Info
Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 102730.07 kilometrów w tym 8000.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.65 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 707743 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad6 - 0
- 2024, Październik7 - 0
- 2024, Wrzesień8 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec9 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj15 - 0
- 2024, Kwiecień11 - 1
- 2024, Marzec9 - 0
- 2024, Luty7 - 0
- 2024, Styczeń3 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik7 - 0
- 2023, Wrzesień7 - 0
- 2023, Sierpień9 - 0
- 2023, Lipiec14 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj8 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec4 - 1
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń8 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad5 - 0
- 2022, Październik9 - 0
- 2022, Wrzesień4 - 0
- 2022, Sierpień9 - 0
- 2022, Lipiec9 - 0
- 2022, Czerwiec10 - 1
- 2022, Maj7 - 0
- 2022, Kwiecień10 - 1
- 2022, Marzec11 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń9 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad7 - 0
- 2021, Październik5 - 0
- 2021, Wrzesień9 - 0
- 2021, Sierpień8 - 3
- 2021, Lipiec9 - 0
- 2021, Czerwiec10 - 0
- 2021, Maj9 - 0
- 2021, Kwiecień12 - 1
- 2021, Marzec8 - 0
- 2021, Luty5 - 0
- 2021, Styczeń5 - 0
- 2020, Grudzień7 - 0
- 2020, Listopad9 - 0
- 2020, Październik4 - 0
- 2020, Wrzesień4 - 0
- 2020, Sierpień9 - 0
- 2020, Lipiec10 - 0
- 2020, Czerwiec8 - 0
- 2020, Maj9 - 3
- 2020, Kwiecień14 - 5
- 2020, Marzec11 - 4
- 2020, Luty5 - 0
- 2020, Styczeń1 - 0
- 2019, Grudzień3 - 0
- 2019, Listopad3 - 5
- 2019, Październik2 - 0
- 2019, Wrzesień7 - 1
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec7 - 0
- 2019, Czerwiec13 - 0
- 2019, Maj8 - 0
- 2019, Kwiecień5 - 0
- 2019, Marzec8 - 0
- 2019, Luty5 - 1
- 2018, Listopad3 - 0
- 2018, Październik5 - 1
- 2018, Wrzesień9 - 1
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec9 - 0
- 2018, Czerwiec9 - 3
- 2018, Maj10 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec6 - 1
- 2018, Luty1 - 0
- 2018, Styczeń4 - 1
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik5 - 0
- 2017, Wrzesień11 - 0
- 2017, Sierpień7 - 0
- 2017, Lipiec11 - 0
- 2017, Czerwiec12 - 14
- 2017, Maj11 - 2
- 2017, Kwiecień11 - 0
- 2017, Marzec10 - 2
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Wrzesień8 - 0
- 2016, Sierpień14 - 7
- 2016, Lipiec13 - 5
- 2016, Czerwiec12 - 3
- 2016, Maj15 - 0
- 2016, Kwiecień11 - 0
- 2016, Marzec6 - 0
- 2016, Luty1 - 0
- 2016, Styczeń1 - 0
- 2015, Grudzień5 - 1
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik4 - 0
- 2015, Wrzesień5 - 0
- 2015, Sierpień4 - 2
- 2015, Lipiec20 - 11
- 2015, Czerwiec11 - 5
- 2015, Maj8 - 2
- 2015, Kwiecień10 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2015, Luty2 - 4
- 2015, Styczeń1 - 3
- 2014, Listopad1 - 0
- 2014, Październik2 - 3
- 2014, Wrzesień3 - 1
- 2014, Sierpień10 - 3
- 2014, Lipiec10 - 2
- 2014, Czerwiec7 - 1
- 2014, Maj10 - 12
- 2014, Kwiecień9 - 2
- 2014, Marzec6 - 7
- 2014, Luty2 - 1
- 2014, Styczeń4 - 2
- 2013, Grudzień4 - 2
- 2013, Wrzesień2 - 7
- 2013, Sierpień4 - 0
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj10 - 2
- 2013, Kwiecień8 - 8
- 2012, Grudzień1 - 2
- 2012, Listopad1 - 13
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Sierpień13 - 2
- 2012, Lipiec21 - 14
- 2012, Czerwiec19 - 46
- 2012, Maj20 - 22
- 2012, Kwiecień12 - 16
- 2012, Marzec13 - 28
- 2012, Luty2 - 4
- 2012, Styczeń2 - 4
- 2011, Grudzień5 - 21
- 2011, Listopad16 - 42
- 2011, Październik22 - 11
- 2011, Wrzesień24 - 25
- 2011, Sierpień20 - 34
- 2011, Lipiec26 - 43
- 2011, Czerwiec26 - 31
- 2011, Maj19 - 37
- 2011, Kwiecień21 - 47
