Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 102701.43 kilometrów w tym 7993.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 707618 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Bez roweru/Bez jazdy

Dystans całkowity:0.05 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:1305 m
Maks. tętno maksymalne:179 (94 %)
Maks. tętno średnie:152 (80 %)
Suma kalorii:8298 kcal
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:0.05 km
Więcej statystyk
  • Czas 00:50
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rolowanie

Środa, 15 stycznia 2014 · dodano: 15.01.2014 | Komentarze 2

Dzisiaj była rozmowa z widokiem na "Bieszczady";P




  • Czas 00:40
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Granda

Sobota, 11 stycznia 2014 · dodano: 11.01.2014 | Komentarze 0

Dzisiejsze kręcenie sponsorowane przez Panią Brodkę, które trwało przez jedną Grandę;)




  • Czas 00:35
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sam ze sobą

Środa, 8 stycznia 2014 · dodano: 09.01.2014 | Komentarze 0

Taki tam rozruch w miejscu, przynajmniej dobra muzyczka była na uszach to zleciało trochę łatwiej.




  • Czas 00:30
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

W miejscu

Czwartek, 12 grudnia 2013 · dodano: 13.12.2013 | Komentarze 0

Pół godziny pocenia się w miejscu;)




  • Czas 00:30
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

W miejscu

Poniedziałek, 9 grudnia 2013 · dodano: 09.12.2013 | Komentarze 0

Pół godziny w miejscu sponsorowane przez Red Bull Rampage 2010;)




  • Czas 00:26
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kręcenie w miejscu..

Sobota, 7 grudnia 2013 · dodano: 09.12.2013 | Komentarze 0

Brak czasu i nadchodząca zima popchnęły mnie do decyzji o zakupie trenażera.
Padło na rolkowy Tacx T1000.
Za pierwszym razem dwa wypadnięcia z rolek na samym początku, ale później poszło już spoko tylko trzeba być trochę skupionym podczas kręcenia.
No i jedzie się ciężej niż na takiej samej przerzutce po asfalcie;)
Pierwszy raz to nie całe pół godziny kręcenia, ale i tak lało się ze mnie okropnie;)
Bez kilometrów bo to nie jest jazda, ale lepsze to niż taplanie się po ciemku w tej mazi, którą mam za oknem po deszczu który spadł na śnieg..
No i moja forma po tak długiej przerwie to jest tragedia..




  • Czas 00:45
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pobudka ze snu zimowego

Poniedziałek, 20 lutego 2012 · dodano: 21.02.2012 | Komentarze 2

W końcu ruszyłem swój od dawna nie ruszany tyłek;) Co prawda nie wyrwałem się na pole, ale przynajmniej 45 minut na rowerku stacjonarnym pozwoliło rozruszać trochę nogi. Sporo litrów potu się ze mnie wylało, no ale zapowiadane ocieplenie zmotywowało mnie do pomęczenia się w warunkach piwnicowych:)
Niech tylko wyrwę się na rower to na blogu pojawią się w końcu też zdjęcia, bo wyposażyłem się w nowy aparat na miejsce starego, wysłużonego Fujifilm, który odmówił posłuszeństwa w jesieni.




  • DST 0.05km
  • Temperatura 0.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podsumowań nadszedł czas... 2011!

Piątek, 30 grudnia 2011 · dodano: 30.12.2011 | Komentarze 15

Jak co roku na koniec roku przychodzi czas podsumowań tego co się osiągnęło, a czego się nie udało. A dzisiaj, a nie jutro, bo jutro mnie nie ma;)

To już kolejny rekordowy rok po wcześniejszym równie udanym. Na początku miałem konkretne plany i pod ich kątem się przygotowywałem. W trakcie jednak zostały one zmodyfikowane chociaż cel- długodystansowa wyprawa- dalej pozostał taki sam. Chociaż miejsce docelowe jazdy się zmieniło.

Żeby jednak mieć jasny obraz sprawy, a raczej sezonu trzeba prześledzić kolejne miesiące 2011 roku.

Styczeń- miesiąc w którym normalnie nie jeżdżę, albo jeżdżę sporadycznie w tym roku był nadzwyczaj ciepły i co jak dla mnie ciekawsze praktycznie bez śniegu, który spadł dopiero pod jego koniec. Dzięki temu przedłużając sezon poprzedni udało się trochę pojeździć, a trasy w granicach 50-60 km były jak dla mnie dość niespodziewane. Wśród nich można wyróżnić między innymi szosową pętlę na ostrym kole z Kubdello i Włochatym, lub kilka błotnych wycieczek z Mateuszem. Ponadto na koniec miesiąca udaje się dokonać ciekawego zakupu i wyposażyć rower w Bombera. MX Comp ETA wiernie mi służy od tego czasu i zdołał już sporo przeżyć:) W ten sposób styczeń zakończyłem rekordową ilością kilometrów jak na mnie: 437.45 km.

