Info
Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 102730.07 kilometrów w tym 8000.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.65 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 707743 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad6 - 0
- 2024, Październik7 - 0
- 2024, Wrzesień8 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec9 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj15 - 0
- 2024, Kwiecień11 - 1
- 2024, Marzec9 - 0
- 2024, Luty7 - 0
- 2024, Styczeń3 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik7 - 0
- 2023, Wrzesień7 - 0
- 2023, Sierpień9 - 0
- 2023, Lipiec14 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj8 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec4 - 1
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń8 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad5 - 0
- 2022, Październik9 - 0
- 2022, Wrzesień4 - 0
- 2022, Sierpień9 - 0
- 2022, Lipiec9 - 0
- 2022, Czerwiec10 - 1
- 2022, Maj7 - 0
- 2022, Kwiecień10 - 1
- 2022, Marzec11 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń9 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad7 - 0
- 2021, Październik5 - 0
- 2021, Wrzesień9 - 0
- 2021, Sierpień8 - 3
- 2021, Lipiec9 - 0
- 2021, Czerwiec10 - 0
- 2021, Maj9 - 0
- 2021, Kwiecień12 - 1
- 2021, Marzec8 - 0
- 2021, Luty5 - 0
- 2021, Styczeń5 - 0
- 2020, Grudzień7 - 0
- 2020, Listopad9 - 0
- 2020, Październik4 - 0
- 2020, Wrzesień4 - 0
- 2020, Sierpień9 - 0
- 2020, Lipiec10 - 0
- 2020, Czerwiec8 - 0
- 2020, Maj9 - 3
- 2020, Kwiecień14 - 5
- 2020, Marzec11 - 4
- 2020, Luty5 - 0
- 2020, Styczeń1 - 0
- 2019, Grudzień3 - 0
- 2019, Listopad3 - 5
- 2019, Październik2 - 0
- 2019, Wrzesień7 - 1
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec7 - 0
- 2019, Czerwiec13 - 0
- 2019, Maj8 - 0
- 2019, Kwiecień5 - 0
- 2019, Marzec8 - 0
- 2019, Luty5 - 1
- 2018, Listopad3 - 0
- 2018, Październik5 - 1
- 2018, Wrzesień9 - 1
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec9 - 0
- 2018, Czerwiec9 - 3
- 2018, Maj10 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec6 - 1
- 2018, Luty1 - 0
- 2018, Styczeń4 - 1
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik5 - 0
- 2017, Wrzesień11 - 0
- 2017, Sierpień7 - 0
- 2017, Lipiec11 - 0
- 2017, Czerwiec12 - 14
- 2017, Maj11 - 2
- 2017, Kwiecień11 - 0
- 2017, Marzec10 - 2
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Wrzesień8 - 0
- 2016, Sierpień14 - 7
- 2016, Lipiec13 - 5
- 2016, Czerwiec12 - 3
- 2016, Maj15 - 0
- 2016, Kwiecień11 - 0
- 2016, Marzec6 - 0
- 2016, Luty1 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień5 - 1
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik4 - 0
- 2015, Wrzesień5 - 0
- 2015, Sierpień4 - 2
- 2015, Lipiec20 - 11
- 2015, Czerwiec11 - 5
- 2015, Maj8 - 2
- 2015, Kwiecień10 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2015, Luty2 - 4
- 2015, Styczeń1 - 3
- 2014, Listopad1 - 0
- 2014, Październik2 - 3
- 2014, Wrzesień3 - 1
- 2014, Sierpień10 - 3
- 2014, Lipiec10 - 2
- 2014, Czerwiec7 - 1
- 2014, Maj10 - 12
- 2014, Kwiecień9 - 2
- 2014, Marzec6 - 7
- 2014, Luty2 - 1
- 2014, Styczeń4 - 2
- 2013, Grudzień4 - 2
- 2013, Wrzesień2 - 7
- 2013, Sierpień4 - 0
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj10 - 2
- 2013, Kwiecień8 - 8
- 2012, Grudzień1 - 2
- 2012, Listopad1 - 13
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Sierpień13 - 2
- 2012, Lipiec21 - 14
- 2012, Czerwiec19 - 46
- 2012, Maj20 - 22
- 2012, Kwiecień12 - 16
- 2012, Marzec13 - 28
- 2012, Luty2 - 4
- 2012, Styczeń2 - 4
- 2011, Grudzień5 - 21
- 2011, Listopad16 - 42
- 2011, Październik22 - 11
- 2011, Wrzesień24 - 25