- 2011, Marzec20 - 26
- 2011, Luty8 - 52
- 2011, Styczeń13 - 51
- 2010, Grudzień8 - 24
- 2010, Listopad22 - 74
- 2010, Październik22 - 25
- 2010, Wrzesień24 - 35
- 2010, Sierpień27 - 69
- 2010, Lipiec22 - 66
- 2010, Czerwiec22 - 43
- 2010, Maj13 - 24
- 2010, Kwiecień12 - 21
- 2010, Marzec28 - 61
- 2010, Luty7 - 11
- 2009, Grudzień7 - 28
- 2009, Listopad10 - 26
- 2009, Październik4 - 11
- 2009, Wrzesień13 - 38
- 2009, Sierpień21 - 29
- 2009, Lipiec27 - 40
- 2009, Czerwiec8 - 7
- 2009, Maj10 - 46
- 2009, Kwiecień13 - 45
- 2009, Marzec8 - 23
- 2009, Luty1 - 4
- 2008, Grudzień5 - 18
- 2008, Listopad9 - 28
- 2008, Październik11 - 47
- 2008, Wrzesień17 - 48
- 2008, Sierpień18 - 66
- 2008, Lipiec15 - 60
- 2008, Czerwiec26 - 80
- 2008, Maj27 - 151
- 2008, Kwiecień24 - 172
- 2008, Marzec25 - 218
- 2008, Luty25 - 193
- 2008, Styczeń9 - 74
- 2007, Grudzień8 - 46
- 2007, Listopad12 - 70
- 2007, Październik22 - 85
- 2007, Wrzesień26 - 55
- 2007, Sierpień21 - 35
- 2007, Lipiec4 - 15
- 2007, Czerwiec27 - 32
- 2007, Maj29 - 54
- 2007, Kwiecień25 - 25
- 2007, Marzec26 - 9
- 2007, Luty9 - 0
- 2007, Styczeń10 - 0
50-100km
Dystans całkowity: | 41697.01 km (w terenie 3701.90 km; 8.88%) |
Czas w ruchu: | 1772:51 |
Średnia prędkość: | 23.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 91.70 km/h |
Suma podjazdów: | 304756 m |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 160 (86 %) |
Suma kalorii: | 654225 kcal |
Liczba aktywności: | 651 |
Średnio na aktywność: | 64.05 km i 2h 44m |
Więcej statystyk |
- DST 76.90km
- Teren 40.00km
- Czas 04:12
- VAVG 18.31km/h
- VMAX 62.60km/h
- Temperatura 27.0°C
- Kalorie 3200kcal
- Podjazdy 1180m
- Sprzęt Kiubek
- Aktywność Jazda na rowerze
Okoliczne górki na góralu i brama
Sobota, 3 września 2016 · dodano: 03.09.2016 | Komentarze 0
Tydzień bez jeżdżenia po tygodniu jeżdżenia cały czas;) Moje nogi potrzebowały w końcu się poruszać po Alpach. Przesiadka na górala i w teren. Niestety od początku jedzie mi się ciężko i nie mogę się rozkręcić. Wtaczam się przez las na górny Niechobrz i jadę leśnymi duktami przez Wielki Las na drugą stronę. Zjazd do Nowej Wsi polnymi drogami i zaraz z powrotem do góry nad Zaborów. Szczytem górki jadę aż do góry Żarnowskiej i zjeżdżam asfaltem do Niebylca, bo mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Jadę w kierunku Gwoźnicy szukając tamtejszego kościoła w którym akurat mój znajomy z pracy brał ślub;) Na szczęście zdążyłem na czas żeby zrobić małą bramę:P Problemem było tylko schowanie placków do plecaka;) Do teraz się dziwię że przeżyły dalszy ciąg jazdy;) Z racji że byłem już niedaleko to podjechałem sobie na Wilcze i zjechałem żółtym szlakiem. Na koniec jeszcze szutrami przez Wilczak na Przylasek i zjazd od Budziwoja. Niestety na ostatnich kilometrach, zaraz przed kładką linową łapię któregoś już tam kapcia w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.. To już zaczyna się robić nudne.. tyle kapci to ja wcześniej przez 3 lata nie miałem. Także dodatkowo jeszcze ze 3 km z buta bo nie chciało mi się już dętki zmieniać;)
No i znowu tysiąc w pionie siadło i wytarzałem się po okolicznych szutrach:)
- DST 66.80km
- Czas 04:04
- VAVG 16.43km/h
- VMAX 63.70km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 3200kcal
- Podjazdy 2200m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Alpy - dzień 7 - Wielki finał, czyli Stelvio Day!
Sobota, 27 sierpnia 2016 · dodano: 09.09.2016 | Komentarze 2
Na ostatni dzień wyjazdu. Na wielki finał zgodnie z planem wybraliśmy się na legendarne Passo Stelvio. Tak mieliśmy ustawiony wyjazd żeby pojawić się tam w dniu "Stelvio Day", czyli imprezy podczas której droga na Stelvio jest zamykana dla ruchu samochodowego i otwarta jedynie dla rowerzystów.
