Info

Suma podjazdów to 760361 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Wrzesień3 - 0
- 2025, Sierpień16 - 0
- 2025, Lipiec16 - 0
- 2025, Czerwiec12 - 0
- 2025, Maj12 - 0
- 2025, Kwiecień13 - 0
- 2025, Marzec8 - 0
- 2025, Luty6 - 0
- 2025, Styczeń9 - 0
- 2024, Grudzień8 - 2
- 2024, Listopad6 - 0
- 2024, Październik7 - 0
- 2024, Wrzesień8 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec9 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj15 - 0
- 2024, Kwiecień11 - 1
- 2024, Marzec9 - 0
- 2024, Luty7 - 0
- 2024, Styczeń3 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik7 - 0
- 2023, Wrzesień7 - 0
- 2023, Sierpień9 - 0
- 2023, Lipiec14 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj8 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec4 - 1
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń8 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad5 - 0
- 2022, Październik9 - 0
- 2022, Wrzesień4 - 0
- 2022, Sierpień9 - 0
- 2022, Lipiec9 - 0
- 2022, Czerwiec10 - 1
- 2022, Maj7 - 0
- 2022, Kwiecień10 - 1
- 2022, Marzec11 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń9 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad7 - 0
- 2021, Październik5 - 0
- 2021, Wrzesień9 - 0
- 2021, Sierpień8 - 3
- 2021, Lipiec9 - 0
- 2021, Czerwiec10 - 0
- 2021, Maj9 - 0
- 2021, Kwiecień12 - 1
- 2021, Marzec8 - 0
- 2021, Luty5 - 0
- 2021, Styczeń5 - 0
- 2020, Grudzień7 - 0
- 2020, Listopad9 - 0
- 2020, Październik4 - 0
- 2020, Wrzesień4 - 0
- 2020, Sierpień9 - 0
- 2020, Lipiec10 - 0
- 2020, Czerwiec8 - 0
- 2020, Maj9 - 3
- 2020, Kwiecień14 - 5
- 2020, Marzec11 - 4
- 2020, Luty5 - 0
- 2020, Styczeń1 - 0
- 2019, Grudzień3 - 0
- 2019, Listopad3 - 5
- 2019, Październik2 - 0
- 2019, Wrzesień7 - 1
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec7 - 0
- 2019, Czerwiec13 - 0
- 2019, Maj8 - 0
- 2019, Kwiecień5 - 0
- 2019, Marzec8 - 0
- 2019, Luty5 - 1
- 2018, Listopad3 - 0
- 2018, Październik5 - 1
- 2018, Wrzesień9 - 1
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec9 - 0
- 2018, Czerwiec9 - 3
- 2018, Maj10 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec6 - 1
- 2018, Luty1 - 0
- 2018, Styczeń4 - 1
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik5 - 0
- 2017, Wrzesień11 - 0
- 2017, Sierpień7 - 0
- 2017, Lipiec11 - 0
- 2017, Czerwiec12 - 14
- 2017, Maj11 - 2
- 2017, Kwiecień11 - 0
- 2017, Marzec10 - 2
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Wrzesień8 - 0
- 2016, Sierpień14 - 7
- 2016, Lipiec13 - 5
- 2016, Czerwiec12 - 3
- 2016, Maj15 - 0
- 2016, Kwiecień11 - 0
- 2016, Marzec6 - 0
- 2016, Luty1 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień5 - 1
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik4 - 0
- 2015, Wrzesień5 - 0
- 2015, Sierpień4 - 2
- 2015, Lipiec20 - 11
- 2015, Czerwiec11 - 5
- 2015, Maj8 - 2
- 2015, Kwiecień10 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2015, Luty2 - 4
- 2015, Styczeń1 - 3
- 2014, Listopad1 - 0
- 2014, Październik2 - 3
- 2014, Wrzesień3 - 1
- 2014, Sierpień10 - 3
- 2014, Lipiec10 - 2
- 2014, Czerwiec7 - 1
- 2014, Maj10 - 12
- 2014, Kwiecień9 - 2
- 2014, Marzec6 - 7
- 2014, Luty2 - 1
- 2014, Styczeń4 - 2
- 2013, Grudzień4 - 2
- 2013, Wrzesień2 - 7
- 2013, Sierpień4 - 0
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj10 - 2
- 2013, Kwiecień8 - 8
- 2012, Grudzień1 - 2
- 2012, Listopad1 - 13
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Sierpień13 - 2
- 2012, Lipiec21 - 14
- 2012, Czerwiec19 - 46
- 2012, Maj20 - 22
- 2012, Kwiecień12 - 16
- 2012, Marzec13 - 28
- 2012, Luty2 - 4
- 2012, Styczeń2 - 4
- 2011, Grudzień5 - 21
- 2011, Listopad16 - 42
- 2011, Październik22 - 11
- 2011, Wrzesień24 - 25
- 2011, Sierpień20 - 34
- 2011, Lipiec26 - 43
- 2011, Czerwiec26 - 31
- 2011, Maj19 - 37
- 2011, Kwiecień21 - 47
- 2011, Marzec20 - 26
- 2011, Luty8 - 52
- 2011, Styczeń13 - 51
- 2010, Grudzień8 - 24
- 2010, Listopad22 - 74
- 2010, Październik22 - 25
- 2010, Wrzesień24 - 35
- 2010, Sierpień27 - 69
- 2010, Lipiec22 - 66
- 2010, Czerwiec22 - 43
- 2010, Maj13 - 24
- 2010, Kwiecień12 - 21
- 2010, Marzec28 - 61
- 2010, Luty7 - 11
- 2009, Grudzień7 - 28
- 2009, Listopad10 - 26
- 2009, Październik4 - 11
- 2009, Wrzesień13 - 38
- 2009, Sierpień21 - 29
- 2009, Lipiec27 - 40
- 2009, Czerwiec8 - 7
- 2009, Maj10 - 46
- 2009, Kwiecień13 - 45