- 2011, Sierpień20 - 34
- 2011, Lipiec26 - 43
- 2011, Czerwiec26 - 31
- 2011, Maj19 - 37
- 2011, Kwiecień21 - 47
- 2011, Marzec20 - 26
- 2011, Luty8 - 52
- 2011, Styczeń13 - 51
- 2010, Grudzień8 - 24
- 2010, Listopad22 - 74
- 2010, Październik22 - 25
- 2010, Wrzesień24 - 35
- 2010, Sierpień27 - 69
- 2010, Lipiec22 - 66
- 2010, Czerwiec22 - 43
- 2010, Maj13 - 24
- 2010, Kwiecień12 - 21
- 2010, Marzec28 - 61
- 2010, Luty7 - 11
- 2009, Grudzień7 - 28
- 2009, Listopad10 - 26
- 2009, Październik4 - 11
- 2009, Wrzesień13 - 38
- 2009, Sierpień21 - 29
- 2009, Lipiec27 - 40
- 2009, Czerwiec8 - 7
- 2009, Maj10 - 46
- 2009, Kwiecień13 - 45
- 2009, Marzec8 - 23
- 2009, Luty1 - 4
- 2008, Grudzień5 - 18
- 2008, Listopad9 - 28
- 2008, Październik11 - 47
- 2008, Wrzesień17 - 48
- 2008, Sierpień18 - 66
- 2008, Lipiec15 - 60
- 2008, Czerwiec26 - 80
- 2008, Maj27 - 151
- 2008, Kwiecień24 - 172
- 2008, Marzec25 - 218
- 2008, Luty25 - 193
- 2008, Styczeń9 - 74
- 2007, Grudzień8 - 46
- 2007, Listopad12 - 70
- 2007, Październik22 - 85
- 2007, Wrzesień26 - 55
- 2007, Sierpień21 - 35
- 2007, Lipiec4 - 15
- 2007, Czerwiec27 - 32
- 2007, Maj29 - 54
- 2007, Kwiecień25 - 25
- 2007, Marzec26 - 9
- 2007, Luty9 - 0
- 2007, Styczeń10 - 0
Z kimś
Dystans całkowity: | 22234.17 km (w terenie 2120.50 km; 9.54%) |
Czas w ruchu: | 1062:23 |
Średnia prędkość: | 20.40 km/h |
Maksymalna prędkość: | 89.27 km/h |
Suma podjazdów: | 164620 m |
Maks. tętno maksymalne: | 182 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 156 (83 %) |
Suma kalorii: | 199487 kcal |
Liczba aktywności: | 427 |
Średnio na aktywność: | 52.07 km i 2h 35m |
Więcej statystyk |
- DST 56.63km
- Teren 3.00km
- Czas 03:13
- VAVG 17.61km/h
- VMAX 66.27km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 500m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Na zachód od Rzeszowa
Niedziela, 10 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 0
Objechałem z Anią parę miejsc w których już dawno nie było mnie na rowerze w okolicach Rzeszowa. Tempo na spokojnie żeby Ania mogła nadążyć, tylko bo dwie góreczki troszkę sobie pocisnąłem żeby się rozgrzać. Skoczyliśmy jeszcze do Ani babci i do Będziemyśla na obiad. Później przez górkę do Nockowej, gdzie zaczęło padać. Skończyło się na godzinnej jeździe w deszczyku, ale było ciepło więc w miarę spoko tylko chlapało po oczach.
- DST 91.42km
- Teren 50.00km
- Czas 05:44
- VAVG 15.95km/h
- VMAX 67.50km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 1570m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Beskidzka wyrypa
Czwartek, 19 czerwca 2014 · dodano: 24.06.2014 | Komentarze 0
Wyrypa razem z bratem po Beskidzie Niskim ze startem z Dukli.
Wykończyłem się ale wypad świetny:)
Póki co tylko mapa. W wolnej chwili wrzucę jakiś opis i zdjęcia.
EDIT:
W końcu dzień który mogłem przeznaczyć na rower. Dzień wcześniej przyjechał do mnie brat i razem mieliśmy pozwiedzać trochę Beskid Niski.
Żeby oszczędzić trochę czasu do Dukli podjeżdżamy samochodem i ruszamy w stronę Lubatowej. Na początku jedzie mi się okropnie ciężko. Sam nie wiem dlaczego.. W Lubatowej asfaltem do końca, później w las i zaczynamy kolejną wspinaczkę. Docieramy w okolice szczytu na wysokości 640m i przez pola zjeżdżamy na Przełęcz Szklarską.
Przecinamy asfalt i jedziemy dalej szutrem. Droga wznosi się w okolice szczytu Bania Szklarska (695 m) i znika w lesie. Jedziemy dalej pod górkę przez niejaki Las Kanfiniarka. Tam miał być szczyt który mieliśmy objechać naokoło, ale oczywiście ścieżki zawiodły nas w przeciwnym kierunki niż zamierzony, więc ostatecznie skończyliśmy w wąwozie z rzeczką i kompletnie bez żadnej drogi.