Pogoda zaczęła nas aż za bardzo rozpieszczać (w Prato temperatury w okolicach 30 stopni) , więc postanowiliśmy wstać trochę wcześniej niż zazwyczaj i wyjechaliśmy z campingu kilka minut przed 9. Zewsząd w stronę centrum miasteczka ściągały już grupki rowerzystów. W miejscu startu dość tłocznie, więc jedziemy po prostu na podjazd. Każdy startuje o której chce ponieważ droga jest zamknięta od 8 do 16. Zaczynamy i jedziemy cały czas w peletonie rowerzystów. Istny tłum! Cała droga to tylko rower obok roweru. Początek podjazd dość chłodny bo słońce akurat tutaj rzuca cień, ale jedzie się dość przyjemnie. Wszyscy jadą na spokojnie, bo każdy wie że ma do pokonania ponad 1800 pod górę i 26 km podjazdu. Ja swoim tempem raczej większość osób wyprzedzam, ale co raz zatrzymuje się na zdjęcia więc znowu mnie wszyscy wyprzedzają;) Z tego powodu ze sporą ilością osób dość często mijałem się na trasie;) W końcu jest pierwsza z 48 serpentyn które trzeba pokonać w drodze na szczyt przełęczy. Do Gomagoi trafiają się jeszcze pojedynczy kierowcy którzy mimo zakazu wepchali się na drogę, ale chyba nie jedzie się im za dobrze bo cała droga zablokowana przez rowerzystów;)
Jedziemy lasem z widokami na góry z lodowcami które przedzierają się gdzieś między drzewami. Po drodze były nawet rozstawione darmowe bufety z których mógł każdy skorzystać. W końcu gdy wyjeżdżamy powyżej lasu po sekwencji ciasnych serpentyn robię sobie chwilę przerwy na batona i kilka fotek. Widoki na masyw Ortlera i w stronę przełęczy robią wrażenie. Widok zakręconej drogi wiodącej na szczyt pozytywnie człowieka nastraja i jedzie się bardzo dobrze:) Zakrętasy wchodzą jeden po drugim aż do przełęczy. Dotarcie na szczyt licząc ze sporą ilością przerw na zdjęcia i krótką przerwą na batona schodzi ponad 3 godziny. Na sam szczyt docieram jednak z buta, ponieważ na górze taki tłum że nie da się jechać. Wysokość 2758 m zaliczona (niektóre źródła podają też wysokość 2760). W ten sposób ustanawiam mój nowy rekord wysokości i rekord przewyższenia na jednym podjeździe (wcześniejszy był z Chorwacji- ponad 1700 m na raz). Przedzieram się na drugą stronę, kupuję pamiątkowy magnes na lodówkę i wracam na końcówkę podjazdu żeby się wygodnie ułożyć na murkach ochronnych z widokiem na serpentyny i góry. Tam czekam na Funflla. Później już wspólnie znowu przebijamy się przez przełęcz i zaczynamy zjazd. Szybko docieramy do rozjazdu i kierujemy się na Szwajcarię! Tym samy dołożyłem kolejny kraj do rowerowej kolekcji. Przy okazji na granicy zaliczamy ostatnią przełęcz- Umbrail- o wysokości 2503 m (o ile się nie mylę najwyższa przełęcz Szwajcarii). Zjazd ze świetnymi widokami przez co znowu co chwilę się zatrzymywałem;) Dopóki na karcie nie zostało mi miejsca na 3 zdjęcia:P później już tylko cieszyłem się jazdą w dół. Na koniec jeszcze kawałek dojazdu ścieżką rowerową z wczoraj i jesteśmy na campingu. Znowu skok do basenu i można się powoli przygotowywać do drogi powrotnej przewidzianej na kolejny dzień.
Z tego co wyczytałem to łącznie tego dnia na Stelvio wjechało ponad 11 400 rowerzystów, z czego od strony Prato ponad 9000 !!
Zaczynamy zabawę! © azbest87
Pierwsze serpentyny © azbest87
Zaczynają się widoki na góry © azbest87
Robi się co raz ciekawiej © azbest87
Kolejna fota z serii: Alpejskie widoki © azbest87
Ciasne serpentyny w lesie © azbest87
Szybko nabieramy wysokości © azbest87
Przerwa na batona © azbest87
Nareszcie wydostaliśmy się z lasu © azbest87
Ostatni i zarazem najsławniejszy fragment podjazdu © azbest87
Wszyscy złączeni w jednym celu.. © azbest87
.. żeby się dostać pod tą tablicę!:) © azbest87
Ten widok był dla mnie fascynujący! © azbest87
Godzinę spędziłem patrząc na te serpentyny ;) © azbest87
Droga pięknie wkomponowana w zbocze góry © azbest87
Widok dla którego warto było przejechać ponad 1200 km © azbest87
Zjazd z drugiej strony przełęczy © azbest87
Umbrail Pass zaliczone czyli wjeżdżamy do Szwajcarii © azbest87
Widoki po szwajcarskiej stronie © azbest87
Tam gdzieś w górze widać Stelvio © azbest87
Szwajcarskie serpentyny © azbest87
I szwajcarskie doliny © azbest87
Szwajcarskie miasteczko © azbest87
Ostatnie chwile w Alpach © azbest87
Ten wyjazd i jazda po tych wszystkich sławnych przełęczach to spełnienie jednego z moich rowerowych marzeń:) Niezapomniane chwile, podjazdy, zjazdy i widoki! Wiem że kiedyś wybiorę się tam znowu.. koniecznie! :)
- DST 69.40km
- Teren 5.00km
- Czas 03:44
- VAVG 18.59km/h
- VMAX 63.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Kalorie 2600kcal
- Podjazdy 1500m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Alpy - dzień 6 - Passo Resia
Piątek, 26 sierpnia 2016 · dodano: 06.09.2016 | Komentarze 0
Dzisiaj postanowiliśmy zrobić sobie bardziej lajtowy dzień. Wybraliśmy się nad jezioro Resia i przełęcz o tej samej nazwie położoną na granicy włosko-austriackiej.
Praktycznie od razu po wyjechaniu z campingu wjechaliśmy na ścieżkę rowerową która szła nad jezioro i niemal cały dzień na niej spędziliśmy. Ścieżka jest świetnie poprowadzona, z dala od drogi. Prowadzi głownie wzdłuż rzeki, przez pola i nad jeziorem, po czym nagle wchodzi do jakiejś miejscowości by przejść przez nią ciasnymi uliczkami i wyjść znowu w pola. Po takich ścieżkach to można jeździć! W Polsce chyba nie miałem jeszcze okazji jeździć tak świetnie poprowadzoną ścieżką. Nie mówiąc już o widokach jakie mieliśmy naokoło!
