Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi azbest87 z miasteczka Będziemyśl. Mam przejechane 96750.34 kilometrów w tym 7732.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.51 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy azbest87.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 56.52km
  • Czas 02:06
  • VAVG 26.91km/h
  • VMAX 67.30km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 2165kcal
  • Podjazdy 569m
  • Sprzęt FORT
  • Aktywność Jazda na rowerze

Deszczowy armagedon

Niedziela, 19 maja 2019 · dodano: 20.05.2019 | Komentarze 0

Biorąc pod uwagę prognozy pogody to wyjechałem sobie trochę za późno, ale jak ruszałem to pogoda była całkiem fajna.
Po wczorajszych górkach dzisiaj noga pracowała zadziwiająco dobrze, zdecydowanie lepiej niż dzień wcześniej. Podjazd pod krzyż w Niechobrzu poszedł zadziwiająco sprawnie. Później podjazd w Nowej Wsi i malowniczą drogą wzdłuż lasu przez szczyt. Tam spotyka mnie pierwszy niemrawy deszczyk, ale przechodzi. Planowałem jechać gdzieś na Strzyżów, ale widok ze szczytu zweryfikował moje plany. Na horyzoncie w tamtych okolicach zobaczyłem przynajmniej 3 chmury burzowe z których padał deszcz. Postanowiłem powolny odwrót w zorganizowanym pośpiechu, ale najpierw chciałem zjechać nową drogą do Pstrągowej. Jednak jak się okazało ta nowa droga to cała sieć nowych dróg i to całkiem fajnych więc zapędziłem się trochę dalej niż myślałem. W tym czasie druga chmura mnie dopada z której pada już trochę bardziej. Nawet na zjeździe zakładam wiatrówkę. Na dole już wszędzie mokro, więc minąłem się z największą ulewą, ale woda z asfaltu raz dwa znajduje się w moich butach. Jadę na Czudec przed którym dopada mnie ulewa. Nie było już sensu się zatrzymywać, bo i tak już byłem cały mokry, a przynajmniej byłem rozgrzany i nogi dobrze się kręciły. Tylko ludzie dziwnie na mnie patrzyli;) W Czudcu już sporo wody wszędzie, bo mocno leje. Chwilami ledwie coś widać na oczy. Za Czudcem trochę się uspokaja, ale niemalże czarna chmura, którą widziałem przed sobą dopiero zwiastowała porządny kłopot. 
Jakieś 7 km przed domem zaczyna się prawdziwa zabawa. Zaczynają się pioruny wskazujące mi drogę i oberwanie chmury. Wiatr zaczyna szaleć i zacinać mi w twarz. Jedzie się co raz ciężej, a przez zacinający deszcz ledwie co widzę. Przydałyby się wycieraczki na oczy;) Ze dwa - trzy razy zaczyna zacinać małym gradem. Uczucie jakby tysiąc igieł na raz wbijało się w ciało;) Drogami wszędzie płyną już prawdziwe potoki. Już w Boguchwale na deser dostaję jeszcze strzała wodą z mega kałuży przez którą przejechał autobus. Teraz już wiem jak to jest, gdy przykryje cie fala w morzu;) można to porównać też do uczucia gdy się wskakuje na głęboką wodę;)
Porządnie mnie zlało, ale w sumie to fajnie się jechało. Byłem dobrze rozgrzany, więc dało się przeżyć, chociaż z początkowych 23 stopni na wyjeździe z domu zrobiło się 10 na powrocie.
Muszę przyznać że to była najgorsza ulewa z jaką miałem okazję spotkać się podczas jazdy na rowerze;)



Kategoria Tu i tam, Szosa, 50-100km



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa enkas
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]