Luty- początek miesiąca w śniegu, ale nowy amor trzeba było wypróbować:D więc coś tam było jazdy, poza tym po paru dniach śnieg został zmyty przez deszcz. Udało się dzięki temu trochę pojeździć po okolicy, ale jednak od połowy miesiąca wraca śnieg, a ja nie lubią tego białego czegoś odpuszczam sobie jazdę na rowerze. Wynikiem tego jest jedynie 292.59 km.

Marzec- powolne szlifowanie formy na okolicznych górkach. Co prawda znienawidzony przeze mnie śnieg dalej zalegał, ale ile można bez roweru wytrzymać?:P Poza tym sytuację ratował trochę miejski śmigacz używany do dojazdów tu i tam. Co prawda roweru nie było tyle ile bym chciał, ale za to basen dwa razy w tygodniu i często ścianka wspinaczkowa, oraz pieszo Połonina Wetlińska, więc mimo wszystko aktywnie. Na szczęście wraz z wiosną kalendarzową zaczęła się pojawiać również ta prawdziwa wiosna, więc w końcu można było porządniej pojeździć. Nawet udaje się zaliczyć pierwsze 80 km w tym roku. Powoli się rozkręcam:) Miesiąc kończy się rezultatem 655.51 km.

Kwiecień- rozkręcam się już na dobre mając w głowie świadomość planów wakacyjnych. Na początek miesiąca wymiana napędu i od razu po tym pierwsza setka w stronę Bachórza. Poza tym następuje niespodziewana zmiana planów, poprzez propozycję znajomego. Tym bardziej motywacja to ćwiczenia wytrzymałości wzrasta:) a celem wakacyjnego wyjazdu staje się Turcja i przekroczenie na rowerach granicy z Azją. Ponadto z ciekawszych wyjazdów to okolice Ostrej Góry koło Błażowej, Rezerwat Mójka i Wilcze z ekipą BS, trochę plątania się z kumplami, oraz kolejna setka na szosie brata z zaliczeniem Pruchnika. A na koniec miesiąca wcześniej rozpoczęty długi weekend, czyli zaliczenie trasy do Ustrzyk Górnych- co stawało się najdłuższą trasą w tym roku. Na drugi dzień krótka trasa po okolicy, a później łażenie po górach. Reszta już w maju:P Ostatecznie w kwietniu w końcu udaje się przekroczyć tysiąc: 1041.19 km.

Maj- na początek to druga część długiego weekendu, czyli kolejny dzień w górach, a później setka przez Bieszczady i Beskid Niski z noclegiem na dziko na granicy ze Słowacją, oraz na drugi dzień zwiedzanie Słowacji i zgubienie się na niej:P co z powrotem do domu doje kolejny porządny dystans- 187 km. Opony Schwalbe Marathon 1.5 pozwalały na łatwiejsze pokonywanie takich dystansów, a już w domu na szybszą jazdę, dzięki czemu udaję się wykręcać średnie powyżej 30 km/h. Udaje się pobić rekord prędkości podnosząc go do poziomu 82.56 km/h. Z ciekawszych wyjazdów można wskazać wypad na serpentyny w Izdebkach, czy trasę Przemyśl- Rzeszów z Marcinem.
Poza tym te ostatnie miesiące to ogrom różnych obowiązków, staż, pisanie pracy magisterskiej, zajęcia dodatkowe, oraz przygotowania związane z akcją charytatywną połączoną z wakacyjnym wyjazdem. Dlatego tym bardziej jestem zadowolony z wyniku jazdy powyżej tysiąca:)
Ostateczny wynik dość regularnej jazdy i paru setek to 1052.51 km.

Czerwiec- co raz intensywniejsze przygotowania do wyjazdu, mimo mniejszej ilości czasu udaje się regularnie jeździć po okolicy, samemu, albo z Marcinem, albo z Mateuszem, albo z bratem:) Do tego dochodzą setki w wolne dni. Najpierw do Strzyżowa, a później za Leżajsk z Marcinem i oficjalne rozpoczęcie akcji ZłotówkaZaKilometr.pl. Do tego setka po okolicach i bicie rekordu dziennego na bratowej szosie, czyli zwiedzanie Pogórza Przemyskiego i 235 km. Poza tym kilka fajnych wyjazdów po okolicy:) Tak więc ostateczny bilans miesiąca to 1217.92 km.

Lipiec- ten miesiąc to już całkowite podporządkowania czasu organizacje akcji charytatywnej i ostatnie przygotowania wyjazdu. Część na tzw. wariackich papierach, ale ogólnie wszystko poszło po naszej myśli:) Jeszcze przed samą wyprawą spontanicznie łapie się na wypad do Zakopanego przy okazji samemu bijąc po raz drugi swój rekord dzienny i robią trasę do Zakopanego w jeden dzień- 248 km:D Później dzień łażenia po górach i trzeciego dnia dojazd do Krakowa z zahaczeniem Słowacji. Ostatni sprawdzian przed wyprawą, który potwierdza moją dobrą dyspozycję wytrzymałościową:)
W końcu 16 lipca ruszamy z Marcinem w trasę prowadzącą nas do Azji! Do końca miesiąca udaje nam się przedostać przez Ukrainę z pięknymi widokami na Karpaty, przez Rumunią z jeszcze lepszymi widokami na góry;) i pięknymi górkami nad morzem, oraz chorobą Marcina, Bułgarię z wspaniałymi krajobrazami nad morzem i z ciepłą wodą w Morzu Czarnym, oraz genialnymi górami Strandża:) i odcinek przez Turcję do Grecji, gdzie woda była tak ciepła, że nie chciało się z niej wychodzić:P
Tym oto sposobem udaje się pobić mój rekord miesięczny osiągając wynik: 2510.24 km.