Najpierw dotarliśmy do miejscowości średniowiecznej Glorenza którą pokrótce zwiedziliśmy. Do pierwszego jeziora na drodze- Lago di Muta trzeba było pokonać jeszcze około 600 m w pionie. Po serpentynach na głównej drodze pewnie byłoby łatwiej, a na ścieżce trafiały się nawet znaki z oznaczeniem 16 i 20 %. Co ciekawe były ustawione tylko w kierunku zjazdu, a pod górkę nie było ich widać- pewnie żeby nie zniechęcać rowerzystów;) A propos rowerzystów- tych na ścieżce było mnóstwo zwłaszcza na płaskim odcinku do Glorenzy i wzdłuż jeziora. Tutaj miałem większą styczność z osobami na rowerach elektrycznych i trzeba przyznać że czasem to dość wkurza. Jedzie sobie człowiek pod górę, pod stromą górę, a tu jakaś babka wyprzedza cię ledwie pedałując jakby jechała na najcięższym możliwym przełożeniu. Wyprzedziła mnie taka para, więc trochę przycisnąłem. Babkę wyprzedziłem a gościowi siadłem na koło a było to akurat na najostrzejszym kawałku. Prawie 20% pod górę, ja się zaginam, a gość nawet oddechu za bardzo nie miał przyspieszonego i jeszcze się cieszy na mój widok. Po czymś takim stwierdzam że tam gdzie pojawia się silnik to kończy się rower.
Wracając jednak do tematu wycieczki to po drodze nad jezioro minęliśmy jeszcze kilka zamków. Szybko minęliśmy pierwsze jezioro i dotarliśmy do drugiego, znacznie większego. Jeździe ścieżkę rowerową wzdłuż niego towarzyszył cały czas świetne widoki na otaczające nas góry. Niemal sielankowa jazda:) Jak się okazało z drugiej strony żeby dotrzeć na przełęcz Resia to trzeba.. zjechać w dół;) Jezioro było położone kilkadziesiąt metrów wyżej niż przełęcz. Zaliczamy więc kolejną przełęcz i kilkaset metrów po Austrii. Następnie robimy sobie dłuższą przerwę na jeziorem. W drodze powrotnej chcieliśmy objechać jezioro z drugiej stronie żeby zobaczyć dość popularną tutaj ciekawostkę turystyczną czyli zatopioną w wodzie wieżę kościelną. Ścieżka z drugiej strony była jednak w sporej części szutrowa, więc kawałek pokonaliśmy też drogą by kawałek dalej znowu wskoczyć na ścieżkę. Kilkukilometrowy zjazd ścieżką rowerową to było to! :) Kręta wąska droga z widokami na góry, tylko na innych rowerzystów trzeba było uważać bo pierwszy raz po ścieżce jechałem 60 km/h :P
To był udany dzień "odpoczynku" a po powrocie wskoczyliśmy do basenu który był na terenie campingu :P
Ścieżka niedaleko Prato © azbest87
Kościół w Glorenzie © azbest87
W centrum Glorenzy © azbest87
Miejskie uliczki © azbest87
Ścieżką rowerową pod górę © azbest87
Jeden z zamków po drodze © azbest87
Ciasne i kolorowe uliczki Clusio © azbest87
Widok nad pierwszym jeziorem © azbest87
Krajobraz nad jeziorem z Ortlerem w tle © azbest87
Alpejskie widoki © azbest87
Na zaporze Lago di Resia © azbest87
Widoki na ścieżce rowerowej © azbest87
Takimi ścieżkami to można śmigać © azbest87
Było całkiem przyjemnie © azbest87
Passo Resia i poniekąd Austria zaliczone:) © azbest87
Widok na część austriacką © azbest87
Łódki na Lago di Resia © azbest87
Ścieżka z drugiej strony jeziora © azbest87
Sława zatopiona wieża © azbest87
Wieża po raz drugi © azbest87
Zjazd w stronę Prato © azbest87
- DST 72.30km
- Czas 04:08
- VAVG 17.49km/h
- VMAX 68.80km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 3600kcal
- Podjazdy 2200m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Alpy - dzień 4 - Passo Rolle, Valles i San Pellegrino
Środa, 24 sierpnia 2016 · dodano: 04.09.2016 | Komentarze 2
Kolejny dzień jeżdżenia po Dolomitach. Tym razem podjechaliśmy sobie autem do miejscowości Moena i wzdłuż głównej drogi pojechaliśmy do Predazzo. Droga przyjemnie szła cały czas delikatnie w dół. Szkoda tylko że dopiero niedaleko przed miejscowością zauważyliśmy że obok idzie całkiem fajna ścieżka rowerowa. Odwiedziliśmy skocznie narciarskie na których swego czasu Małysz został mistrzem świata. W Predazzo odbijamy na wschód i zaczynamy podjazd na Passo Rolle. Zaraz za miejscowością zaczyna się podjazd około 7% i trzyma tak przez kilka kilometrów wspinając się serpentynami do góry. Za Bellamonte droga się wypłaszcza i jedzie się spory kawałek z minimalnym nachyleniem wzdłuż jeziora Lago di Paneveggio. W końcu przy rozjeździe zaczynają się znowu serpentyny i nimi kręci się aż do samej góry. Po drodze cały czas towarzyszy nam widok na szczyt Cimon della Pala (zwany Matterhornem Dolomitów) do którego przykleiła się mała chmura i nie mogła się oderwać. Chwila przerwy na przełęczy i zjeżdżamy tą samą drogą do rozjazdu, gdzie odbijamy na przełęcz Valles. Nie miałem bliższych informacji o tej przełęcz (po za tym że wychodzi na ponad 2000 m) więc nie bardzo wiedziałem czego się spodziewać. Trzeba przyznać że podjazd trochę mnie zmęczył. Długimi odcinkami trzymał dobre 10-12 % co w połączeniu z dość wysoką temperaturą wysysało ze mnie energię. Poza tym w przeciwieństwie do innych przełęczy tutaj nie było żadnych informacji ile jeszcze do końca, więc człowiek się męczył a nie wiedział jako długo to go jeszcze czeka;) W końcu meldujemy się na wysokości 2032 m. Przy barze na szczycie udaje się nam uzupełnić zapasu wody ze źródełka, bo na tyle dzisiaj dopieka że te kończą się w zastraszająco szybkim tempie. Z przełęczy jest dość dobry widok na masyw Marmolady. Zjazd dość szybki ale w większości w lesie więc nie było jakichś specjalnych widoków. Dojeżdżamy do kolejnej drogi skąd mamy do zaliczenia ostatnią dziś przełęcz- Passo San Pellegrino. Od początku było wiadomo że łatwo nie będzie, bo na samym początku ujrzeliśmy znak- nachylenie 15% przez 3 km. To był ciężki kawałek chleba.. Mocno nachylone serpentyny w lesie nie odpuszczały ani na chwilę. Pod koniec tego odcinka już się prawie cieszyłem że będzie teraz lżej po czym ujrzałem kolejny znak... 18%. Kolejne pół kilometra przepychania korby i w końcu na paręset metrów się trochę wypłaszcza żeby dać odpocząć na moment nogom. Ostatnie dwa kilometry z nachyleniem 7-10% do dziecinna igraszka w porównaniu z początkiem tego podjazdu.