- 2009, Marzec8 - 23
- 2009, Luty1 - 4
- 2008, Grudzień5 - 18
- 2008, Listopad9 - 28
- 2008, Październik11 - 47
- 2008, Wrzesień17 - 48
- 2008, Sierpień18 - 66
- 2008, Lipiec15 - 60
- 2008, Czerwiec26 - 80
- 2008, Maj27 - 151
- 2008, Kwiecień24 - 172
- 2008, Marzec25 - 218
- 2008, Luty25 - 193
- 2008, Styczeń9 - 74
- 2007, Grudzień8 - 46
- 2007, Listopad12 - 70
- 2007, Październik22 - 85
- 2007, Wrzesień26 - 55
- 2007, Sierpień21 - 35
- 2007, Lipiec4 - 15
- 2007, Czerwiec27 - 32
- 2007, Maj29 - 54
- 2007, Kwiecień25 - 25
- 2007, Marzec26 - 9
- 2007, Luty9 - 0
- 2007, Styczeń10 - 0
Tu i tam
Dystans całkowity: | 67108.76 km (w terenie 6705.10 km; 9.99%) |
Czas w ruchu: | 2980:58 |
Średnia prędkość: | 22.39 km/h |
Maksymalna prędkość: | 91.70 km/h |
Suma podjazdów: | 507068 m |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 159 (85 %) |
Suma kalorii: | 893526 kcal |
Liczba aktywności: | 992 |
Średnio na aktywność: | 67.65 km i 3h 01m |
Więcej statystyk |
- DST 102.41km
- Teren 7.00km
- Czas 05:41
- VAVG 18.02km/h
- VMAX 53.00km/h
- Podjazdy 1218m
- Sprzęt GieTek;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry podkarpacia- Dzień 4- Komańcza - Krempna
Piątek, 2 lipca 2010 · dodano: 05.07.2010 | Komentarze 8
Dzień 4- start z Komańczy, czyli trasa przenosi się całkowicie na tereny Beskidu Niskiego w który wjechałem już dzień wcześniej.
Tym razem pobudka idzie trochę gorzej i mimo ustawienia budzika na 7 wstałem dopiero o 7.40;P dlatego też wyruszyłem z pewnym opóźnieniem względem swoich założeń;) Najpierw oczywiście jeszcze codzienny rytuał, czyli składanie wszystkiego i poranne uzupełnianie zapasów w sklepie.
Z Komańczy wyjeżdżam w stronę Czystogarbu i podążam wzdłuż granicy Jaśliskiego Parku Krajobrazowego. Tereny bardzo odludne- przez kilkanaście kilometrów prawie nie było domów i ludzi, a minęło mnie może z kilka aut, czyli idealne miejsce do eksploracji rowerowej:) No i jechało się bardzo dobrze dzięki czemu nadrabiałem trochę czas stracony na wstawanie;P Po drodze przejeżdżam prze Wisłok, czyli rzekę płynącą przez Rzeszów tylko tutaj ma ona zaledwie ze 4 metry szerokości, a kilkanaście kilometrów dalej są jej źródła:) Tą drogą docieram do Jaślisk gdzie zmieniam kierunek na północny kierując się w stronę Rymanowa. W połowie podjazdu postanowiłem sobie zrobić przerwę na jedzonko ponieważ naokoło rozpościerały się świetne widoki. W tym czasie dogania mnie jakiś żul;P w ręce piwo Wojak i coś tam zagaduje;) posłuchałem go chwilę i ruszyłem dalej, a on postanowił mi towarzyszyć;P ale niestety szybko wymiękł pod górkę:P chyba jego "izotonik" za mało energii mu dał;P Przez Rymanów Zdrój i Rymanów przemknąłem raczej szybko, dalej główną drogą do Iwonicza i pod górkę do Iwonicza Zdrój. Tam spodobała mi się architektura domów zdrojowych budowanych w stylu szwajcarskim. Pogadałem też z jakimś starszym kolarzem z Krosna, który już jest na emeryturze i teraz ma czas na eksplorację gór na rowerze:)
W Iwonicza Zdroju chciałem sobie skrócić przez górkę do Dukli, ale jak to z moimi skrótami skończyłem na jakichś polnych drogach, uszkodziłem mocowanie bagażnika (jakoś to jednak zmocowałem z powrotem;) i straciłem tyle czasu że naokoło, dłuższą drogą ze dwa razy bym zdążył przejechać;) Ale za to przejechałem przez niejaką Żabią Górę z bardzo fajnymi widokami na okoliczne górki łącznie z Cergową, oraz na Duklę. W końcu po tych przygodach udaje się dotrzeć do Dukli. Zwiedzam co jest pod ręką;) i jadę do Teodorówki odwiedzić kolejną podczas tej wyprawy koleżankę;) Tam chwila odpoczynku, podładowanie baterii w aparacie i karmienie;P No i w tym miejscu należą się podziękowania dla Uli!:) Dodatkowo podjechała razem ze swoją mamą kawałek pokazać mi bardzo fajny wodospad- sam w życiu bym tam nie trafił, nawet bym nie wiedział że tam jest, a miejsce naprawdę warte odwiedzenia:) Dalej ruszam sam, a że zrobiło się już późno, drogi jeszcze przede mną kawałek i jeszcze muszę znaleźć jakieś miejsce na nocleg to ruszam trochę mocniejszym tempem. Przynajmniej na tyle szybko, na ile pozwala raczej wątpliwej jakoś asfalt;) W końcu docieram do Krempnej, czyli miejscowości położonej w Magurskim Parku Narodowym, w zachodniej części województwa podkarpackiego. Trochę plątania po okolicy i znajduję jakieś pole namiotowe przy okazji oglądam ładną tutejszą cerkiew.
