Info

Suma podjazdów to 723986 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Kwiecień7 - 0
- 2025, Marzec8 - 0
- 2025, Luty6 - 0
- 2025, Styczeń9 - 0
- 2024, Grudzień8 - 2
- 2024, Listopad6 - 0
- 2024, Październik7 - 0
- 2024, Wrzesień8 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec9 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj15 - 0
- 2024, Kwiecień11 - 1
- 2024, Marzec9 - 0
- 2024, Luty7 - 0
- 2024, Styczeń3 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik7 - 0
- 2023, Wrzesień7 - 0
- 2023, Sierpień9 - 0
- 2023, Lipiec14 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj8 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec4 - 1
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń8 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad5 - 0
- 2022, Październik9 - 0
- 2022, Wrzesień4 - 0
- 2022, Sierpień9 - 0
- 2022, Lipiec9 - 0
- 2022, Czerwiec10 - 1
- 2022, Maj7 - 0
- 2022, Kwiecień10 - 1
- 2022, Marzec11 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń9 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad7 - 0
- 2021, Październik5 - 0
- 2021, Wrzesień9 - 0
- 2021, Sierpień8 - 3
- 2021, Lipiec9 - 0
- 2021, Czerwiec10 - 0
- 2021, Maj9 - 0
- 2021, Kwiecień12 - 1
- 2021, Marzec8 - 0
- 2021, Luty5 - 0
- 2021, Styczeń5 - 0
- 2020, Grudzień7 - 0
- 2020, Listopad9 - 0
- 2020, Październik4 - 0
- 2020, Wrzesień4 - 0
- 2020, Sierpień9 - 0
- 2020, Lipiec10 - 0
- 2020, Czerwiec8 - 0
- 2020, Maj9 - 3
- 2020, Kwiecień14 - 5
- 2020, Marzec11 - 4
- 2020, Luty5 - 0
- 2020, Styczeń1 - 0
- 2019, Grudzień3 - 0
- 2019, Listopad3 - 5
- 2019, Październik2 - 0
- 2019, Wrzesień7 - 1
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec7 - 0
- 2019, Czerwiec13 - 0
- 2019, Maj8 - 0
- 2019, Kwiecień5 - 0
- 2019, Marzec8 - 0
- 2019, Luty5 - 1
- 2018, Listopad3 - 0
- 2018, Październik5 - 1
- 2018, Wrzesień9 - 1
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec9 - 0
- 2018, Czerwiec9 - 3
- 2018, Maj10 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec6 - 1
- 2018, Luty1 - 0
- 2018, Styczeń4 - 1
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik5 - 0
- 2017, Wrzesień11 - 0
- 2017, Sierpień7 - 0
- 2017, Lipiec11 - 0
- 2017, Czerwiec12 - 14
- 2017, Maj11 - 2
- 2017, Kwiecień11 - 0
- 2017, Marzec10 - 2
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Wrzesień8 - 0
- 2016, Sierpień14 - 7
- 2016, Lipiec13 - 5
- 2016, Czerwiec12 - 3
- 2016, Maj15 - 0
- 2016, Kwiecień11 - 0
- 2016, Marzec6 - 0
- 2016, Luty1 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień5 - 1
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik4 - 0
- 2015, Wrzesień5 - 0
- 2015, Sierpień4 - 2
- 2015, Lipiec20 - 11
- 2015, Czerwiec11 - 5
- 2015, Maj8 - 2
- 2015, Kwiecień10 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2015, Luty2 - 4
- 2015, Styczeń1 - 3
- 2014, Listopad1 - 0
- 2014, Październik2 - 3
- 2014, Wrzesień3 - 1
- 2014, Sierpień10 - 3
- 2014, Lipiec10 - 2
- 2014, Czerwiec7 - 1
- 2014, Maj10 - 12
- 2014, Kwiecień9 - 2
- 2014, Marzec6 - 7
- 2014, Luty2 - 1
- 2014, Styczeń4 - 2
- 2013, Grudzień4 - 2
- 2013, Wrzesień2 - 7
- 2013, Sierpień4 - 0
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj10 - 2
- 2013, Kwiecień8 - 8
- 2012, Grudzień1 - 2
- 2012, Listopad1 - 13
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Sierpień13 - 2
- 2012, Lipiec21 - 14
- 2012, Czerwiec19 - 46
- 2012, Maj20 - 22