Z mapy wywnioskowaliśmy że najlepszym rozwiązaniem będzie zrobienie sobie drogi właśnie z tej rzeczki:) Bardzo ciekawy odcinek z umyciem nóg w lodowatym strumyku (chociaż nie planowane;) W końcu docieramy do drogi która wcale nie okazuje się wąską leśną dróżką, a leśną szutrową autostradą. Szybki zjazd i docieramy do jakichś zabudowań mijając po drodze dość duże stado krów. Miałem wrażenie że dziwnie się nam przyglądają;) Kawałek dalej okazało się że jechaliśmy przez czyjś teren i żeby się wydostać trzeba było przedostać się przez drut kolczasty. Z jego drugiej strony przywitały nas dwie tabliczki- jedna mówiąca o wypasie bydła w którym występują buhaje:P a druga ostrzegająca o wilkach i niedźwiedziach występujących na tych w większości odludnych terenach.
W końcu drogą przypominającą sawannę docieramy do rzeki Wisłok, a później do asfaltu i miejscowości Moszczaniec.
Normalnie koniec świata;) a jego główną atrakcją są chyba zabudowania po PGR-ze i zakład karny.
Przerwa na uzupełnienie kalorii i ruszamy zielonym szlakiem pod górę. Droga wznosi się bardzo powoli i w większości idzie terenem, gdzie widać że rzadko ktoś chodzi, chociaż udało się nam nawet spotkać grupę ludzi z plecakami, ale to by było na tyle.
Przez zarośniętą ścieżkę przedzieramy się w stronę szczytu. Szlak dobrze oznaczony, ale zarośnięty i sporo zwalonych drzew
do przeskoczenia
po drodze.
W końcu po około godzinie docieramy na szczyt o nazwie Kanasiówka (823m) na którego zboczach swój początek bierze zarówno Jasiołka jak i nasz poczciwy Wisłok. Kawałek dalej jest szczyt Wielki Bukowiec (848m) którego też zaliczamy.
W tym miejscu szlak graniczny jest dużo przyjemniejszy do jazdy niż cały podjazd który zaliczyliśmy. Tak więc puszczamy hamulce wracając w stronę Kanasiówki co kończy się dobiciem opony przeze mnie i klasycznym snejkiem. Powietrze szybko ucieka.
Przerwa na zmianę dętki. Pompowanie i jedziemy dalej, ale lada moment okazuje się że jednak nie tak szybko. Ze zmienionej dętki zaczyna powoli schodzić powietrze... musiała mieć jakąś małą dziurkę. No to zonk bo nie mam już zapasu, a i łatek jakoś się nie wzięło.
Braliśmy już kilka opcji wydostania się z tej dziczy, ale w końcu postanowiliśmy założyć zapasową dętkę mojego brata dla kół 29 cali. Trochę za duża była na początku, ale po odpowiednim złożeniu siadła idealnie i mogliśmy się cieszyć zjazdem po granicy:)
Mieliśmy odbić w stronę jakiejś cywilizacji, bo już kompletnie nie mieliśmy się czym ratować w przypadku jakiejś kolejnej tego typu awarii, ale los chciał że pierwszy zjazd przegapiliśmy, a kolejny jaki spotkaliśmy był w stronę Słowacji:) Tak więc świetnym zjazdem po polnych drogach dotarliśmy od miejscowości Habura na Słowacji.
Suszyło mnie tutaj już nieźle, w bidonie pustynia, a słoneczko zaczyna przypiekać, więc w Certiznym trzeba było zagadać z tubylcami i od jednej babci dostaliśmy zimną wodę:)
Kolejna wspinaczka czekała nas na Przełęcz Beskid i zjazd do Jaślisk. Tutaj już zaczęło mi trochę odcinać prąd, ale dzielnie doturlałem się do wioski gdzie uratował nas otwarty sklep. Ostatni odcinek to już powrót po asfalcie do Dukli z zaliczeniem pagórków po drodze.
Jak padłem na parking przed samochodem to nie chciało mi się wstawać;) To była dobra rozgrzewka przez weekendowym pieszym wypadem na Babią Górę. Wytłukliśmy się porządnie po bezludziach i trochę przewyższeń wyszło co przy mojej formie jest niezłym wynikiem.