Trasa:
Komańcza- Czystogarb- Wisłok Górny- Wisłok Wielki- Moszczaniec- Wola Niżna- Posada Jaśliska- Jaśliska- Daliowa- Szklary- Królik Polski- Deszno- Rymanów Zdrój- Posada Górna- Rymanów- Klimkówka- Iwonicz- Iwonicz Zdrój- Lubatowa- Jasionka- Cergowa- Dukla- Teodorówka- Iwla- Chyrowa- Polany- Krempna
Kolejna porcja zdjęć:Cerkiew w Komańczy
© azbest87Cerkiew w Wisłoku Wielkim
© azbest87Jaśliski Park Krajobrazowy
© azbest87Cerkiew w Daliowej
© azbest87Zjazd w Króliku Polskim
© azbest87Dom zdrojowy w Iwoniczu Zdrój
© azbest87Pijalnia w Iwoniczu Zdrój
© azbest87Iwonicz Zdrój po raz kolejny
© azbest87"Skrót" czyli przedzieranie się przez trawy;)
© azbest87Cergowa koło Dukli
© azbest87Na niejakiej Żabiej Górze
© azbest87Muzeum historyczne w Dukli
© azbest87Eksponaty przed muzeum 1
© azbest87Eksponaty przed muzeum 2
© azbest87Perła rokoko:) kościół w Dukli
© azbest87Ukryty wodospad
© azbest87Chyrowa- cerkiew greckokatolicka
© azbest87Widoki w drodze
© azbest87Cerkiew w Krempnej
© azbest87Cerkiew jeszcze raz- w promieniach słońca
© azbest87Pole namiotowe na którym spałem- u samego sołtysa!:P
© azbest87No i zachodzik w Krempnej
© azbest87
Mapa poglądowa:
Dzień 1
Dzień 2
Dzień 3
Dzień 5
- DST 122.31km
- Teren 22.00km
- Czas 06:26
- VAVG 19.01km/h
- VMAX 54.70km/h
- Podjazdy 1713m
- Sprzęt GieTek;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry podkarpacia- Dzień 3- Ustrzyki Górne - Komańcza
Czwartek, 1 lipca 2010 · dodano: 05.07.2010 | Komentarze 7
Kolejny dzień, znowu pobudka o 7 (sam się jakoś tak budziłem;), znowu otwieram wejście do namiotu i banan na twarzy:D Piękny widok na góry:)
Tym razem zbieram się trochę szybciej i wyruszam koło 8.30 najpierw uzupełniając zapasy jedzenia na drogę w pobliskim sklepie (ale drogo w tych Ustrzykach;).
Na dobry początek dnia znowu wspinaczka na Przełęcz Wyżniańską (853m), piękne widoki na połoniny i zjazd do Brzegów Górnych. Teraz czeka mnie podjazd na jeden z najwyższych punktów mojej wycieczki- Przełęcz Wyżną (872m). Chwilę się to ciągnie;P ale widoki z serpentyn wynagradzają trud włożony w podjazd. Teraz za to czeka mnie spory kawałek z górki gdzie korzystam i odpoczywam troszkę:) Najbliższe kilometry to jazda z krajobrazem Bieszczadzkiego Parku Narodowego naokoło, po czym wjeżdżam do Ciśniańsko- Wetlińskiego Parku Krajobrazowego. W końcu docieram do Cisnej na skraju której robię sobie odpoczynek i przerwę na wcięcie paru bułek:D Za Cisną postanawiam odbić z głównej drogi i zaczynam wspinaczkę do granicy na Przełęcz Ruskie Siodło (801m). Na jej szczycie czekają na mnie wspaniałe widoki na góry i.. chmura burzowa;) Na szczęście chmura przechodzi jakoś bokiem i udaję się jechać dalej bez konieczności suszenia;) Dalej robię sporą pętlę szutrową drogą wzdłuż granicy i rzeki Solinki zaliczając po drodze podjazd w okolice góry Kiczerki docierając do wysokości około 860m. Po powrocie na główną drogę czeka mnie kolejny już dziś podjazd na przełęcz- tym razem Przysłup (681m). Dalej spory kawałek lekko z górki lub po płaskim ze sprzyjającym wiatrem, więc jedzie się dość szybko jak na obciążenie (cały czas około 30). Mijam tu też już zdaje się trzeciego tego dnia takiego samotnego jeźdźca jak ja. Obładowanego sakwami i innymi tobołkami. Pozdrawiamy się i jedziemy dalej:) Moim miejscem docelowym dziś miała być Komańcza, ale nie chciało mi się jechać cały czas główną drogę, więc odbijam na trasę wzdłuż rzeki Osławy. To był bardzo dobry pomysł:) Droga idzie cały czas asfaltem na uboczu, albo szutrami, a ciekawostką w międzyczasie jest pokonywanie jednego brodu za drugim- niektóre miały nawet po 30m. W jednym z nich schładzam się trochę chodząc w wodzie:) Mijam jeszcze rezerwat Przełom Osławy pod Duszatyniem. W końcu przejeżdżam na drugą stronę mostem i prze kolejną górę docieram do Komańczy. Na liczniku już około 100km, a pora dość wczesna wiec postanawiam jeszcze pojechać na przejście graniczne w Radoszycach. Dobre 4-5 km podjazdu z czego ponad kilometr serpentyn, ale spokojnie docieram do celu:) Przejeżdżam kawałek za granicę, robię zdjęcia po słowackiej stronie i wracam do Komańczy. Tym razem spanie obok schroniska PTSM poniżej klasztoru ss. Nazaretanek w którym był internowany kard. Stefan Wyszyński. Schronisko fajnie położone w lesie tylko mnóstwo komarów- myślałem że mnie zjedzą zanim rozłożę namiot.