Na szczycie dłuższa przerwa i popas na trawce. Piotrek podjeżdża jeszcze po małe jeziorko położone na przełęczy na leże na trawce:) Za to zjazd do Moeny to miejsce gdzie można się dobrze rozpędzić, bo serpentyny są tylko w nielicznych miejscach. Zjazd mieliśmy z przełęczy aż do samego auta. Było na tyle ciepło że mimo wizyt na 2000 nawet nie musiałem się ubierać na zjazdy.
Skocznie narciarskie w Predazzo © azbest87
Początkowe serpentyny na Passo Rolle © azbest87
Jazda przez Bellamonte © azbest87
Chmura przyklejona do Cimon della Pala © azbest87
Passo Rolle też jest dobrze przygotowana pod kątem rowerzystów © azbest87
Passo Rolle zdobyte © azbest87
Widok po drugiej stronie przełęczy © azbest87
Początek podjazdu na Passo Valles © azbest87
Chwila przerwy podczas podjazdu © azbest87
Na Passo Valles © azbest87
Widok z przełęczy na masyw Marmolady © azbest87
Początek podjazdu na Passo San Pellegrino zapowiada się ciężko © azbest87
Niestety później wcale nie jest łatwiej © azbest87
W połowie drogi na przełęcz © azbest87
Passo San Pellegrino osiągnięte © azbest87
Krajobrazy na przełęczy © azbest87
Piotrek wypatruje jeziorka © azbest87
- DST 57.50km
- Czas 03:30
- VAVG 16.43km/h
- VMAX 62.60km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 3100kcal
- Podjazdy 2400m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Alpy - dzień 3- Passo Gaiu, Falzarego i Valparola
Wtorek, 23 sierpnia 2016 · dodano: 02.09.2016 | Komentarze 0
Dnia trzeciego padło na słynne Passo Giau. Najpierw żeby się do niego dostać musimy podjechać trochę autem pokonując po drodze przełęcz Fedaia (ponad 2000 m wysokości) na której znajduje się jezioro zaporowe. Po drodze mamy też dobre widoki na lodowiec Marmolady jak również na sam szczyt. Auto zostawiamy w miejscowości Selva di Cadore niedaleko której zaczyna się podjazd na Giau.
Temperatura dzisiaj wyraźnie wyższa i zaczyna nas dopiekać. Pierwsze kilometry pod przełęcz mają słuszne nachylenie (raczej nie spada poniżej 10%) ze średnim nachyleniem całego 10-kilometrowego podjazdu na poziomie 10%. To w połączeniu z upałem i duchotą powoduje że gotuję się i jedzie mi się ciężko. Dopiero koło połowy podjazdu nogi puszczają i gdy droga zaczyna wychodzić z lasu to zaczyna mi się jechać co raz lepiej. Druga część podjazdu poszła całkiem przyjemnie:)
W końcu Passo Giau zaliczone (2236 m)! Jeśli chodzi o widoki to ta przełęcz była chyba najlepsza z wszystkich. Przez to sporo czasu spędzamy tam na zdjęciach. Teraz czekało nas 10 km krętych zjazdów i zaraz znowu pod górę w stronę Passo Falzarego. Pod tą przełęcz jedzie mi się bardzo dobrze. Na tyle dobrze że praktycznie nie zatrzymywałem się na robienie zdjęć, po drodze wyprzedzając kilku innych kolarzy. Dobre tempo powoduje że muszę trochę czekać na Piotrka na szczycie. Falzarego zdobyte (2105 m)!
Z racji że stąd nie było daleko na przełęcz Valparola to jeszcze tam podjeżdżamy na chwilę żeby wrócić z powrotem na Falzarego i zaliczyć 15 km zjazdów. Boczną drogą docieramy z powrotem do miejscowości skąd startowaliśmy po drodze odwiedzając jeszcze punkt widokowy.
