Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 104492.90 kilometrów w tym 8031.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.69 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 723986 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Bez roweru/Bez jazdy

Dystans całkowity:0.05 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:1305 m
Maks. tętno maksymalne:179 (94 %)
Maks. tętno średnie:152 (80 %)
Suma kalorii:9138 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:0.05 km
Więcej statystyk
  • Sprzęt Kiubek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wszyscy mają podsumowanie? Mam i ja!:P

Piątek, 31 grudnia 2010 · dodano: 01.01.2011 | Komentarze 5

Wchodzę na BS.. patrzę.. a tu wpis za wpisem podsumowania sezonu. No tak w końcu ostatni dzień tego jakże owocnego roku/sezonu za nami. Najlepszy czas na zestawienie statystyk, ich podsumowanie, wyciągnięcie wniosków i plany na następny sezon, który jakby nie patrzeć zaczyna się już dnia następnego;)
Tym samym też postanowiłem naskrobać parę słów na temat tego co planowałem, co się udało, a co nie, z czego jestem zadowolony, a o czym wolę zapomnieć;) Poza tym trochę chory siedzę w domu, więc trzeba się czymś zająć:P
Cały rok obfitował w sporo ciekawych rzeczy, zmian i nieoczekiwanych zwrotów na każdym polu- nie tylko rowerowym, ale wpływających też na moją obecność na rowerze.

No cóż tak więc za wzorem Micia;) prześledźmy ten rok miesiąc po miesiącu:

Styczeń- to powinienem pozostawić bez komentarza;) zero jazdy, zero wpisów, ogólnie zero roweru. No cóż- zima. Nie będę ukrywał że jest to znienawidzona przeze mnie pora roku;) Od czasu do czasu mogę gdzieś się przejechać po białym puchu, ale ogólnie to nie dla mnie. Im więcej białego za oknem tym mniejsza motywacja do jazdy.

Luty- sen zimowy przerwany i pierwsze "nieśmiałe" jazdy po śniegu, bo w końcu ile można wytrzymać bez roweru:P Niestety to białe badziewnie utrzymywało się przez większość miesiąca więc ogólnie jazdy nie było zbyt dużo. Za to w międzyczasie złożyłem drugi rower na potrzeby jazdy po mieście. Sprzęt ze starej ramy (dobre 15 lat) która leżała gdzieś w piwnicy. Sprzęt miał być prosty stąd single speed i takie malowanie żeby nie rzucał się w oczy potencjalnym "przyswajaczom" cudzego sprzętu;) Ostatecznie miesiąc kończy się bilansem 169,67 km.

Marzec- Pierwsza połowa miesiąca jeszcze przy znikającym śniegu, ale w końcu zaczyna się jazda:D Do tego dochodzi trochę km z dojeżdżania na uczelnię na śmigaczu. W tym czasie też GieTek przechodzi całkowity serwis dostając nowy napęd na i opony na kolejny sezon. Jest też pierwsza setka- Czarnorzecko- Strzyżowski Park Krajobrazowy i Prządki. Tak więc marzec kończy się na 939,17 km co jak na ten miesiąc wydaje się być niezłym wynikiem:)

Kwiecień- w tym miesiącu frekwencja na rowerze jakoś siadła, częściowo przez defekt śmigacza, którego jakoś nie miałem weny naprawiać;) Ten czas zleciał na średniej długości wypadach za miasto i objeżdżaniu szlaków rowerowych w okolicy + setka do tunelu kolejki wąskotorowej i bardzo fajna wiosenna trasa czarnym szlakiem przez Żarnową:) Bilans: 589,72 km.