Sierpień- to ogólnie trasa przez Turcję w której spędzamy kilkanaście dni. Poznajemy niezwykłą gościnność Turków, oglądamy fascynujące miasto jakim jest Istambuł, oraz przechodzimy zmagania z gorącem, komarami, górami i przeciwnym wiatrem. Do tego przygoda ze skradzionym moim portfelem i mnóstwem innych przygód. Do tego dochodzi 4-dniowy powrót każdym możliwym środkiem transportu, ale wspomnienia i emocje na pewno nie zapomniane do końca życia!:) Dzień po powrocie jadę od razu ze znajomymi w Bieszczady co powoduje absencję rowerową. Po tym jednak nie zabawiłem znowu zbyt długo w domu, bo po raz kolejny pojechałem w Bieszczady. Tym razem z moim kolegą Piotrkiem. 4 intensywne dni jazdy po naszych górkach były bardzo satysfakcjonujące:) Zwłaszcza że pogoda dopisała. Parę dni później zdecydowałem się dość spontanicznie pojechać z bratem na wyścig XC do Jedlicza. To nie był jednak dobry pomysł- po imprezie, nieprzespanej nocy i rozkładającej mnie chorobie nie było mocy, żeby jechać. Poza tym to pierwszy raz od dwóch miesięcy na terenowych oponach. Miesiąc kończy się bilansem: 1633.09 km.

Wrzesień- początek to trasy po okolicznych górkach w celu przestawienia się z jazdy wyprawowej i przygotowanie do pierwszego maratonu, czyli Skandia w Rzeszowie. Sam wyścig jechało się bardzo dobrze tylko niestety pech (2 dętki:/) nie pozwolił walczyć o wyższe miejsca i skończyłem w połowie stawki. Za to brat wygrał w swojej kategorii i był trzeci w open na dystansie mini. Poza tym było mu mało, więc na drugi dzień wybrał się z rodzicami do Jasła na Cyklokarpaty, a ja razem z nimi- tym razem jako kibic. Brat wygrał na mini w open, a ja pojechałem sobie zwiedzać okolicę. Zaliczenie Liwocza i Wzgórz Warzyckich było dość ciekawe łącznie z rowerowym powrotem do domu. Po tym znowu jazda po okolicach w tym kolejny raz bicie rekordu prędkości- wynik wyśrubowany na 88,11 km/h. Udaje się zaliczyć jeszcze jeden porządny wyjazd do Krosna i na Pogórze Dynowskie, a miesiąc kończę przekroczeniem 10 000 w tym roku i dystansem miesięcznym na poziomie 1180.09 km.

Październik- miesiąc zaczynam mocnym akcentem, czyli wypadem do Chaty Socjologa na Otrycie na ognisko, tj. 150 km w jedną stronę;) Szkoda tylko, że akurat wtedy mój aparat odmawia posłuszeństwa, więc zaczynają się na blogu wpisy bez zdjęciowe:/ i pewnie szybko się to nie zmieni:/ Po tym skupiam się już tylko na lokalnej jeździe i sporej ilości km po mieście. Miesiąc kończę wypadem na Wilcze z bratem i dystansem rzędu 862.51 km.

Listopad- parę średniej długości lokalnych wycieczek, pobicie rekordu rocznego w ilości km i można by powiedzieć posezonowy rozjazd:) Dlatego na koniec miesiąca tylko 472.24 km.

Grudzień- to już kompletna absencja rowerowa. Zimno mnie nie zachęca do jazdy, więc jedynie 4 wyjścia na rower, ale przynajmniej udaje się kupić buty na miejsce moich rozpadających się już Diador.

Garść statystyk:
Dystans: 11490.48 km w tym 1002 km w terenie.
Czas jazdy: 561:11 h.
Ilość wyjść na rower: 217.
Średnio na wycieczkę: 52.47 km i 02:34 godz.

Wśród osiągnięć i pobitych w tym roku rekordów należy przede wszystkim wyróżnić:
Max dystans roczny: 11490.48 km.
Max dystans miesięczny: 2510.24 km.
Max dystans dzienny i max czas jazdy: 247.79 km i 11.26 h.
Max prędkość: 88.11 km/h.
Ponadto w ciągu roku zaliczyłem, aż 39 razy dystans ponad 100 km!

