Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 102730.07 kilometrów w tym 8000.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 707743 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

50-100km

Dystans całkowity:41697.01 km (w terenie 3701.90 km; 8.88%)
Czas w ruchu:1772:51
Średnia prędkość:23.42 km/h
Maksymalna prędkość:91.70 km/h
Suma podjazdów:304756 m
Maks. tętno maksymalne:184 (98 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Suma kalorii:654225 kcal
Liczba aktywności:651
Średnio na aktywność:64.05 km i 2h 44m
Więcej statystyk
  • DST 79.10km
  • Teren 3.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 22.60km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 497m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kamionka i takie tam

Czwartek, 18 sierpnia 2011 · dodano: 18.08.2011 | Komentarze 0

Najpierw do koleżanki do Kamionki, gdzie miałem okazję poznać również drugą koleżankę:) Później razem z dziewczynami do Będziemyśla, a na koniec znowu sam do Rzeszowa. Najpierw przez górkę (niezłe nachylenie) do Błędowej Zgłobieńskiej i przez Racławówkę nad zalew nad którym już ponad miesiąc mnie nie było.
Pierwszy odcinek 33km do Kamionki w czasie 1:07, więc średnia blisko 30:) Rower bez obciążenia idzie jak burza:)
Czas podany mniej więcej, a dystans z bikemap, bo dalej nie mam licznika.


Kategoria 50-100km, Tu i tam


  • DST 68.73km
  • Czas 03:26
  • VAVG 20.02km/h
  • VMAX 47.57km/h
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 27 i 28- Powrót do domu!

Czwartek, 11 sierpnia 2011 · dodano: 20.09.2011 | Komentarze 4

Ostatnie dwa dni z wyprawy w czasie których jazdy już było nie wiele. No przynajmniej tej rowerowej, bo innej to, aż za dużo.
Pierwszy z tych dni spędzamy cały w pociągu z Istambułu do Bukaresztu- czas jazdy 23 godziny. Pod koniec już trochę świrowaliśmy w pociągu- za dużo w zamknięciu:P
Chcieliśmy trochę odespać, ale wszelkie służby skrzętnie nam w tym przeszkadzały. Turcy nie wchodzili do pociągu by sprawdzić paszporty tylko trzeba było o 3 w nocy wędrować w deszczu na dworzec. Później średnio co godzinę- półtorej ktoś przychodził, żeby albo pokazać bilety, albo przestawić rowery, albo coś tam..
Całą noc i pół dnia pada deszcze- to ostatecznie przypomina o tym, że wracamy do domu;)
W Bukareszcie mamy farta i pociąg na drugi koniec Rumunii do Suczawy za półtorej godziny, więc zdążamy tylko coś zjeść i ładujemy się w pociąg na kolejną noc. Tym razem osobówka i trochę problemów z rowerami, ale ostatecznie łapówka ucina wszelkie problemy;)
Rano znowu oglądam wschód słońca. Szukamy jakiegoś transportu na Ukrainę, ale nic nie ma, więc ruszamy rowerami. W końcu to nie tak daleko. Tylko szkoda, że znowu pod wiatr:/ Po rumuńskich hopkach docieramy na granicę, a za nią kolejny fuks;) Marcin zauważa, że mija nas polska ciężarówka na przemyskich blachach! Zaczynamy machać i zatrzymuje się. Na nasze szczęście akurat jedzie do Polski i to na pusto, więc bez problemów może nas zabrać:D Za co Panu kierowcy dziękujemy i postawiliśmy obiad:) Droga mija na rozmowach, a Marcinowi po części na spaniu:P Tym oto sposobem pod wieczór jesteśmy już pod polską granicą, którą przekraczamy na rowerach robiąc wcześniej małe zakupy;)
Na granicy jeszcze wywiad do TV i mykamy 13 km rowerami do Przemyśla. Okazuje się, że nie ma już transportu do Rzeszowa, więc wbijamy się do autobusu jadącego przez Łańcut w którym wysiadamy (zapłaciłem za niego połowę mniej niż za turecki tylko że tam jechałem 300 km w eleganckich warunkach, a tu 70 km zwykłym pks-em... masakra..). Z Łańcuta zabiera nas samochodem Mateusz, któremu za to wielkie dzięki!:) W ten oto sposób koło 2 w nocy w końcu jestem w domu po 4 tygodniach w podróży.

