Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 102730.07 kilometrów w tym 8000.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 707743 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

50-100km

Dystans całkowity:41697.01 km (w terenie 3701.90 km; 8.88%)
Czas w ruchu:1772:51
Średnia prędkość:23.42 km/h
Maksymalna prędkość:91.70 km/h
Suma podjazdów:304756 m
Maks. tętno maksymalne:184 (98 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Suma kalorii:654225 kcal
Liczba aktywności:651
Średnio na aktywność:64.05 km i 2h 44m
Więcej statystyk
  • DST 60.56km
  • Teren 29.00km
  • Czas 02:43
  • VAVG 22.29km/h
  • VMAX 49.91km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 80m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Leśne szwendanie

Czwartek, 29 września 2011 · dodano: 29.09.2011 | Komentarze 0

Pierwszy raz od bardzo dawna wybrałem się na tereny położone na północ od Rzeszowa. Nie cieszą się one u mnie taką popularnością z racji, że jest tam wszędzie płasko. Za to plusem jest mnóstwo lasów i pól po których można dość długo błądzić.
Najpierw dojazd do Bratkowic i tam uderzam w las. Droga przez las jednak została przejęta przez ciężarówki dowożące materiał na budowę autostrady, więc uciekam bardziej w głąb lasu. Ogólnie wszędzie pojawiły się leśne autostrady- szutrowe drogi płaski niczym asfalt. Przynajmniej można było tam utrzymywać nie najgorszą prędkość. Przejechałem las na drugą stronę, po czym.. wjechałem w niego znowu;) Znowu wyjechałem z innej strony. Przejechałem kawałek drogą i znowu uderzyłem w las. By nie nadziać się po raz kolejny na ciężarówki znowu uciekam gdzieś w głąb co kończy się ślepym zaułkiem i przedzieraniem się przez jakieś pola, oraz wyciąganiem co kawałek trawy z przerzutki i kasety;) Wtedy zaczęło się już mocno ściemniać, więc obrałem kierunek na dom. Powrót już praktycznie po zmroku przy niezbyt wysokiej temperaturze jak na jazdę w krótkim rękawku;)


Kategoria 50-100km, Tu i tam


  • DST 61.79km
  • Teren 18.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 20.60km/h
  • VMAX 52.50km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Magister i 1000 we wrześniu

Wtorek, 27 września 2011 · dodano: 28.09.2011 | Komentarze 1

Najpierw poranna pobudka i na uczelnię, ale nie rowerem, bo trzeba było w garniaku. Obrona magistra raz dwa i przez większość dnia jestem wolny.
Postanowiłem trochę pokręcić po paru dniach bez jazdy.
Najpierw musiałem pojechać umyć rower, ponieważ cały był pokryty pokaźną ilością błota po ostatniej jeździe po pogórzu. Następnie najpierw pojechałem sobie przez pola na Kielanówkę, i gdzieś przez Zgłobień i Wolę Zgłobieńską szukając nowy dróg terenowych, a w międzyczasie bawiąc się trochę aparatem. Ostatecznie wyjechałem koło krzyża w Niechobrzu i przez las zjechałem do Lutoryża w odwiedziny do dziadków. Powrót już standardowo wzdłuż Wisłoka.
I tym sposobem stuknął 1000 we wrześniu.

Parę fotek:

Janiowe Wzgórza © azbest87


Kwiotek polny;) © azbest87


Gdzieś na wsi © azbest87


Gdzieś wśród pól © azbest87


Wiejskie ścieżki © azbest87


Chyba wywiozłem się w pole..;) © azbest87


Autoportret: ja i rower © azbest87


Cień i jego rower;) © azbest87


Kategoria 50-100km, Fotki, Tu i tam


  • DST 74.57km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:10
  • VAVG 23.55km/h
  • VMAX 86.40km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 1041m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okoliczne ścianki i przejechana kura:P