To była kolejna dobra trasa! :)
Jezioro na przełęczy Fedaia (dojazd autem) © azbest87
Widok z Selva di Cadore- mega malowniczy kościółek! © azbest87
Serpentyny pod Giau © azbest87
W drugiej połowie podjazdu zaczynają się co raz ciekawsze widoki © azbest87
Tutaj też Giro ciągle żywe © azbest87
Przerwa na zdjęcia © azbest87
Panoramka z Passo Giau © azbest87
Dolomity w pełnej krasie © azbest87
Fort na Passo Giau © azbest87
Na przełeczy © azbest87
Na podjeździe pod Passo Falzarego © azbest87
Passo Falzarego © azbest87
Passo Valparola © azbest87
Piotrek ciśnie na przełęcz © azbest87
Widoki z Passo Valparola © azbest87
Falzarego i zjazd z niej widziane z góry © azbest87
Gdzieś po drodze na zjeździe © azbest87
Z serii: Alpejskie obrazki © azbest87
Alpejska pocztówka © azbest87
W dolinach szybko znikało słońce © azbest87
Ostatnie kilometry trasy © azbest87
- DST 64.60km
- Czas 03:52
- VAVG 16.71km/h
- VMAX 56.90km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 3800kcal
- Podjazdy 2400m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Alpy- dzień 2- Passo Pordoi, Campolongo, Gardena i Sella
Poniedziałek, 22 sierpnia 2016 · dodano: 01.09.2016 | Komentarze 2
Budzimy się rano i pogoda całkowicie odmienna niż wczoraj- prawie bezchmurnie i z ładnym słoneczkiem. Tzn w miejscu gdzie mieliśmy namiot słońce zza góry wyszło dopiero po 9 ale zapowiadał się dobry dzień na jazdę. Zebraliśmy manatki i pojechaliśmy autem w stronę Dolomitów. W Canazei zostawiliśmy samochód i ruszyliśmy w trasę na sławną przełęcz Pordoi. Startujemy z około 1450 m i od razu serpentynami do góry. Pierwsze kilka kilometrów to dojazd na pętlę którą chcieliśmy pokonać wokół grupy Sella. Po około 6 km i wspinaczce na 1800 m docieramy do rozjazdu. Teraz kierunek na Pordoi! Powoli wspinamy się do góry. Po drodze pierwszy raz na rowerze mijam granicę 2000 m. Końcówka mocno serpentynowata (łącznie na przełęcz prowadzi 29 serpentyn) i Pordoi zdobyte- 2239 m i mój nowy rekord wysokości na rowerze! Podjazd na przełęcz dobrze przygotowanych również dla rowerzystów ponieważ po drodze co kilometr jest tabliczka ile zostało jeszcze do końca, jaka jak aktualna wysokość i jakie nachylenie ma kolejny kilometr. Poza tym numerowane serpentyny i podawana na nich wysokość dodatkowo pozwalają odliczać ile zostało do szczytu. Skalne ściany i widoki rozpościerające się z przełęczy robią wrażenie. Chwila odpoczynku i jedziemy bardzo krętym zjazdem do Arabby. Po drodze sporo napisów z Giro- wyścig ciągle żywy. Nawet zostały ślady dopingu dla Rafała Majki:) Kolejna przełęcz- Campolongo (1850 m) już sporo niższa, bo do pokonania tylko niecałe 300 m przewyższenia i widokowo mniej okazała. Konieczna jednak jako dojazd do następnej części trasy. Zresztą na zjeździe z niej już widoków nie zabrakło i w ten sposób dojeżdżamy do miasteczka Corvara. Stąd zaczynamy kolejny podjazd na Passo Gardena. Teraz do pokonania około 600 m w pionie. Początek podjazd idzie nam jakoś ciężko więc robimy przerwę na popas z widokiem na miasteczko i ściany skalne rozciągające się tuż obok drogi. Po tej przerwie jazda już poszła mi dużo lepiej i melduję się na wysokości 2137 m zaliczając znowu po drodze sporo jazdy serpentynami. Teraz czekał nas niedługi zjazd i kawałek dojazdu w stronę ostatniej przełęczy tj. Passo Sella. Słońce chowa się za górkami i temperatura spada, aż trzeba było przywdziać rękawki. Ostatnia przełęcz idzie mi dość ciężko i mozolnie, ale w końcu Sella zaliczona i do rekordu wysokości dołożony kolejny metr ponieważ jej wysokość to 2240 m.
Chwila przerwy na zdjęcia, ponieważ było stamtąd dobrze widać najwyższy szczyt Dolomitów tj Marmoladę i lodowiec na jej szczycie. Temperatura mocno spadła, zapewne w okolice 11-12 stopni, więc ubieramy się na zjazd. Jednak mimo wszystko ta temperatura w połączeniu z 12 km zjazdu doprowadziło do tego że jak dojechałem do auta to praktycznie dygotałem z zimna, a palce prawie przymarzły mi do kierownicy;) Dlatego zaraz po zjeździe, jeszcze na parkingu ugotowaliśmy sobie po zupce chińskiej na rozgrzewkę:P
Los nam sprzyjał, bo okazało się że zaraz obok parkingu był camping, więc nie musieliśmy daleko szukać. Tam założyliśmy bazę numer dwa, jako miejsce wypadowe w Dolomity, a kolejne dwie porcje makaronu uzupełnimy trochę deficyt węglowodanów;)
Teraz mega fotorelacja, ponieważ jeśli chodzi o całość trasy to ta była chyba najładniejsza z całego wyjazdu!