- 2012, Kwiecień12 - 16
- 2012, Marzec13 - 28
- 2012, Luty2 - 4
- 2012, Styczeń2 - 4
- 2011, Grudzień5 - 21
- 2011, Listopad16 - 42
- 2011, Październik22 - 11
- 2011, Wrzesień24 - 25
- 2011, Sierpień20 - 34
- 2011, Lipiec26 - 43
- 2011, Czerwiec26 - 31
- 2011, Maj19 - 37
- 2011, Kwiecień21 - 47
- 2011, Marzec20 - 26
- 2011, Luty8 - 52
- 2011, Styczeń13 - 51
- 2010, Grudzień8 - 24
- 2010, Listopad22 - 74
- 2010, Październik22 - 25
- 2010, Wrzesień24 - 35
- 2010, Sierpień27 - 69
- 2010, Lipiec22 - 66
- 2010, Czerwiec22 - 43
- 2010, Maj13 - 24
- 2010, Kwiecień12 - 21
- 2010, Marzec28 - 61
- 2010, Luty7 - 11
- 2009, Grudzień7 - 28
- 2009, Listopad10 - 26
- 2009, Październik4 - 11
- 2009, Wrzesień13 - 38
- 2009, Sierpień21 - 29
- 2009, Lipiec27 - 40
- 2009, Czerwiec8 - 7
- 2009, Maj10 - 46
- 2009, Kwiecień13 - 45
- 2009, Marzec8 - 23
- 2009, Luty1 - 4
- 2008, Grudzień5 - 18
- 2008, Listopad9 - 28
- 2008, Październik11 - 47
- 2008, Wrzesień17 - 48
- 2008, Sierpień18 - 66
- 2008, Lipiec15 - 60
- 2008, Czerwiec26 - 80
- 2008, Maj27 - 151
- 2008, Kwiecień24 - 172
- 2008, Marzec25 - 218
- 2008, Luty25 - 193
- 2008, Styczeń9 - 74
- 2007, Grudzień8 - 46
- 2007, Listopad12 - 70
- 2007, Październik22 - 85
- 2007, Wrzesień26 - 55
- 2007, Sierpień21 - 35
- 2007, Lipiec4 - 15
- 2007, Czerwiec27 - 32
- 2007, Maj29 - 54
- 2007, Kwiecień25 - 25
- 2007, Marzec26 - 9
- 2007, Luty9 - 0
- 2007, Styczeń10 - 0
>100km
Dystans całkowity: | 24366.60 km (w terenie 1396.00 km; 5.73%) |
Czas w ruchu: | 1105:29 |
Średnia prędkość: | 22.04 km/h |
Maksymalna prędkość: | 81.40 km/h |
Suma podjazdów: | 184024 m |
Maks. tętno maksymalne: | 178 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 155 (83 %) |
Suma kalorii: | 260561 kcal |
Liczba aktywności: | 186 |
Średnio na aktywność: | 131.00 km i 5h 56m |
Więcej statystyk |
- DST 101.00km
- Teren 1.00km
- Czas 03:24
- VAVG 29.71km/h
- VMAX 44.60km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 3748kcal
- Podjazdy 404m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Płaskość nad płaskościami
Niedziela, 1 września 2019 · dodano: 03.09.2019 | Komentarze 0
W pierwszej części dnia boguchwalski basen z dzieciakami. Dogrzało mnie tam słońce i opadłem całkowicie z sił. Ciężko było mi się zmobilizować na rower. Jak zawsze w takich sytuacjach jak już zacząłem jazdę to noga całkiem fajnie zaczęła kręcić;)
W planie miałem pokręcić trochę po płaskim wokoło Rzeszowa. Tym bardziej że wyjechałem już dość późno, bo przed 17. Na początek południową stroną miasta i w odbiłem w kierunku Kraczkowej. Następnie Strażów, Łąka i do Trzebowniska. Cały czas całkiem fajnie się jechało i nawet upał zbytnio nie przeszkadzał. Na dodatek w Zaczerniu udało się znaleźć otwarty sklep, więc uzupełniłem zapas wody + daw banany na drogę i można dalej kręcić. Teraz kierunek cały czas w stronę zachodzącego słońca. Postanowiłem wydłużyć zaplanowaną trasę i zamiast wracać na Rzeszów to pojechałem, aż do Czarnej Sędziszowskiej i do Sędziszowa. Już powoli zaczęła robić się szarówka, bo słońce zaszło, a tu jeszcze spory kawałek do domu. Oczywiście nie miałem w planach wracać tak późno, więc żadnych światełek ze sobą nie zabrałem. Mimo to dość sprawnie udało się wrócić do Boguchwały, bo sporo dróg jest jednak oświetlonych. W Boguchwale wygrała jeszcze magia liczb, bo do setki brakowało raptem kilku kilometrów. Tak więc na koniec jeszcze rundka po Boguchwale i do domu.