Zdjęcia z powrotu:

Bułgaria z pociągu © azbest87


Bułgarskie klimaty © azbest87


Dobrze że siedzieliśmy w pociągu bo lało przez większość dnia © azbest87


Przerkaczamy z powrotem Dunaj © azbest87


Z serii: co się robi gdy się nudzi w pociągu;) © azbest87


Zachód słońca w pociągu © azbest87


Zachód słońca nad polami © azbest87


I zachód słońca po raz kolejny © azbest87


Ciężarówką przez Ukrainę:) © azbest87




  • DST 53.80km
  • Czas 05:00
  • VAVG 10.76km/h
  • VMAX 49.42km/h
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 25 i 26- Zwiedzanie Istambułu

Wtorek, 9 sierpnia 2011 · dodano: 20.09.2011 | Komentarze 0

Pobudka o 8 i jedziemy taksówką do restauracji gdzie zostawiliśmy nasze rowery. Stamtąd mamy blisko na dworzec autobusowy. Jeszcze dostajemy śniadanie:) Na początku nie chcieli zgodzić się na rowery, ale ostatecznie po ściągnięciu kół nie było już problemów.
Autobus można by powiedzieć bardzo wygodny- w Polsce takiego nie uświadczy. Na każdym oparciu ma się przed sobą panel LCD z muzyką filmami itp:) Do tego pan kelner z napojami i ciasteczkami:D Prawie jak w samolocie. Dlatego droga idzie bardzo przyjemnie i w międzyczasie odsypiamy nocne siedzenie;)
Po ponad 6 h jazdy docieramy do Istambułu w którym będziemy musieli szukać na drugi dzień jakiejś optymalnej drogi do domu. Najpierw jednak muszę zdobyć pieniądze od rodziców dzięki którym będę mógł wrócić do domu;) Składanie rowerów trochę schodzi ponieważ Marcin znowu musi centrować rozpadające się koło. Poza tym idziemy jeszcze zjeść tureckiego kebaba i postanawiamy skorzystać z internetu (musiałem znaleźć placówkę Western Union i szukaliśmy jakiejś drogi do domu, bo jazda autobusem okazuje się, że odpada;). Wyjazd z dworca w stronę centrum to koszmar i to już po ciemku. Długo kręcimy się po różnych wiaduktach zanim udaje się w końcu trafić na odpowiednią drogą. Do centrum docieramy gdzieś po 22. Oglądamy część zabytków pięknie oświetlonych w nocy. Jemy kolejnego kebaba. Spotykamy Polaków i umiejscawiamy się na ławkach w parku niedaleko Niebieskiego Meczetu. Ostatecznie to właśnie było nasze miejsce noclegowe:P Próbowaliśmy spać na zmiany, choć zmęczenie dawało nieźle w kość. Ogółem spałem w nocy może ze 2 godziny.
Rano po wschodzie słońca jedziemy na dworzec poszukać połączeń kolejowych i do portu poszukać ewentualnie promu. Po rozważeniu możliwości jakie nam zostały decydujemy się na jazdę do Bukaresztu pociągiem, a dalej będziemy szukać.
Teraz czas na znalezienie placówki Western Union. Było trochę problemów z tym na początek, ale ostatecznie w trzeciej z rzędu placówce udaje się wybrać kasę i już jestem spokojniejszy o powrót do domu:)
Pociąg dopiero o 22, więc resztę dnia spędzamy na zwiedzaniu miasta. Zjadamy kolejne kebaby, pijemy herbatkę z tureckim rowerzystą i gadamy ze spotkanymi Polakami:) Na dworcu poznajemy jeszcze Kubę z Krakowa, który początkowo jechał również naszym pociągiem jednak do Polski ostatecznie wracał przez Belgrad.
Przed nami teraz 23 godziny w pociągu, więc na początek pijemy sobie winko i idziemy spać. Mieliśmy cały przedział dla siebie:D

Zdjęcia z tych dwóch dni w Istambule:

Zonguldak o poranku © azbest87


Istambulskie wieżowce © azbest87


Istambuł nocą © azbest87


Błękitny meczet w nocy © azbest87


W centrum Istambułu © azbest87


Hagia Sofia w nocy © azbest87


Park w którym spaliśmy;) © azbest87


Błękitny meczet o poranku © azbest87


Dworzec w Istambule © azbest87


Cieśnina Bosfor we mgle © azbest87


Opodal Nowego Meczetu © azbest87


W ciasnych bazarowych uliczkach Istambułu © azbest87


Ktoś chętny na zegarek? © azbest87


Chłopiec ulicy © azbest87


Ostatnie spojrzenie na dworzec i czas do Bukaresztu © azbest87




  • DST 86.55km
  • Czas 04:50
  • VAVG 17.91km/h
  • VMAX 45.45km/h
  • Podjazdy 643m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 19- Obijanie się nad morzem