Rok był też wyjątkowo udany pod względem dalszych wyjazdów. Oprócz mnóstwa okolicznych wypadów udało się zaliczyć wyprawę do Turcji przez Ukrainę, Rumunię, Bułgarię i Grecję. 5-dniowy wypad na weekendzie majowym w Bieszczady. Trasa do Zakopanego. Bieszczady z Piotrkiem i wypad na Otryt.

Jak sobie jeszcze o czymś przypomnę to dopiszę:P


A teraz to samo streszczenie, ale w formie fotograficznej.

Styczeń:

Wierzby między polami © azbest87


Pola w Budziwoju © azbest87


Przymusowa przerwa w Tyczynie © azbest87


Czysty to ja nie byłem.. :P © azbest87


Luty:
W lesie na Słocinie © azbest87


Górki, góreczki.. © azbest87


Ścieżka rowerowa © azbest87


Ulica Łany © azbest87


Kościółek na Magdalence © azbest87


Marzec:
Chmury wyglądały dzisiaj bardzo malowniczo © azbest87


Jak ładnie było widać przekaźnik na Suchej Górze:) © azbest87


Połonina Caryńska widziana z nad Chatki Puchatka © azbest87


Kwiecień:
Gdzieś tam na szutrach © azbest87


Zjazd dla którego trochę zmieniłem swoją trasę:) © azbest87


Lasy dalej przysypane zawilcami © azbest87


Wspólnie pod ścianą skalną w Straszydlu © azbest87


Przez las do Brzezówki © azbest87


Przylasek w dalszym ciągu przysypany zawilcami:) © azbest87


Wiosenne rowerowanie © azbest87


Panorama nad Błażową © azbest87


Przykład zabytkowej małomiasteczkowej zabudowy rynku w Pruchniku © azbest87


Zamek w Dubiecku raz jeszcze © azbest87


Ruiny w Zagórzu © azbest87


Cel osiągnięty- Ustrzyki Górne © azbest87


W Bereżkach © azbest87


Kiubek w wersji szosowo-turystycznej:) © azbest87


Pięknych widoków nie brakowało:) © azbest87


Maj:
Serpentyny na Przełęcz Wyżną © azbest87


A może by do Babadagu?:P to dopiero za jakiś czas..;) © azbest87


Na Przełęczy Beskid (Certizske Sedlo) czyli na granicy polsko-słowackiej © azbest87


Słowacki krajobraz © azbest87


Czołgi przy wyjeździe ze Svidnika © azbest87


Czas wrócić na naszą stronę granicy:) © azbest87


Czerwiec:
Na leśnej ścieżce © azbest87


Krajobraz Strzyżowa © azbest87


Widok z górki w Będziemyślu © azbest87


Odpuściliśmy sobie przepłynięcie przez to..;) © azbest87


Wiktoria z Mamą, Nami i rowerami:) © azbest87


Przez las w stronę Czudca © azbest87


Gdzieś tam.. © azbest87


Płyniemy na drugą stronę © azbest87


No to sruuu w dół:) © azbest87


Serpentyna w Górach Słonnych widziana z punktu widokowego © azbest87


Lipiec:
Ratusz w Nowym Sączu- bardzo mi się spodobał © azbest87


Na Szpiglasowym *od Ani:) © azbest87


Tatrzańskie klimaty © azbest87


Jeśli się nie myle to widok na Babią Górę © azbest87


Tęcza nad krakowskim rynkiem © azbest87


Opera we Lwowie © azbest87


Ukraiński krajobraz © azbest87


Jedna z mijanych cerkwi © azbest87


Widok z mostu © azbest87


Zabytkowy monastyr w Patrauti © azbest87


Krajobrazy za Suczawą © azbest87


To w którą stronę?? © azbest87


Spotkani kolarze © azbest87


Górki które na mnie czekają:D © azbest87


Góreczki po drodze © azbest87


Łódeczki © azbest87


Babadag!:D © azbest87


Bułgaria wita! © azbest87


Kościół w Warnie © azbest87


Nad Morzem Czarnym © azbest87


Strandża w całej swej okazałości © azbest87


Witamy w Turcji © azbest87


Turecki krajobraz © azbest87


Sierpień:
Nad Morzem Egejskim © azbest87


Ostatnia górka przed Tekirdagiem © azbest87


Łódki na Morzu Marmara © azbest87


O ile się nie mylę widok na Sulejmanat © azbest87


Z panami z komendy © azbest87


Dzień bez zdjęcia meczetu to dzień stracony;) © azbest87


Marcin o zachodzie © azbest87


Tatkie tam.. z widokiem na Morze Czarne:) © azbest87


Zonguldak zdobyty! © azbest87


Błękitny meczet o poranku © azbest87


Bułgarskie klimaty © azbest87


Zachód słońca nad polami © azbest87


W Sanoku © azbest87


Przełęcz nad Roztokami © azbest87


Nad jeziorem Starina © azbest87


I serpentyny w dół do Brzegów Górnych © azbest87


I droga w stronę mostu © azbest87


Widok z szybowiska © azbest87


Mostek linowy na Sanie © azbest87


Wrzesień:
Na Matysówce © azbest87


Widok na mój pierwszy cel- Liwocz © azbest87


Gdzieś między skałkami w rezerwacie Golesz © azbest87


Jeden z moich ulubionych widoczków w tamtych rejonach © azbest87


Mroczny podjazd na Grochowiczną © azbest87


Dąb "Poganin" © azbest87


Posąg św. Piotra © azbest87


Autoportret: ja i rower © azbest87


Październik (popsuty aparat więc tylko jakieś fotki z komórki):
Podczas podjazdu w Zabratówce © azbest87