To była dobra, szybka setka, ale też do bólu płaska. Normalnie tyle przewyższeń to mam po 30-35 km;)
- DST 104.23km
- Teren 2.00km
- Czas 04:23
- VAVG 23.78km/h
- VMAX 74.50km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 3876kcal
- Podjazdy 1128m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Pogórze Przemyskie i Góry Słonne
Sobota, 17 sierpnia 2019 · dodano: 21.08.2019 | Komentarze 0
Wyjątkowo udało się wygospodarować parę godzin na jazdę. Zapakowałem rower do auta i podjechałem kawałek za Dynów, do Dąbrówki Starzeńskiej. Obok ruin jest tam wygodny parking na zostawienie auta.
Start koło 8:30 i początek dość chłodny. Temperatura około 14 stopni. Już chciałem się ubrać cieplej, ale zaczął się podjazd, a później zaczęło się robić cieplej. Na początku w ogóle nie mogę się rozkręcić. Za wcześnie dla mnie. Pierwsze 20 km idzie bardzo mozolnie. W tym pierwszy podjazd, ale za to widoki przyjemne i cisza spokój naokoło. Poza tym głód mnie szybko dopada, więc zatrzymuję się pod sklepem na drugie śniadanie. Później zaczyna się jechać lepiej. Po bardziej ruchliwej drodze wspinam się ponad 200 m w pionie do Kuźminy. Następnie odbijam jak na Krościenko. Jedzie się co raz lepiej, ale zjeżdżam z tej drogi w Wojtkówce i zaliczam podjazd na ponad 600 m. Druga część dość mocno nachylona, ale jakoś zmęczyłem. Na szczycie bez widoków, bo naokoło las. Kiedyś tędy jechałem, ale w drugą stronę. Później sporo jazdy drogą lekko nachyloną w dół przez spokojne wioski. Takiej jazdy mi brakowało, więc delektowałem się spokojem i okolicą. Przez Tyrawę Wołoską i Solną dojeżdżam nad San. Po drodze spore odcinki kiepskiego asfaltu, a później i szutrowej drogi. Słońce grzeje co raz mocniej, ale jeszcze w granicach rozsądku. Na spokojnie wzdłuż Sanu docieram do samochodu.
Miałem ze sobą nawet aparat. Rzecz niespotykana u mnie od bardzo dawna;) Coś tam pofociłem, ale bez szału, więc nawet nie wrzucam..
Brakuje mi takiego lajtowego jeżdżenia na dłuższych trasach jak dzisiaj, no ale cóż zrobić. Czasu brak. Jest światełko w tunelu, że kolejny rok może będzie lepszy;)
- DST 105.96km
- Czas 04:00
- VAVG 26.49km/h
- VMAX 66.60km/h
- Temperatura 27.0°C
- Kalorie 3941kcal
- Podjazdy 950m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Nowe drogi koło Husowa
Niedziela, 28 lipca 2019 · dodano: 28.07.2019 | Komentarze 0
Dzisiaj uderzyłem na kolejne dawno nie odwiedzane tereny. Padło na Husów.
Na początek sztajfa na Borówki i szczytem do Hyżnego ze zjazdem do Jawornika. Dojazd od Manasterza i uderzam w nieznaną mi drogę w stronę Husowa. Całkiem przyjemna dróżka, która idzie wzdłuż potoczka dnem doliny. Po drodze mija się rezerwat Husówka. Cały czas lekko pod górkę przez kilka kilometrów. Na szczycie wymyśliłem sobie, że odbiję w stronę Kańczugi i pojadę do Łańcuta przez Markową. W końcu kawałek ze sprzyjającym wiatrem, więc w Łańcucie jestem dość szybko. Krótka przerwa na zakup picia i bananów. Zaczyna co raz bardziej dopiekać słońce. Powrót do Rzeszowa po płaskościach w Łące. W mieście temperatura zaczyna przekraczać 30 stopnie i czuje się już mocno spieczony, ale jakoś pod wiatr dotłukłem się do domu.