Maj- miesiąc w którym wiele się działo chociaż nie koniecznie pod względem rowerowym. Tak czy siak przełożyło się to na bardzo mało jazdy. Zwłaszcza biorąc pod uwagę że to dość dobry okres do wszelkich wyjazdów.
Ogólnie miesiąc upłynął pod względem częstych opadów deszczu i powodzi. Do tego pewnie że tak powiem zmiany życiowe;) zbliżająca się sesja, pisanie prac na studiach, zajęcia dodatkowe i egzamin na studiach podyplomowych. Sporo się tego nazbierało czego konsekwencją było jedyne 611,84 km. Przywykłem do większej ilości kilometrów w maju;)

Czerwiec- zaczął się od szosowej setki do Leżajska i można by powiedzieć że to zapowiadało moje rowerowe odrodzenie;) Pogoda w końcu dobra na rower i trochę więcej czasu, więc znowu zaczął codzienne budowanie formy na okolicznych górkach. Kolejna setka na szosie ze sporą ilością przewyższeń, wyjazdy z kolegami, bardzo fajny i ciekawy widokowo szlak Lisa Kuli i gdy już zacząłem wakacje na koniec miesiąca (2 dni- kolejne 3 to już lipiec:P) dość spontaniczny 5-dniowy wyjazd z namiotem na rowerze pod tytułem Góry Podkarpacia:) czyli przejazd wzdłuż południowej granicy województwa. Ten wyjazd na długo zostanie mi w pamięci:) Wzrost przejechany kilometrów widoczny: 1140,21

Lipiec- początek to oczywiście pozostałe 3 dni z Gór Podkarpacia. Muszę stwierdzić że moje województwo jest piękne:) zwłaszcza tereny południowe, a tą trasę muszę w przyszłości koniecznie powtórzyć:) Żeby utrzymać formę parę dni po powrocie zaliczam setkę w okolice Bachórzca i Słonnego- naprawdę niezwykłą pod względem krajobrazów:) Kilkanaście dni krótszych wycieczek i kolejna tym razem 4-dniowa wyprawa:) Wspólnie z Mateuszem (Bubu) objeżdżamy Park Krajobrazowy Pogórza Przemyskiego, Krasiczyn i Przemyśl, oraz jego forty, ukraińską granicę, Kalwarię Pacławską, Arłamów, Ustrzyki Dolne i przejazd naokoło Zalewu Solińskiego. Po odpoczynku po tej wyprawie udaje mi się wykręcić rekordową średnią na moim GT- 31,45:) Zaliczam kolejny setkowy wyjazd na podbicie Gór Chełm i Bardo, oraz na koniec miesiąca wypadzik nad zalew w Radawie. Łącznie piękna ilość kilometrów: 1629,64 km.

Sierpień- czyli dalszy ciąg wyjazdów- zarówno tych bliższych, jak i dalszych:) Na początek w kilka dni po Radawie (tam udało mi się przejść park linowy w spd-ach;P), wyjazd ze znajomymi do Polańczyka z zahaczeniem Baligrodu, z tym że ja jechałem rowerem, a reszta samochodami:P i w połowie miesiąca wyjazd podsumowujący okres wyprawowy, czyli "Operacja Zakopane":D też wyszło dość spontanicznie;) Kolejne 5 dni spędzone na rowerze z zaliczeniem kolejno: Biecza, Gorlic, Beskidu Niskiego i morderczej wspinaczki na Ostrzy Wierch, Krynicy Zdrój z mega ulewą, jazdy wzdłuż Popradu, piękny odcinek przez Słowację, Pieniny, Bukowina Tatrzańska (mój rekord przewyższeń dziennych- 1870m), Zakopane i wjazd na Gubałówkę (rekord wysokości:), dojazd do Krakowa przez Rabkę i malowniczy Beskid Wyspowy, oraz powrót od Rzeszowa ze zwiedzeniem paru miejscowości po drodze (m.in. Tarnów) z ustanowieniem nowego rekordu dystansu dziennego- 230 km. Ogólnie rekordowa wyprawa: 750 km w 5 dni:) A że po wyprawach nie mogłem wysiedzieć w domu to jeszcze fajna setkowa traska w okolice Wilczego. Do tego przekroczenie na liczniku długości równej obwodowi ziemi na równiku i dwukrotne bicie rekordu prędkości:D Ostatecznie 82,3 km/h. No i na podsumowanie tego rekordowego miesiąca- rekord miesięczny:P 2012,97 km. (do pobicia w przyszłym roku:P)

Wrzesień- tutaj już skończyły się wyprawy za racji praktyk, które odbywałem przez cały miesiąc, ale jakieś wypadziki się pojawiły:) M.in. w Prządki przez Żarnową i Bonarówkę. Później zaczął się mój pech. Najpierw podczas jazdy szosą mojego brata- miał być dłuższy wypad a skończyło się na tym że dziadek musiał mnie zgarnąć samochodem ponad 60 km od Rzeszowa;) Sporo jazdy nocami i ćwiczenie nocnych fotek:) Przygotowanie z bratem do maratonu Skandii w Rzeszowie i 3 dni przed wyścigiem łamię ramę w swoim GT:/ za to przynajmniej mój brat zajmuje w swojej kategorii na mini 2 miejsce. Pogratulować!:)
Nie było własnego roweru, wiec trzeba było kombinować:P Czułem się jak tester- przez ponad miesiąc jeździłem na 7 różnych rowerach:P Przy czym chyba najbardziej z nich do gustu przypadło mi ostre koło:D trzeba będzie się kiedyś wyposażyć w taki sprzęt. Koniecznie!:) Mimo braku przez połowę miesiąca własnego podstawowego roweru udało się nakręcić 1077,60 km.

Październik- kolejny miesiąc bez swojego roweru. Jazda w większości na ostrym kole (i jego próby w terenie;P), ale też z Mateuszem na jego drugim rowerze lub na bratowej szosie. Mimo tego i tak udało się trochę kilometrów nakręcić z czego większość przepadła na miejskie szwendanie i okoliczne wypady po górkach. Wynikiem tego było 821,12 km.

Listopad- zadziwiająco dobra pogoda jak na ten miesiąc pozwoliła długo cieszyć się z jazdy rowerem w dobrych warunkach i we względnym cieple. Na początku miesiąca staraniami ostatnich tygodni udało się złożyć nową maszynę do objeżdżania okolicznych jak i tych trochę dalszych górek. Za podstawę tej machiny posłużyła rama Cube LTD Race w pięknych biało-niebieskich barwach. No i jak to zwykle bywa na samej ramie się nie skończyło:P Do tego pełny serwis amora z malowaniem (wszystko własnoręcznie) i wymiana połowy rzeczy w rowerze:P Od razu waga w porównaniu ze starym modelem spadła pewnie ze dwa kilo:P no i wizualnie wydaje mi się że został dość dobrze dopracowany. Na pewno czekają go jeszcze zmiany, bo przecież składać roweru nigdy się nie kończy, ale póki co dzielnie mi służy:) Nowy sprzęt to i nowa motywacja do jazdy, tak więc sprawdziłem mój nowy nabytek na wszystkich okolicznych górkach, jak i w trudnych mega błotnych warunkach;) i tu niestety pojawił się problem z uszczelkami w amorze które przestały spełniać swoje podstawowe funkcje, a ciężko dorwać nowe zwłaszcza w takiej cenie, która by nie przekraczała połowy wartości nowego takiego amortyzatora;) Niemalże na podsumowanie sezony udało się jeszcze wybrać na jeden bardzo spontaniczny wyjazd (zaplanowany dosłownie kilka godzin wcześniej;) w Beskid Niski ozdobiony jesiennymi barwami. To był strzał w dziesiątkę!:) Zwłaszcza że już tęskniłem za tymi większymi górkami po całych wakacjach spędzonych na różnych wyprawach. Pod koniec miesiąca udało się jeszcze dobić do 10000 w tym roku:) (chociaż początek roku nie zapowiadał takiego wyniku) jak i sam listopad zakończyć dość zaskakująco wysokim jak na mnie wynikiem 1045,95 km.

Grudzień- to już koniec sezony i trochę odpoczynek od roweru. Poza tym śnieg który spadł bardzo skutecznie zniechęcił mnie do jazdy stąd też pierwsze w moim wykonaniu domowe jazdy na rowerku stacjonarnym. Ogólnie tylko kilka razy na rowerze co dało łącznie 120,67 km, ale za to w tym czasie zrodziły się kolejne plany na następny rok i są one dalej rozwijane:) Co z tego wyjdzie?- czas pokaże:) a póki co nie mogę się doczekać kiedy znowu zniknie śnieg i będzie można bez problemu pojeździć na rowerze nie marznąc przy tym zanadto;)

Trochę ogólnych liczb:
Dystans: 10158,56 km z czego 985 km w terenie
Czas jazdy: 440:03 h (z tym że nie ma tu podliczonych czasów jazdy gdy nie miałem swojego roweru bo przeważnie jeździłem bez licznika- dodatkowo pewnie było by jeszcze z 50 godzin)
Ilość wyjazdów: 203
Średnio na wycieczkę: 49,31 km i 2:09 h

Poza tym był to rok rekordów:)
Max średnia wykręcona na góralu: 31,45 km/h (na 68 km)
Max prędkość: 82,3 km/h
Max wysokość: 1120 m
Max dystans dzienny: 230 km
Max dystans miesięczny: 2013 km
Łącznie w ciągu roku 27 razy przekraczałem dystans 100 km:)

Poniosło mnie z weną:P no ale ten mijający rok był pełen różnych ciekawych rzeczy i wrażeń:) i mogę go chyba uznać za najlepszy jeśli chodzi o moje rowerowanie:) Obym za rok mógł powiedzieć to samo, czego sobie i wszystkim tu zaglądającym szczerze życzę!:)

A teraz wszystko w fotograficznym (dosłownie;) skrócie:

Luty:

Zjazd za Lisią Górą © azbest87


Marzec:
Droga przez las z Niechobrza do Czudca © azbest87


Prządki 1 © azbest87


Widoki w drodze powrotnej- Krasna © azbest87


Kwiecień:
Wjazd do tunelu © azbest87


W drodze na Grochowiczną © azbest87


I dalej szlakiem w dół do Czudca © azbest87


Zanieczyszczanie środowiska, czyli azbest w trawie:P © azbest87


Maj:
No i ja!:) © azbest87


Parking na Podpromiu powoli zaczyna być widoczny;) © azbest87


Czerwiec:
Pod kościólkiem na Magdalence © azbest87


Wieża rzeszowskiego zamku na złoto;) © azbest87


Mostek linowy na Sanie- kilkadziesiąt metrów. © azbest87


Pod cerkwią w Uluczu © azbest87


Na ruinach zamku Sobień i widok z góry © azbest87


Na zaporze w Solinie © azbest87


Panorama Bieszczad w Lutowiskach © azbest87


Lipiec:
Połoniny © azbest87


Na Przełęczy Ruskie Siodło © azbest87


Kolejny bród na drodze- było ich 5 po kolei;) © azbest87


Na niejakiej Żabiej Górze © azbest87


Widoki w drodze © azbest87


I cerkiew od drugiej strony © azbest87


Krasiczyn 4 © azbest87


Muzeum Dzwonów i Fajek w Przemyślu © azbest87


Fort Salis Soglio © azbest87


W połowie podjazdu na Kalwarię przy cudowny źródełku © azbest87


Ta chmura nas dopadła © azbest87


"Słit focia" z wojakiem Szwejkiem ;P © azbest87


Widok na szczycie- jakieś 700m © azbest87


Widok zalewu ze ścieżki do centrum Polańczyka © azbest87


Bardo zdobyte:D (534m) © azbest87


Pod bunkrem kolejowym w Stępinie © azbest87


Pałac w Sieniawie © azbest87


Sierpień:
Jeszcze jedno z przejść- w spd-ach było tam troche ślisko;P © azbest87


Wodospad gdzieś w Stężnicy © azbest87


Góra Jawor widziana z Polańczyka © azbest87


Ciemne chmury nad Wisłokiem, ale już blisko do domu © azbest87


Brat śmiga z górki © azbest87


Na Magdalanie © azbest87


Przed pałacem w Siarach © azbest87


Kościół w Sękowej- obiekt UNESCO © azbest87


Skrzyżowanie szlaków niedaleko szczytu Ostrego Wierchu © azbest87


Tuż przed Kamienką © azbest87


Dunajec raz jeszcze © azbest87


Widok z górki w Czarnej Górze © azbest87


Na Gubałówce:) © azbest87


Ciekawie wyglądające szuche drzewo © azbest87


Beskid Wyspowy © azbest87


Krakowski rynek i kościół Mariacki © azbest87


Zamek Lubomirskich w Nowym Wiśniczu © azbest87


Rynek w Tarnowie i ciekawe chmury;) © azbest87


40 000km :D © azbest87


Wrzesień:
Zamek "Kamieniec" w Odrzykoniu © azbest87


Park koło zapory © azbest87


Zachód słońca na górce w Białej © azbest87


Zachód słońca nad zadymionym Rzeszowem © azbest87


Mój brat szalejący przez strumyk:) © azbest87


Październik:
Droga z Grochowicznej © azbest87


Znak z nieba wskazał na ostre!:P © azbest87


Mateusz na Magdalence © azbest87


Listopad:
Kiubek na górce na Zalesiu © azbest87


Piękne kolory jesieni:) © azbest87


Mućka na pastwisku © azbest87


Uuu aha, rowery dwa;) © azbest87


Widoki ze szczytu były niczego sobie:) © azbest87


W oddali zaczynają się pojawiać większe górki © azbest87


Widok na zachód- Beskid Niski © azbest87


Po chwili naszej obecności zaczęły się schodzi konie z całego pastwiska:P © azbest87


Trawiasta mozaika © azbest87


Grudzień:
Tym sprzętem przedzierałem się przez śnieg:P człowiek może poćwiczyć technikę choć o dziwo nawet nieźle daje radę:) © azbest87


NIedaleko zalewu © azbest87


Zasypany zalew a w tle zapora © azbest87




To chyba mój najdłuższy wpis w życiu:P no ale zmieścić tyle kilometrów w jednym wpisie to wyzwanie- zwłaszcza że to był bardzo owocny rok:)

A tak w ogóle to Szczęśliwego Nowego Rowerowego Roku!!:)




  • Czas 01:00
  • Podjazdy 5m
  • Sprzęt Stacjonarny
  • Aktywność Jazda na rowerze

Domowy rozruch poświąteczny

Poniedziałek, 27 grudnia 2010 · dodano: 27.12.2010 | Komentarze 3

Znowu wróciła zima, a nie miałem ochoty tłuc się dzisiaj w śniegu więc skończyło się na machaniu nogami w miejscu;) Takie poświąteczne spalanie kalorii.
Godzinka jazdy na stacjonarnym sponsorowana przez film "Follow Me" + jeszcze trochę muzyki z dysku (bo film za krótki:P) Od razu szybciej ten czas zleciał.

A tutaj oficjalny trailer z filmu który oglądałem:

Myślę że wart plecenia. Muzyka z niego też wpada w ucho:)

Przewyższenia: 16 schodków w dół i do góry:P (dojście do rowerka;P)




  • Czas 00:45
  • Sprzęt Stacjonarny
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwszy raz w domu

Środa, 1 grudnia 2010 · dodano: 02.12.2010 | Komentarze 3

Pogoda jaka jest każdy widzi- albo śnieżyca, albo -15 stopni na polu. Mało zachęcające warunki na rower, zwłaszcza dla mnie- osoby która wręcz nienawidzi śniegu;) Pogoda do kitu, ale chęć jazdy pozostaje tak więc coby się nie zastać pierwszy raz w życiu zdecydowałem się domowe kręcenie..
45 minut kręcenie na ergometrze z czego z pół godziny z kadencją około 100-110;) w międzyczasie jeszcze kilka mocniejszych szarpnięć. Tak się ze mnie lało że na podłodze się kałuża zrobiła, a ja wyglądałem jakbym z pod prysznica wyszedł:P no ale przynajmniej jakiś tam trening został zrobiony.




  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt GieTek;)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Relacja z Maratonu Skandii w Rzeszowie

Niedziela, 26 września 2010 · dodano: 26.09.2010 | Komentarze 4

Pierwszy raz chyba dodaje na tym blogu wpis bez przejechanych kilometrów;) no cóż.. wzorem innych kiedyś trzeba zacząć, aczkolwiek wpis będzie całkowicie związany z życiem rowerowym:)

Dzisiaj w Rzeszowie odbyła się finałowa edycja Maratonów Skandii. Ja z racji że w tym tygodniu połamałem ramę byłem wyłączony z jakiejkolwiek rywalizacji, tak więc pojawiłem się na starcie z kolegami uzbrojony tylko w aparat. Naszym głównym celem na dziś było dopingowanie mojego brata, który startował na dystansie mini.
Na początku pokręciliśmy się po miejscu startu, czyli po Moście Zamkowym i parkingu na Podpromiu oglądając mnóstwo ciekawych rowerów:D
Z racji że to finałowa edycja Skadnii to i obsada dopisał. Na starcie stanęły mocne ekipy z całej Polski z silną reprezentacją Mróz Active Jet (m.in. Marek Rutkiewicz, Robert Banach) na czele oraz Markiem Galińskim z JBG2.

Wyczekaliśmy w ten sposób do startu obserwując jak zaczynają jazdę poszczególne dystanse: Grand Fondo, Medio i Mini. Zanim ruszył dystans rodzinny szybko przemieściliśmy się w stronę samochodu i pomknęliśmy na Słocinę w ramach dopingu dla brata:D
Na pierwszy przejazd - asfaltowy- trochę się spóźniliśmy bo musieliśmy jechać lekko naokoło i nie zdążyliśmy zobaczyć większości zawodników z Grand Fondo i grupy najszybszych z Medio wśród których okazał się być mój brat;P (treningi szosowców w tym przypadku się przydały;) Pomknęliśmy w takim razie w stronę lasu na Słocinie żeby znaleźć jakieś ciekawe miejsce do oglądania rywalizacji- weszliśmy pewnie z kilometr w las by usadowić się w pobliżu przejazdu przez strumyczek:) Po chwili okazało się że najszybsi z dystansu Mini już do nas docierają. Najpierw przejechało dwóch w niewielkim odstępie i ostro pocisnęli pod górkę. Chwilę później pojawił się trzeci zawodnik, a zanim ku naszemu zdziwieniu ostro cisnął mój brat :O Głośnym dopingiem daliśmy mu dość dobrze znać o swojej obecności:D i zaraz obraliśmy kierunek z powrotem do auta żeby dotrzeć na metę zanim dojadą tam zawodnicy. Tak więc nie narobiłem tam zbyt dużo zdjęć;P Po drodze jeszcze poczęstowaliśmy jakiegoś zawodnika wodą z bidonu który na wszelki wypadek mieliśmy przygotowany dla mojego brata:)
Udało się dotrzeć jeszcze kilka minut wcześniej choć na wszelki wypadek popędziłem biegiem z parkingu w stronę mety:P Niestety bratu nie udało się utrzymać tak wysokiego miejsca w open na Mini i ostatecznie dotarł do mety ósmy, ale za to w swojej kategorii wiekowej był na drugim miejscu!!!:D Okazało się że po drodze zaliczył jeszcze dwie gleby (na szczęście bez skutków ubocznych) i pomyłkę na trasie. Jak na pierwszy maraton w życiu i dopiero 15 lat ten wynik można chyba uznać za rewelacyjny:)

EDIT:
Klasyfikacja ogólna ostatecznie trochę się zmieniła i brat zajął 5 miejsce w open na mini:D- nie można chyba było sobie wymarzyć lepszego debiutu:D

No i kilka zdjęć z dzisiaj:

Zaczynamy! Parking na Podpromiu © azbest87


Marek Galiński na swoim Specu © azbest87


Misiek z rzeszowskiej ekipy na starcie © azbest87


Część pierwszej linii gigowców © azbest87


I ruszyli! © azbest87


Podjazd pod Słocinę dał popalić i rozciągnął stawkę © azbest87


Dawaj! Dawaj! - dopingowaliśmy każdego:) © azbest87


Dziewczyny też ostro cisnęły pod górkę:) © azbest87


Trochę trudniej bo ciężej, ale jak się chce to można!!:) © azbest87


Lider z Mini © azbest87


Mój brat szalejący przez strumyk:) © azbest87


Kolega z teamu mojego brata © azbest87


Gdzieś na trasie w lesie © azbest87


Finisz!! © azbest87


Członek teamu Elektra Rzeszów tuż przed finiszem © azbest87


Seba szaleje po ukończonym wyścigu;) © azbest87


Uzupełnianie kalorii w bufecie:) © azbest87


Włochaty po wyścigu- na trasie zerwał łańcuch- pechowo:/ © azbest87


No i jest pudło! Gratulacje!:) © azbest87