Trasa:
Ustrzyki Górne- Brzegi Górne- Wetlina- Smerek- Kalnica- Przysłup- Krzywe- Dołżyca- Cisna- Liszna- Roztoki Górne- Przełęcz Ruskie Siodło- Roztoki Górne- Solinka- Maniów- Wola Michowa- Smolnik- Mików- Duszatyn- Prełuki- Komańcza- Radoszyce- Przełęcz Radoszyka- Radoszyce- Komańcza
Fotorelacja dnia trzeciego:Na Przełęczy Wyżniańskiej
© azbest87Połoniny
© azbest87Serpentyny na Przełęczy Wyżnej
© azbest87Bodjaże widok na Smerek
© azbest87Odpoczynek w okolicach Cisnej
© azbest87Na Przełęczy Ruskie Siodło
© azbest87Początek odcinka terenowego
© azbest87Bieszczadzkie szutry
© azbest87Gdzieś w trasie
© azbest87Kwiatek, robaczek i koło;)
© azbest87Chwila ochłody:D
© azbest87Wypalarnie węgla drzewnego
© azbest87Kolejny bród na drodze- było ich 5 po kolei;)
© azbest87Osława- malowniczo położona rzeczka
© azbest87Kościółek w Komańczy
© azbest87Klasztor ss. Nazaretanek w Komańczy
© azbest87Serpentyny przed przejściem granicznym w Radoszycach
© azbest87Słowacka granica
© azbest87Słowacki krajobraz
© azbest87
Mapa poglądowa:
Dzień 1
Dzień 2
Dzień 4
Dzień 5
- DST 102.10km
- Teren 4.00km
- Czas 05:36
- VAVG 18.23km/h
- VMAX 57.90km/h
- Podjazdy 1579m
- Sprzęt GieTek;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry podkarpacia- Dzień 2- Lesko - Ustrzyki Górne
Środa, 30 czerwca 2010 · dodano: 05.07.2010 | Komentarze 7
No to jedziemy dalej! Kierunek Ustrzyki Górne!:)
Pobudka w Lesku po pierwszej nocy pod namiotem. Obudziłem się o 7 strasznie zaspany, ale już nie bardzo mogłem zasnąć, poza tym to była dobra godzina żeby się zdążyć się na spokojnie zebrać. Jak tylko otwarłem wejście namiotu i zobaczyłem pięknie świecące słońce i góreczki od razu na mojej twarzy pojawił się "banan", który już nie schodził mi z twarzy:) a całe zaspanie przeszło niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki;)
Powolne zbieranie, jedzenie, mycie, składanie namiotu, pakowanie wszystkiego na rower i przed 9 wyruszam w dalszą drogą. Pogoda piękna, temperatura jeszcze nie daje popalić, a ja szybko się rozkręcam po wczorajszym dniu, a to dlatego że na początek trzeba się wspiąć pod górkę w Lesku;) Za Leskiem szybko skok w bok;P czyli skręcam do rezerwatu zaraz przy drodze o nazwie "Kamień Leski" Tam czeka na mnie fajna ściana skalna:) jednak już po kilkunastu minutach pedałuję dalej. Trzeba się uporać z drogą na Uherce Mineralne gdzie odbijam już spokojniejszą drogą wiodącą do Myczkowiec, gdzie po drodze mijam rezerwat "Bobry" w Uhercach Mineralnych. Następnie chwila na zaporze w Myczkowcach i jazda wzdłuż zalewu w stronę Soliny (tutaj następny rezerwat: Koziniec). Wspinaczka serpentynami i raz dwa jestem na zaporze w Solinie. Tutaj kolejna przerwa z widokiem na zalew Soliński i przez Łobozew wracam znowu na główną drogą wiodącą do Ustrzyk Dolnych. Ten odcinek raczej nudny, po ruchliwej drodze z przerwą na drugie śniadanie i uzupełnienie zapasów picia. Kolejna przerwa w Ustrzykach Dolnych, jednak ta miejscowość poza swoim ciekawym położeniem wśród górek raczej mnie nie zachwyca;) dlatego ruszam dalej i zaczynam powolną wspinaczkę w stronę gór, ponieważ dzisiaj start miałem na wysokości około 300m, a planowany nocleg ma być na około 650m;)
Powoli bez pośpiechu wspinam się szlakiem ikon przez kolejne miejscowości w stronę Lutowisk zatrzymują się po drodze przy niektórych ciekawych, zabytkowych kościołach i cerkwiach. Przed Lutowiskami po wjechaniu na górę (jakieś 750m) kończą się drzewa na szczycie, a mnie zaskakuje wspaniały widok na panoramę Bieszczad z najwyższymi szczytami przede mną niemalże jak na dłoni:D Koniecznie musiałem tu dłużej posiedzieć i popatrzeć:P dlatego przerwa na jedzonko:) W Smolniku postanawiam zmienić trochę początkowo zaplanowaną trasę i zamiast jechać dalej dużą obwodnicą bieszczadzką prosto na Ustrzyki odbijam jeszcze na Dwernik jadąc wzdłuż Sanu (po drodze rezerwat "Śnieżyca wiosenna" w Dwerniczku). Dalej droga ta wprowadza mnie bezpośrednio między połoniny- Caryńska i Wetlińską. Stąd już tylko wspinaczka przez Przełęcz Wyżniańską (853m) do Ustrzyk Górnych z pięknymi widokami na połoniny:D
Nocleg przy schroniksu PTTK "Kremenaros" z widokiem na Tarnicę i Szeroki Wierch:D
Trasa:
Lesko- Glinne- Uherce Mineralne- Myczkowce- Bóbrka- Solina- Łobozew Dolny- Ustianowa Dolna- Ustianowa Górna- Ustrzyki Dolne- Jasień- Jałowe- Hoszów- Zadwórze- Rabe- Żłobek- Czarna- Lutowiska- Smolnik- Dwerniczek- Dwernik- Nasiczne- Brzegi Górne- Ustrzyki Górne
I czas na zdjęcia:)W rezerwacie "Kamień Leski"
© azbest87Widok z góry
© azbest87Co wam przypomina ta skała?:)
© azbest87Zapora w Myczkowcach
© azbest87Kościół w Myczkowcach
© azbest87Na zaporze w Solinie
© azbest87Zalew Soliński
© azbest87Pod cerkwią w Hoszowie
© azbest87Cerkiew św. Mikołaja w Hoszowie
© azbest87Panorama Bieszczad w Lutowiskach
© azbest87Lutowiska
© azbest87Przerwa na żarcie;P
© azbest87Cerkiew w Smolniku
© azbest87Widok z pod cerkwi
© azbest87Widok za plecami podczas wspinaczki na Przełęcz Wyżniańską
© azbest87Czas na chwilę odpoczynku:)
© azbest87Zachód słońca w Ustrzykach Górnych
© azbest87
Mapa poglądowa:
Dzień 1
Dzień 3
Dzień 4
Dzień 5
- DST 118.99km
- Teren 14.00km
- Czas 05:40
- VAVG 21.00km/h
- VMAX 54.20km/h
- Podjazdy 994m
- Sprzęt GieTek;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry podkarpacia- Dzień 1- Rzeszów- Lesko
Wtorek, 29 czerwca 2010 · dodano: 04.07.2010 | Komentarze 6
Najpierw kilka słów tytułem wstępu;)
Na rowerze jeżdżę już kilka lat. Na trasach mniejszych i trochę większych, ale zawsze były to wycieczki jednodniowe. Zawsze jednak w głowie siedziały pomysły na jakieś dłuższe wypady, mimo tego nigdy jakoś nie mogłem się zebrać żeby wyruszyć rowerem na kilkudniowe zdobywanie nowych terenów. No ale! na wszystko przychodzi swój czas:) tak więc przyszedł i mój na pierwszą dalszą wyprawę rowerową:D
Można by powiedzieć że od razu rzuciłem się na głęboką wodę ponieważ zamiast zaczynać od np. dwudniowych wycieczek zdecydowałem się na 5 dni kręcenia w trudnym górskim terenie. Mimo tego wiedziałem że dam radę i że jestem dobrze przygotowany żeby stawić czoła tym wszystkim podjazdom, które czekają mnie na drodze.
