Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 96750.34 kilometrów w tym 7732.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.51 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 652863 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 200.01km
  • Teren 3.00km
  • Czas 08:24
  • VAVG 23.81km/h
  • VMAX 65.88km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 155 ( 83%)
  • Kalorie 6567kcal
  • Podjazdy 1062m
  • Sprzęt FOCUS
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lub lubelskie 3/3

Niedziela, 25 lipca 2021 · dodano: 09.08.2021 | Komentarze 0

Dzień wcześniej padłem wieczorem jak nieżywy zanim zdążyłem sobie pojeść, więc kalorie uzupełniam od pobudki. Z namiotu wygania mnie gorąco. Zresztą co raz większy huk od pobliskiej drogi i tak nie daję już pospać. W nocy parę razy budziły mnie jeżdżące opodal samochody. Zbieranie się idzie jakoś topornie i ruszam w drogę dopiero po 9. Najpierw mam w planie dostać się bocznymi drogami do Kazimierza Dolnego. Przebijam się przez ogródki w Puławach i wjeżdżam na dróżkę wzdłuż Wisły. Niestety szybko okazuję się że jest ona z kostki chodnikowej i na szosie nie jedzie się zbyt przyjemnie. Po paru kilometrach odbijam na pobliską drogę. Żeby było ciekawiej to jadę przez Kazimierski Park Krajobrazowy i w końcu zaliczam jakiś stromszy podjazd. Zjazd doprowadza mnie bardzo malowniczą drogą w do Kazimierza. Trochę płatania po mieście. Podjeżdżam trochę po nierównej kostce w stronę zamku, ale nie ma gdzie się za bardzo wbić z rowerem, a do tego tłum turystów zniechęca mnie do dalszych prób i wracam na rynek. Jadę nad Wisłę i wzdłuż niej na chybił trafił wyjeżdżam z miasta. Kończy się to terenową jazdą po chwilami dość mocno nachylonych dróżkach. Później odcinek po kostce i w końcu docieram do upragnionego asfaltu;) Przez całe to płatanie i gubienie niepotrzebnie tracę sporo czasu. Po ponad 2 godzinach mam zaledwie 35 km na liczniku. Tu już prawie południe, a do domu daleko. Fajnym zjazdem docieram znowu w okolice Wisły i jadę prawie 20 km po płaskim. Słońce zaczyna mocno dogrzewać. W bidonach dno, a ja opadam z sił. Robię przerwę koło sklepu i pakuje w siebie trochę kalorii. Słońce nie odpuszcza, bo na postoju temperatura na liczniku skacze do 40 stopni!!! Przede mną powoli wznosząca się droga, wiatr w twarz i mega gorąc. Jedzie się bardzo źle. W Niedźwiadzie Dużej dojeżdżam do terenów leśnych. W cieniu robi się trochę przyjemniej, kończy się podjazd, a ja zaczynam czuć przypływ moc z wcześniejszego posiłku. Sytuacja zaczyna się diametralnie zmieniać. Jedzie się co raz lepiej i szybciej. Temperatura spada do 27-28 stopni i dzięki temu robi się dużo przyjemniej. Przez Józefów po małych hopkach dojeżdżam do Annopola i tu kończy się moja przygoda z Lubelszczyzną. Wjeżdżam do Świętokrzyskiego i pierwsze co widzę to nadciągającą chmurę deszczową. Niestety jej trajektoria ewidentnie przecina się z kierunkiem mojej jazdy. Koło Zawichostu dopada mnie deszcz, ale chowam się na stacji benzynowej robiąc jednocześnie przerwę na jedzenie. Kilkanaście minut później ruszam dalej, ale dopada mnie nawrót deszczu. Chowam się znowu pod jakimś drzewem na chwilę, a zaraz ruszam dalej. Przestaje padać, ale drogi całe mokre, więc i tak chwila moment mam mokro w butach. Temperatura spada z 34 stopnie które były niecałą godzinę wcześniej do 17 stopni :O aż zaczęło mi się robić zimno. Jednak jedzie mi się bardzo dobrze, więc cisnę dalej. Przez kolejną góreczkę docieram do Sandomierza. Znowu robi się 28 stopni. Tam trochę plątania po centrum, parę zdjęć, wciągam zapiekankę i uciekam z miasta, bo taki tłum turystów, że ciężko przejechać. Znowu wychodzi na mnie chmura deszczowa, ale teraz wygląda to trochę gorzej, bo nie widać jej końca, a do domu jeszcze prawie 80km. Na dodatek wjeżdżam w mało zaludnione tereny i nawet nie ma się gdzie schronić. Gdy zaczyna mocniej padać tylko staje pod drzewem i ubieram wiatrówkę. Przed deszczem może bardzo nie chroni, ale robi się cieplej;) Kolejne kilometry mijają w dość mocnym deszczu. Jestem kompletnie przemoczony. Droga jak od linijki przez lasu i pola. Nawet nie ma się gdzie zatrzymać na chwilę. Do tego walczę z opadającą przednią sakwą, którą z racji deszczu obciążyłem aparatem. Kończy się to przetarciem jej od przedniego koła. Traci szczelność i do środka dostaje się woda. Przed Nową Dębą wbijam na główną drogę. Chwile wcześniej przestaje padać. Niestety po kilku kilometrach znowu mam nawrót deszcze, ale na szczęście tym razem tylko na chwilę. Do Kolbuszowej cisnę po głównej chociaż w planie miałem boczne drogi. Do przejechania jeszcze około 30 km, ale w bidonach dno, jedzenia brak, a ja zaczynam się robić głodny. Ratuje się na Orlenie hot-dogiem i batonami. Dobra dawka kalorii i bliskość domu dodają sił. Ciśnie się bardzo dobrze. Zresztą najwyższą prędkość miałem podczas ostatniej godziny jazdy;) Żeby na koniec też dobić do 200 jadę do domu przez Sędziszów. Idealnie wyliczone- wjeżdżając na mostek na liczniku wybija 200km :)
I nawet dzisiaj praktycznie przeszedł mi ból kolana;)