Gdzieś w Hermanowej © azbest87


Widok z Wilczego © azbest87


Listopad:
Przy rezerwacie Wielki Las © azbest87


Drzewo obok Aleji pod Kasztanami © azbest87


I Most Zamkowy z trochę bliższa © azbest87


Gdzieś tutaj zgubiłem licznik © azbest87


Na Lisiej Górze © azbest87


Łódki na zalewie © azbest87


Grudzień:
Kapliczka z 1896 r. © azbest87



________________________________________
Dystans z dzisiaj to jazda po piwnicy w celu odpowiedniego ustawienia bloków w butach:)




  • Czas 00:50
  • Sprzęt Stacjonarny
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sezon anno Domini 2011 mogę uznać za otwarty:)

Wtorek, 4 stycznia 2011 · dodano: 04.01.2011 | Komentarze 4

Sezon rozpoczęty- już po raz piąty z BS:) co prawda nie tak jak bym chciał, bo w domu na rowerze stacjonarnym, no ale jednak zacząłem się ruszać w tym roku mimo że na pseudorowerze;) takie sobie kręcenie w przerwie między zajęciami;)
Miało być godzinę machania nogami, ale 10 minut przed końcem urwał się stary i sfatygowany już pasek w cykloergometrze;) chyba miałem za duże obroty:P
Teraz trzeba skombinować nowy pasek albo zacząć jeździć po śniegu.. blee.. tak czy siak koniec obijania się!:)
A dzisiejszą jazdę sponsorował film: "Life Cycles":)




  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wszyscy mają podsumowanie? Mam i ja!:P

Piątek, 31 grudnia 2010 · dodano: 01.01.2011 | Komentarze 5

Wchodzę na BS.. patrzę.. a tu wpis za wpisem podsumowania sezonu. No tak w końcu ostatni dzień tego jakże owocnego roku/sezonu za nami. Najlepszy czas na zestawienie statystyk, ich podsumowanie, wyciągnięcie wniosków i plany na następny sezon, który jakby nie patrzeć zaczyna się już dnia następnego;)
Tym samym też postanowiłem naskrobać parę słów na temat tego co planowałem, co się udało, a co nie, z czego jestem zadowolony, a o czym wolę zapomnieć;) Poza tym trochę chory siedzę w domu, więc trzeba się czymś zająć:P
Cały rok obfitował w sporo ciekawych rzeczy, zmian i nieoczekiwanych zwrotów na każdym polu- nie tylko rowerowym, ale wpływających też na moją obecność na rowerze.

No cóż tak więc za wzorem Micia;) prześledźmy ten rok miesiąc po miesiącu:

Styczeń- to powinienem pozostawić bez komentarza;) zero jazdy, zero wpisów, ogólnie zero roweru. No cóż- zima. Nie będę ukrywał że jest to znienawidzona przeze mnie pora roku;) Od czasu do czasu mogę gdzieś się przejechać po białym puchu, ale ogólnie to nie dla mnie. Im więcej białego za oknem tym mniejsza motywacja do jazdy.

Luty- sen zimowy przerwany i pierwsze "nieśmiałe" jazdy po śniegu, bo w końcu ile można wytrzymać bez roweru:P Niestety to białe badziewnie utrzymywało się przez większość miesiąca więc ogólnie jazdy nie było zbyt dużo. Za to w międzyczasie złożyłem drugi rower na potrzeby jazdy po mieście. Sprzęt ze starej ramy (dobre 15 lat) która leżała gdzieś w piwnicy. Sprzęt miał być prosty stąd single speed i takie malowanie żeby nie rzucał się w oczy potencjalnym "przyswajaczom" cudzego sprzętu;) Ostatecznie miesiąc kończy się bilansem 169,67 km.

Marzec- Pierwsza połowa miesiąca jeszcze przy znikającym śniegu, ale w końcu zaczyna się jazda:D Do tego dochodzi trochę km z dojeżdżania na uczelnię na śmigaczu. W tym czasie też GieTek przechodzi całkowity serwis dostając nowy napęd na i opony na kolejny sezon. Jest też pierwsza setka- Czarnorzecko- Strzyżowski Park Krajobrazowy i Prządki. Tak więc marzec kończy się na 939,17 km co jak na ten miesiąc wydaje się być niezłym wynikiem:)

Kwiecień- w tym miesiącu frekwencja na rowerze jakoś siadła, częściowo przez defekt śmigacza, którego jakoś nie miałem weny naprawiać;) Ten czas zleciał na średniej długości wypadach za miasto i objeżdżaniu szlaków rowerowych w okolicy + setka do tunelu kolejki wąskotorowej i bardzo fajna wiosenna trasa czarnym szlakiem przez Żarnową:) Bilans: 589,72 km.

