle nieuczęszczanymi;) Miało być spokojnie i było. Chociaż tylko mogłem zaczerpnąć w tym roku rowerowego kilkudniowego podróżowania.
Cały wyjazd zaczął się średnio szczęśliwie.
Po przejechaniu ledwie 2-3 km Ania łapie gumę. Szybka zmiana, jeszcze stacja benzynowa obok więc jest gdzie napompować i wydaje się że jest ok. Niestety zanim zdążyłem donieść napompowane koło wybuchło mi w rękach;) Stara, spękana opona nie wytrzymała i ją rozerwało przy okazji tworząc sporej wielkości dziurę w dętce. Szczęście w nieszczęściu że to zaraz na początku, więc szybko skleiłem pierwszą dętkę i pojechałem na mieszkanie. Tam miałem swoje Kendy, więc z jedną byłem zaraz z powrotem. Wymiana poszła szybko i to na szczęście była pierwsza i ostatnia usterka na trasie. Teraz mogliśmy się już tylko cieszyć jazdą przy powoli rozpogadzającym się niebie (z rana całe Krosno było schowane we mgle).
W końcu wyjeżdżamy z Krosna boczną drogą w stronę wiatraków koło Rymanowa. Następnie drogą niedaleko zalewu w Sieniawie i jedziemy na Bukowsko (gmina dziura na mojej mapie zbieracza gmin). Spokojna droga, prawie zerowy ruch samochodowy, fajne widoczki na Beskid Niski i świecące słoneczko- sielankowa jazda. Przejeżdżamy przez Bukowsko gdzie ludzie się przygotowują na dożynki i kierujemy przez przełom Osławy w Mokrym na Zagórz. Żeby nie nadkładać zbytnio drogi na drugą stronę Sanu przedostajemy się mostem kolejowym i po paru kilometrach zaczynamy podjazd serpentynami na góry Słonne od strony Załuża. Ania dzielnie sobie z nimi poradziła chociaż tutaj wkurzali nas cały czas goście na motorach, którzy jeździli w tę i z powrotem. Na punkcie widokowym byliśmy dosłownie moment i zaraz zjechaliśmy do Tyrawy Wołoskiej, gdzie zaliczamy jeszcze mszę w tutejszym kościele.
Z racji że pora jeszcze nie taka późna a słońce jeszcze ładnie świeci to kręcimy dalej. Ania chce koniecznie zaliczyć swoją pierwszą setkę, czego nie udało się jej w zeszłym roku- biorąc pod uwagę trasę i ilość przewyższeń było to nie takie łatwe.
W ten sposób dojeżdżamy do Wańkowej i zaczynamy się rozglądać za noclegiem. Nie ma się za bardzo gdzie rozbić. Jedziemy dalej. Ropienka. Zaczyna się groźnie chmurzyć, więc jesteśmy skłonni nawet wziąć jakieś lokum, ale w wiosce było raptem dwa miejsca z noclegami. W pierwszym nie było nikogo, a w drugim trafiliśmy na jakąś nieprzyjemną babę która nawet nie pozwoliła rozbić namiotu pod jakimś dziwnym pretekstem.. Zresztą zrobiła takie wrażenie że i tak nie chcieliśmy tam zostać. Odjechaliśmy kawałek za wieś i rozbiliśmy się na wzgórzu pod lasem. Nawet zdążyliśmy się ogarnąć zanim zaczęło padać.



Fotorelacja:
Kościół we Wróbliku Szlacheckim
Kościół we Wróbliku Szlacheckim © azbest87

W okolicy zalewu w Sieniawie
W okolicy zalewu w Sieniawie © azbest87

Odpoczynek w polach
Odpoczynek w polach © azbest87

Droga na Bukowsko
Droga na Bukowsko © azbest87

Pogoda zaczęła dopisywać
Pogoda zaczęła dopisywać © azbest87

Kolejny podjazd zaliczony
Kolejny podjazd zaliczony © azbest87

Ania dzisiaj wykręciła swoją pierwszą setkę!:)
Ania dzisiaj wykręciła swoją pierwszą setkę!:) © azbest87

Drogami z takimi widokami to można jeździć i jeździć
Drogami z takimi widokami to można jeździć i jeździć © azbest87

Przerwa na mostku
Przerwa na mostku © azbest87

Most kolejnowy w Zagórzu
Most kolejnowy w Zagórzu © azbest87

Widok z platformy widokowej w górach Słonnych
Widok z platformy widokowej w górach Słonnych © azbest87

Kościół w Wańkowej
Kościół w Wańkowej © azbest87







  • DST 113.80km
  • Czas 04:47
  • VAVG 23.79km/h
  • VMAX 60.19km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 1390m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Magurski Park Narodowy i słowackie okolice

Piątek, 1 sierpnia 2014 · dodano: 04.08.2014 | Komentarze 0

Nareszcie po długim okresie posuchy pod względem setek udało się chociaż jedną zaliczyć. Specjalnie po to zaklepałem sobie wolne w pracy i tylko sprawdzałem pogodę codziennie z nadzieją że ta ładna pojawi się na piątek.
Pobudka po jak normalnie na tygodniu i po 8 już wyjeżdżałem z pod domu.
Żeby odpuścić sobie dojazd po już trochę objeżdżonych górkach zapakowałem rower do auta i podjechałem do Nowego Żmigrodu.
Ogólnie pogoda nie rozpieszcza, bo całe niebo w chmurach, ale temperatura do jazd całkiem ok- troszkę powyżej 20 stopni.
Zresztą zaraz pierwszy podjazd na przełęcz Hałbowską (540m) nieźle mnie rozgrzał. Jak zaczynałem podjazd to jej szczyt był w chmurach, ale zanim dojechałem zdążyły się one podnieść. Szybki zjazd do Krempnej i śmiga drogą w stronę Ożennej. Podjazd na granicę idzie całkiem sprawnie i szybko melduję się na szczycie tj na przełęczy Polianske Sedlo (590m). Po słowackiej stronie spory odcinek szybkiego zjazdu i znajduję się ponad 200 m niżej niż przed chwilą. Obieram kierunek na Zborov. Po malowniczych droga jedzie się bardzo przyjemnie, jeszcze tylko brakuje ładniejszej pogody, bo niebo ciągle całe zachmurzone. 
W Zborovie znajdują się ruiny zamku, ale odpuściłem sobie podjazd w ich stronę, bo mimo planów niestety nie miałem całego dnia na rower. Ze Zborova zaczyna się bardzo irytujący kawałek. Droga idzie przez jakieś 10 km w stronę granicy, ale ciągle lekko pod górkę tak że prawie tego nie widać, ale czuć. Do tego wiatr w twarz i kończy się to mozolną jazdą w stronę Polski. Za granicą jazda w dół to i zacząłem trochę przyspieszać. Zaraz przed Gładyszowem wykładam się chwilę na łące i wyjadam resztki zapasów. Powoli pogoda zaczyna się klarować i w końcu przebija się słońce chociaż były zapowiadane burze popołudniu. Podjazd na przełęcz Małastowską przejechany równym tempem nawet mnie bardzo nie zmęczył chociaż na dole straszył znak z nachyleniem 8% przez 2 km- stwierdzam że nie było tam tyle. 
Na szczycie znowu przerwa. Tym razem na oglądnięcie cmentarza z I Wojny Światowej. Po zjeździe serpentynami oglądam jeszcze na kościół w Ropicy Górnej (na szybko bo już go kiedyś oglądałem) i jadę w stronę Męciny Małej i Wielkiej. W międzyczasie słońce zaczyna już dobrze dogrzewać. W Męcinie Wielkiej kolejna cerkiew do obejrzenia o której opowiada mi dziewczyna która miała dyżur przy niej- chwilę czasu mija na miłej rozmowie. Obieram już całkiem kierunek na samochód, ale jeszcze po drodze odwiedzam ostatni dzisiaj kościół ze szlaku architektury drewnianej w Pielgrzymce.
Trasa wyszła bardzo przyjemna z nawet nie taką małą ilością przewyższeń. Tempo spokojniejsze niż ostatnimi czasy to i skończyłem jazdę w dobrej formie- bez problemów jeszcze trochę kilometrów by weszło bo siły były.

Ślad w częściach, bo po kilku kilometrach mojej komórce zachciało się zrestartować, a zauważyłem to dopiero na 31 km. Reszta już normalnie się zapisała.

 

Porcja zdjęć z wyjazdu chociaż pogoda średnio sprzyjała fotografii krajobrazowej;) no ale skoro miałem czas żeby popstrykać to trzeba było parę górek uwiecznić.

Spojrzenie w tył podczas podjazdu na Hałbowską
Spojrzenie w tył podczas podjazdu na Hałbowską © azbest87

Na przełęczy Hałbowskiej
Na przełęczy Hałbowskiej © azbest87

Slovensko wita!
Slovensko wita! © azbest87

Zachmurzona Słowacja
Zachmurzona Słowacja © azbest87

Malownicze drogi
Malownicze drogi © azbest87

Trochę jednak brakowało słońca
Trochę jednak brakowało słońca © azbest87

W dole Zborov, po lewej ruiny zamku
W dole Zborov, po lewej ruiny zamku © azbest87

Kościół na Słowacji
Kościół na Słowacji © azbest87

Mozolnie przed siebie
Mozolnie przed siebie © azbest87

Dodatki w polnym krajobrazie
Dodatki w polnym krajobrazie © azbest87

Łemkowskie nazwy miejscowości
Łemkowskie nazwy miejscowości © azbest87

Chwila przerwy na jedzenie i studiowanie mapy
Chwila przerwy na jedzenie i studiowanie mapy © azbest87

Cmetarz wojenny na przełęczy Małastowskiej
Cmetarz wojenny na przełęczy Małastowskiej © azbest87

Cmentarz wojenny
Cmentarz wojenny © azbest87

Czas na zjazd tymi zakrętasami
Czas na zjazd tymi zakrętasami © azbest87

Kościół w Ropicy Górnej
Kościół w Ropicy Górnej © azbest87

Kościół w Męcinie Wielkiej
Kościół w Męcinie Wielkiej © azbest87

Wnętrze kościoła w Męcinie
Wnętrze kościoła w Męcinie © azbest87

Kościółek bodjaże w Wapiennym
Kościółek bodjaże w Wapiennym © azbest87

Coś z innej beczki tzn z innego ogródka
Coś z innej beczki tzn z innego ogródka © azbest87

Kościół w Pielgrzymce
Kościół w Pielgrzymce © azbest87




  • DST 109.20km
  • Czas 05:32
  • VAVG 19.73km/h
  • VMAX 56.07km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 710m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lwów - Przemyśl

Niedziela, 7 lipca 2013 · dodano: 16.07.2013 | Komentarze 2

Powrót ze Lwowa. Droga identyczna jak dzień wcześniej z urozmaiceniem w postaci szwendania się po Lwowie.
Na rowerach do Przemyśla decyduje się wracać oprócz mnie również Janek i Grzesiek, natomiast Sylwia pojechała marszrutką.
Jajeczniczka na śniadanie i poranne zbieranie które schodzi nam dość długo do czego nie mało przyłożył się Marcin;)
W końcu jednak po pożegnaniach udaje nam się wyruszyć na plątanie po mieście. Spotykamy francuza który już ponad miesiąc jazdy ma za sobą, a kolejne trzy przed sobą. Samo jeżdżenie po Starówce schodzi z godzinę, po czym jeszcze razem z Grześkiem jedziemy na Wysoki Zamek z którego możemy podziwiać panoramę całego Lwowa.

Powrót trochę utrudniony z racji przedniego wiatru, ale jakoś wszyscy dajemy radę. Jeszcze oczywiście przed granicą zakupy ukraińskich trunków i zrobienie zapasów ukraińskich cukierków:)
Odprawa graniczna poszła bardzo sprawnie. Powrót z Przemyśla autem razem z Grześkiem i Sylwią- jakimś cudem udało nam się zmieścić do środka trzy rowery razem z bagażami, choć samochód był wypchany po sam dach:)

Trasa:


Trochę fotek:

Widok z okna w mieszkaniu gdzie spaliśmy © azbest87


Schody w kamienicy © azbest87


Ekipa baczność! © azbest87


Lwowskie ulice © azbest87


Z wizytą u Adasia;) © azbest87


Fontanna na rynku we Lwowie © azbest87


Lans na rynku © azbest87


Panorama Lwowa © azbest87


Dworzec we Lwowie © azbest87


Zjazd do Mościsk © azbest87




  • DST 107.69km
  • Czas 05:11
  • VAVG 20.78km/h
  • VMAX 56.62km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 690m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Złotówka za kilometr - Teheran" eskorta do Lwowa

Sobota, 6 lipca 2013 · dodano: 10.07.2013 | Komentarze 2

Od razu dementuje żeby nie było że jadę do Iranu;) Ja byłem tylko częścią eskorty, która odprowadziła głównych bohaterów wyjazdu do Lwowa. Niestety tym razem nie mogłem jechać z Marcinem, czego oczywiście trochę żałuję.. ale nikt mi nie da dwóch miesięcy urlopu;)

Tak więc zgodnie z tytułem tegoroczna, już trzecia edycja Złotówki za kilometr (na stronie pełne informacje na temat akcji) ma jeszcze większy rozmach niż nasz wyjazd do Turcji i wiedzie do stolicy Iranu- Teheranu. Po drodze uczestnicy mają przejechać przez Ukrainę, Rosję, Gruzję, Armenię i Iran.
Razem z Marcinem na ten wyjazd wybrał się tym razem Grzesiek ze Szczecina, oraz na odcinek ukraiński mama Grześka- Małgorzata.

Przy okazji startu wyprawy z Przemyśla do granicy przejechało z nami około 50 rowerzystów, a granicę w Medyce przekroczyła nas łącznie ósemka.
Oprócz mnie i trójki wyprawowiczów jechał jeszcze jeden Grzesiek, Sylwia, Janek i Bartek. Nie mała ekipa:)
Bartek przejechał z nami tylko cześć drogi i później odbił na przejście graniczne w Korczowej. W sumie zrozumiałe, bo musiał się dostać do Warszawy z której wyjechał dzień wcześniej o 14 i na rowerze jadąc przez noc przyjechał do Przemyśla. Gdy się rozdzieliliśmy miał już ponad 400 km przejechane :O - szacun!

Trasa do Lwowa była już mi znana, jedyne co mnie zaskoczyło to gładki asfalt który pozostał po Euro 2012. Poza tym nie jest ona zbyt ciekawa. Udało nam się jedynie pogubić w międzyczasie, Sylwia jako pierwsza złapała szlify po spotkaniu z nawierzchnią, pół godziny jazdy w miłym deszczyku, Marcin złapał gumę, a Grzesiek zaliczył dzwona na wystających torach tramwajowych we Lwowie, a poza tym bardzo miła atmosfera wyjazdu:) W samym Lwowie mieliśmy już zaklepane mieszkanie, więc nie musieliśmy się męczyć z noclegiem. Wieczorkiem jeszcze poplątaliśmy się po mieście w celu wypełnienia naszych żołądków czymś sytym i odrobiną złocistego płynu.

W końcu po dłuugiej przerwie moim łupem padła kolejna setka z czego się niezmiernie cieszę:)

Trasa:


Kilka fotek:

Już po ukraińskiej stronie © azbest87


Piękny asfalt na Ukrainie- to brzmi prawie jak ironia, ale jednak cuda się zdarzają;) © azbest87


Cerkiew spotkania po drodze pod którą przez chwilę chowaliśmy się przed deszczem © azbest87


Jazda przez ukraińskie miasteczko © azbest87


Ekipa prawie w całości © azbest87


Akcja łatanie dętki © azbest87


Pod operą we Lwowie © azbest87


Kategoria >100km, Fotki, Wyprawy, Z kimś


  • DST 109.63km
  • Teren 1.00km
  • Czas 06:19
  • VAVG 17.36km/h
  • VMAX 46.70km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 853m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Bałtyk- dzień 10- Powrót do Gdańska i do domu

Piątek, 15 czerwca 2012 · dodano: 20.06.2012 | Komentarze 14

Na szczęście w nocy deszcz już odpuścił, a rano zanim się zebrałem zdążyło się wypogodzić. Słońce ładnie świeciło chociaż temperatura dalej pozostawała daleka od optymalnej;)

Najpierw zaglądam jeszcze nad morze, bo wczoraj już nie miałem ochoty w tym deszczu. Krótka sesja foto i jadę do Karwi Tam żegnam się z morzem i obieram kierunek do Gdańska. Nie chcę się pchać z powrotem drogą przez Trójmiasto dlatego postanawiam przejechać przez Wejherowo i zaczerpnąć trochę nadmorskich górek. Z Wejherowa nawet fajny podjazd- ze 160 m przewyższenia:)

Do Chwaszczyno kawałek po remontowanej drodze i ze sporym ruchem samochodowym wjeżdżam do Oliwy wcześniej zaliczając wizytę pod ZOO:)

Jest dopiero po 13, a ja planuję jechać pociągiem wieczorem, więc mam pół dnia na plątanie się po Gdańsku. Zaliczam jeszcze wizytę pod stadionem, na Górze Gradowej (skąd rozpościera się świetna panorama miasta), oraz szwendanie się po całym centrum.
Pociąg po 20 i cała noc jazdy do Krakowa. Tam spotykam się z Anią, która była u koleżanki. Trochę plątania się po Krakowie i później razem wracamy "w saunie PKP" do Rzeszowa;) Było mega gorąco w pociągu..

Trasa:


Fotorelacja:

No i Cube ma już czwarte morze na swoim koncie;) © azbest87


Nasz pospolity Bałtyk:) © azbest87


Krajobraz gdzieś za Karwią © azbest87


W Wejherowie © azbest87


Pod gdańskim zoo © azbest87


Pałac Opatów w Oliwie © azbest87


PGE Arena Gdańsk © azbest87


Kościół św. Katarzyny w Gdańsku © azbest87


Wąskie uliczki Śródmieścia © azbest87


Krzyż Milenijny na Górze Gradowej © azbest87


Panorama Starego Miasta z Góry Gradowej © azbest87


Stocznia Gdańska © azbest87


Czas na zasłużony odpoczynek © azbest87


Bastion Jerozolimski na szczycie Gradowej Góry- służył obronie murów miasta © azbest87


Wielka Zbrojownia © azbest87


Dwór Bractwa św. Jerzego © azbest87


Brama Zielona © azbest87


Wieża Bazyliki Mariackiej- największej na świecie budowli z cegły © azbest87


Dworzec na koniec i do domu:) © azbest87



Kilka słów podsumowania.
Wyjazd ten chodził mi o głowie już od dłuższego czasu. W zeszłym roku miał być częścią wyprawy dookoła Polski, ale plany się pozmieniały. Dlatego przy sprzyjających ogólnych warunkach (czas, pogoda, kasa, itp) postanowiłem go zrealizować w tym roku.
Najbardziej byłem nastawiony na zobaczenie Mazur i samego Gdańska, które chciałem oglądnąć już od dawna. Można mówić, że płasko, że nudno. Ten wyjazd nie był nastawiony na na nie wiadomo jakie zdobycze. Chodziło o spokój na trasie i możliwość odpoczynku. Zamiast zdobywać kolejne góry chciałem poznać lepiej kulturę i zabytki będące spuścizną po Niemcach mieszkających na tych terenach. To było coś całkiem innego niż to co można spotkać w moich terenach.
Jestem bardzo zadowolony z wyjazdu i ze swojej formy, gdzie chociaż po płaskim to jednak z sakwami byłem w stanie kręcić po 180 km dziennie bez większych problemów:) Minusem jest ból kolana którego się nabawiłem (pierwszy raz coś takiego mi się przydarzyło) i luz na piaście, która już na pewno idzie do wymiany na coś co bez problemów wytrzyma dobre 100 kg obciążenia;)
Niech żyję cegła i czerwona dachówka;)




  • DST 127.39km
  • Teren 3.00km
  • Czas 07:03
  • VAVG 18.07km/h
  • VMAX 38.27km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 588m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Bałtyk- dzień 9- Gdańsk i Bałtyk!

Czwartek, 14 czerwca 2012 · dodano: 20.06.2012 | Komentarze 4

Wyspany bez problemu wstaję po 7. Pierwszy raz już od rana ładnie świeci słońce. Pomyślałem, że to podejrzane i pewnie będzie później lać. No i się sprawdziło;)

Do Pruszcza Gdańskiego bocznymi drogami, a stamtąd główną do Gdańska. Sporo plątania się po centrum i robienia fotek. W mieście mnóstwo kibiców z racji Euro. Przypadkiem jadąc za skandowaniem kibiców trafiam pod hotel gdzie mieszka drużyna mistrzów świata- Hiszpanów. I chwilę później widzę cały team wychodzący do autobusu- zdaje się, że wybierali się na mecz;)
Uwielbiam zwiedzać takie starówki jak ta w Gdańsku. Postanawiam jednak jechać dalej, bo wiem, że na drugi dzień i tak zapewne spędzę tu sporo czasu.

Ruszam w stronę Sopotu po tym jak chwilę wcześniej pojawiają się ciemne chmury na niebie, które poganiają mnie na przód. Do Sopotu docieram rowerówką wzdłuż morza. Wizyta na molo i jadę dalej tylko droga mi się kończy na piachu;) Wypycham rower pod skarpę i przez lasek dojeżdżam do głównej drogi. Dalej jazda ścieżkami, albo po drodze przy sporym ruchu. Nie lubię się tak przebijać przez miasto, ale z racji nieznajomości innych dróg byłem zmuszony wyjechać główną, żeby się nie pogubić.

Przez Gdynię tylko przecinam i mozolnie jadę na północ. Cały czas z silnym przeciwnym wiatrem. Daje mi on nieźle popalić. Bodajże w Rumi robię przerwę na hamburgery i z tą porcją kalorii ruszam dalej zmagać się z wiatrem. Za Redą trochę mniejszy ruch i pojawia się nawet jakiś podjazd.

Krótka wizyta w Pucku i śmigam dalej wjeżdżając na jakąś ścieżkę rowerową idącą wzdłuż morza. Jakiś taki zamyślony jechałem i nawet nie zauważyłem, ze przejechałem przez Władysławowo. Ocknąłem się, gdy zaczęło padać, a już byłem pod Chałupami:P Co prawda chciałem wjechać na półwysep Helski, ale nie aż tyle;)

Nawrotka do Władysławowa, zakupy i do Rozewia, czyli wysuniętej najbardziej na północ miejscowości w Polsce. Droga masakra- kostka brukowana i brak chodnika. Jechałem po ubitej ścieżce wzdłuż drogi, bo tam najmniej tłukło. Oglądam latarnię w Rozewiu, a więc.. czas wracać;) Deszcz już na tyle dokuczał i zamrażał mi palce u rąk, że zaczynam szukać noclegu. Jednak parę campingów zamknięte łącznie z ośrodkiem PTTK- tutaj sezon chyba jeszcze się nie zaczął;) W końcu pod koniec Jastrzębiej Góry znajduję pole namiotowe na którym ktoś jest.
Okazuję się, że też zamknięte, bo nie mają jeszcze ciepłej wody. Stwierdzam że mi to nie przeszkadza i ostatecznie mogę się rozłożyć za darmo:)
Rozbijanie w deszczu, który przestał padać dopiero po kilku godzinach.

Trasa:


Foty:

Gdańsk zdobyty! © azbest87


Wieża Więzienna i.. strefa kibica:P © azbest87


Długi Targ i Ratusz w Gdańsku © azbest87


Pod fontanną Neptuna © azbest87


Długie Pobrzeże © azbest87


Brama Żuraw © azbest87


Kaplica Królewska, a za nią fragment Bazyliki Mariackiej © azbest87


Dworzec w Gdańsku © azbest87

Więcej zdjęć z Gdańska w następnym wpisie;)

W Sopocie © azbest87


Na sopockim molo © azbest87


No i skończyła się ścieżka rowerowa © azbest87


Nadbrzeżny las © azbest87


Na Półwyspie Helskim © azbest87


Latarnia morska w Rozewiu © azbest87