O dziwo kolejna setka padła:)
- DST 108.42km
- Teren 1.00km
- Czas 04:28
- VAVG 24.27km/h
- VMAX 69.50km/h
- Temperatura 26.0°C
- Kalorie 4026kcal
- Podjazdy 1133m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Dynowskie okolice
Niedziela, 21 lipca 2019 · dodano: 24.07.2019 | Komentarze 0
Rzecz niespotykana. Miałem pół dnia na rower po dwóch tygodniach praktycznie bez jazdy. Wymyśliłem sobie setkę chociaż dzień wcześniej cały dzień śmigałem n budowie z łopatą;) Na dodatek rano córa zrobiła mi pobudkę przed 6. Wszystko idealnie się składało, żeby zrobić dłuższy dystans;P
Wyjechałem koło 9 i na spokojnie udałem się w stronę Dynowa za główną drogą. Po drodze serpentyny w Szklarach. Później drogą jak na Przemyśl i bocznymi asfaltami ścinam w stronę Słonnego. Bardzo przyjemne miejsce, którego nie odwiedzałem już ładnych kilka lat. Wiszącym mostkiem przedostaję się na drugą stronę Sanu i od razu sztajfa do góry, gdzie pod koniec nachylenie dochodzi do 18%. Było stromo, a do tego dzisiaj dość ciepły dzień, więc chwilami czułem że zaczynam się gotować. Na szczycie skończyła mi się woda, więc kolejna górkach na sucho. Na szczęście w Dynowie znalazł się otwarty sklep co przy niehandlowych niedzielach nie zawsze jest łatwe. Wyjazd z Dynowa bocznymi uliczkami, którymi jeszcze nie jeździłem. Później drogi już dużo lepiej znane choć zapomniane, ponieważ w ostatnich latach byłem w tych okolicach tylko kilka razy.
Nawet udało się wrócić do domu suchym. Z jedną burzą wyminąłem się kilka kilometrów przed Boguchwałą, a drugą była już po powrocie.
Słonko dzisiaj ładnie dopiekło, ale mimo to nawet dało się bez problemów przejechać tą trasę. Pewnie dlatego, że tempo było typowo rekreacyjne.
- DST 101.79km
- Teren 1.00km
- Czas 04:04
- VAVG 25.03km/h
- VMAX 74.90km/h
- Temperatura 9.0°C
- Kalorie 3848kcal
- Podjazdy 1154m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Okolice Dynowa
Sobota, 29 września 2018 · dodano: 30.09.2018 | Komentarze 0
Rzecz niespotykana- w końcu miałem czas na rower;) Co prawda sezon już powoli się kończy i formy nie ma, ale jest czas to trzeba korzystać.
Pogoda słoneczna, ale wieje i nie za ciepło. Początkowo wydawało się, że będzie lepiej, ale szybko temperatura ustabilizowała się w przedziale 9-12 stopni i tak do końca. Pojechałem w dawno nie odwiedzane okolice Dynowa. Najpierw przez Kielnarową do Błażowej i później podjazd przez Futomę. Następnie kierunek na Łubno. Miałem odbić na Dynów, ale fajnie się jechało, więc pojechałem tą drogą do końca, aż do Sanu. Zawsze bardzo lubiłem te okolice, ale na jesienne kolory jeszcze się nie załapałem. Wróciłem się do Dynowa i już widziałem że teraz zaczyna się ta gorsza część jazdy. Wiatr prosto w twarz i mozolna jazda w stronę Szklar. Zjazd do Hyżnego i podjazd na Borówki. Na górze trochę wieje i 8 stopni. Robi się zimno, więc przywdziałem jeszcze na siebie wiatrówkę. Zjazd do Chmielnika. Sprawdziłem jeden nie znany mi asfalt, ale okazało się że przechodzi w szuter, więc odpuściłem. Później chciałem podjechać na Rocha boczną drogą, ale znowu skręciłem za wcześnie i skończyłem na drodze, którą kiedyś szła trasa Skandi. To nic- zażyłem trochę przełajów z kilometrowym odcinkiem po korzeniach w lesie;) Z racji że jechało się w miarę dobrze to postanowiłem jeszcze pojechać na zjazd koło kościoła w Malawie. Chyba ze sto lat tu już mnie nie było. Na koniec jeszcze przez Zalesie i wzdłuż Wisłoka. No i udało się setkę nakręcić:) Takiej jazdy mi brakowało, chociaż muszę przyznać, że za ciepło to dzisiaj nie było.