Środa, 3 sierpnia 2011 · dodano: 08.09.2011 | Komentarze 1

Z racji, że wczoraj się zasiedzieliśmy to znowu krótsze spanie, ale za to w wygodnym łóżko, więc wstaję wyspany:) W nocy znowu komary mnie zgryzły niemiłosiernie:/ i tak prawie codziennie- to jest moje przekleństwo na tym wyjeździe. Ruszamy dopiero po 10- po śniadaniu, myciu, praniu i pożegnaniu z rodziną u której spaliśmy. Znowu wiatr w twarz. Tak w ogóle to odkąd wjechaliśmy do Turcji cały czas mamy pod wiatr (wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że będzie tak przez cały tydzień, aż do końca wyjazdu). Chwila przerwy nad morzem, gdzie od pracowników restauracji dostajemy herbatę. Wiatr dzisiaj wyjątkowo uprzykrza życie, więc znowu robimy przerwę na pływanie w Morzu Marmara. Na plaży Marcin znowu zagaduje jakieś dziewczyny i kończy się to tak, że po pływaniu dostajemy zaproszenie od jednej z nich na obiad tj. od Buszry (polska pisownia;P) Później nauka jazdy na deskorolce z dwom kółkami i szaleństwa w wodzie- ogólnie większość dnia się obijaliśmy:P Dalej w trasę ruszamy dopiero po 19 i po 3 km Marcinowi strzela szprycha w tylnym kole. Zatrzymujemy się na naprawę, ale że to Marcin, więc oczywiście musiał urwać szprychę 30 m od serwisu rowerowego..;) Panowie z serwisu wymieniają szprychę za darmo;) Próbujemy nadrobić trochę kilometrów i jedziemy, aż zrobiło się całkiem ciemno. Trochę schodzi z szukaniem noclegu, aż w końcu dzieciaki w wieku gimnazjalnym pokazują nam kawałek plaży z miejscem na namiot. Trochę z nimi siedzimy i gramy krótki meczyk w piłkę:D W sumie to właśnie dotarliśmy do pierwszych przedmieść Istambułu. Jutro czeka nas przejazd przez miasto, którego główne zwiedzania planujemy zostawić na dni kiedy będziemy wracać.

Trasa:


Zdjęcia:

Pierwsza przerwa nad morzem © azbest87


Z racji robót drogowych kawałek trzeba było się przebić rowkiem na środku drogi:) © azbest87


Łódki na Morzu Marmara © azbest87


Czas na przerwę na pływanie;) © azbest87


Morze Marmara po raz kolejny © azbest87


Buszra na Marcina rowerze:) © azbest87


W serwisie rowerowym © azbest87




  • DST 73.15km
  • Teren 1.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 19.08km/h
  • VMAX 77.66km/h
  • Podjazdy 1065m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 15- Turcja po raz pierwszy