Zaczynamy podjazd w Canzei © azbest87
Pierwszy kilometr i już pierwsze serpentyny © azbest87
Jeziorko po drodze © azbest87
Serpentyny w stronę Passo Pordoi © azbest87
Skalne ściany grupy Sella © azbest87
To już 14 serpentyna © azbest87
Co raz ciekawsze alpejskie widoki © azbest87
Wioska po drodze na przełęcz © azbest87
Pierwszy raz na 2000 m © azbest87
Serpentyna numer 27 © azbest87
Skały tuż nad przełęczą © azbest87
Passo Pordoi zdobyte! © azbest87
Widok na ostatni fragment podjazu © azbest87
Panorama na drugą stronę Pordoi © azbest87
Fort dawał radę na tym wyjeździe:) © azbest87
Funfell z Dolomitami w tle © azbest87
Zjazd do Arabby © azbest87
Majka GO! © azbest87
Podjazd na Campolongo © azbest87
Passo Campolongo zaliczone © azbest87
Zjazd w przeciwieństwie do podjazdu był całkiem widokowy © azbest87
Corvara i szczyty piętrzące się nad nią © azbest87
Początek podjazdu na Passo Gardena © azbest87
Serpentyny w stronę Passo Gardena © azbest87
Na Passo Gardena - 2137 m © azbest87
Ja i rower mój;) © azbest87
Passo Gardena widziana od dołu © azbest87
Górki jeszcze oświetlone ale jechać już trzeba w cieniu góry © azbest87
Skalne szczyty Dolomitów robią wrażenie © azbest87
Ostatni odcinek przed szczytem Passo Sella © azbest87
Uuu.. aha.. rowery dwa © azbest87
Passo Sella - 2240 m © azbest87
Resztki słońca w okolicy © azbest87
Marmolada- najwyższy szczyt Dolomitów © azbest87
- DST 97.20km
- Czas 04:59
- VAVG 19.51km/h
- VMAX 82.80km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 4000kcal
- Podjazdy 2000m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Alpy- dzień 1- Passo Nigra i Costalunga
Niedziela, 21 sierpnia 2016 · dodano: 31.08.2016 | Komentarze 0
Od dawna marzył mi się wyjazd z rowerem w Alpy, a po zeszłorocznej trasie nad Adriatyk podczas której miałem okazję je liznąć chęć na ten wyjazd jeszcze wzrosła. Udało się dogadać z moim dobrym kolegą Piotrkiem (vel. Funflem) i załatwić pozwolenie od żony:P
Cała sobota minęła pod znakiem dojazd na miejsce. Pod koniec dopadł nas deszcz i zrobiło się późno więc zamiast dojeżdżać w serce Dolomitów po nocy przez alpejskie przełęcze postanowiliśmy się na początek rozbić z namiotem w Bolzano. Na miejscu okazało się że na campingu recepcja już zamknięta, a i tak wolnych miejsc już nie ma. Z tego powodu na szybko znaleźliśmy kolejny camping oddalony kawałek od Bolzano- w miejscowości Vilpiano.
Pogoda na niedzielę nie zapowiadał się zbyt dobrze, więc pierwszy dzień mieliśmy coś pozwiedzać po okolicy. Koło 10 rano jednak niebo zaczęło się trochę rozpogadzać więc ostatecznie postanowiliśmy pozwiedzać ale na rowerze:P i to tutejsze podjazdy!
Na podstawie przewodnika podjazdowego wyczytaliśmy że niedaleko znajduje się podjazd na przełęcz Nigra, która słynie z jednego z najstromszych odcinków w Alpach.
Na początek dojazd do Bolzano i przebicie się na drugą stronę miasta. Wjeżdżamy w ciekawie wyglądającą wąską dolinę której dnem idzie tylko autostrada, droga lokalna, rzeka i ścieżka rowerowa- więcej się nie zmieściło;) Swoją drogą ścieżki rowerowe tutaj to całkiem inna bajka niż w Polsce. Ale to temat na inny wpis kiedy prawie cały dzień spędziliśmy na takich ścieżkach:)
W Prato all'Isarco dobijamy na boczną drogę asfaltową które miała być naszym dzisiejszym przeznaczeniem. Obieramy kierunek na Brie. Zaraz naszym oczom ukazuje się znak ostrzegający o nachyleniu 20%, ale nie trwa to zbyt długo ponieważ trochę dalej pojawia się znak 24%! Ściana ciągnie się aż do wioski w której droga trochę się wypłaszcza. Na drugim jej końcu znowu znak 24% i teraz to nachylenie trzyma już dość długo- ponad kilometr. Na szosowych przełożeniach musiałem jechać zygzakiem całą szerokością drogi, a i tak łatwo nie było. Ten odcinek strasznie długo się ciągnął. W końcu drogę dochodzi do kolejnej i wypłaszcza się. Nawet pojawia się zjazd do miasteczka i wychodzi chwilami słońce, chociaż chwilę wcześniej musieliśmy częściowo jechać w deszczu. Za miasteczkiem zaczynają się serpentyny i znowu rośnie nachylenie. Niestety nie ma widoków na okoliczne szczyty ponieważ są one schowane w chmurach, ale możemy podziwiać co kawałek piękne alpejskie łąki poprzecinane lasami. W końcu docieramy na przełęcz (1690m)- od początku podjazdu blisko 30 km i 1,5km w pionie.
Sama przełęcz Nigra jest dość niepozorna i nie zachwyca widokami, ale zjeżdża się z niej kawałek w dół. Dojeżdża się do głównej drogi, kawałek wspinaczki i jesteśmy na przełęczy Costalunga (1752m- 10 metrów brakło do wyrównania mojego rekordu wysokości). Bardziej oblega na przez auta i turystów przy lepszej pogodzie oferuje też ciekawsze widoki. Teraz czeka nas 30 km z górki, więc ubieramy się i jazda! Po drodze chwila przerwy w okolicach jeziora Lago di Carezza i dalej zakrętasami w dół więc do kawałek trzeba mocno hamować. Mimo to gdzieś po drodze udaje się rozpędzić do 80:) Niestety im bliżej Bolzano tym bardziej straszą ciemne chmury aż w końcu zaczyna padać. Musimy przeczekać z pół godziny na przystanku i w mniejszym deszczu jedziemy na drugą część zjazdu, która idzie ciekawymi wąwozami i dość długimi tunelami. Na koniec jeszcze przebicie się w deszczu przez Bolzano i na ostatnich kilometrach wychodzi ładne słonczko, które zapowiada poprawę pogody. Ostatecznie wychodzi dość długi dystans i pozostaje trochę niedosyt widoków z racji nisko zalegających chmur deszczowych. Szykujemy się na kolejny dzień.