Poniedziałek, 19 września 2011 · dodano: 19.09.2011 | Komentarze 4

Ustawka z Funflem na zaliczenie kilku górek w okolicy. Większość po asfalcie, ale troszkę terenu też się pojawiło:) Na asfalcie miałem trochę trudniej, bo jechałem na swoich terenowych oponach, a Funfell na slickach, a dawałem radę:D
Na początek spóźnienie, bo zaczytałem się w relacje z wyścigów na stronie laryzebatka.com -taki nasz rzeszowski koks, który fajnie opisuje przejechane maratony:)
Tak więc żeby nie spóźnić się zbyt dużo to nie zjadam obiadu i pędzę przez miasto na Kwiatkowskiego. Oczywiście wzdłuż całej obwodnicy na każdym skrzyżowaniu czerwone światło:/ ale tak średnia przez miasto ponad 29 co jak na mnie jest niezłym wynikiem. No i tylko 10 minut spóźnienia;)
I tak najpierw pocisnęliśmy w stronę Babicy po płaski, ale pod okropnie denerwujący wmordewind:/ Pierwsza ścianka- podjazd w Babicy. Na pewno są na tym podjeździe krótsze odcinki po 20%. Można go poczuć. Dzisiaj poszedł na początek więc całkiem nie najgorzej chociaż na górze i tak mnie nieźle zalało w czym swój udział miała również temperatura dnia dzisiejszego. Chcieliśmy się skierować na zjazd w Sołonce, ale przypadkiem minąłem na szutrze odpowiednią drogę i wyjechaliśmy z innej strony w Sołonce. Na szczęście zbyt dużo nie zjechaliśmy, więc się wróciliśmy już na odpowiednią drogę i dotarliśmy na odpowiedni zjazd. To jest na kolejną ścianę, ale tym razem w dół. Jak zwykle jazda w dół mega szybka i v-max to ponad 86. Dalej szybko przebijamy się przez Straszydle do Lubeni i podjazd koło kościoła. Nachylenie z tego co pamiętam 10%, czy 11%. Wchodzi w miarę ok;) Przejazd szczytem i wypadamy na Przylasku. Kolejny szybki zjazd i mocne tempo do Tyczyna. W międzyczasie przy prędkości ~40 mijam kurę chodzącą po ulicy, która w chwili mijania ruszam prosto na mnie i wskakuje pod koła;) Jeśli się nie mylę to przejechałem po jej skrzydle. W Tyczynie zaliczamy kolejny już dzisiaj sztywny podjazd w stronę Łanów. Jak zwykle można się tutaj nieźle zasapać:P Zjazd do Matysówki podjazdem ze Skandii i tak samo podjazd koło cmentarza. Na górze zaliczam sklep, bo woda w bidonie skończyła się już chwilę temu, a z racji, że pojechałem bez obiadu to powoli tempo zaczyna mi siadać. Zjazd w dół zaczynamy odcinkiem ze Skandii, ale gdzieś standardowo jak na las w Słocinie skręcamy w inną stronę i w sumie dość fajnym zjazdem żółtym szlakiem lądujemy w Malawie. Teraz jeszcze trochę ciśnięcia po asfalcie i jesteśmy w Rzeszowie, gdzie się rozjeżdżamy. Przez miasto już na spokojnie w ramach rozjazdu.


Mapa:


Znowu bez zdjęć:/ trzeba się poprawić w tym zakresie.




  • DST 74.11km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:14
  • VAVG 22.92km/h
  • VMAX 88.11km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 1041m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

BS-owy wypad i nowy rekord prędkości

Sobota, 17 września 2011 · dodano: 19.09.2011 | Komentarze 0

Wypad w gronie rowerzystów z BS. Zgłosił się Seba, Piotrek i Kuba. Zrobiliśmy kilka góreczek w okolicach z czego głównym celem było wjechanie na Żarnową.
Z racji że dzisiaj walczyłem poprzez rower z tzw. "spirytus delirium" potoczenie zwanym kacem. Przyjemność z jazdy była tym większa, że na rowerze czułem się wyjątkowo dobrze, tylko okropnie suszyło;P W każdym bądź razie jechało się bardzo dobrze i każda góreczka wchodziła bez problemu:) No i jeszcze zjazd z Sołonki udało się zaliczyć, która po raz kolejny udowodniła, że jest najszybszą górką w okolicy i kolejny raz bije na niej swój rekord prędkości powoli zbliżając się do magicznej bariery 90;)
Dzisiaj bez zdjęć. Można jakieś znaleźć u pozostałych współtowarzyszy jazdy.