Całą trasę udało się przejechać mniej więcej tak jak planowałem z lekkimi modyfikacjami. Wyszło ze 30 km więcej od trasy w komputerze, więc w graniach tego co się spodziewałem (z powodu gubienia się, zmian trasy itp). Bardzo dawno już nie robiłem dystansów powyżej 200km, a coś takiego 3 dni z rzędu jeszcze nigdy;) Lubię na rowerze stawiać sobie ambitne cele i sprawdzać przy okazji swoje możliwości. Tutaj zdecydowanie byłem ich bliski;) Myślałem że bolące kolano spowoduje przedwczesny powrót, ale od drugiego dnia ból powoli przechodził, aż praktycznie zniknął na koniec. Z miejsc które odwiedziłem na plus mogę zaliczyć Roztoczański Park Narodowy i Zwierzyniec, Zamość, Lublin, Nałęczów, Kazimierz Dolny i jego okolice. Sandomierz był mi już wcześniej znany, ale też wart polecenia. Do kolekcji około 40 nowych gmin;)
Łącznie czas brutto od wyjazdu z domu do powrotu to niecałe 61 godzin z czego jazda to około 26 godzin- wyszedł z tego mały ultramaraton;) 

Trochę własnych przemyśleń odnośnie ekwipunku do bikepackingu (dla chętnych i dla mnie żebym nie zapomniał;)
Był to mój pierwszy wyjazd w stylu bikepackingu. Specjalnie pod tym kątem skompletowałem nowy ekwipunek zwracając uwagę na wagę i gabaryty. Nowy namiot, śpiwór, mata, które łącznie mieszczą się w wadze niewiele ponad 2kg i zmieściły się w torbie podsiodłowej. Nowe sakwy bikepackingowe z których wcześniej zdążyłem wypróbować tylko podsiodłówkę (Newboler 13L)- ona zdecydowanie na plus. Torba w ramę od Crosso też dobrze sobie poradziła i idealnie spasowała do rozmiaru ramy. Najbardziej problematyczna była sakwa na kierownicę, która składał się z dwóch niezależnych toreb (zestaw Rhinowalk 8+4L). Główna torba w której miałem ubranie trzymała się bardzo dobrze jednak naciskała na przewody od przedniego hamulca i powodowało to jego ocieranie. Jednak to był problem do rozwiązania przez dodatkowy pasek mocujący, a w przyszłości przez wydłużenie pancerza od tego hamulca. Gorzej było z mocowanie drugiej torby z zestawu, którą mocowało się od przodu tej głównej. Pod własnym ciężarem nisko opadała i zaczynała ocierać o przednie koło. Przez to właśnie przetarła się (dziura o średnicy 1 cm) i do środka dostała się woda, która chlapała prosto z przedniego koła. Muszę przemyśleć jak zmienić system jej mocowania, bo ta torba była najbardziej przydatna w trakcie jazdy. Miałem w niej wszystkie podręczne pierdoły, oraz przekąski, więc jej posiadanie uważam za konieczne. Z racji bardzo ograniczonego miejsca w torbach ekwipunek do ponownego przemyślenia, ponieważ tym razem zdecydowałem się na jazdę bez palnika i garnuszka, a jednak w bardziej niedostępnych terenach i przy spaniu na dziko byłby bardzo przydatny, ale już za bardzo nie miałem na niego miejsca;) Chociaż z drugiej strony zabrałem ze sobą stroje na przebranie na każdy dzień, więc tu można by wygospodarować trochę miejsca.

Poniżej trasa ze stravy gdzie można też znaleźć trochę zdjęć z jazdy:





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ubyni
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]