Plan był prosty: start i meta w Rzeszowie, objazd gór znajdujących się na południu województwa i minimum 100 km każdego dnia wyprawy. I tak jak mam w zwyczaju- jak postanowiłem tak zrobiłem:D Nie mało pomogła w tym wspaniała pogoda, która pozwalała bez większych problemów pokonywać zamierzone trasy. Czasem mógł doskwierać upał, ale mi to nie przeszkadzało, ani to że słońce mnie niemal usmażyło- teraz mam opaleniznę na ciemny brąz;P
Ale koniec tego ględzenia czas przejść do meritum, czyli do opisów poszczególnych dni:)
Pierwszego dnia w połowie trasy postanowili mi towarzyszyć Mateusz i Artur. Dla nich miał to być jednocześnie atak na pobicie swoich rekordów w dziennym dystansie (udało im się;).
Tak więc zbiórka o 8.45 chwila ostatnich przygotowań (prawie zapomniałem kasku, rękawiczek i zapięcia:P) i ruszam punkt 9 z pod bloku.
Pogoda zapowiada się bardzo dobra, zresztą taką miałem ją podczas całego wyjazdu:D
Pierwsze kilometry przez miasto i następna godzina jazdy jak na moje obciążenie jedziemy dość szybkim tempem ponieważ średnia dochodzi do 25 o.O Prowadził Mateusz, a ja próbowałem się chować za nim ponieważ wiedziałem że przede mną jeszcze sporo kilometrów. Szybko docieramy to pierwszego poważnego podjazdu w Dylągówce. Tamtejsze serpentyny mimo obciążenia idą mi jednak dość dobrze co pozytywnie rokuje przed górami:D Do Dynowa już szybko i gładko, kupujemy jakieś żarcie i kawałek za miastem robimy przerwę na popas nad Sanem;P Od tej pory aż do finiszu tego dnia w Lesku ta rzeka jest moim szlakiem:) Jakieś 10 km za Dynowem docieramy na bardzo fajny mostek linowy na którym żegnam Mateusza i Artura. Dalej w trasę ruszam już sam, a chłopaki drugim brzegiem wracają do Rzeszowa.
Najbliższy mój cel to Ulucz i tamtejsza cerkiew- jeden z najstarszych drewnianych obiektów tego typu w Polsce. Najpierw trzeba było się pod nią wspiąć co prawda po dość stromej górce, ale było warto:) Ogólnie bardzo ciekawe i klimatyczne miejsce. Kolejno jadę przez Hłomczę (zabytkowy kościół), Mrzygłód (zabytkowa małomiasteczkowa zabudowa ryneczku- mi jakoś nie bardzo się podobała;) do Sanoka. tutaj czas na przerwę i uzupełnienie zapasów. Zwiedzam okolice zamku, rynku i głównych ulic (więcej-> patrz zdjęcia;P) Postanawiam opuścić Zagórz na rzecz przejazdu skrajem Parku Krajobrazowego "Gór Słonnych" i zwiedzenie ruin Sobień w rezerwacie o takiej samej nazwie. Fajnie miejsce ze świetnym widokiem, ale niestety trafiam akurat na całą wycieczkę autokarową i młodą parę robiącą sobie tam zdjęcia;) dlatego ciężko było sobie spokojnie jakieś zdjęcia zrobić. Do Leska docieram w dobrym czasie, bo już po 17. Mogę spokojnie znaleźć polecone przez koleżankę miejsce, rozbić namiot i coś przekąsić:) Po czym ruszam z aparatem w teren:) Koleżanka ze studiów która jest z Leska oprowadza mnie po cały mieście:) W tym miejscu podziękowania dla Bożeny!:) W nocy przy użyciu latarki i stosu map które miałem ze sobą wyznaczam sobie trasę na drugi dzień i padam zmęczony (choć w sumie nawet nie tak bardzo;P) w namiocie. Tak kończy się dzień pierwszy:)
Trasa:
Rzeszów- Biała- Tyczyn- Kielnarowa- Stary Borek- Brzezówka- Hyżne- Dylągówka- Szklary- Bachórz- Dynów- Bartkówka- Dąbrówka Starzeńska- Wołodź- Jabłonica Ruska- Ulucz- Dobra- Hłomcza- Mrzygłód- Dębna- Międzybrodzie- Trepcza- Sanok- Olchowce- Bykowce- Załóż- Rezerwat Góra Sobień- Manasterzec- Łukawica- Lesko
Opis był mega, teraz czas na mega fotorelację:) bo zdjęć w całej podróży zrobiłem mnóstwo:)Zaczynam! -przed blokiem
© azbest87Te górki na mnie czekają:D
© azbest87Figura przy kościele w Dynowie
© azbest87Gdzie tu dalej jechać?;)
© azbest87W czasie przerwy za Dynowem- ostatnie kilometry w towarzystwie
© azbest87Ruiny zamku Kmitów w Dąbrówce Starzeńskiej
© azbest87Mateusz na przejeździe przez bród
© azbest87Mostek linowy na Sanie- kilkadziesiąt metrów.