Mapa od Prozaka:




  • DST 55.63km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:38
  • VAVG 21.13km/h
  • VMAX 53.93km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 1100m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwszy maraton, czyli Skandia w Rzeszowie i pech

Sobota, 10 września 2011 · dodano: 10.09.2011 | Komentarze 8

Pierwszy maraton w życiu, więc w sumie nie wiedziałem czego się spodziewać tak do końca;) Zwłaszcza że formy jeszcze do końca nie udało się przestawić z tej wyjazdowej na wyścigową. No ale skoro już Skandia zawitała do Rzeszowa to trzeba korzystać;) W zeszłym roku trzy dni przed tym maratonem złamałem ramę w rowerze i jak się okazuję również w tym roku pech mnie nie przestał prześladować chociaż przynajmniej przejechałem cały dystans;)
Moja założenia co do czasu opierały się jedynie na czasach przejazdów z objazdów trasy.

Na początek do sektorów wchodzę z kolegą niemal pod koniec, więc stoimy na szary końcu całej stawki. Za nami ledwie kilkanaście osób. Czyli trzeba będzie trochę gonić, żeby się przebić. Na początek start za radiowozem przez miasto i ciasno na zjeździe z rynku. Ja na końcu więc staram się trochę ludzi wyprzedzić i za mostem zamkowym dochodzę Micia i Włochatego z którymi już jadę do Słociny. Razem konsekwentnie przebijamy się do przodu. Średnia z tego odcinka to coś ponad 35.
Sam podjazd zaczynam tempem innych i co ciekawe jest to o wiele za niskie dla mnie:P Widać że niektórych dość mocno zaskoczył początek albo się wystrzelali na dojeździe. W każdym bądź razie reszta podjazdu to jest jedno wielkie wyprzedzanie;) przynajmniej przeskoczyłem do przodu o kilkadziesiąt miejsc:) Na górze dojeżdża do mnie Miciu i dalej trzymamy się razem.
Zjazd w stronę Chmielnika znam na pamięć, więc tam ludzie mnie tylko blokowali, a nie było jak wyprzedzić na ścieżce przez las. Na ostrym zakręcie Micia trochę zmietło w krzaki, bo za szybko w niego wchodził:P
Drugi podjazd raczej odpoczynkowy wyprzedziłem z 5 osób może, a kolejne tyle na zjeździe na którym znowu byłem ograniczany przez innych. Zawsze myślałem, że ja słabo zjeżdżam, ale jak się teraz porównuję z tymi osobami to widzę, że ja tam brylowałem i mnóstwo na tych odcinkach zyskiwałem.
W międzyczasie powrócił Miciu i czas na trzeci podjazd na Borówki. Trzeba przyznać, że jest ściana. Wyprzedziłem ze dwóch i później już jechałem tempem pozostałych. Za to zjazd z Borówek genialny:D nie znałem tam odcinak przez las po korzeniach, ale od razu mi się spodobał. Normalnie się latało:D Niestety od raz dogoniłem gościa przed sobą, który jechał dość asekuracyjnie. I reszta zjazdu zleciała na jego kole ponieważ na wąskiej ścieżce nie było gdzie wyprzedzać.
Powrót na Borówki to jak zwykle ściana tylko, że tym razem po asfalcie. Tu Miciu uciekł mi trochę do przodu, ale w zasięgu wzroku:) Na bufecie tylko chwyciłem kubek z piciem i pocisnąłem mocno po asfalcie.
Na zjeździe po kamulcach oczywiście znowu doganiam kolejne osoby w tym Micia:) i ostro cisnę w dół zyskując trochę metrów, ale prawie na dole przy prędkości ~50 dobijam tylnym kołem do jakiegoś większego kamienia (klasyczny snejk) i 30 m dalej już nie mam powietrza w kole:/ Wszystkie pozycje które wywalczyłem na ostatnich górkach szybko śmigają mi przed oczami wraz z kolejnymi zawodnikami mijającymi mnie próbującego jak najszybciej zmienić dętkę. 7 m dalej inny gość bawi się w identyczny sposób;P Wyprzedza mnie Miciu, Kona, Włochaty i kilkadziesiąt innych osób:/ Ale dalej jestem zmotywowanym, żeby mocno pocisnąć i to odrobić. Jednak wybity z rytmu jakoś ślamazarzę się pod Magdalenkę. Wyprzedziłem raptem ze 3 osoby i jadę tempem pozostałych. Dopiero na zjeździe coś się zaczyna dziać. Przy przeskoku przez strumyk robi się kolejka na czym korzystam, szybko przez niego przeskakuję bokiem i dzięki temu zyskuję z 3 pozycje. Zresztą i tak im zaraz odjeżdżam. Kawałek polami i krótki szybki zjazd. Po czym.. coś znowu dziwnie się jedzie.. wjeżdżam na szuter prowadzący z powrotem na Magdalenkę tj 6 podjazd i znowu nie ma powietrza na tyle:( Szlak by to trafił! Teraz to na pewno nie nadrobię straconych pozycji! Zwłaszcza że nie mam już zapasowych dętek:/ Moją energiczną reakcję z rzuceniem roweru do rowu widzi przejeżdżający zawodnik i oferuje swoją dętkę:) Za co chciałem numerowi bodajże 1703 (jeśli się nie pomyliłem) baaardzo podziękować. Chciałem go zgłosić do nagrody fair play, ale tylko mnie odsyłali od stolika do stolika w biurze zawodów:/