- DST 121.42km
- Czas 05:23
- VAVG 22.55km/h
- VMAX 71.60km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 4649kcal
- Podjazdy 1783m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
4 przełęcze w Beskidzie Śląskim i Małym
Niedziela, 19 sierpnia 2018 · dodano: 24.08.2018 | Komentarze 0
Dostałem wolne na weekend, więc wybrałem się razem z bratem w Beskid Śląski.
Sobota to ponad 20 km z buta z punktem kulminacyjnym na Skrzycznym. Tak więc najwyższy szczyt Beskidy Śląskiego zaliczony. To już 10-ty najwyższy szczyt z Korony Gór Polski do kolekcji.
Za to na niedzielę zaplanowaliśmy sobie szosową trasę po okolicznych znanych przełęczach.
Start z Węgierskiej Górki i po 6,5 km powrót, bo zapomniałem zmienić baterie w aparacie i padły;) Także rozgrzewka zaliczona i pół godziny w plecy. Przez Kamesznicę wspinamy się powoli do góry. Po wczorajszym chodzeniu nogi jakoś nie chcą się kręcić za dobrze pod górę. Droga długo wznosi się dość lekko, ale ostatnie 200 m w pionie to jest rzeźnia. 2 km ze średnim nachyleniem 11%, ale końcówka to spokojnie ponad 20%. Najpierw ściana na przełęcz Koniakowską, tam lekkie wypłaszczenie i znowu ściana na Koczy Zamek (wysokość jakieś 825 m). Trzeba było użyć tajemnej sztuki jazdy wężem, najniższe przełożenie, a i tak było przepychanie korby. Zmasakrował mnie ten podjazd, ale widoki na szczycie całkiem fajne.
Zjechaliśmy do Istebnej i od razu kolejny podjazd. Tym razem na przełęcz Kubalonka (758 m). Na szczycie nawet nie ma żadnej tabliczki z wysokością.. Ostatecznie stamtąd zjeżdżamy przez tak zwany Zameczek w stronę jeziora Czerniańskiego i do rezerwatu Wisła. Tam chwila przerwy na mostku nad Wisłą i później przerwa na jedzenie pod skocznią w Wiśle-Malince. Stamtąd zaczynamy wspinaczkę na najwyższy punkt dnia tj. przełęcz Salmopolską. Do podjechania ponad 8km, ale nachylenie całkiem przyjemne, raczej nie przekracza 10%. Po drodze mija nas para na rowerach elektrycznych. Co jak co, ale nazywanie tego rowerem jest mocnym nadużyciem. Meldujemy się na tak zwanym Białym Krzyżu na wysokości 934 m. Chwila przerwy na podziwianie widoczków i zjazd w dół. Naginamy do Szczyrku, gdzie pora na dłuższą przerwę. Zaliczamy sklep i ciepły obiad. Po odpoczynku siły dopisują, więc uderzamy na jeszcze jeden podjazd. Tym razem opuszczamy już Beskid Śląski i wjeżdżamy w Beskid Mały od strony Bielsko Białej.
Ten podjazd jedzie się całkiem dobrze, bo asfalt jest schowany w lesie, a dzisiejszy upał już dawał się nam we znaki. Tym razem wyjeżdżamy na 663 m. Zjazd w stronę jeziora Międzybrodzkiego bardzo fajny, dobry asfalt. Jest parę zawijasów, ale też można się trochę rozbujać. Na koniec zostaje nam jeszcze przejechać wzdłuż jeziora Międzybrodzkiego i Żywieckiego w stronę Żywca. Przebijamy się przez miasto od strony browaru i jeszcze tylko dojazd do Węgierskiej Górki na którym już tempo mi siada. Młody co prawda zaciągnął jeszcze mocniej, ale po tym to już mnie zaczęło odcinać;)
To był zajebisty dzień na rowerze. Ostatnio brakuje czasu, żeby móc sobie tak dobrze pojeździe, więc tym bardziej doceniam tą trasę. W te okolice trzeba jeszcze wrócić z rowerem, ale żeby uderzyć w teren:)
Nad Sołą w Węgierskiej Górce © azbest87
Rzeźnicza końcówka pod przełęcz Koniakowską © azbest87
Młody pozuje na podjeździe © azbest87
Widoki w okolicach Koczego Zamku © azbest87
Kościółek niedaleko Kubalonki © azbest87
Zjazd z Kubalonki © azbest87
Jezioro w górach © azbest87
Nad Wisłą w Wiśle © azbest87
Odwiedziny u Małysza © azbest87
Widok z przełęczy Salmopolskiej © azbest87
Przełęcz Salmopolska © azbest87
Młody na zjazdach © azbest87
Przełęcz Przegibek © azbest87
Jezioro Międzybrodzkie © azbest87
Kuba nad jeziorem © azbest87
- DST 103.00km
- Czas 04:06
- VAVG 25.12km/h
- VMAX 66.20km/h
- Temperatura 26.0°C
- Kalorie 2100kcal
- Podjazdy 1350m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Wzdłuż Czarnorzecko-Strzyżowskiego Parku Krajobrazowego
Niedziela, 13 maja 2018 · dodano: 15.05.2018 | Komentarze 0
W końcu udało się znaleźć czas na jakąś dłuższą trasę. Ostatnia setka padła sporo czasu temu- w lipcu zeszłego roku.
Padło na tereny za Strzyżowem. Chciałem objechać kilka bocznych dróg którymi do tej pory nie miałem okazji się bujać. Początek jazdy wyjątkowo dobry. Jak się okazało później to dlatego że miałem wiatr w plecy na początku;) Pierwsza górka już mnie stanowczo wyhamowała, chociaż na zjeździe do Strzyżowa nawet udało się trochę poszaleć. Ciężko tutaj wykręcić teraz lepszy czas, bo kondycja asfaltu znacznie podupadła i co kawałek można wpaść w niemałe dziury. Strzyżów objeżdżam bocznymi drogami i jadę nimi dalej wzdłuż Czarnorzecko-Strzyżowskiego Parku Krajobrazowego. Pogada przyjemna, miłe słoneczko, ładne widoczki- jedzie się bardzo przyjemnie. W Wiśniowej przebijam się na drugą stronę Wisłoka i powoli wspinam się przez Pstrągówkę mając obok siebie charakterystyczny szczyt góry Chełm. Przed zjazdem przerwa na banana i kieruję się na Wielopole Skrzyńskie. Kawałek jadę główną w stronę Ropczyc i odbijam na Broniszów. W międzyczasie kończy mi się picie, więc rozglądam się za sklepem. Niestety niedziela niehandlowa i brak czynnego sklepu. Słońce dogrzewa, a na języku robi się sucho. Do tego zapowiada się cały powrót do Boguchwały pod wiatr. Przez brak wody powoli zaczyna mnie odcinać i jedzie się co raz gorzej. Zjeżdżam do Zagorzyc i jeszcze komórka mi się rozładowuje. Jeszcze zdążyłem się nakierować na odpowiednią drogę w stronę domu i zostaje bez nawigacji;) Dojazd do Bystrzycy idzie bardzo mozolnie, bo przez brak picia nogi już nie chcą kręcić, a tu najpierw podjazd 11%, a po nim 14%. Trochę się gubię w okolicach Będzienicy, ale trafiam ostatecznie na właściwą drogę. Zaczyna wychodzi burza i robi się chłodniej. Dzięki temu trochę odżywam i w końcu po prawie godzinie jazdy znajduję sklep w Woli Zgłobieńskiej. W środku ludzi od zatrzęsienia, ale po wystaniu swojego w kolejce udaje się uzupełnić trochę płynów. Samopoczucie trochę się poprawie i i już w trochę lepszym tempie śmigam do domu. Złapał mnie jeszcze lekki deszczyk, ale na szczęście udało się ominąć większe burze.
Dystans i czas przeliczone tak mniej więcej..
- DST 115.90km
- Czas 04:26
- VAVG 26.14km/h
- VMAX 64.40km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 2700kcal
- Podjazdy 1330m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Po gminę - Brzostek
Niedziela, 23 lipca 2017 · dodano: 23.07.2017 | Komentarze 0
W planach na dzisiaj miałem jakąś setkę, ale nie bardzo wiedziałem gdzie uderzyć. Ostatecznie padło na nową zdobycz gminną - miejscowość Brzostek. Autem już nie raz tamtędy jechałem, ale rowerem jakoś nie było okazji.
Start przed 10 i na początek dobrze znanymi drogami w stronę Woli Zgłobieńskiej. Później mała hopka w Będzienicy i spory podjazd w Bystrzycy. Po tej górce zaczęło mi się jechać trochę gorzej, ale jakoś dojechałem do Wielopola. Zaczyna się robić co raz cieplej co w połączeniu z dużą wilgotnością mocno męczy. Nie mówiąc o litrach wylewanego potu na każdej górce. Im bliżej do Brzostka tym gorsze drogi i tym gorzej mi się jedzie. Przeczucia co do powrotu nie napawają optymistycznie.
W Brzostku robię sobie chwilę przerwy na banana. Zaczynam powrót. Na początek zwaloną drogą która cały czas idzie lekko pod górkę, aż do stromej końcówki. Zdezelowana droga bardziej wkurza niż męczy,ale tak czy siak dalej jedzie mi się kiepsko. Na szczęście teraz czeka mnie dłuższy zjazd, więc trochę odpoczywam. Pod koniec zjazd zauważam biker idącego z buta. Dyntka na tylnym kole. Zatrzymuję się żeby coś pomóc. Nie miał zapasu więc daję mu swój i użyczam pompki. Pan Robert jedzie ze mną pod bunkier w Stępinie do swoich znajomych i zaprasza nawet na herbatkę, ale niestety z racji braku czasu nie mogłem skorzystać. Mam nadzieję że do Wielopola dojechał już bez problemów. Mi za to o dziwo zaczyna się jechać lepiej mimo że już 70 km w nogach które w większości dość męczyłem. Tempo wyraźnie wzrasta, ale za to picie się skończyłem. Szybki postój w sklepie i picie z lodówki - mniam:) Kolejny banan, zapas picia i w drogę. Dalej jedzie się przyzwoicie, więc już bez zbędnych przerw śmigam do Boguchwały. Jedynym problemem było to że przez ostatnie 15 km coś zaczęło mnie kuć w lewym kolanie. Mam nadzieję że to tylko chwilowe przeciążenie i przejdzie.
To już jubileuszowa- 300 gmina:)
- DST 122.00km
- Czas 05:13
- VAVG 23.39km/h
- VMAX 60.50km/h
- Temperatura 26.0°C
- Kalorie 4490kcal
- Podjazdy 1200m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Bieszczady Ukraińskie- dzień 4- Cisna - Boguchwała
Środa, 21 czerwca 2017 · dodano: 29.06.2017 | Komentarze 1
Ostatni dzień wyjazd jest bez szczególnej historii. To już czysty dojazd do domu z Cisnej. Na początek trzeba było zaliczyć jeszcze jedną przełęcz, a później droga prowadziła lekko w dół więc pocisnęliśmy dość mocno. W ten oto sposób z przełęczy do Leska zrobiliśmy średnią koło 30 :O Później chwila przerwy koło Sanu i przejazd interwałowymi góreczkami do Sanoka. Przerwa w Macu na kalorie i Funfell zaczął narzucać dość mocne tempo chociaż wiało nam w twarz. Trochę wychodziłem na zmiany, ale nie chciało mi się aż tak cisnąć, więc też sporo siedziałem na kole. W ten sposób byłem w domu już o 17. Nawet zdjęć prawie nie robiłem- raptem kilka pstryknięć, bo to droga którą już nie raz jechałem i jest mi dobrze znana.