Sobota, 30 lipca 2011 · dodano: 05.09.2011 | Komentarze 2

Dzisiaj postanowiliśmy sobie zrobić "dzień dziecka", czyli odpoczywamy. Pospaliśmy do 9 w wygodnych łóżkach:) Do tego porządne śniadanie z księdzem, pranie wszystkich ubrań, mycie i golenie. Marcin pozszywał swoje sakwy. Razem z księdzem zwiedziliśmy miasteczko i obejrzeliśmy kościół. Dzisiaj wszystko na spokojnie. Na drogę dostajemy jeszcze ciastka, ser, ogórki i dżem:)
Ostatecznie ruszamy dopiero kilkanaście minut po 15. Na początek 9 km wspinaczki do granicy z Turcją, którą postanowiliśmy odwiedzić trochę wcześniej niż zamierzaliśmy. Wspinaczka ponad 300 m do góry po dość stromej drodze. Granica idzie bardzo sprawnie z racji że miły celnik po tureckiej stronie pokazuje jak szybko przez to przejść. Kupujemy więc wizy (20$) i kilka chwil później już jemy ciastka w Turcji:)
Na początku zaskakuje nas jakoś dróg w Turcji:O Jedziemy drogą niczym niemiecka autostrada na której jest zerowy ruch:) Na dobry początek czeka nas szybki zjazd, a później droga zaczyna się wić cały czas do góry i w dół. Znowu towarzyszą nam piękne widoki, ale już rzuca się w oczy zmiana krajobrazu na bardziej wysuszony z wystającymi co kawałek skałami. A środkiem.. asfalt po którym jazda to czysta poezja:) Ostatni zjazd miażdży- kilka minut jazdy ponad 60, wyprzedzanie ciężarówki i v-max całej wyprawy- ponad 77 km/h :D
Ciekawostką jest to że prawie każdy kierowca nas pozdrawia klaksonem i podnosi rękę. W końcu nie jest do trąbienie na nas tylko do nas!:)
Po wjechaniu do pierwszego większego miasta (Kirklareli) czuć już orient. Nad miastem widać wystające minarety i ogólnie widać inną kulturę. Teraz zaczynam czuć, że jest kawał drogi od domu:)
W mieście szukamy miejsca do kupienia mapy i wymiany dolarów na liry. Pewna kobieta prowadzi nas do brata, który zna angielski i prowadzi sklep optyczny. U niego udaje nam się wymienić dolary i dostajemy w prezencie mapę Turcji:) Życzliwość Turków nie przestaje nas zaskakiwać. Wyjeżdżamy w stronę Edirne, bo już późno i czas szukać noclegu.
W Inece zatrzymujemy się chwilę pod sklepem. Dla Panów z pod sklepu jesteśmy nie małą sensacją i jeden z nich stawia nam po.. herbacie:D Trochę próbujemy pogadać i jedziemy dalej. W następnej miejscowości dogadujemy się z młodymi i wskazują nam miejsce do rozbicia namiotu. Ziemia co prawda okropnie twarda, tak że trzeba było śledzie wbijać kamieniami, ale za to jest się gdzie rozłożyć, bo w tej części Turcji cała ziemia jest wykorzystana do najmniejszego skrawka. Albo wszędzie pola, albo droga, albo jakieś krzaki nad rzeką. Zero miejsca na rozbicie namiotu. Na kolację serwujemy makaron z sosem i herbatniki z dżemem.
To był kolejny bardzo ciekawy dzień:)

Trasa:


Zdjęcia:

Jak przez okno..;) © azbest87


U księdza w środku © azbest87


I domek w którym spaliśmy z zewnątrz © azbest87


Z wizytą w sklepie:D © azbest87


Malko Tarnovo z góry © azbest87


Prawdziwa natura Strandży- nieprzenikniony las niczym z tropików © azbest87


Ostatnie spojrzenie na Strandżę © azbest87


Witamy w Turcji © azbest87


Rowerowa autostrada:) © azbest87


Cała droga dla nas © azbest87


Turecki krajobraz © azbest87


Któraś tam górka za nami © azbest87


Tureckie dzieci © azbest87


Taki widok miał się stać dla nas codziennością:) © azbest87


Panowie z pod sklepu © azbest87




  • DST 54.89km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:57
  • VAVG 18.61km/h
  • VMAX 64.80km/h
  • Podjazdy 556m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 9- Choroba

Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 01.09.2011 | Komentarze 0

Noc piękna, poranek przeciwnie. Zaczęło padać, a co gorsze Marcina łapie ostry ból brzucha i biegunka, a nasze leki średnio pomagają:/ Pół dnia pada, a gdy przestaje jadę do pobliskiego miasteczka. Niestety apteka zamknięta (jest niedziela), więc kupuje jedyny słuszny lek na wszelkie zatrucia- trochę wysokoprocentowego alkoholu:P Robimy pranie i gdy Marcin zaczyna czuć się lepiej ruszamy o 17.30 żeby przejechać choć trochę km. Znowu piękne widoki i kolejny wspaniały zachód słońca. Udaje nam się załapać na ostatnie 5 minut otwarcia sklepu- przynajmniej kupuję jakieś słodycze (wchłaniam na raz jakieś 1500 kalorii:P) i wodę do picia. Rozbijamy się kawałek dalej nad malowniczym jeziorem.