Wentyl presty, ale na szczęści moja pompka i takie obsługuje. Z tą zmianą już się tak bardzo nie spieszyłem i wyprzedziło mnie mnóstwo osób. Nawet nie chce wiedzieć ile.. Między innymi mój znajomy- Piotrek. W końcu ruszam z kopyta i ogień pod górę! Nie mam zamiaru odpuszczać! Przynajmniej postaram się trochę osób wyprzedzić. Szybko dochodzę najbliższych i mocnym tempem wskakuje na Magdalenkę. Moment przerwy przy bufecie na uzupełnienie wody w bidonie i jednego banana, ale raz dwa i cisnę dalej, żeby nie tracić czasu. Przejazd przez pola w samotności- wszyscy zdążyli już sporo odjechać, bo nawet przed sobą nikogo nie widziałem. Moje tereny, więc cisnę i jeszcze przed lasem dochodzę pierwszych. W lesie niestety znowu utykam na ścieżce za 4-osobową grupką. W końcu jednak mijam ich koleiną idącą obok mając przy tym ostre spotkanie z krzakami z boku;) ale za to jestem przed nimi i na dole już ich za sobą nawet nie widzę:P
W międzyczasie skurcz- chyba za mocno deptałem goniąc innych. Na szczęście szybko przechodzi, ale teraz muszę jechać przez bardziej miękko i uważać.
Na podjeździe przez las też pusto- raptem z 4 osoby wyprzedzam i dalej szukam następnych. Już przy górze doganiam Piotrka:) i w sumie razem wjeżdżamy na bufet. Szybko dwa kubki wody dosłownie wylewam część w siebie, część na siebie:P jeszcze banan w garść i jadę dalej konsumując go na odcinku asfaltu. Na zjeździe do Matysówki łykam kolejne dwie osoby i czas na kolejną ścianę, czyli Matysówka Druga Strona- ósmy podjazd dzisiaj. Standardowo trzech łykam na początek, a później już tempem wszystkich na górkę, czyli dość wolno:P Jeszcze jeden trochę wyżej, bo prowadził rower pod górkę;) Krótki przejazd szczytem, gdzie cisnę ile mogę i doganiam kolejnych dwóch którzy dopiero co byli ze 200 m przede mną. Jednak utykam za nimi na serpentynce, bo nie ma jak wyprzedzić. Robię to dopiero przy skręcie w stronę wyciągu. Na błotku blokuje mnie kolejny gość i zwalnia do prędkości ~6 km/h:/ Jak tylko się robi miejsce wyprzedzam jego i jeszcze drugiego, który podprowadza pod górkę. Chwile jadę za jakąś dziewczyną, żeby się uspokoić;) ale po kilkunastu metrach wyprzedzam. Znowu dziura i nikogo nie ma. W końcu ostatni dziewiąty podjazd za mną, a kolejne osoby widzę spory kawałek przede mną. No ale to moje tereny:P więc w dół płynę tylko dokręcając gdzie się dało w sytuacji, gdy inni goście przede mną hamowali;) Jednego wyprzedzam na stromych ściankach na torze motocrossowym, a dwóch kolejnych ze 100 m dalej. Na najszybszym odcinku przyblokowała mnie jakaś kobieta, ale kawałek dalej łatwo się dało wyprzedzać:)
Wpadam w miasto. Znowu pustka. Na Strażackiej dostrzegam kogoś daleko przed sobą, więc cisnę, żeby go dojść. Chciałem za nim w sumie odpocząć, ale po 10 sekundach się mi znudziło wiedząc, że sam mogę jechać dużo szybciej. Reszta Strażackiej samemu, tak samo jak ścieżka koło zalewu. Dopiero w marku koło zapory dostrzegam dwóch gości, ale z 300 m przede mną. Miałem już jechać spokojnie, ale zauważam 5-osobową grupę która zapędziła się na kładkę zamiast pod nią- jechali na pamięć drogą z zeszłego roku. Korzystam z sytuacji i cisnę ile mogę, żeby czasem nie przyszło im do głowy mnie ścigać:P Dzięki tej akcji przy przejeździe przez Wisłok doganiam tych których widziałem i nawet nie zwalniam, żeby nie dawać okazji do jazdy na kole. Ostatniego gościa mijam w okolicach Olszynek. Jeszcze tylko przez Słowackiego i jestem na mecie.

Z wyniku niezadowolony, ale zadowolony ze swojej jazdy:) Zmierzono mi czas 2:55, a z licznika miałem niecałe 2:38, czyli na te nieszczęsne gumy poszło 17 minut co kosztowało mnie jakieś 40 pozycji i skończyłem ostatecznie na 100 miejscu open i 42 w kategorii:/ Zadowolony jestem również z jazdy w dół- zawsze myślałem, że raczej kiepsko zjeżdżam, ale dzisiaj było szaleństwo:P i na zjazdach sporo pozycji zdobyłem nie tracą praktycznie żadnej:D
Od punktu pomiaru czasu, który był na Magdalence przez ostatnią 1/3 trasy wyprzedziłem 36 osób, a mnie nikt;)

Ale gratulacje należą się mojemu bratu, który startował na mini i był trzeci w open i pierwszy w kategorii M1:D

Ale się opisałem:P W życiu takiego długiego wpisu nie dodałem:P
Zdjęcia będą jak dostanę;)




  • DST 58.71km
  • Teren 35.00km
  • Czas 03:14
  • VAVG 18.16km/h
  • VMAX 57.60km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 850m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skandia znowu

Wtorek, 6 września 2011 · dodano: 06.09.2011 | Komentarze 0

Kolega chciał zobaczyć trasę Skandii, więc wybrałem się znowu ją przejechać, ale dzisiaj z założenia miałem jechać bez napinki;) Tylko pod Słocinę szybszym tempem, bo wtedy jeszcze jechał z nami mój brat;) ale później on pojechał na objazd trasy mini, a my na medio. Pół podjazdu wytrzymałem, ale na koniec i tak wsadził mi ze 100m;) Góreczki nawet fajnie się jechało tylko znowu się pogubiłem na Słocinie, bo nie wiem którędy idzie trasa;)




  • DST 63.41km
  • Teren 9.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 23.78km/h
  • VMAX 59.32km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niechobrz

Poniedziałek, 5 września 2011 · dodano: 05.09.2011 | Komentarze 0

Lajtowa jazda. Miałem pojechać do dziadków, więc zrobiłem troszeczkę większą pętelkę. Najpierw na Mogielnicę i przejazd do Niechobrza. Podjazd szutrem pod krzyż i zjazd lasem do Lutoryża od dziadków. Po drodze okazało się, że w lesie gdzie zawsze były największe kałuże teraz teren jest wyrównany i zrobiona droga tylko, że z sypką ziemią na górze, więc jedzie się jak po piasku.
Powrót przy zachodzie słońca przez Budziwój i na koniec jeszcze przejazd ścieżką rowerową nad zalewem.

I coś tam do ozdoby wpisu, bo zdjęć nie ma:)

Oprócz fajnego filmiku mamy jeszcze bardzo fajną muzykę:)


Kategoria 50-100km, Tu i tam


  • DST 53.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:43
  • VAVG 19.51km/h
  • VMAX 47.62km/h
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedzielne szwendanie

Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 04.09.2011 | Komentarze 0

Ogólnie do rekreacja. Najpierw samemu na górkę na Matysówce przez jakieś pola. W międzyczasie robienie zdjęć. Później przez Łany i zjazd torem motocrossowym. Ścieżka wzdłuż zalewu i do domu. Po czym po chwili odzywa się Mateusz, więc razem śmigamy najpierw do mojego kolegi pożyczyć mu kilka kluczy do roweru, po czym znowu nad zalew i do domu, czyli chillout :)

Na Matysówce © azbest87


Półkrzyż © azbest87




  • DST 59.59km
  • Teren 35.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 19.86km/h
  • VMAX 49.91km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 850m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trasą Skandii

Sobota, 3 września 2011 · dodano: 03.09.2011 | Komentarze 2

Dzisiaj miałem w planach objazd średniego dystansu z trasy Skandii i poniekąd się udało. Poniekąd ponieważ nie we wszystkich miejscach wiem jak dokładnie przebiega trasa, ale większość zaliczona:)
Na początek oczywiści Słocinka asfaltem i zjazd częściowo przez las, podjazd szutrem na Matysówkę i zjazd lasem. Podjazd na Borówki- bardzo sypki szuter- niewygodnie się po nim podjeżdża. Zjazd do Chmielnika nie jest pewny czy dobrą droga, tak jak i podjazd na Magdalenkę, ale znalazłem się ostatecznie tam gdzie trzeba;) Zjazd w stronę Cierpisza i znowu nie wiem, którą drogę wybrać. Koniec końców o dziwo udaje się przejechać w miarę poprawnie i ląduję znowu na Magdalence koło kościółka. Teraz objazd nadajnika i przez pola w stronę lasu na Słocinie. Tam oczywiście się gubię i wyjeżdżam w innym miejscu niż idzie trasa, wcześniej oczywiści kończąc w jakichś dziurach i strumyku. Ale przynajmniej jest sklep:) więc uzupełniam zapas wody i znowu zjeżdżam w dół:P ale i tak wyjeżdżam w innym miejscu:/ Tak więc asfaltem docieram do wyjazdu z lasu w odpowiednim miejscu i przecinam w stronę zjazdu przez pola do Matysówki. Teraz czas na kolejny sowity podjaździk. Wspinaczka na Łany pod nadajnik i zjazd serpentynką. Później kawałek pod górkę wyciągiem i zjazd torem motocrossowym na Zalesie. Na skrzyżowaniu wbijam się za skuterek, ale prędkość <40 mnie nie zadowala w tym momencie, więc przyspieszam i gubię skuterek:P Później już raczej spokojna jazda przez miasto do domu. Jeszcze minąłem się z Koną na Alei Lubomirskich.


Kategoria Tu i tam, 50-100km


  • DST 56.06km
  • Teren 21.00km
  • Czas 02:39
  • VAVG 21.15km/h
  • VMAX 57.60km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 742m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

W końcu na swoich górkach

Środa, 31 sierpnia 2011 · dodano: 31.08.2011 | Komentarze 0

Dawno już nie jeździłem po swojej okolicy, a tym bardziej w terenie po moich górkach. Dzisiaj w końcu musiałem się przejechać tymi terenami:) Dalej jeszcze osłabiony po przerwie chorobowej, ale nie mogłem wysiedzieć w domu. Postanowiłem zrobić sobie parę góreczek. Miało być trochę krócej, ale zbyt przyjemnie się jechało:P
Początek to trasa Skandii, na Borówkach odbiłem w inną stronę i zjechałem do Kielnarowej. Miałem wracać do domu, ale ostatecznie uderzyłem jeszcze na podjazd w Borku i przejechałem górką na Przylasek. Zjazd do Budziwoja z małymi przeszkodami w rodzaju wysypanych górek z ziemi na drodze;) na koniec jeszcze rozlatująca się kładka, która już tak wygląda, że człowiek się zastanawia, czy to akurat pod nim się urwie;) Jeszcze skoczyłem na myjnię, bo rower nie były myty od dwóch miesięcy;) ale smoły z Ukrainy już nie da się chyba niczym usunąć;)

Trasa:


Kategoria 50-100km, Tu i tam