Tak oto kończy się nasza ukraińska przygoda:)
Miejscówka na campingu w Cisnej © azbest87
San między Leskiem a Zagórzem © azbest87
Tym razem Lesko żegna a w tle Bieszczady © azbest87
- DST 114.40km
- Teren 30.00km
- Czas 05:55
- VAVG 19.34km/h
- VMAX 59.40km/h
- Temperatura 30.0°C
- Kalorie 3660kcal
- Podjazdy 1400m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Bieszczady Ukraińskie- dzień 3- Połonina Równa - Cisna
Wtorek, 20 czerwca 2017 · dodano: 29.06.2017 | Komentarze 5
Dzień 3 zaczął się wysoko. Co ciekawe noc na połoninie Równej była dość ciepła. Rano w końcu można było popodziwiać widoki jakie się stamtąd rozciągają, bo dzień wcześniej trochę późno wjechaliśmy. Namioty rozłożone tuż obok ruin radzieckiej bazy w zagłębieniu terenu, więc z samych namiotów też super widoków nie było. A było co oglądać! W każdą stronę gdzie się nie spojrzy rozciągają się pasma górskie. Co prawda sam szczyt połoniny jest dość płaski i rozległy (stąd nazwa Równa) i żeby zobaczyć co jest z drugiej strony trzeba kawałek przejść. Z racji podziwiania widoków z zebraniem zeszło nam trochę czasu, ale nigdzie się nam nie spieszyło. Poza tym zmęczenie z wczorajszej wspinaczki jeszcze dawało o sobie znać. Jedyne co nam przeszkadzało na górze to chmary much. Wystarczyło wyjść z namiotu i od razu każdego atakowały setki much. Chwilami było to nie do zniesienia. Na szczęście pomógł OFF :)
W końcu zaczynamy zjazd. I to nie byle jaki! 15 km z górki z czego większość po płytach i po kamienistej drodze. Jakbym jechał na pusto to można by poszaleć, ale z obładowanym rowerem trzeba było uważać i sporo hamować. Przez to musiałem parę razy się zatrzymać żeby czasem nie przegrzać hamulców. Ostatecznie i tak złamałem tam jedną szprychę w tylnym kole, ale nie stanowiło to problemu.
Im niżej tym cieplej i u podnóży połoniny zaczyna nas dobrze dopiekać. Docieramy do sklepu z wczoraj i też tam robimy zakupy. Jest tak ciepło że nie chce nam się zbierać. W końcu ruszamy, ale ciężko się jedzie. Przebijamy się przez kolejne kilometry ukraińskich dróg. Nierówne drogi plus wysoka temperatura plus zmęczenie z wczoraj dają w rezultacie kiepską formę do jazdy. Przed granicą robimy ze dwie przerwy i uderzamy w końcu na Słowację. Na przejściu idzie dość sprawnie. Zatrzymuje nas na chwilę tylko jeden słowacki celnik, bo okazało się że też jeździ na rowerze:) więc chwilę z nim rozmawiamy o rowerach. Słowacja wita nas podjazdem i sporym zjazdem, aż do Stakcina. W planach mieliśmy jazdę do Komańczy lub tamte okolice, ale z racji że jazda szła nam dzisiaj bardzo opornie i nie ma szans tam dojechać przed nocą to zmieniamy plan. Chęć wykąpania się na polskiej ziemi zwyciężyła;) Odbijamy nad jezioro Starina i wzdłuż jego brzegów kierujemy się na szutrowe drogi które mają nas doprowadzić na przełęcz nad Roztokami. Jeden porządny podjazd zamiast kilku mniejszych. Już kiedyś go jechaliśmy z Funflem, więc wiedzieliśmy czego się spodziewać. Droga na początku powoli się wznosi by później po kamienistej drodze już z większym nachyleniem wspiąć się, aż na przełęcz na wysokości ponad 800m. Większość jechało mi się dość dobrze, ale jak droga weszła w las to jazda po luźnych kamieniach już mnie zmasakrowała, a od ciągłych wstrząsów rozbolały mnie plecy. Na szczęście stąd czeka nas już praktycznie tylko zjazd do Cisnej, gdzie lokujemy się na znanym nam campingu. Ciepły prysznic to było błogosławieństwo :) Szkoda tylko że nasza próba zjedzenia czegoś w jakiejś knajpie spełzła na niczym. Parę dni przed rozpoczęciem wakacji wszyscy jeszcze czekają tu na właściwy sezon, więc wieczorem wszystko pozamykane. Skończyło się tylko na zakupach w sklepie tuż przed zamknięciem.
Miejsce noclegowe na połoninie tuż obok ruin © azbest87
Widoki na inne połoniny © azbest87
Krajobraz z połoniny Równej © azbest87
I jeszcze jeden widoczek na Karpaty © azbest87
Zdobywcy Równej! :) © azbest87
Krzyż na szczycie © azbest87
Kolejne ruiny już trochę niżej © azbest87
Tak wyglądał podjazd/zjazd z Równej © azbest87
A tak wyglądał odcinek szutrowy © azbest87
Słowackie drogi © azbest87
Zjazd do Stakcina © azbest87
Przez te górki w tle trzeba się teraz przebić © azbest87
Gwiazdy nad polem namiotowym w Cisnej © azbest87