Maj- miesiąc w którym wiele się działo chociaż nie koniecznie pod względem rowerowym. Tak czy siak przełożyło się to na bardzo mało jazdy. Zwłaszcza biorąc pod uwagę że to dość dobry okres do wszelkich wyjazdów.
Ogólnie miesiąc upłynął pod względem częstych opadów deszczu i powodzi. Do tego pewnie że tak powiem zmiany życiowe;) zbliżająca się sesja, pisanie prac na studiach, zajęcia dodatkowe i egzamin na studiach podyplomowych. Sporo się tego nazbierało czego konsekwencją było jedyne 611,84 km. Przywykłem do większej ilości kilometrów w maju;)

Czerwiec- zaczął się od szosowej setki do Leżajska i można by powiedzieć że to zapowiadało moje rowerowe odrodzenie;) Pogoda w końcu dobra na rower i trochę więcej czasu, więc znowu zaczął codzienne budowanie formy na okolicznych górkach. Kolejna setka na szosie ze sporą ilością przewyższeń, wyjazdy z kolegami, bardzo fajny i ciekawy widokowo szlak Lisa Kuli i gdy już zacząłem wakacje na koniec miesiąca (2 dni- kolejne 3 to już lipiec:P) dość spontaniczny 5-dniowy wyjazd z namiotem na rowerze pod tytułem Góry Podkarpacia:) czyli przejazd wzdłuż południowej granicy województwa. Ten wyjazd na długo zostanie mi w pamięci:) Wzrost przejechany kilometrów widoczny: 1140,21

Lipiec- początek to oczywiście pozostałe 3 dni z Gór Podkarpacia. Muszę stwierdzić że moje województwo jest piękne:) zwłaszcza tereny południowe, a tą trasę muszę w przyszłości koniecznie powtórzyć:) Żeby utrzymać formę parę dni po powrocie zaliczam setkę w okolice Bachórzca i Słonnego- naprawdę niezwykłą pod względem krajobrazów:) Kilkanaście dni krótszych wycieczek i kolejna tym razem 4-dniowa wyprawa:) Wspólnie z Mateuszem (Bubu) objeżdżamy Park Krajobrazowy Pogórza Przemyskiego, Krasiczyn i Przemyśl, oraz jego forty, ukraińską granicę, Kalwarię Pacławską, Arłamów, Ustrzyki Dolne i przejazd naokoło Zalewu Solińskiego. Po odpoczynku po tej wyprawie udaje mi się wykręcić rekordową średnią na moim GT- 31,45:) Zaliczam kolejny setkowy wyjazd na podbicie Gór Chełm i Bardo, oraz na koniec miesiąca wypadzik nad zalew w Radawie. Łącznie piękna ilość kilometrów: 1629,64 km.

Sierpień- czyli dalszy ciąg wyjazdów- zarówno tych bliższych, jak i dalszych:) Na początek w kilka dni po Radawie (tam udało mi się przejść park linowy w spd-ach;P), wyjazd ze znajomymi do Polańczyka z zahaczeniem Baligrodu, z tym że ja jechałem rowerem, a reszta samochodami:P i w połowie miesiąca wyjazd podsumowujący okres wyprawowy, czyli "Operacja Zakopane":D też wyszło dość spontanicznie;) Kolejne 5 dni spędzone na rowerze z zaliczeniem kolejno: Biecza, Gorlic, Beskidu Niskiego i morderczej wspinaczki na Ostrzy Wierch, Krynicy Zdrój z mega ulewą, jazdy wzdłuż Popradu, piękny odcinek przez Słowację, Pieniny, Bukowina Tatrzańska (mój rekord przewyższeń dziennych- 1870m), Zakopane i wjazd na Gubałówkę (rekord wysokości:), dojazd do Krakowa przez Rabkę i malowniczy Beskid Wyspowy, oraz powrót od Rzeszowa ze zwiedzeniem paru miejscowości po drodze (m.in. Tarnów) z ustanowieniem nowego rekordu dystansu dziennego- 230 km. Ogólnie rekordowa wyprawa: 750 km w 5 dni:) A że po wyprawach nie mogłem wysiedzieć w domu to jeszcze fajna setkowa traska w okolice Wilczego. Do tego przekroczenie na liczniku długości równej obwodowi ziemi na równiku i dwukrotne bicie rekordu prędkości:D Ostatecznie 82,3 km/h. No i na podsumowanie tego rekordowego miesiąca- rekord miesięczny:P 2012,97 km. (do pobicia w przyszłym roku:P)

Wrzesień- tutaj już skończyły się wyprawy za racji praktyk, które odbywałem przez cały miesiąc, ale jakieś wypadziki się pojawiły:) M.in. w Prządki przez Żarnową i Bonarówkę. Później zaczął się mój pech. Najpierw podczas jazdy szosą mojego brata- miał być dłuższy wypad a skończyło się na tym że dziadek musiał mnie zgarnąć samochodem ponad 60 km od Rzeszowa;) Sporo jazdy nocami i ćwiczenie nocnych fotek:) Przygotowanie z bratem do maratonu Skandii w Rzeszowie i 3 dni przed wyścigiem łamię ramę w swoim GT:/ za to przynajmniej mój brat zajmuje w swojej kategorii na mini 2 miejsce. Pogratulować!:)
Nie było własnego roweru, wiec trzeba było kombinować:P Czułem się jak tester- przez ponad miesiąc jeździłem na 7 różnych rowerach:P Przy czym chyba najbardziej z nich do gustu przypadło mi ostre koło:D trzeba będzie się kiedyś wyposażyć w taki sprzęt. Koniecznie!:) Mimo braku przez połowę miesiąca własnego podstawowego roweru udało się nakręcić 1077,60 km.

Październik- kolejny miesiąc bez swojego roweru. Jazda w większości na ostrym kole (i jego próby w terenie;P), ale też z Mateuszem na jego drugim rowerze lub na bratowej szosie. Mimo tego i tak udało się trochę kilometrów nakręcić z czego większość przepadła na miejskie szwendanie i okoliczne wypady po górkach. Wynikiem tego było 821,12 km.

Listopad- zadziwiająco dobra pogoda jak na ten miesiąc pozwoliła długo cieszyć się z jazdy rowerem w dobrych warunkach i we względnym cieple. Na początku miesiąca staraniami ostatnich tygodni udało się złożyć nową maszynę do objeżdżania okolicznych jak i tych trochę dalszych górek. Za podstawę tej machiny posłużyła rama Cube LTD Race w pięknych biało-niebieskich barwach. No i jak to zwykle bywa na samej ramie się nie skończyło:P Do tego pełny serwis amora z malowaniem (wszystko własnoręcznie) i wymiana połowy rzeczy w rowerze:P Od razu waga w porównaniu ze starym modelem spadła pewnie ze dwa kilo:P no i wizualnie wydaje mi się że został dość dobrze dopracowany. Na pewno czekają go jeszcze zmiany, bo przecież składać roweru nigdy się nie kończy, ale póki co dzielnie mi służy:) Nowy sprzęt to i nowa motywacja do jazdy, tak więc sprawdziłem mój nowy nabytek na wszystkich okolicznych górkach, jak i w trudnych mega błotnych warunkach;) i tu niestety pojawił się problem z uszczelkami w amorze które przestały spełniać swoje podstawowe funkcje, a ciężko dorwać nowe zwłaszcza w takiej cenie, która by nie przekraczała połowy wartości nowego takiego amortyzatora;) Niemalże na podsumowanie sezony udało się jeszcze wybrać na jeden bardzo spontaniczny wyjazd (zaplanowany dosłownie kilka godzin wcześniej;) w Beskid Niski ozdobiony jesiennymi barwami. To był strzał w dziesiątkę!:) Zwłaszcza że już tęskniłem za tymi większymi górkami po całych wakacjach spędzonych na różnych wyprawach. Pod koniec miesiąca udało się jeszcze dobić do 10000 w tym roku:) (chociaż początek roku nie zapowiadał takiego wyniku) jak i sam listopad zakończyć dość zaskakująco wysokim jak na mnie wynikiem 1045,95 km.

Grudzień- to już koniec sezony i trochę odpoczynek od roweru. Poza tym śnieg który spadł bardzo skutecznie zniechęcił mnie do jazdy stąd też pierwsze w moim wykonaniu domowe jazdy na rowerku stacjonarnym. Ogólnie tylko kilka razy na rowerze co dało łącznie 120,67 km, ale za to w tym czasie zrodziły się kolejne plany na następny rok i są one dalej rozwijane:) Co z tego wyjdzie?- czas pokaże:) a póki co nie mogę się doczekać kiedy znowu zniknie śnieg i będzie można bez problemu pojeździć na rowerze nie marznąc przy tym zanadto;)

Trochę ogólnych liczb:
Dystans: 10158,56 km z czego 985 km w terenie
Czas jazdy: 440:03 h (z tym że nie ma tu podliczonych czasów jazdy gdy nie miałem swojego roweru bo przeważnie jeździłem bez licznika- dodatkowo pewnie było by jeszcze z 50 godzin)
Ilość wyjazdów: 203
Średnio na wycieczkę: 49,31 km i 2:09 h

Poza tym był to rok rekordów:)
Max średnia wykręcona na góralu: 31,45 km/h (na 68 km)
Max prędkość: 82,3 km/h
Max wysokość: 1120 m
Max dystans dzienny: 230 km
Max dystans miesięczny: 2013 km
Łącznie w ciągu roku 27 razy przekraczałem dystans 100 km:)

Poniosło mnie z weną:P no ale ten mijający rok był pełen różnych ciekawych rzeczy i wrażeń:) i mogę go chyba uznać za najlepszy jeśli chodzi o moje rowerowanie:) Obym za rok mógł powiedzieć to samo, czego sobie i wszystkim tu zaglądającym szczerze życzę!:)

A teraz wszystko w fotograficznym (dosłownie;) skrócie:

Luty:

Zjazd za Lisią Górą © azbest87


Marzec:
Droga przez las z Niechobrza do Czudca © azbest87


Prządki 1 © azbest87


Widoki w drodze powrotnej- Krasna © azbest87


Kwiecień:
Wjazd do tunelu © azbest87


W drodze na Grochowiczną © azbest87


I dalej szlakiem w dół do Czudca © azbest87


Zanieczyszczanie środowiska, czyli azbest w trawie:P © azbest87


Maj:
No i ja!:) © azbest87


Parking na Podpromiu powoli zaczyna być widoczny;) © azbest87


Czerwiec:
Pod kościólkiem na Magdalence © azbest87


Wieża rzeszowskiego zamku na złoto;) © azbest87


Mostek linowy na Sanie- kilkadziesiąt metrów. © azbest87


Pod cerkwią w Uluczu © azbest87


Na ruinach zamku Sobień i widok z góry © azbest87


Na zaporze w Solinie © azbest87


Panorama Bieszczad w Lutowiskach © azbest87


Lipiec:
Połoniny © azbest87


Na Przełęczy Ruskie Siodło © azbest87


Kolejny bród na drodze- było ich 5 po kolei;) © azbest87


Na niejakiej Żabiej Górze © azbest87


Widoki w drodze © azbest87


I cerkiew od drugiej strony © azbest87


Krasiczyn 4 © azbest87


Muzeum Dzwonów i Fajek w Przemyślu © azbest87


Fort Salis Soglio © azbest87


W połowie podjazdu na Kalwarię przy cudowny źródełku © azbest87


Ta chmura nas dopadła © azbest87


"Słit focia" z wojakiem Szwejkiem ;P © azbest87


Widok na szczycie- jakieś 700m © azbest87


Widok zalewu ze ścieżki do centrum Polańczyka © azbest87


Bardo zdobyte:D (534m) © azbest87


Pod bunkrem kolejowym w Stępinie © azbest87


Pałac w Sieniawie © azbest87


Sierpień:
Jeszcze jedno z przejść- w spd-ach było tam troche ślisko;P © azbest87


Wodospad gdzieś w Stężnicy © azbest87


Góra Jawor widziana z Polańczyka © azbest87


Ciemne chmury nad Wisłokiem, ale już blisko do domu © azbest87


Brat śmiga z górki © azbest87


Na Magdalanie © azbest87


Przed pałacem w Siarach © azbest87


Kościół w Sękowej- obiekt UNESCO © azbest87


Skrzyżowanie szlaków niedaleko szczytu Ostrego Wierchu © azbest87


Tuż przed Kamienką © azbest87


Dunajec raz jeszcze © azbest87


Widok z górki w Czarnej Górze © azbest87


Na Gubałówce:) © azbest87


Ciekawie wyglądające szuche drzewo © azbest87


Beskid Wyspowy © azbest87


Krakowski rynek i kościół Mariacki © azbest87


Zamek Lubomirskich w Nowym Wiśniczu © azbest87


Rynek w Tarnowie i ciekawe chmury;) © azbest87


40 000km :D © azbest87


Wrzesień:
Zamek "Kamieniec" w Odrzykoniu © azbest87


Park koło zapory © azbest87


Zachód słońca na górce w Białej © azbest87


Zachód słońca nad zadymionym Rzeszowem © azbest87


Mój brat szalejący przez strumyk:) © azbest87


Październik:
Droga z Grochowicznej © azbest87


Znak z nieba wskazał na ostre!:P © azbest87


Mateusz na Magdalence © azbest87


Listopad:
Kiubek na górce na Zalesiu © azbest87


Piękne kolory jesieni:) © azbest87


Mućka na pastwisku © azbest87


Uuu aha, rowery dwa;) © azbest87


Widoki ze szczytu były niczego sobie:) © azbest87


W oddali zaczynają się pojawiać większe górki © azbest87


Widok na zachód- Beskid Niski © azbest87


Po chwili naszej obecności zaczęły się schodzi konie z całego pastwiska:P © azbest87


Trawiasta mozaika © azbest87


Grudzień:
Tym sprzętem przedzierałem się przez śnieg:P człowiek może poćwiczyć technikę choć o dziwo nawet nieźle daje radę:) © azbest87


NIedaleko zalewu © azbest87


Zasypany zalew a w tle zapora © azbest87




To chyba mój najdłuższy wpis w życiu:P no ale zmieścić tyle kilometrów w jednym wpisie to wyzwanie- zwłaszcza że to był bardzo owocny rok:)

A tak w ogóle to Szczęśliwego Nowego Rowerowego Roku!!:)