Trasa:


Zdjęcia:

Jaszczurka która towarzyszyła nam przez jakiś czas © azbest87


Suszymy pranie:) © azbest87


Wsminamy się na góreczki © azbest87


Góreczki po drodze © azbest87


Bardzo popularny środek transportu w Rumunii © azbest87


Ładny podjaździk za mną:) © azbest87


Fajna ścianka skalna © azbest87


Zachodzik nad jeziorem © azbest87


Łódeczki © azbest87


Wędkowanie, czyli rozkładanie namiotu;) © azbest87




  • DST 86.64km
  • Czas 04:40
  • VAVG 18.57km/h
  • VMAX 62.93km/h
  • Podjazdy 759m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 6- Deszczowa zabawa

Czwartek, 21 lipca 2011 · dodano: 20.08.2011 | Komentarze 0

Budzik o 8, ale pada deszcz, więc śpię dalej. Padał praktycznie całą noc, ale dzięki spaniu na budowie nie trzeba zwijać mokrego namiotu. I na szczęście przestaje padać przed 9. Rano jeszcze jakieś bezdomne psy próbują dobrać się Marcinowi do jego konserwy. A prospos w Rumunii jest mnóstwo bezdomnych kundli. Można je spotkać dosłownie wszędzie. Łażą po wsiach, po lasach i w miastach. Na to trzeba uważać przy noclegach na dziko. Zanim wyjechaliśmy z niezapowiedzianą wizytą wpadają jeszcze robotnicy z sąsiedniej budowy;) ale wszystko na spokojnie i z uśmiechem próbujemy tłumaczyć skąd dokąd jedziemy i takie tam. Po chwili idą sobie. Wydostanie z budowy też do najłatwiejszych nie należało z racji mega błota które się zrobiło przez noc. W końcu jednak pogoda zaczyna robić się idealna do jazdy. Lekki chłodek, przebijające się słoneczko i ciekawe chmury na niebie, ale co najważniejsze bez huraganowego wiatru. Wjeżdżamy w większe górki ze świetnymi widokami na Karpaty Rumuńskie- od razu jedzie się przyjemniej. Przejeżdżamy przez Targu Neamt i kierujemy się do Piatra Neamt. Po drodze łapie nas mały deszczyk, który przeczekujemy pod drzewem, a pod sklepem przeczekujemy już trochę większy deszcz z czym schodzi z godzinę. Deszcz jednak postanawia nie odpuszczać i atakuje po raz kolejny. Akurat nie mieliśmy się gdzie schować więc postanawiamy jechać dalej. Kończy się to jazdą w potężnej ulewie. Całkowicie przemoknięci chowamy się pod daszkiem w pierwszym możliwym miejscu. Okazuje się to być mini bar z alkoholem. Spędzamy tam jakieś 2-3 godziny. Marcin przy okazji ma szansę spróbować rakii;) Było to już na przedmieściach Piatra Neamt. Z racji że i tak straciliśmy dzisiaj kupę czasu to postanawiamy zrobić sobie ulgowy dzień i już poszukać noclegu. Idziemy jeszcze na pizzę i ostatecznie kończymy na campingu. Można wziąć ciepły prysznic i się ogolić:)
Małą dygresja na temat kierowców: dziesiątki razy dziennie słyszymy klakson co zaczyna być na prawdę wkurzające, ponieważ Rumunii używają go na nas, a nie do nas tak jak np. na Ukrainie gdzie nas pozdrawiano.

Trasa:


Zdjęcia:

Nasz wspaniały nocleg;) © azbest87


Widok z naszej miejscówki © azbest87


To w którą stronę?? © azbest87


A w ten sposób Marcin radził sobie z górkami;) © azbest87


Monastyr gdzieś tam;) © azbest87


Widoczki na Karpaty niczego sobie © azbest87


Za Targu Neamt- po prawej na góze ruiny zamku © azbest87


Przerwa w czasie deszczu- teren jednak sobie odpuściliśmy na wyjeździe;) © azbest87


Karpaty © azbest87


Widoczki w czasie podjazdu © azbest87


Z chęcią tam wrócę specjalnie dla tych gór © azbest87


Monastyr w Piatra Neamt © azbest87




  • DST 51.95km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:43
  • VAVG 19.12km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekreacja

Piątek, 24 czerwca 2011 · dodano: 24.06.2011 | Komentarze 0

Czyli jazda po mieście tempem kulawego żółwia błotnego;)
Najpierw na Olszynki bo tam akurat się odbywały zawody i goście ładnie wywijali na hopach- fajnie jest zobaczyć na żywo backflipa:) Później na spokojnie nad zalewem i ścieżkami przez miasto do domu. (23km)

Jednak w domu nie wysiedziałem i jeszcze ruszyłem z Mateuszem i Wojciechem na miasto co skończyło się przejazdem przez kładkę do Budziwoja i zlaniem nas przez deszcz na rynku (gdzie słuchaliśmy koncertu) i w czasie powrotu do domu.




  • DST 54.38km
  • Czas 02:12
  • VAVG 24.72km/h
  • VMAX 66.08km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 611m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Parę górek w towarzystwie

Poniedziałek, 13 czerwca 2011 · dodano: 13.06.2011 | Komentarze 2

Dzisiaj najpierw trochę roboty przy rowerze Marcina, a później dołączył do nas jeszcze Mateusz i we trzech pojechaliśmy w trasę po okoliach.
Na początek Kielanówka, później podjazd pod krzyż w Niechobrzu i zjazd do Czudca na którym Mateusz poszalał i na centymetry minął się z samochodem:O Później przez Podzamcze szybko docieramy do Wyżnego i boczną drogą do Lubeni na podjazd koło kościoła, czyli znowu 10% i pod górkę. Na górze przerwa na czereśnie:P i jedziemy w stronę asfaltu na Przylasek. Jeszcze tylko zjazd i trochę ciśnięcia pod wiatr do Rzeszowa:) Odstawiliśmy Marcina pod blok i z Mateuszem jeszcze przejechaliśmy się na spokojnie przez miasto, przez to średnia mi spadła- a było ponad 25:)

Mapa:


A w środę oficjalnie ruszam na blogu z akcją związana z wyjazdem:) także wtedy więcej info na blogu:)




  • DST 64.51km
  • Teren 23.00km
  • Czas 03:14
  • VAVG 19.95km/h
  • VMAX 54.93km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 985m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nowe ścieżki na "moich" górkach

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 12.06.2011 | Komentarze 3

Dzień zaczął się od wypadu na uczelnię- oficjalnie byłem na swoich ostatnich zajęciach na podyplomówce:) jeszcze tylko na dziennych skończyć pracę mgr i się obronić:)

Na szczęście dzisiaj zajęć było mniej więc skorzystałem jeszcze z wolnego czasu i wybrałem się z bratem na trasę po okolicznych górkach.
Słoneczko sobie świeciło, wiaterek lekko chłodził- super pogoda do jazdy:)
W ogóle to chyba jeszcze nigdy nie widziałem za miastem tylu rowerzystów co dzisiaj:) normalnie jak grzyby po deszczu. Rzeszów wsiadł na rowery! I bardzo dobrze:)

Trasa to na początek terenik na strzelnicy i podjazd w terenie czerwonym szlakiem pod krzyż w Niechobrzu. Następnie zjazd przez las w stronę Grochowicznej i czarnym szlakiem do Czudca. Tutaj chwila postoju na zakup picia i jedziemy w stronę Podzamcza. Decydujemy się na podjazd żółtym szlakiem- ostra górka, dała mi trochę popalić. Kawałek jazdy szczytem i wbijamy się w jakąś przypadkową drogą w las- świetny zjazd po drodze:) ale standardowo kończymy tak, że musimy komuś przez ogródek przebić się na drogę;) Mam nadzieję, że nie rozjechałem żadnej marchewki:P Teraz jedziemy na podjazd koło winnicy w Wyżnym i wyjeżdżamy na samą górę, aż docieramy do asfaltu- jednak to nam się nie podoba, więc odbijamy znowu w las. Trochę drogami, trochę ścieżkami, a trochę na żywioł zjeżdżamy na dół po drodze napotykając jakiś nowo budowany tor zjazdowy:) Ogólnie cały zjazd był super:) Na koniec decydujemy się jeszcze na zaliczenie podjazdu koło kościoła w Lubeni i zjazd terenem z Przylasku- tutaj też można było poszaleć:) Na koniec jazda ze zmianami, bo mega wmordewind dawał nam się ostro we znaki.

Mapa:


Zdjęcia:

Brat na mostku w Racławówce © azbest87


Kapliczka w polach © azbest87


Ciśniemy pod górkę w Niechobrzu © azbest87


Widok na Rzeszów z pod krzyża w Niechobrzu © azbest87


Widok na góreczki © azbest87


Odpuściliśmy sobie przepłynięcie przez to..;) © azbest87


W potoku..;) © azbest87


Najpierw byliśmy na tej górce po prawej, później na tej w tle, a następnie na tej po lewej, a z kolejniej jest robione zdjęcie;) © azbest87


Widoczek z Lubenii © azbest87


Nad Żwirownią w Rzeszowie © azbest87