Trasa ze stravy. Chyba trochę zawyżyło mi ilość przewyższeń, bo pokazało prawie 3000, a w rzeczywistości mogło być może koło 2000..
Pierwsza miejscówka noclegowa © azbest87
Ścieżka rowerowa © azbest87
Zaczynamy zabawę- na początek 20% © azbest87
Po chwili jednak było więcej.. 24% © azbest87
Na zdjęciach jak zwykle nie widać tego nachylenia © azbest87
Jazda przez Tires. Niestety szczyty gór schowane w chmurach © azbest87
Pierwsze widoki na alpejskie łąki © azbest87
W tle widać już deszczową chmurę © azbest87
Passo Nigra zdobyte:) © azbest87
Co raz bliżej chmur © azbest87
Passo Costalunga też zaliczone © azbest87
Lago di Carezza- jezior mijane podczas zjazdu © azbest87
- DST 82.44km
- Czas 03:32
- VAVG 23.33km/h
- VMAX 70.16km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 2100kcal
- Podjazdy 1100m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Powtórka z rozrywki
Niedziela, 14 sierpnia 2016 · dodano: 14.08.2016 | Komentarze 0
Kolejny dzień katowania górek z przewyższeniem ponad 1000m. Tym razem razem z Piotrkiem (vel Funflem). Znowu jechało się ciężko, ale bez tragedii. Po prostu jechałem wolniej;) Na początek podjazd pod Splendor, później ściana w Sołonce i podjazd na górę Żarnowską z Niebylca. Stamtąd do Strzyżowa gdzie podczas zjazdu dopadł nas deszcze i momentalnie przemoczył. Gdy już zatrzymaliśmy się pod sklepem to przestało padać, a my i tak byliśmy cali mokrzy. Chwila przerwy na uzupełnienie zapasów i wspinamy się ze Strzyżowa w stronę Pstrągowej. Chmura przeszła i już mamy ładne słoneczko. Na dokładkę jeszcze jeden większy podjazd w Pstrągowej i później tylko powrót po hopkach z jednym mocniejszym pociśnięciem z autobusem. Przynajmniej od Iwierzyc w końcu mieliśmy trochę wiatru w plecy, bo przez większość trasy dzisiaj raczej przeszkadzał niż pomagał.
Teraz byle do weekendu i się okaże czy to katowanie górek było wystarczające;)
- DST 85.57km
- Czas 03:31
- VAVG 24.33km/h
- VMAX 68.20km/h
- Temperatura 23.0°C
- Kalorie 2300kcal
- Podjazdy 1470m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Pogórze Dynowskie
Sobota, 13 sierpnia 2016 · dodano: 14.08.2016 | Komentarze 0
Katowanie górek na południe od Rzeszowa. Trochę podjazdów weszło chociaż jechało mi się dość ciężko. Dawno tyle przewyższeń nie było Jakoś w tym tygodniu nie mogę wkręcić organizmu na wyższe obroty. Dopiero gdzieś po 4 górce jechało się trochę lepiej.
Ponadto kupiłem sobie plecak na rower i dzisiaj były pierwsze testy. Bukłak fajna rzecz tylko mogłoby trochę więcej wody z niego lecieć;)
Część trasy zarejestrowana dopóki komórka nie padła:
- DST 76.48km
- Czas 03:00
- VAVG 25.49km/h
- VMAX 60.62km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 1900kcal
- Podjazdy 830m
- Sprzęt FORT
- Aktywność Jazda na rowerze
Na raty z dętką w tle
Niedziela, 7 sierpnia 2016 · dodano: 07.08.2016 | Komentarze 0
Pogoda zapowiadała się na dzisiaj bardzo przyjemna do jazdy, więc w planach była jakaś większa trasa. Co prawda po wczorajszym grilu czułem lekką niemoc, ale miałem nadzieję że się rozkręcę.
Na początek parę kilometrów po płaskim żeby nogi zaczęły łapać rytm i uderzam na podjazd w Połomii którym o dziwo nie miałem okazji jeszcze jechać. Całkiem przyjemny i jest się gdzie pomęczyć, na górze fajne widoczki. Kawałek zjazdu i miałem uderzać dalej na szczyt, ale po części zjazdu niestety poczułem charakterystyczne bujanie pod dupą.. Już wiedziałem że daleko nie zajadę. 3 tydzień z rzędu dyntka na weekendzie.. Coś nie mam ostatnio szczęścia i zaczyna mnie to już wkurzać. Jakoś tak wyszło że nie wziąłem ze sobą nic poza zapasem który wożę w saszetce podsiodłowej. Przy pomocy różnych przyrządów udało się sprawnie zmienić dętkę, ale niestety nie miałem pompki. Okazało się że winowajcą w tym przypadku był mały drucik który wyglądał jak część oplotu opony lub wbiłem go gdzieś po drodze. Niestety tym razem nie mogłem liczyć na pomoc wozu technicznego więc skończyło się na dłuższym spacerze. W tym wszystkim miałem odrobinę szczęścia bo idąc z buta (już sporo czasu później) minął mnie autem kolega z pracy! Na szczęście poznał mnie i zgarnął do siebie. U niego udało się napompować ze 2-3 bary do opony i na takim sflaczałym kole pojechałem prosto do domu- nawet nie udało mi się go nigdzie dobić;)
Niedosyt pozostał a pogoda dalej dopisywała więc po uzupełnieniu kalorii ruszyłem jeszcze przed wieczorem na krótką trasę po okolicy- 3 górki w okolicach Czudca i Niechobrza chociaż częściowo podreperowały mój niedosyt rowerowy.
Mapa tylko z ostatniej części: