Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 96750.34 kilometrów w tym 7732.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.51 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:2510.24 km (w terenie 22.00 km; 0.88%)
Czas w ruchu:126:11
Średnia prędkość:19.89 km/h
Maksymalna prędkość:77.66 km/h
Suma podjazdów:17756 m
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:100.41 km i 5h 02m
Więcej statystyk
  • DST 86.64km
  • Czas 04:40
  • VAVG 18.57km/h
  • VMAX 62.93km/h
  • Podjazdy 759m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 6- Deszczowa zabawa

Czwartek, 21 lipca 2011 · dodano: 20.08.2011 | Komentarze 0

Budzik o 8, ale pada deszcz, więc śpię dalej. Padał praktycznie całą noc, ale dzięki spaniu na budowie nie trzeba zwijać mokrego namiotu. I na szczęście przestaje padać przed 9. Rano jeszcze jakieś bezdomne psy próbują dobrać się Marcinowi do jego konserwy. A prospos w Rumunii jest mnóstwo bezdomnych kundli. Można je spotkać dosłownie wszędzie. Łażą po wsiach, po lasach i w miastach. Na to trzeba uważać przy noclegach na dziko. Zanim wyjechaliśmy z niezapowiedzianą wizytą wpadają jeszcze robotnicy z sąsiedniej budowy;) ale wszystko na spokojnie i z uśmiechem próbujemy tłumaczyć skąd dokąd jedziemy i takie tam. Po chwili idą sobie. Wydostanie z budowy też do najłatwiejszych nie należało z racji mega błota które się zrobiło przez noc. W końcu jednak pogoda zaczyna robić się idealna do jazdy. Lekki chłodek, przebijające się słoneczko i ciekawe chmury na niebie, ale co najważniejsze bez huraganowego wiatru. Wjeżdżamy w większe górki ze świetnymi widokami na Karpaty Rumuńskie- od razu jedzie się przyjemniej. Przejeżdżamy przez Targu Neamt i kierujemy się do Piatra Neamt. Po drodze łapie nas mały deszczyk, który przeczekujemy pod drzewem, a pod sklepem przeczekujemy już trochę większy deszcz z czym schodzi z godzinę. Deszcz jednak postanawia nie odpuszczać i atakuje po raz kolejny. Akurat nie mieliśmy się gdzie schować więc postanawiamy jechać dalej. Kończy się to jazdą w potężnej ulewie. Całkowicie przemoknięci chowamy się pod daszkiem w pierwszym możliwym miejscu. Okazuje się to być mini bar z alkoholem. Spędzamy tam jakieś 2-3 godziny. Marcin przy okazji ma szansę spróbować rakii;) Było to już na przedmieściach Piatra Neamt. Z racji że i tak straciliśmy dzisiaj kupę czasu to postanawiamy zrobić sobie ulgowy dzień i już poszukać noclegu. Idziemy jeszcze na pizzę i ostatecznie kończymy na campingu. Można wziąć ciepły prysznic i się ogolić:)
Małą dygresja na temat kierowców: dziesiątki razy dziennie słyszymy klakson co zaczyna być na prawdę wkurzające, ponieważ Rumunii używają go na nas, a nie do nas tak jak np. na Ukrainie gdzie nas pozdrawiano.

Trasa:


Zdjęcia:

Nasz wspaniały nocleg;) © azbest87


Widok z naszej miejscówki © azbest87


To w którą stronę?? © azbest87


A w ten sposób Marcin radził sobie z górkami;) © azbest87


Monastyr gdzieś tam;) © azbest87


Widoczki na Karpaty niczego sobie © azbest87


Za Targu Neamt- po prawej na góze ruiny zamku © azbest87


Przerwa w czasie deszczu- teren jednak sobie odpuściliśmy na wyjeździe;) © azbest87


Karpaty © azbest87


Widoczki w czasie podjazdu © azbest87


Z chęcią tam wrócę specjalnie dla tych gór © azbest87


Monastyr w Piatra Neamt © azbest87




  • DST 115.29km
  • Teren 1.00km
  • Czas 07:05
  • VAVG 16.28km/h
  • VMAX 47.57km/h
  • Podjazdy 828m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 5- Dzień próby

Środa, 20 lipca 2011 · dodano: 19.08.2011 | Komentarze 0

Pobudka po 8. Do 2 w nocy prałem rzeczy, więc średnio wyspany. Do tego z roweru zrobiłem wieszak na ubrania, które niestety nie zdążyły wyschnąć tak więc będę jechał jako suszarka. Porządne śniadanie, pamiątkowe zdjęcia i ruszamy. Do granicy droga idzie mozolnie pod wiatr, który zaczyna dzisiaj porządnie dokuczać. W końcu jednak się doturlaliśmy do granicy, która idzie sprawnie. W Sierecie po rumuńskiej stronie wymieniamy trochę pieniędzy na leje rumuńskie i ruszamy zobaczyć Rumunię. Początek jednak nie taki łatwy. Męczący wiatr z rana teraz zamienia się w istny huragan, który wieje nam prosto w twarz. Do tego interwałowy teren wcale nie pomaga w posuwaniu się na przód. Wiatr tak się wzmaga, że dochodzi do tego iż jadąc z górki musiałem pedałować by osiągnąć prędkość 18 km/h :O Normalnie jakaś masakra! Na domiar złego przed nami drogi niczym od linijki i naokoło tylko pola. Przerwa pod stacją benzynową ponieważ z gorąca Marcina zaczyna boleć głowa. Wystarczyła chwila by zasnął na trawniku;) W dalszej drodze odbijamy kawałek w bok by zobaczyć zabytkowy monastyr w Patrauti (wpisany na listę UNESCO). Za Suczawą zaczyna się ciekawsza droga z racji ładniejszych krajobrazów z widokami na góreczki i jeziora. Ostatecznie docieramy do Falticeni. Pokierowani przez tutejszych trafiamy nad jezioro gdzie podobno możemy się rozbić. Niestety trawa sięgająca mi powyżej pasa nie zachęca do rozbijania namiotu, dlatego nocleg znajdujemy w trochę innym miejscu. Na budowie domów po przeciwnej stronie drogi. Przynajmniej zdążyliśmy tam uciec przed burzą, która chwilę później się rozpętała. Noc spędziliśmy w jednym z domów. Nie trzeba było rozbijać namiotu i mieliśmy sucho nad głowami:)
Po średniej prędkości najlepiej widać jak dzielnie wiatr dzisiaj walczył z nami;)

Trasa:


Zdjęcia:

Jeszcze na Ukrainie © azbest87


Rumunia wita © azbest87


Monastyr w Sirecie © azbest87


Droga tak wyglądała przez kilkadziesiąt kilometrów © azbest87


Zabytkowy monastyr w Patrauti © azbest87


I jego wnętrze © azbest87


Widok na Suczawę © azbest87


Krajobrazy za Suczawą © azbest87




  • DST 140.32km
  • Teren 2.00km
  • Czas 07:05
  • VAVG 19.81km/h
  • VMAX 49.42km/h
  • Podjazdy 710m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 4- Ukraińscy Polacy

Wtorek, 19 lipca 2011 · dodano: 18.08.2011 | Komentarze 1

Wyspani, po dobrym śniadanku ruszamy razem z księdzem w stronę wyjazdu z Kołomyi. Po drodze mamy jeszcze okazję zobaczyć stary polski cmentarz, gdzie można było znaleźć nagrobki nawet z przed 150 lat. Robimy sobie też przerwę w kawiarence internetowej i śmigamy dalej denerwującą drogą góra- dół. W końcu odbijamy na południe, jednak mylimy zjazd przez co nadrabiamy sporo kilometrów. W końcu przez płaskie tereny z ładnymi i zadbanymi domami docieramy do podnóży Karpat Ukraińskich. W końcu piękne widoki i porządny podjazd, a na szczycie.. płasko;) Kilometry w końcu jakoś sprawnie zaczynają lecieć i szukając miejsca na nocleg docieramy do Stróżyńca. Na miejscu o dziwo udaje się jeszcze znaleźć kościół katolicki i polskich księży. Między innymi kleryka z osiedla na którym mieszkam, oraz księdza z okolic Rzeszowa. Ponadto poznajemy kilku Polaków żyjących na Ukrainie z którymi spędzamy wieczór. Jeszcze krótki artykuł do tutejszej gazety, jedzenie, pranie i można iść wygodnie spać.

Mapa:


Zdjęcia:

Stary polski cmentarz w Kołomyi © azbest87


Cyrylica w dalszym ciągu jest dla mnie zagadką;) © azbest87


Linia telefoniczna:) © azbest87


Kolejan stara cerkiew- nie byłem w stanie popamiętać gdzie co jest;) © azbest87


Jedziemy sobie jedziemy.. © azbest87


Zaczynają się widoki na Karpaty © azbest87


W tej części Ukrainy prawie przy każdym domu była taka zdobiona studnia © azbest87


Most © azbest87


Widok z mostu © azbest87


Takie sprzęty nie raz widzieliśmy © azbest87


Wnętrze przydrożnej kapliczki © azbest87


Przerwa przy źródełku © azbest87


Ładne widoczki na góry © azbest87


Kolejna świątynia tym razem z krzywą wieżą;) © azbest87




  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pozdowienia z Kolomyi

Wtorek, 19 lipca 2011 · dodano: 19.07.2011 | Komentarze 3

Czesc Ukrainy juz za nami. Prz odrobinoe szczescie i samozaparci dotrzemy dzisiaj w okolice granicy z Rumunia. Tutejsze asfalty potrafia dac w dupe i to dolownie, bo tak trzesie. W Polsce lepiej wygladaja podrzedne drozki niz tutaj drogi krajowe;)
Wczoraj spalismy w Kolomyi- miasteczko ktore mnie urzeklo swoim klimatem i wygladem- normalnie jak nie Ukraina;)
Ok czas opalac sie dalej:P
Pozdrawiam i do nastepnego!




  • DST 107.80km
  • Teren 1.00km
  • Czas 05:35
  • VAVG 19.31km/h
  • VMAX 52.88km/h
  • Podjazdy 669m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 3- Klimat Kołomyi

Poniedziałek, 18 lipca 2011 · dodano: 18.08.2011 | Komentarze 0

Noc tak niejaka z racji grupy Ukraińców bawiących się opodal naszego namiotu i Łady szarżującej zaraz obok. Na szczęście w końcu sobie odpuścili. Rano całe jezioro spowite we mgle co wyglądało niesamowicie. Porobiłem parę fotek i na rozbudzenie oczywiście skok do wody:)
Trasa na początku też nie zachwyca, ale później pojawia się fajna góreczka:) i zjazd do Iwano-Frankowska. Miasto typowe dla Ukrainy, które raczej nie ma zbyt wiele ciekawego do zaoferowania dla przejezdnych. Wyjazd z miasta okropny- droga jak od linijki, żar z nieba i od asfaltu, a na około płasko- normalnie tragiczny odcinek. W połowie drogi do Kołomyi stajemy na dobry obiad w jakiejś restauracji i dopadamy tam na chwilę internet. Kilka km przed Kołomyją spotykamy jakiegoś Ukraińca mówiącego dobrze po polsku, który nawet zapraszał nas na nocleg do siebie, ale zachowywał się co najmniej dziwnie, więc po pamiątkowym zdjęciu udało się nam wykręcić. Wjeżdżamy do Kołomyi. Miasteczko inne niż wszystkie. Wyglądało jak nie Ukraina;) Zadbane, odnowione i spokojne, a gdy wjechało się w jego uliczki można było poczuć specyficzny klimat niczym w polskim miasteczku z przed wojny. Świetne miejsce. Tam udaje się znaleźć kościół z pod którego ludzie prowadzą nas do polskiego księdza. Udaje się znaleźć nocleg na plebani. Ks. Kazimierz oprowadza nas po miasteczku i razem spędzamy bardzo fajny wieczór na rozmowach o wszystkim:)

Z ciekawostek mogę napisać, że udało mi się dziś kupić jakiś napój który w smaku przypominał lata świetności legendarnej gumy Turbo:D Ponadto na Ukrainie praktycznie nie ma żadnych napoi niegazowanych, wyłącznie soki. Natomiast jeśli chodzi o samochody to auto bez przyciemnionych szyb na Ukrainie to chyba nie auto:P Praktycznie każdy pojazd takowe posiada zaczynając od starych Ład kończąc na Audicach prosto z salonu. No i oczywiście podniesione podwozie- inaczej nie poradziłby sobie na tych drogach;)

Mapa:
#

Foty:

Zamgleni wędkarze © azbest87


Marcin w wodzie © azbest87


Czas się pakować © azbest87


Piękny przykład rzeźby socjalistycznej;) © azbest87


Jedna z mijanych cerkwi © azbest87


I kolejna- tym razem nowszy model;) © azbest87


Zielona Ukraina © azbest87


Widok na miasto z balkonu plebani © azbest87


Na rynku w Kołomyi © azbest87




  • DST 125.04km
  • Teren 1.00km
  • Czas 06:23
  • VAVG 19.59km/h
  • VMAX 48.48km/h
  • Podjazdy 861m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 2- Namiot na wyspie

Niedziela, 17 lipca 2011 · dodano: 17.08.2011 | Komentarze 3

Wyspani wstajemy na 9 na śniadanie przy którym możemy porozmawiać z księdzem Władysławem- kierownikiem seminarium, oraz księdzem profesorem teologii z Paryża, który okazał się bardzo fajnym i inteligentnym gościem:) Przed odjazdem poznajemy jeszcze pewnego Australijczyka i ruszamy z powrotem do Lwowa. Tu okazuje się, że wydostanie się z miasta w zamierzonym kierunku nie jest takie łatwe. Kierowani przez tutejszych cały czas jedziemy w innym kierunku nadrabiając sporo kilometrów na plątanie się po drogach Lwowa. W końcu prowadzeni przez ukraińską policję pod prąd wjeżdżam na odpowiednią drogę spotykając jeszcze Ukraińca bardzo dobrze mówiącego po polsku.
Słońce zaczyna co raz bardziej przypiekać, a my po małych góreczkach powoli kierujemy się na Iwano-Frankowsk. Przez problemy z nawigacją jedziemy drogą odbiegającą trochę na wschód od naszych początkowych ustaleń. Górki co raz ciekawsze, raz po raz pojawią się hopki po 10%, ale wszystkie dość niskie. Trasa zmienia się już w całkowicie interwałową- cały czas jazda góra- dół. Przez Rohatyń docieramy do miejscowości Bursztyn i kierujemy się nad jezioro, które się tam znajduje. Brzeg jeziora okazuje się idealnym miejscem do noclegu, a woda dość ciepła, więc spędziłem w niej kilkadziesiąt minut:) Przez mostek dostajemy się na małą wyspę i tam rozbijamy namiot. Przez Ukraińców zostaliśmy jeszcze poczęstowani smażonym okoniem z jeziora:)
Rano rozwiązała się też zagadka bolących kolan. Za słabo zacisnąłem zacisk i obniżyła się sztyca. Po poprawieniu jechało się już idealnie:)

Mapa (bez uwzględnienia błądzenia po Lwowie):


I trochę fotek:

We Lwowie © azbest87


Mury we Lwowie © azbest87


Kościół we Lwowie © azbest87


Odpust?;) © azbest87


Panowie Policjanci którzy nas wyprowadzili na odpowiednią drogę © azbest87


Zaczynają się ciekawsze góreczki © azbest87


Kolejna hopka za nami © azbest87


Kaplica gdzieś przy drodze © azbest87


Ukraiński krajobraz © azbest87


Elektrownia nad jeziorem © azbest87




  • DST 117.15km
  • Czas 06:22
  • VAVG 18.40km/h
  • VMAX 41.55km/h
  • Podjazdy 779m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Turcji- dzień 1- Zaczynamy!

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 17.08.2011 | Komentarze 2

Czas zacząć przygodę, a początek dość intensywny. Najpierw mnóstwo załatwień w związku z akcją, więc pakowanie się trwało do późna w nocy. Spakowany rower ważył 44 kg! :O Cztery godziny snu i po 5 trzeba było wstać na pociąg do Przemyśla. Razem ze mną i Marcinem jadą nasi znajomi, którym każdemu z osobna i wszystkim razem chciałem serdecznie podziękować za obecność i pożegnanie:) Na rynku w Przemyślu pojawiamy się po 8 i chwilę później zaczynają się pojawiać kolejne osoby. Znajomi, nasze rodziny dziennikarze, Wojak Szwejk, grupa motocyklistów, no i oczywiście Wiktoria z rodzicami. Ogólnie spora grupa się zebrała, a z każdym chciało się przywitać i zamienić kilka słów. Jeszcze pamiątkowe zdjęcia, ostatnie wywiady i ustawiamy się w kolumnie do ruszenia przez miasto.
Wyjazd z Przemyśla, aż do Medyki z eskortą policji i sznurem motocyklistów w mocnym tempie narzuconym przez radiowóz;) Przebicie się przez granicę gdzie jeszcze nagrywaliśmy resztę materiału do TV też poszło dość szybko. Jeszcze spotykamy podróżnych wybierających się w góry i nad Morze Czarne, jak również dwie pary sakwiarzy powracających z Mołdawi i Ukrainy. I w końcu przekraczamy granicę. Czas na Ukrainę. Zaczyna się inny świat. Obok siebie jeżdżą Łady i Audi A8. Wszystkie obowiązkowo z przyciemnionymi szybami- to taki standard na Ukrainie. Na stacji benzynowej spotykamy motocyklistów ze Szwajcarii, którzy dołączają się do naszej akcji. Niedaleko miasta Horodok robimy godzinkę przerwy na spanie w polach żeby odespać trochę ostatnią intensywną noc. W końcu dojeżdżamy do Lwowa. Droga którą pokonaliśmy przekonuje mnie, żeby nigdy więcej nie narzekać na polskie drogi. Z tego odcinka pamiętam głównie to, że patrzyłem pod koła, żeby omijać dziury.
Sam Lwów jak wszem i wobec wiadomo jest bardzo ładnym miastem i ja tylko podtrzymuje to zdanie. W centrum mnóstwo wszelkich zabytków. Tylko wszechobecna i nierówna kostka brukowa nieźle potrafi wytrząść, a jej remonty i wymiana porządnie spowolnić przy przejeździe przez miasto. Niestety byliśmy tam dość późno, więc zbytnio nie zwiedziliśmy, ale to miasto nie jest tak daleko, więc na pewno jeszcze je odwiedzę:) Ponadto wcześniej musieliśmy znaleźć kantor i kupić bilety na powrót (bilety na pocią z Krymu w lecie trzeba rezerwować miesiąc wcześniej). Niestety okazuje się, że już nie było wolnych miejsc, więc ostatecznie decydujemy się na powrót przez Odessę. To była jedna z możliwości zależna od tego kiedy będziemy wracać, a że bilety na pociągi na Ukrainie bardzo tanie to mogliśmy sobie na to pozwolić- najwyżej przepadną.
W centrum znajdujemy katedrę rzymsko- katolicką i jeden z księży zaprasza nas na nocleg do seminarium i domu rekolekcyjnego w Brzuchowie opodal Lwowa. Tak więc przy zapadającym zmroku ruszamy w tamtą stronę, co kończy się szukaniem odpowiedniej drogi w nocy w ukraińskim lesie- niezły początek:P Ostatecznie jednak udaję się trafić, dzięki czemu mam nockę w dobrych warunkach i miękkich łóżkach.
Na koniec dnia bolą mnie trochę kolana. Myślałem że to z powodu obciążenia roweru. Na drugi dzień się wyjaśniło czemu;)

Trasa bez uwzględnionego plątania się po Lwowie:


Parę zdjęć:

Oczekiwania na rynku w Przemyślu © azbest87


I już po ukraińskiej stronie:) © azbest87


Cyrylica wita;) © azbest87


Czas na drzemkę! © azbest87


Pod dworcem we Lwowie © azbest87


W centrum Lwowa © azbest87


Opera we Lwowie © azbest87




  • DST 22.32km
  • Czas 01:08
  • VAVG 19.69km/h
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czas zbierać się do Azji Mniejszej

Piątek, 15 lipca 2011 · dodano: 15.07.2011 | Komentarze 5

Ostatnie załatwienia na mieście przed jutrzejszym wyruszeniem w trasę. Ogólnie bardzo zabiegany dzień i trochę komplikacji z rowerem, które mam nadzieję zaraz uda się rozwiązać. Jeszcze przez mega burzę nie mam internetu i muszę wpis z komórki dodawać.
A jutro rano pobudka i jazda pociągiem do Przemyśla skąd wyruszamy z Marcinem w naszą trasę do Azji Mniejszej. Za miesiąc pewnie będę z powrotem:) a do tego czasu- bez odbioru.
Wszystkich chętnych zapraszam do odwiedzin strony zlotowkazakilometr.pl gdzie będziemy starali się w miarę możliwości i dostępu do internetu chociaż pobieżnie relacjonować wyprawę.




  • DST 45.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 24.32km/h
  • VMAX 66.10km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Ani i miasto

Czwartek, 14 lipca 2011 · dodano: 14.07.2011 | Komentarze 0

Najpierw do Ani, która ofiarowała się pożyczyć mi dodatkową kartę do aparatu i zapasowe akumulatorki:) Dziękuję!:) Po przymusowym obiedzie:P szybkie tempo do domu ze średnią prawie 30 przez co w domu zalało mnie strasznie- jakbym wyszedł z pod prysznica. Po tym jeszcze skoczyłem do Marcina zawieźć mu jego sakwy i później jeszcze do Playa.
Ten dzisiejszy gorąc to taki przedsmak tego co mnie czeka na wyprawie, a wyjazd już pojutrze! :D


Kategoria 0-50km, Tu i tam


  • DST 29.94km
  • Czas 01:10
  • VAVG 25.66km/h
  • VMAX 41.55km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 80m
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do dziadków

Środa, 13 lipca 2011 · dodano: 13.07.2011 | Komentarze 0

Tylko do dziadków w krótkie odwiedziny. W jedną stronę główną drogą, a powrót bocznymi i nad zalewem.