Trochę fot:
Startujemy z Dukli © azbest87
Beskid Niski w swojej okazałości © azbest87
Pozowanie do zdjęcia- oczywiście skończyło się tak jak myślałem czyli swobodnym spadaniem;) © azbest87
Tutaj schłodziłem sobie nogi chociaż wcale tego nie chciałem;) © azbest87
Chwilowo naszą drogą stał się strumyk © azbest87
Widoki z poziomu strumyka były całkiem fajne:) © azbest87
Uwaga na wilki, niedźwiedzie i buhaje:P © azbest87
Kanasiówka zdobyta © azbest87
Na zobaczach Kanasiówki wypływa Wisłok- rzeka dobrze znana w Krośnie i Rzeszowie © azbest87
Słowacki krajobraz © azbest87
Gdzieś przez słowackie bezludzia © azbest87
Tak mniej więcej wyglądałem po powrocie pod samochód;) © azbest87
- DST 70.08km
- Teren 20.00km
- Czas 04:12
- VAVG 16.69km/h
- VMAX 61.31km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 1330m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Cergowa i prawie Piotruś
Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 4
Wczoraj przyjechał do mnie brat z Rzeszowa i popołudniu mieliśmy w planach coś więcej pojeździć.
Padło na Cergową. Dojazd główną przez Miejsce Piastowe i Iwonicz Zdrój. Trochę przez górkę i pakujemy się w teren zmierzając na Cergową. Łatwo nie było, ale jakoś jedziemy. Jak już jesteśmy na zacnej wysokości zaczynają się fajne widoczki przez dziury w lesie. Ściana która prowadzi bezpośrednio na szczyt przeze mnie została pokonana z buta, a brat nawet część z niej podjechał, ale w końcu i on musiał część z buta pokonywać, no coż.. w najostrzejszych odcinkach strava pokazuje tam nachylenie nawet 40% :O
Jedziemy cały grzbietem Cergowej, aż pod krzyż gdzie zostawiamy wpis w pamiątkowym zeszycie.
Zjazd wybieramy żółtym szlakiem. W połowie trzeba było zrobić chwilę przerwy żeby ostudzić hamulce:P bo przedni przestał działać, a na tarczy można było bez problemu jajko na twardo zrobić.
Zjeżdżamy do Zawadki Rymanowskiej. Szybkie fotki przy tamtejszej cerkwi greckokatolickiej pw. Narodzenia Bogurodzicy i ruszamy dalej z zamiarem wjechania na Piotrusia. Niestety przez tragiczne oznaczenia szlaków, oraz zarośnięte drogi dość szybko gubimy szlak i ostatecznie znosi nas trochę na zachód. Przejeżdżamy przez wzniesienie Kamieniec, które jest obok Piotrusia i kończymy na okropnie zarośniętej drodze, gdzie głównie rosnąc rośliny to pokrzywy i inne chwasty. Dawno tak nie poparzyłem nóg, które piekły mnie jeszcze jak poszedłem spać wieczorem. Na chybił trafił dojeżdżamy do jakiejś podmokłej drogi, która kończy się na brodzie na rzece Jasiołce.
Próba przejazdu kończy się oczywiście zalanymi butami, ale przynajmniej docieramy do jako takiej cywilizacji.
Wracamy do Dulki główną drogą z tym że jeszcze postanawiamy podjechać pod pustelnię św. Jana z Dukli. Stamtąd czerwonym szlakiem zjazd przez las i do Dukli.
Mieliśmy wracać już jakoś najszybciej do Krosna, ale jednak stwierdziłem że powinno mi starczyć sił żeby zaliczyć jakąś górkę, więc jedziemy na podjazd przez Wzgórze Franków i później z Kobylan do Chorkówki.
Mega fajna wyrypa, jakiej już od dawna mi brakowało. Na pewno będą kolejne z serii "Błądzenie po Beskidzie Niskim" bo w końcu na tego Piotrusia też trzeba wjechać:)
No i w końcu trochę zdjęć z wyjazdu:
Aż dym poszedł z pod opon;P © azbest87
Do Cergowej już nie daleko © azbest87
Z widokami na Beskid Niski © azbest87
Szpan na szczycie © azbest87
Widok z Cergowej w stronę Krosna © azbest87
Droga tylko dla nas © azbest87
Na szczycie Cergowej © azbest87
Cerkiew w Zawadce Rymanowskiej © azbest87
Yyy.. to w którą stronę na tego Piotrusia? © azbest87
Z drugiej strony Cergowej © azbest87
Nie wszędzie dało się przejechać © azbest87
Przejazd przez Jasiołke © azbest87
U św. Jana z Dukli © azbest87
- DST 26.06km
- Teren 3.00km
- Czas 01:20
- VAVG 19.55km/h
- VMAX 56.07km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 420m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Prządki
Piątek, 23 maja 2014 · dodano: 23.05.2014 | Komentarze 0
Chociaż w pracy dzisiaj aż do 19 to zaraz po powrocie wziąłem rower i pojechałem na Prządki przez Korczynę naprzeciwko bratu, który zmierzał do mnie. Spotkaliśmy się idealnie akurat na szczycie. Później już razem przez Czarnorzeki i cały rezerwat Prządki pojeździć po skałkach i korzeniach. Tam brat na jednym większym kamulcu łapie snejka, więc konieczne jest łatanie. Jak ruszamy dalej to już powoli zaczyna się ściemniać. Jeszcze czarnym szlakiem w stronę Odrzykonia po technicznych sekcjach korzeniowo-kamienistych. Harpagan na swoich kołach 29 zjechał tam wszytko;) ja w jednym miejscu jednak podziękowałem;) Później jeszcze zjazd szutrówką przez las gdzie już prawie całkiem ciemno się zrobiło, więc reagowało się tylko na to co było czuć pod kołami;)
- DST 28.10km
- Czas 01:39
- VAVG 17.03km/h
- VMAX 31.70km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 30m
- Sprzęt Pożyczone itp
- Aktywność Jazda na rowerze
Do dziadków
Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 31.03.2014 | Komentarze 1
Razem z Anią do Lutoryża do dziadków, których już dawno nie miałem okazji odwiedzić na rowerze.
Rower pożyczony od kolegi i piękna pogoda:) chociaż nad zalewem taki tłum że przejechanie tamtędy to jakaś masakra..
Zmiana czasu to niewątpliwie mój sprzymierzeniec w częstszym jeżdżeniu ;) zobaczymy..
- DST 94.00km
- Czas 07:00
- VAVG 13.43km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 2500m
- Sprzęt Pożyczone itp
- Aktywność Jazda na rowerze
Sv. Jure 1762 m.n.p.m (Chorwacja)
Czwartek, 12 września 2013 · dodano: 19.09.2013 | Komentarze 7
Długo wyczekiwany urlop w końcu nadszedł, a razem z nim tygodniowy odpoczynek od wszystkiego w Chorwacji. No prawie wszystkiego, bo roweru nie mogło zabraknąć:) chociaż ostatnio co raz rzadziej mam czas na niego siadać i forma jest tragiczna.
Widząc że na Chorwacji będziemy mieszkać w miejscowości Makarska zaplanowałem sobie wjazd na pobliską górę o nazwie Sv. Jure o wysokości 1762m:D a podjazd zaczynał się niemal na wysokości poziomu morza:D
Jest to drugi co do wysokości szczyt w Chorwacji i najwyższe miejsce gdzie można wjechać nawet samochodem, ponieważ na szczycie znajduje się stacja telewizyjna do której prowadzi droga.
Co prawda nie byłem zbyt pewny czy poradzę sobie z ponad 30-kilometrowym podjazdem z racji że ostatnio bardzo mało jeżdżę, ale spróbować zawsze można:)
Podjazd miał być spokojnym tempem, dlatego też postanowiła mi towarzyszyć Ania w próbie ataku na tą górę- najwyżej w razie braku sił wystarczyło się odwrócić i zjechać z powrotem do Makarskiej nie musząc już pedałować.
Pożyczamy rowery (GT- sentyment do marki na której nabiłem sporo kilometrów;) za 100 kuna chorwackich na jedną dobę, tj jest ponad 50 zł, na godziny się kompletnie nie opłacało.
Przejazd przez miasto i wspinamy się w stronę wjazdu do Parku Narodowego Biokovo, który pokrywa całe pasmo górskie o tej samej nazwie.
Od strony Makarskiej pasmo to robiło niewiarygodne wrażenie, ponieważ zaraz za miejscowością wznosiły się prawie pionowe ściany skalne wychodzące na ponad 1200m.
Na razie pogoda średnia, niebo zachmurzone, a szczyty gór w chmurach.
Docieramy do wjazdu do Parku i zaczyna lać, więc przeczekujemy mocniejszy deszcz i kupujemy bilety wstępu do Parku- za osobę w aucie opłata 40 kuna, rowerzyści mogą jechać za połowę tej ceny;)
Deszcze trochę odpuszcza, więc jedziemy dalej, jednak po jakimś czasie mżawka wraca. Mimo to wytrwale pedałujemy pod górkę i nawet Ani dość dobrze idzie. Jednak na wysokości około 700m deszcze przeistacza się w burzę, a dwa uderzenia pioruna gdzieś zaraz nad nami nakazują nam szybki odwrót. Tak więc moknąc od wody którą wyrzucają w górę nasze koła zjeżdżamy z powrotem do Makarskiej. Jazda dalej wydawał się dość niebezpieczna.
Jednak ta historia nie kończy się tak łatwo, bo i ja tak łatwo nie odpuszczam:P
W czasie gdy się suszyliśmy i robiliśmy obiad burza przeszła, a niebo pięknie się wypogodziło, więc zaraz pojawiła się myśl żeby znowu spróbować.. Widziałem że nie mam zbyt wiele czasu po południu, bo muszę zdążyć przed zmrokiem wjechać i zjechać, ale i tak postanowiłem zaryzykować chociaż już miałem 700m w górę w nogach. No i nie miałem zamiaru znowu płacić za pożyczenie roweru;P
Ruszam tym razem już sam kilkanaście minut przed 16.. późno. Pierwsze kilometry po głównej drodze idą szybciej. Wjeżdżam do Parku Narodowego i zaczyna się mozolna wspinaczka serpentynami, które już rano pokonywałem, ale pogoda piękna więc jest i motywacja do jazdy. Z racji ograniczonego czasu starałem się zminimalizować ilość przerw. Ogólnie w czasie drugiego ataku zrobiłem ich tylko kilka na szybkie pstryknięcie fotek i jedną dłuższą, która trwała może z 8 minut;)
Na asfalcie było opisane ile kilometrów zostało do szczytu (przez Park Narodowy trzeba było się wspiąć 23 km) i strasznie wkurzało że tak wolno posuwam się do przodu.
Na końcu zastanawiałem się czy nie odpuścić- tak podpowiadał rozsądek, ponieważ wiedziałem że nie zdążę przed zachodem słońca nawet wjechać na górę a co dopiero zjechać, a nie miałem żadnych światełek:O
Jednak jak to zwykle na rowerze rozsądek przegrał z chorą ambicją, tym bardziej że do szczytu nie zostało tak dużo;)
W drodze i na szczycie spotykam prawie samych Polaków;P Zresztą Makarska to chyba polska kolonia nad Adriatykiem- gdzie się nie obejrzysz tam słyszysz bądź widzisz Polaka;)
Szczyt zdobywam kilkanaście minut po zachodzie słońca. Naokoło rozpościerały się tylko fantastyczne kolory po zachodzie. Na górze zabawiłem dosłownie momencik. Pamiątkowe zdjęcie i zaraz zaczynam zjazd. Co prawda miałem propozycję zjechania bezpiecznie w samochodzie ze spotkanymi tam Polakami, ale nie mogłem sobie odmówić przyjemność godzinnej jazdy w dół:D
Zaraz za pierwszymi serpentynami doganiam dwa samochody, które zaczęły zjeżdżać chwilę wcześniej i w ten sposób jadąc za nimi przez godzinę zjeżdżam aż do Makarskiej. Gdyby nie ich światła to kompletnie bym nic nie widział i nie wiem jakbym stamtąd zjechał;)
To był jeden z bardziej hardcorowych wyjazdów jakie pamiętam;)
Chciałoby się napisać więcej o tym wyjeździe i całym pobycie na Chorwacji, bo ewidentnie mam przypływ weny, no ale to jest blog rowerowy i niech tak zostanie:) zresztą i tak już tyle napisałem że nikt tego nie przeczyta;)
Tak wiec zdjęcia też tylko z wypadu rowerowego.
To chyba też moje rekordowe przewyższenia jak na jeden dzień co przy obecnej formie trochę mnie samego zaskakuje;)
Trasa:
Zdjęcia:Starujemy z Anią- pogoda nie sprzyja
© azbest87Pogoda dużo lepsza niż rano- zaczyna się wspinaczka
© azbest87Tam na górę muszę się wspiąć a później jeszcze z 500 m wyżej;)
© azbest87Pierwsze widoki po wyjechaniu powyżej linii lasu
© azbest87Serpentynami do góry
© azbest87I dalej pod górę
© azbest87Po wjechaniu na ścianę skalną roztacza się taki krajobraz
© azbest87Niby brak serpentyn ale droga dalej wytrwale prowadzi co raz wyżej, z jednej górki na drugą
© azbest87Jazda skrajem gór z widokiem na morze i wyspy obok
© azbest87Pierwszy widok na cel dzisiejszej jazdy
© azbest87Widoki w stronę Bośni przy zapadającym zmroku
© azbest87Szczyt już co raz bliżej
© azbest87Zachód słońca widziany z wysokości około 1700m
© azbest87Z widokiem na zachód- na szczycie
© azbest87Mój nowy rekord wysokości na rowerze :D
© azbest87
- DST 15.42km
- Czas 00:47
- VAVG 19.69km/h
- VMAX 40.12km/h
- Temperatura 29.0°C
- Podjazdy 30m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Z grila do Rzeszowa
Sobota, 27 lipca 2013 · dodano: 27.07.2013 | Komentarze 0
Poranny powrót z grila razem z Anią.
Ciepło dzisiaj;)
- DST 48.02km
- Czas 02:50
- VAVG 16.95km/h
- VMAX 46.39km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 170m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Beskid Niski z Anią - dzień 3
Niedziela, 14 lipca 2013 · dodano: 24.07.2013 | Komentarze 2
Planem minimum na ten wyjazd było dotarcie do Krynicy, ponieważ stamtąd już jeżdżą pociągi którymi mogliśmy wrócić do domu. Z racji że ten plan osiągnęliśmy już po dwóch dniach to na koniec zaplanowaliśmy sobie przejazd malowniczą drogą wzdłuż rzeki Poprad jadąc wzdłuż granicy polsko- słowackiej z fajnymi widokami na górki.
Na początek zaliczamy jeszcze mszę w kościele w Krynicy, a że staliśmy przed kościołem to dodatkowo mieliśmy gratisowe mycie w postaci deszczu. Nie napawało to optymizmem przed dzisiejszą jazdą, ale na szczęście deszcz przeszedł chwilę przed tym zanim ruszyliśmy i później było już tylko co raz ładniej i cieplej. Szkoda tylko że najładniej się zrobiło jak już wsiedliśmy do pociągu;)
W czasie powrotu czekała nas jeszcze dwugodzinna przesiadka w Tarnowie, więc w tym czasie odwiedziliśmy jeszcze tamtejszy rynek i spróbowaliśmy tamtejszego kebaba;)
Trasa:
Parę zdjęć:Teraz już odcinek wzdłuż Beskidu Sądeckiego
© azbest87Cerkiew w Andrzejówce
© azbest87Za rzeką już Słowacja
© azbest87Przerwa na łące
© azbest87W tle widać wyższe szczyty Beskidu Sądeckiego
© azbest87Oczekiwanie na pociąg w Piwnicznej
© azbest87Na rynku w Tarnowie
© azbest87
Mimo niezbyt udanej pogody to był bardzo fajny wyjazd:)
- DST 56.50km
- Teren 5.00km
- Czas 04:10
- VAVG 13.56km/h
- VMAX 43.30km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 760m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Beskid Niski z Anią- dzień 2
Sobota, 13 lipca 2013 · dodano: 23.07.2013 | Komentarze 0
Niestety tego dnia pogoda nas nie rozpieszczała. Najpierw prawie przez całą noc padał deszcz. W chwili przerwy w opadach udaje się nam zebrać i załadować wszystko na rowery.
Na początek jedziemy bardziej na południe przez Regietów. Gdyby pogoda była lepsza widoki na pewno też byłby dużo ciekawsza, no ale i tak jest fajnie:)
Oglądamy cerkiew w Skwirtnym i jedziemy do Kwiatonia. Tamtejsza cerkiew niedawno została wpisana listę UNESCO. Mogliśmy ją całą obejrzeć, łącznie z wejściem za ikonostas. W międzyczasie zaczęło mocniej padać, więc przejechaliśmy tylko kilkadziesiąt metrów do najbliższego przystanku i tam założyliśmy chwilową bazę;)
Po uzupełnieniu płynów i kalorii ruszamy dalej w deszczyki, który z przerwami towarzyszył nam już do samej Krynicy.
Za Uściem Gorlickim zaliczamy niczego sobie podjazd w stronę Czarnej, w której oglądamy kolejną cerkiew. Po czym kolejną w Śnietnicy, oraz w Banicy.
W drodze do Izb towarzyszą nam piękne widoczki na Lackową- najwyższy polski szczyt Beskidu Niskiego.
Za Izbami kolejna wymagająca wspinaczka po betonowych płytach na wysokość ponad 700m by przedostać się na asfalt, który zaprowadzi nas do Tylicza.
Żeby nie było łatwo to ostatni podjazd przed Krynicą też daje nam w kość i zaliczamy najwyższy punkt podczas tego wyjazdu- ponad 730m. Zjazd do Krynicy idzie szybko chociaż w małym deszczyku i po mokrej nawierzchni. Chwilę kręcimy się po Krynicy szukając jakiegoś miejsca do jedzenie.
Wchłonięcie pizzy dobrze nam robi, a w między czasie udaje się zaklepać pokój w jakimś pensjonacie- musimy tylko wrócić się kawałek pod górkę drogą którą wcześniej zjeżdżaliśmy.
Ciepły prysznic po tej deszczowej jeździe to jest to o czym wtedy marzyłem:)
Trasa:
Foty:Widoczki w drodze do Regietowa
© azbest87Cerkiew w Skwirtnym
© azbest87Cerkiew w Kwiatoniu
© azbest87Wnętrze cerkwi w Kwiatoniu
© azbest87Pod cerkwią w Czarnej
© azbest87W dole Izby a za nimi Lackowa
© azbest87Zjazd z widokiem na Lackową
© azbest87Męczący odcinek po płytach
© azbest87Cerkiew w Tyliczu
© azbest87
- DST 88.84km
- Teren 15.00km
- Czas 06:00
- VAVG 14.81km/h
- VMAX 49.54km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 720m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Beskid Niski z Anią- dzień 1
Piątek, 12 lipca 2013 · dodano: 22.07.2013 | Komentarze 3
Wyjazd planowany już od dłuższego czasu na który miałem się wybrać razem z Anią. Po małych przygotowaniach, czyli jeździe po rzeszowskich góreczkach Ania dała sobie dzielnie radę z tymi beskidzkimi podjazdami chociaż wcale nie były łatwe:)
Nie ukrywam że jestem dumny, bo do tej pory nie jeździła w takim terenie i takich dystansów:)
Pojechaliśmy chociaż pogoda po raz kolejny miała nas nie rozpieszczać, no ale wolne na piątek już zaklepane więc nie można tego zmarnować.
Hasłem przewodnim tego trzydniowego wyjazdu był szlak architektury drewnianej z którego mieliśmy po drodze kilkanaście cerkwi do obejrzenia.
Startujemy w piątek po porannych przygotowaniach. Pogoda średnia, ale w miarę ciepło bo koło 20 stopni. Pierwszy podjazd, zjazd i przymusowa przerwa z racji deszczu. Na szczęście napatoczył się przystanek:) Za kilkanaście minut jedziemy dalej, ale po kolejnych kilkunastu kilometrach przez Nowym Żmigrodem znowu chowanie się przed burzą- ledwie zdążyliśmy na przystanek.
W Nowym Żmigrodzie oglądamy cmentarz, moment na rynku i już jedziemy dalej żeby jak najszybciej znaleźć się na terytorium Beskidu Niskiego, oraz Magurskiego Parku Narodowego.
Po drodze zaliczam przymusowe wodowanie prawie po kolano przy próbie przejazdu przez bród na rzece- już do końca dnia miałem mokro w tym bucie;)
W Myscowej kolejna przymusowa przerwa, ale jak się później okazuje już ostatnia dzisiejszego dnia. Bardzo malowniczą drogą docieramy do Krempnej, gdzie oglądamy pierwszą z cerkwi na naszej drodze. Czas również na pierwszej zakupy, bo wiem że przez sporo kilometrów może teraz brakować jakiegokolwiek sklepu.
Kolejna cerkiew w Kotani, gdzie mamy trochę zabawy z aparatami. Następnie Świątkowa Mała- zaliczam wejście na wieże w cerkwi- normalnie nie można się tam dostać:) I zaraz śmigamy do kolejnej cerkwi w Świątkowej Wielkiej. Tutaj chwila i uciekamy, bo wychodzi na nas kolejna chmura. Na szczęście nasza droga zaczyna teraz wieść na południe i udaje się nam uciec przed dość groźnie wyglądającą chmurą.
Przez tereny po PGR-owskie, szutrową drogą wspinamy się na przełęcz Długie (ponad 550m wysokości). Na górze zasłużona przerwa i częściowe opróżnianie zapasów bułek i termosu. Szutrówką tniemy w dół fajnymi beskidzkimi terenami, oraz wzdłuż rzeczki, aż docieramy do Radocyny. Tutaj mały feler- coś zaczyna stukać przy łańcuchu i przy jeździe pod górkę zrywam łańcuch. Na szczęście skuwacz jest gdzie powinien i po kilku minutach brudzenia się smarem mogę jechać dalej.
Teraz czeka nas nie łatwy odcinek, gdzie wspinamy się na wysokości ponad 620 m po śliskiej i błotnistej drodze przez las. Na slickach była to nie lada gratka i nieźle się napociłem żeby dostać się na górę.
Na szczęście zjazd dużo przyjemniejszy po szutrze, aż wyjeżdżamy z lasu gdzie przed nami rozpościera się wspaniały widok Beskidu Niskiego pięknie oświetlony powoli zachodzącym słońcem.
Jeszcze tylko parę kilometrów po drodze do Gładyszowa (po drodze kolejne cerkwie w Koniecznej, Zdyni i samym Gładyszowie), gdzie ostatecznie śpimy pod namiotem przy klubie jeździeckim.
Dzień pełen wrażeń i Ania strzela swoją życiówkę:) Chciała stówkę, ale brakło nam dnia;)
Trasa:
Obszerna fotorelacja:Pierwsze podjazdy
© azbest87Na cmentarzu w Nowym Żmigrodzie
© azbest87Bród przez który przejeżdżałem- 2 m przed końcem silny prąd mnie prawie przewrócił;)
© azbest87Widoczki w drodze do Myscowej
© azbest87Malowniczą drogą do Krempnej
© azbest87Cerkiew w Krempnej
© azbest87Cerkiew w Kotani
© azbest87Krzyże obok cerkwi w Kotani
© azbest87Cerkiew w Świątkowj Małej
© azbest87Cerkiew w Świątkowej Wielkiej
© azbest87Przełęcz Długie zaliczona
© azbest87Przed tymi chmurami udało się nam uciec
© azbest87Prawie jak na safari;)
© azbest87Przerwa na focenie
© azbest87Beskidzie krajobrazy i drogi
© azbest87Cerkiew w Gładyszowie
© azbest87