© azbest87Teraz kazdy w swoją stronę
© azbest87Zapomniany kościółek bodajże w Wołodzi
© azbest87Aleja gdzieś w drodze
© azbest87Kapliczka przed górką w Uluczu
© azbest87Pod cerkwią w Uluczu
© azbest87Brama przed kościołem w Hłomczy
© azbest87Zamek w Sanoku
© azbest87Widok z pod zamku
© azbest87Dobry Wojak Szwejk w Sanoku
© azbest87Na rynku w Sanoku
© azbest87Na ruinach zamku Sobień i widok z góry
© azbest87Zamek w Lesku
© azbest87Kościół w Lesku
© azbest87Leska synagoga
© azbest87Kirkut w Lesku
© azbest87Zachodzik nad Leskiem
© azbest87Nocleg numer 1 :)
© azbest87
Mapka poglądowa (trasa w przybliżeniu)
Wpisy z następnych dni będą się pojawiać sukcesywnie;P
Dzień 2
Dzień 3
Dzień 4
Dzień 5
- DST 87.13km
- Teren 30.00km
- Czas 04:01
- VAVG 21.69km/h
- VMAX 62.40km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt GieTek;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czerwony szlak im. płk. Leopolda Lisa- Kuli
Sobota, 26 czerwca 2010 · dodano: 26.06.2010 | Komentarze 7
Już kilka razy wybierałem się na tą trasę i jakoś nigdy nie wyszło. W sumie to i dziś nie była ona moim celem;) Ale po około 10 km okazało się że cały czas mimowolnie od Rzeszowa jadę właśnie czerwonym szlakiem;) dlatego postanowiłem dojechać nim do końca tj. aż do Kosiny, czyli miejsca urodzin Lisa- Kuli. Tak w ogóle to chodziłem do liceum jego imienia;)
Szlak ogółem bardzo fajny i poprowadzony ciekawymi drogami- świetnie się nimi jechało:) na pewno jeszcze się tam wybiorę nie raz:)
Szlak zaczyna się w Rzeszowie przy pomniku koło kościoła Farnego. Dalej biegnie w stronę lasu na Słocinie i terenem do kościółka na Magdalence. Później jechałem szczytem po płytach betonowych i szybkim szutrowym zjazdem (v-max). Następnie boczną drogą do Woli Rafałowskiej. Stąd zaczęła się droga którą jeszcze nie jeździłem- i to mój błąd- świetne odcinki do jazdy:D szutrowe drogi wśród górek i z fajnymi widokami:) kwintesencja jazdy w terenach rzeszowskich:D Kawałek przez las był lekko nieprzejezdny z racji chyba skończonej tam wycinki, przez co wszędzie leżało pełno gałęzi i musiałem nieźle się nakręcić kierownicą między drzewami żeby nie zasuwać przez ten las z buta, ale jakoś się dało;) choć wszędzie było strasznie mokro i mokre korzenie zaskoczyły mnie kilka razy co prawie się kończyło kąpielą błotną;P na szczęście za każdym razem zdążyłem się wypiąć. Dalej znowu szutrami i jakimś asfaltem do Husowa. Szlak poprowadził mnie w jakąś boczną szutrową drogę i choć ogólnie był bardzo dobrze oznaczony to tam udało mi się go zgubić:/ (oznaczenie szlaku było schowane za liśćmi). Pewnie bym nie wracał go szukać, bo trzeba było się wspiąć trochę pod górkę, ale skończyłem na podmokłej łące, a alternatywą względem drogi powrotnej były tylko: zarośnięty potok, metrowa trawa, albo jakieś nieprzejezdne chaszcze;)
W końcu jednak za szlakowymi znaczkami trafiłem do Markowej (przedostając się przez mostek którego nie ma;P) i przejeżdżając obok skansenu dotarłem do drogi na Kańczugę- bardzo ładny asfalcik, w sam raz na szosę:) Ja nim jechałem tylko kawałek widząc przy okazji jak grupka ludzi próbowała wyciągnąć auto z rowu;) ktoś przyszalał na nowej nawierzchni. Zaraz jednak czekał mnie odcinek wśród pól, po którym moja tylna przerzutka wraz z kasetą zmieniły swój image na typowo łąkowo-trawiasty;) Chwilę mi później zeszło zanim to wszystko wydobyłem z przerzutki, przy czym moje ręce szybko przyzdobiły się kolorem w odcieniu zużyty smar;)
Dalej czekała mnie już tylko droga przez pola (dużo łatwiej przejezdnymi odcinkami) w stronę Kosiny. Na miejscu już poszukałem końca szlaku który mieści się 1,5km za wsią przyzdobiony obeliskiem w miejscu gdzie kiedyś stał dom Lisa-Kuli.
Powrót do domu już trochę nudny sporo razy objeżdżanymi asfaltowymi drogami z denerwującym cały czas wiatrem. Tak więc kolejno poszły po drodze: Białobrzegi- Dębina- Łańcut- Wola Mała- Czarna- Palikówka- Strażów- Krasne- Załęże- Rzeszów
Pogoda na szczęście w miarę dopisała, jeśli za dobrą można uznać całe niebo w chmurach z co jakiś czas nieśmiało prześwitującym słoncem. Przynajmniej nie padało:) choć wiatr to dawał popalić, no i było w miarę ciepło, ale nie gorąco. Co prawda na początku jechałem w bluzie to jednak szybko dałem sobie z nią spokoju, inaczej chyba bym się upiekł, a tak to miły wiaterem przyjemnie chłodził (pewnie większośc by narzekała że zimno;P) Później jeszcze się ociepliło i już jechało się całkiem spoko:)
Dzisiaj niestety bez zdjęć. Raz że pogoda nie zachęcała do robienia fotek i związanego z tym zatrzymywania, a dwa że z aparatem ta trasa pewnie wydłużyła by mi się z godzinę w czasie:P a jednak byłem trochę czasowo ograniczony. Może zamiast tego wrzucę jakieś zdjęcia porobione w tym tygodniu przy innych- nierowerowych- okazjach:) bo szkoda by było nie okrasić takich długich wypocin choć kilkoma zdjęciami;P
Kilka prób wziętych z najbliższego otoczenia- miałem się uczyć i jakoś tak wyszło..;PPręciki kaktusowego kwiatka
© azbest87A takie coś mam za oknem w pokoju;)
© azbest87Ot tak.. leżały sobie klucze..
© azbest87Stosik map na biurku:)
© azbest87
A tu: wracałem sobie z ogniska przez miasto i mi się nudziło;PWieża rzeszowskiego zamku na złoto;)
© azbest87Kościół Bernardynów w nocnym blasku
© azbest87
- DST 44.25km
- Teren 9.00km
- Czas 01:58
- VAVG 22.50km/h
- VMAX 70.30km/h
- Sprzęt GieTek;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Niechobrz i las w Lutoryżu
Piątek, 18 czerwca 2010 · dodano: 18.06.2010 | Komentarze 3
Wypad z Mateuszem i Arturem. Miałem się uczyć, ale obiecałem wpaść do dziadków, no i nie miałem nic przeciwko pokręceniu trochę korbą;)
Na początek chciałem przejechać boczną polną drogą przez strzelinicę, która niestety sporo zarosła, w czym ja akurat nie widziałem zbytniego problemu, ale kolegom nie bardzo się to podobało;P Chyba nie będę ich więcej brał w teren bo zbyt delikatni są:P W końcu wyjechaliśmy w Kielanówce i pocisnąłem mocno w dół gdzie wykręciłem niezły v-max jak na tą górkę. Następnie skierowaliśmy się na w stronę krzyża w Niechobrzu boczną asfaltową drogą;) ciężko się jechało bo słońce trochę dzisiaj dopiekało, ale jakoś w końcu wszyscy dotarli na górę;) Stamtąd przez las w stronę Lutoryża- bardzo fajny zjazd:) Ja odbiłem do dziadków, a reszta pojechała gdzieś..;) Posiedziałem trochę i dziadków, pojadłem:D i powrót przed wieczorem bocznymi drogami. Suport znowu zaczął wydawać z siebie przeraźliwe skrzypiące dźwięki- trzeba będzie się nim zająć.
- DST 43.67km
- Teren 13.00km
- Czas 02:06
- VAVG 20.80km/h
- VMAX 50.00km/h
- Sprzęt GieTek;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Okoliczne górki
Czwartek, 17 czerwca 2010 · dodano: 17.06.2010 | Komentarze 2
Miałem się zacząć uczyć, ale.. no właśnie znalazłem sobie jakieś ale:P i zamiast tego poszedłem na rower:) Na trasę udało się jeszcze zabrać M&M ;P czyli Michała i Mateusza, no i trochę pomęczyłem ich na górkach;P
Pogoda wręcz idealna do jazdy:) ładne słoneczko, ale nie jest gorąco:) piękne chmurki na niebie- nic tylko jeździć:)
Na początek skoczyliśmy na podjazd pod Słocinę przez las. Dalej górą przez Matysówkę w stronę Chmielnika i zjazd boczną drogą którą ostatnio wynalazłem- bardzo przyjemny odcinek:) Następnie podjazd koło kościoła w Chmielniku, który potrafi dać trochę w kość, bo to jednak jest parę kilometrów pod górkę. Z Magdalenki przeszło 4 km zjazdu szutrową kamienistą drogą gdzie między innymi udało się wykręcić v-max;)
W końcu na bloga wracają fotki;) Prawie miesiąc ich tu nie wrzucałem, ale no cóż nie miałem jakoś ochoty.. mam nadzieję że teraz mi się odmieni;)
Tak więc na początek kilka z dzisiejszego wypadu:Na początek las w Słocinie- Mateusz się popisuje;)
© azbest87Okoliczne krajobrazy
© azbest87Chmurki nad Chmielnikiem
© azbest87Wspinaczka w stronę Magdalenki
© azbest87Jeszcze kawałek pod górkę;)
© azbest87Pod kościólkiem na Magdalence
© azbest87Góreczki w czasie zjazdu
© azbest87Ostatni rzut oka i ogień w dół!:)
© azbest87
- DST 100.35km
- Czas 03:31
- VAVG 28.54km/h
- VMAX 63.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 1124m
- Sprzęt Bratowa szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Szosowe kręcenie, czyli górki, górki górki:)
Środa, 16 czerwca 2010 · dodano: 16.06.2010 | Komentarze 0
Brat potrzebował mojego GieTeka, więc ja się wyposażyłem dzisiaj w jego szosę i uderzyłem pośmigać po górkach:) Trasa jak zwykle jakoś tak sama się ustaliła w czasie jazdy:) a że jechało mi się dość dobrze to i ilość kilometrów dopisała:D
Nie było za gorąco, a nawet dopisywał lekki chłodek gdy ruszałem koło 11 to jechało się przyjemnie bez wypacania hektolitrów wody. Co prawda można było się trochę obawiać opadów z wszędobylski chmur na niebie, ale zaufałem po raz kolejny ICM-owi i nie zawiodłem się:) Poza tym miałem ochotę pojeździć, więc nic by mnie dzisiaj nie powstrzymało:)
Cel główny na dziś to były górki. No i były;) i to nawet sporo;) jeśli dobrze liczę to zaliczyłem 6 sowitych podjazdów i do tego sporo mniejszych:) Co prawda na ostatnim podjeździe już zacząłem czuć nogi i jechało się gorzej, ale i tam nie myślałem że te wszystkie wspinaczki pójdą mi tak łatwo;) Jednak na szosie to jest całkiem inna jazda;) choć nieprzyzwyczajony do niej jestem.
Na trasę wziąłem pełny bidon picia z myślą, że będę go uzupełniał w trakcie, ale że gorąco nie było i jechało się dobrze to picie skończyło się dopiero koło 80 km więc już się nigdzie nie zatrzymywałem.
Średnia wyszła troszczkę ponad 29, ale wracałem przez centrum już spokojnym tempem no i lekko spadła;)
Trasa: Rzeszów- Słocina- podjazd w stronę Chmielnika (jakiś kolarz się podemnie podczepił gdy go wyprzedziłem i tak jechał za mną aż do Zabratówki- podjazd w stronę Dylągówki- serpentynami do Szklar- Bachórz- Harta (tutaj trochę małych góreczek)- Piątkowa- Błażowa- Białka- kolejna wspinaczka tym razem w Lecce- Straszydle- Hermanowa- przed serpentynami odbiłem w boczną drogę i po podjechaniu okazało się że kończy się asfalt więc trzeba było zjechać;)- serpentyny- podjazd pod Przylasek od strony Hermanowej- zjazd do Budziwoja- boczną drogą do Rzeszowa i na koniec jeszcze przez Zalesie żeby ładna jedyneczka pojawiła się na pierwszym miejscu w wyniku kilometrowym z dzisiaj:D
- DST 53.40km
- Teren 9.00km
- Czas 02:13
- VAVG 24.09km/h
- VMAX 66.20km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt GieTek;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Okoliczne górki
Sobota, 12 czerwca 2010 · dodano: 12.06.2010 | Komentarze 0
Cały dzień nauki na ekonomię matematyczną- pochodne itp;) ale ile można, tak więc jak to ostatnio mam w zwyczaju przed wieczorkiem skoczyłem sobie odprężająco pokręcić po górkach. Jak to zawsze po nauce tempo trochę wyższe niż normalnie, choć i tam spadło sporo przez to że zgubiłem się w lesie, ale o tym za chwilę;)
Najpierw oczywiście jak zawsze przez centrum. Koło mostu zamkowego spotkałem znajomego z osiedla na rowerze, później nad zalewem jeszcze natknąłem się na Sebę, który przejechał kawałek ze mną, a dalej to już sama jazda:) Ścieżką do końca i przez mostek do Budziwoja, podjazd asfaltem na Przylasek i zjazd lasem i szutrami w stronę Tyczyna. Później drogą do Kielanrowej i tam gdzieś poskręcałem w bok, jechałem jakimś fajnym szutrem, aż skończyłem gdzieś w lesie z którego nie wiedziałem jak wyjechać, do tego już się ściemniało- czyli wszystko jak w moim wypadku standard;P Ostatecznie musiałem się wrócić z kilometr i wyjechałem na górze kierując się w stronę Słociny. Chciałem zjechać jeszcze lasem, ale już za ciemno się zrobiło więc asfaltem w dół (v-max) i dalej powoli przez centrum do domu.
Dzisiaj jeszcze pierwsza jazda na nowym/starym kole z tyłu;) bo kupiłem używane choć przejechane 1000km to raczej mało jak na koło;), ale czuć widoczną różnicę,bo stare już niedługo pewnie odpuściłoby sobie wszelkie próby kręcenia się;P zwłaszcza po tym jak je ostatnio katuje i z urwaną szprychą;) ale dawało dzielnie radę przez jakieś 30000km;) niech spoczywa w spokoju;P
- DST 45.66km
- Teren 10.00km
- Czas 01:56
- VAVG 23.62km/h
- VMAX 50.90km/h
- Sprzęt GieTek;)
- Aktywność Jazda na rowerze
Okoliczne górki i przygoda z autobusem
Środa, 9 czerwca 2010 · dodano: 09.06.2010 | Komentarze 0
W dzień gorąco więc ten czas poświęciłem na naukę i na rower wybrałem się dopiero przed wieczorem, zresztą jak codziennie ostatnio. Najpierw przez miasto w stronę Słociny, ale jakoś tak ciężko mi szło, jakbym miał nogi z ołowiu. Co prawda prędkość miałem mniej więcej taką samą jak zawsze ale jakoś gorzej się jechało. Mimo to las w Słocinie poszedł nawet dobrze:) dalej zjazd boczną drogą do Chmielnika i podjazd koło kościoła w stronę Magdalenki. Po pokonaniu większości górki odbiłem w boczną drogę i zjechałem spory kawałek w dół, więc znowu wyspinałem się pod górkę i przejechałem kawałek płytami na szczycie. Zjazdem wybrałem tą samą drogą co wczoraj tylko tym razem pojechałem prosto. Dzięki temu miałem świetny zjazd:D Ponad 4 km w dół, po szutrze, z prędkością ponad 40 km/h:) Świetnie się jechało, ale tak mnie wytrzęsło że aż mnie ręce zaczęły boleć;) Na dole już zaczęło się ściemniać dość mocno więc uderzyłem w kierunku Rzeszowa. Niestety w jednym miejscu chyba kierowca autobusu mnie nie zauważył i tak poszalał że jechał całkiem lewym pasem zostawiając mi z 30 cm jezdni:/ w ostatniej chwili udało mi się uciec na pobocze mijając się z autobusem pewnie z 10 cm (była by czołówka..) Żeby nie zahaczyć uciekłem na pobocze które niestety było dość wąskie i wysypane dużymi kamieniami:/ Nie zdołałem wyhamować i poleciałem do rowu wpadając bokiem w te kamienie:/ Na szczęście nic poważnego się nie stało, no i rower cały;) ale obdarłem sobie dość mocno lewą nogę na całej długości i rozwaliłem łokieć. Dalej powrót już spokojnym tempem;)